fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Zima w Pasiece

Choć z zimującej pasieki emanuje spokój, zima dla pszczół nie jest okresem beztroskiego snu.

Zima.

alt
fot. Rafał Krawczyk, Janusz Pudełko

Ule przykryte śnieżnymi czapami stoją w uśpionym ogrodzie. To bardzo swojski widok dla każdego pszczelarza. Z zimującej pasieki emanuje spokój i oczekiwanie na wiosnę. Chciałoby się wraz z pszczołami przyspieszyć jakoś rozkwit przyrody, skrócić ten czas uśpienia. Ale przecież w ulach życie trwa. Toczy się ciągła walka o przetrwanie. Zima dla pszczół nie jest czasem beztroskiego snu. Po to ich starsze siostry pracowały całą wiosnę i lato, by teraz uporać się z mrozem i wiosną wyruszyć znów do pracy. I tak co roku.

Na pszczołach zimujących spoczywa bardzo duża odpowiedzialność. Otoczone mroźnym powietrzem nie mają żadnych możliwości reagowania na nietypowe sytuacje, a przeżyć muszą. Nie oszczędzają się więc, a od nas pszczelarzy zależy, by nic nietypowego się nie wydarzyło.

By zimowla przebiegała prawidłowo, sterowaliśmy wcześniej rozwojem rodzin przez podkarmianie, dbaliśmy o zapas pierzgi, odpowiednio zestawialiśmy gniazda. Reszta należy do pszczół, a jeżeli są w dobrej kondycji, to przeżyją do kwietnia, kiedy zastąpione zostaną nowymi, wychowanymi już przez robotnice. My też nie do końca możemy oddać się odpoczynkowi. Co prawda prac przy pszczołach zimą nie wykonuje się, niemniej jednak pozostaje jeszcze trochę do zrobienia.

Podstawową sprawą jest zapewnienie zimującym pszczołom spokoju.


Jeżeli daliśmy dość zapasów, zwalczyliśmy warrozę, zabezpieczyliśmy ule przed myszami, nie musimy się martwić. Gdy nie jesteśmy pewni, czy pokarmu wystarczy do wiosny lub czy niezwalczona warroza  nie zaatakuje pszczół, to i tak nic już nie poradzimy. Dokarmianie rodzin w mroźne dni ciastem miodowo-cukrowym nie prowadzi do zwiększenia ilości zapasów w gnieździe. Jest za to bodźcem do bardziej intensywnego rozwoju, co spowoduje jeszcze szybsze wyczerpanie pokarmu.

Odymianie pszczół przeciw warrozie zimą prowadzi natomiast do rozluźnienia kłębu i w efekcie do krzepnięcia pszczół. Niektórym kolegom udaje się co prawda w styczniu przejrzeć gniazdo bez ujemnych skutków lub wymusić na pszczołach oblot w ciepłym pomieszczeniu, ale takich zabiegów w praktyce się nie stosuje. Chyba że chcemy sobie z pszczołami poeksperymentować, ale to już inne zagadnienie. Tak więc wszystko co ważne, należało zrobić do końca września, a potem pasiece zapewnić spokój.

alt
fot. Mirosław Kasperczuk

Dyskusyjnym tematem jest wciąż sprawa ocieplenia uli na zimę. Część pszczelarzy preferuje zabieranie ocieplenia górnego (poduszek) od listopada do lutego. Celem tego zabiegu ma być opóźnienie rozpoczęcia czerwienia i  przesunięcie go na połowę lutego. Prawda, zbyt wczesne czerwienie na początku stycznia czy nawet w grudniu jest zupełnie niepotrzebne i powoduje szybkie zużywanie się zimujących pszczół i zapasów.

Wydaje się jednak, że na jakość przezimowania większy wpływ ma samo przygotowanie do zimy, kondycja rodzin i oczywiście jakość matek. Schładzanie gniazd jest chyba bardziej potrzebne pszczelarzowi niż pszczołom. Co by nie mówić o ocieplaniu, zawsze należy pamiętać o daszkach. Zabezpieczając ul przed opadami, mają one największy wpływ na jego żywotność. Nieszczelny daszek spowoduje, że ul już po dwóch sezonach będzie się nadawał do remontu, a po trzech do wyrzucenia. Jeżeli zauważymy, że poszycie daszku jest uszkodzone, natychmiast przystępujemy do naprawy bez względu na porę roku.

Jeśli chodzi o myszy i inne gryzonie, potrafiące narobić ogromnych strat w pasiece, to najlepszym na nie lekarstwem są sprzymierzeńcy pszczelarza – koty. Jeżeli tych brakuje, zabezpieczamy wylotki, zmniejszając je do 8 milimetrów lub drutując. Dosyć drastyczną i niehigieniczną, ale ostateczną metodą jest wyłożenie trucizny w ulach (jeżeli ich konstrukcja na to pozwala, na przykład w ulu warszawskim zwykłym) czy nawet nastawienie w każdym ulu po jednej łapce na myszy. Gryzonie zwalczone już na początku zimowli nie wydadzą potomstwa, a pamiętajmy, że mnożą się one w postępie geometrycznym i do końca zimy mogłyby zawojować wiele uli. Wykładać trutki pod ulami nie należy, zaszkodzić możemy bowiem ptakom, a nawet niektórym zwierzętom domowym.

alt
fot. Karol Woźniakowski

Wolny czas wykorzystujemy teraz na solidne przygotowanie sprzętu. Czyścimy ramki, drutujemy, jeszcze raz segregujemy plastry, skrobiemy beleczki, naprawiamy nadstawki, bo gdy zacznie się sezon, wszystko musi być pod ręką. Te prace całej zimy jednak nam nie zajmą. Zostaje jeszcze dużo czasu, który wzorem pszczół wykorzystać należy z pożytkiem.


[...] - treść ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Sławomir Trzybiński


 

Czasopismo dla pszczelarzy z pasją - Pasieka 2003 nr 4.
Zamów egzemplarz
"Pasieki"