fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Z Pasieką wśród kangurów


Wybór Australii na tegorocznego gospodarza Apimondii był strzałem w dziesiątkę. Mnogość języków, kolorów skóry, kształtu oczu, dziwność niektórych strojów i fryzur powodowały, że czuliśmy się naprawdę obywatelami pszczelarskiego świata.
O tych dwóch dniach spędzonych w Sydney nie sposób napisać w kilku zdaniach. Jedno jest pewne – zakochałem się w tym niesamowicie pięknym i otwartym na przybyszów kraju. Wrócę tam kiedyś zapewne, chciałbym.



fot. Tomasz  Łysoń
Już sama wizja spędzenia około 25 godzin na pokładach 4 samolotów należących do 3 linii lotniczych, ponad 15 dodatkowo spędzonych na lotniskach w oczekiwaniu na kolejne loty, przekroczenia 9 stref czasowych w towarzystwie trójki moich przyjaciół była wystarczająco zachęcająca, aby podjąć trud chyba najdalszej możliwej wyprawy pszczelarskiej. Powód nie był prozaiczny – reprezentowanie firmy Łysoń i „Pasieki” na Apimondii w Melbourne planowaliśmy z Tomkiem i Rafałem Krawczykiem od dawna. Zapał to gasł, to wzniecał się nowym płomieniem, ale w końcu zapadła decyzja – lecimy!

Światowe Kongresy Pszczelarzy Apimondia połączone z wystawą pszczelarską ApiExpo odbywają się co dwa lata w różnych zakątkach Globu Ziemskiego. Poprzedni odbył się w Irlandii – kraju nie kojarzonym raczej z pszczelarstwem, a wybór Australii na gospodarza tegorocznego święta był strzałem w dziesiątkę.

Opisanie przygód, które wydarzyły się w czasie podróży, zajęłoby mi sporo czasu, opuszczę więc zasłonę milczenia na ten etap wyprawy. Jedno jest pewne – pojawiliśmy się w strugach deszczu na lotnisku w Sydney. Szybki bieg na terminal krajowy i już siedzieliśmy w samolocie linii Quantas z wielkimi czerwonymi kangurami na statecznikach, aby po 90-minutowym locie wylądować w rozświetlonym przedpołudniowym słońcem Melbourne. Odnalezienie hotelu nie stanowiło żadnego problemu. Okazało się później, że w ogóle jest mało rzeczy, które w tym kraju, prawie 25 razy większym od Polski, może stanowić problem. Lokalizacja naszego Urban Central Hotel okazała się być idealna – 5 minut spacerkiem od Melbourne Covention Center, gdzie odbyć miała się 40 Apimondia i Targi ApiExpo.

Kongres

Imponujący budynek Centrum Kongresowego w Melbourne położony jest w centrum miasta, w otoczeniu olbrzymich drapaczy chmur, nad samym brzegiem rzeki Yarra. To perfekcyjne miejsce z olbrzymią powierzchnią przeznaczoną na wystawy pszczelarskie. Ku naszej radości całość sprzętu mającego stanowić ekspozycję firmy Łysoń znalazła się o umówionej porze na naszym stoisku. Na pewno zawdzięczamy to znakomitej organizacji tej imprezy. Po kilku godzinach pracy nasze stoisko było gotowe. Przyglądaliśmy się z zaciekawieniem innym wystawcom, którzy krzątali się w stertach różnych dziwnych przedmiotów, z których powstawały niezwykle pomysłowe stoiska. Nasze wyglądało zupełnie poprawnie. Tuż za rogiem, jak się okazało, rezydował pan Andrzej Wyszyński z córkami Mają i Asią, czyli firma Maya Sunny Honey. Andrzej jest absolwentem Technikum w Pszczelej Woli i przed kilkunastu laty wyemigrował do Australii, gdzie po trosze zajmuje się pszczelarstwem. Niezwykle ważnym polskim akcentem było stoisko Sądeckiego Bartnika, firmy należącej do pana Janusza Kasztelewicza (przedstawiać go drogi czytelniku z pewnością nie muszę), reprezentowanej przez bardzo silną, bo aż 11-osobową, niezwykle sympatyczną ekipę. I tak, w jakże znakomitym towarzystwie, mieliśmy spędzić najbliższe 5 dni.

Zainteresowanie wystawą nie było imponujące, odwiedziło ją około 6000 zainteresowanych. Tłumaczyć to chyba należy odległością od Starego Kontynentu i USA. Na naszym stoisku gościliśmy starych znajomych, ale dane nam było również, co niezwykle cenne, poznać i zapoznać z naszą ofertą pszczelarzy z najbardziej egzotycznych miejsc na ziemi. Mnogość języków, kolorów skóry, kształtu oczu, dziwność niektórych strojów i fryzur powodowały, że czuliśmy się naprawdę obywatelami pszczelarskiego świata.

Choć zwiedzający pojawili się już znacznie wcześniej oficjalnie Targi ApiExpo otwarto w niedzielę 9 września o 13.30, a wieczorem w sali John Batman Theater odbyła się uroczystość rozpoczęcia 40 Światowego Kongresu Pszczelarskiego Apimondia 2007 pod hasłem „Beekeeping Down Under”. Ceremonii przewodniczył Prezydent Apimondii Asger Sogaard Jorgensen z Danii. W czasie tego wieczoru wyświetlono krótki film
o pszczelarstwie na tym kontynencie, który już po kilku chwilach projekcji dał mi wyobrażenie, jak dalece odległe jest pszczelarstwo uprawiane przeze mnie od tego, które być może będzie mi dane chociaż we fragmencie poznać. Przykrym był fakt braku przedstawicieli naszych organizacji pszczelarskich, jak i również skromny udział polskiej nauki w programie kongresu. W sesji posterowej miło było zobaczyć współpracownika „Pasieki”, Piotra Okniańskiego. Czas spędzony na wystawie mijał bardzo szybko. Spokojne przedpołudnia wypełnione rozmowami z klientami i zwiedzającymi czy wyskokami do bliskiego „city”, aby coś przekąsić. Popołudnia jeszcze spokojniejsze, kiedy był czas na zwiedzanie innych stoisk i rozmowy z wystawcami. No i wreszcie wieczory, w czasie których odbywały się prezentacje kultury i pszczelarstwa krajów ubiegających się o prawo organizacji Apimondii w przyszłości. Wieczory francuski, meksykański czy australijski wieczór kulturalny na długo zapiszą się w mojej pamięci.

Nocą, po opuszczeniu budynku Centrum Konferencyjnego, roztaczała się przed nami niezwykła panorama tego prawie 4-milionowego miasta, aglomeracji kuszącej wiktoriańską architekturą, mnóstwem bulwarów i parków, a także znakomitych restauracji serwujących kuchnie ze wszystkich zakątków globu. Kongres powoli dobiegał końca, ceremonia zakończenia była bardzo uroczysta, a w czasie jej trwania czekały na nas dwie niespodzianki: złoty medal Apimondii dla Zbigniewa Kołtowskiego za „Wielki atlas roślin miododajnych” i srebrny dla Sądeckiego Bartnika za dwójniak „Maćko” w konkursie miodów pitnych.   Likwidacja wystawy przebiegła niezwykle sprawnie, eksponaty z racji kosztów transportu w dużej części rozdaliśmy nowo poznanym przyjaciołom, miodarki i tzw. grubsze rzeczy sprzedały się bardzo szybko i nowi ich właściciele pakowali je skrzętnie. I tak, ośmiokasetowa miodarka wirować będzie miód w Nowej Zelandii, a malutka trzyplastrowa z napędem ręcznym i elektrycznym pojechała do Chin. Pewnie jej kopie w krótkim czasie będą stały w każdej chińskiej pasiece... Jeszcze tylko lampka wina przy stoisku Francuskiego Związku Pszczelarzy i miło usłyszeć zaproszenie: „To co chłopcy? Za dwa lata widzimy się w Montpellier?”, „No pewnie!” odpowiedzieliśmy chórem. I tak, w tej miłej atmosferze, Apimondia 2007 stała się historią.

Pszczelarstwo

Wizytować ten jakże piękny kraj przyszło nam w połowie września, czyli w czasie australijskiej wiosny. 13 w czwartek wybrałem się z grupą włoskich pszczelarzy na wycieczkę do jednego z gospodarujących w okolicach Maryborough profesjonalisty. Trzeba nadmienić, że w całej Australii zarejestrowanych jest około 10 000 pszczelarzy, co przy populacji wszystkich mieszkańców (około 20 milionów) nie jest wcale małą ilością. Australijskie pszczelarstwo jest ważną gałęzią gospodarki, miód i inne produkty pszczele są eksportowane do ponad 30 krajów, za kwotę ponad 24 milionów USD w minionym roku. Najbardziej rozpowszechnioną ramką jest tu oczywiście Langstroth, często zdarzają się pszczelarze używający tej ramki w wersji obniżonej.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów


Wasz Jack Sparrow
Jacek Wojciechowski


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"