fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Pszczelarstwo oczami niepszczelarza


fot.© Dominik Pytel

Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia czym jest węza, rójka i… nie zdawałam sobie sprawy, że pszczoły bywają różnych ras, a w ulu korpus miodny to inne miejsce niż to, w którym wygryzają się młode pszczółki. Nie miałam pojęcia, że pasieki mogą być stacjonarne, jakkolwiek większość pszczelarzy wozi ule na różne pożytki. Do czasu aż na mojej drodze stanął pewien młody pasjonata tych małych, żółto-czarnych owadów.

Zdecydowałam się napisać ten tekst, aby pokazać, jak mało o pszczołach wie przeciętny Polak i jak fascynujące mogą stać się dla każdego, nawet młodej, lekko „zurbanizowanej” studentki humanistycznego kierunku.
Hodowla pszczół to coś więcej niż praca. Najczęściej jest ona wielką pasją i sposobem na życie. To trudne, pochłaniające mnóstwo czasu, pracy i zaangażowania zajęcie. Co więcej, często skupia ono wokół siebie całe rodziny, gdyż pszczelarstwo wymaga pracy co najmniej dwóch osób, szczególnie, gdy zbliża się miodobranie a pasieka liczy ponad 30 uli.

Zajęcie to wymaga nie tylko samodyscypliny, systematyczności, ale też pewnego poziomu wrażliwości. Każdy człowiek, który opiekuje się jakimś zwierzęciem powinien być na tym maksymalnie skupiony. Tak też jest z pszczołami, trzeba je pokochać, aby móc się nimi zajmować zawodowo. Owady te, poza regularną opieką, wymagają dużo miłości i cierpliwości – tylko wtedy ich praca będzie dochodowa nie tylko dla nich samych, ale też dla ich właściciela.
Hodowla pszczół od dawna jest popularna w naszym kraju, choć w ostatnich kilkudziesięciu latach zmieniały się jej intensywność czy sposoby prowadzenia. W literaturze popularnej z kolejnych epok literackich znajdujemy wzmianki o „pracowitych pszczółkach” czy chociażby miodzie pitnym. Potwierdza to, że jest to zajęcie głęboko zakorzenione w naszej kulturze.

Jednak dla większości z nas, laików, którzy z pszczołami do czynienia mają tylko podczas jedzenia miodu czy kupowania kosmetyków z zawartością właśnie tego bursztynowego (choć nie zawsze!) płynu, propolisu czy wosku pszczelego wspomnienie o pszczelarstwie wywołuje na naszych twarzach dobrotliwy i lekko ironiczny uśmiech… A jakże niesłusznie!

Niestety, nasza wiedza na ów temat ogranicza się do obejrzenia kilku odcinków „Pszczółki Mai” czy przeczytania „Przygód Kubusia Puchatka”. Nie daje to jednak faktycznego poziomu wiedzy na temat pszczół, który powinien mieć każdy, interesujący się otaczającym światem człowiek. Pszczelarz mylnie kojarzy nam się ze staruszkiem w śmiesznym kapeluszu, posiadającym w ogrodzie pięć nadgryzionych zębem czasu uli. Niewielu z nas wie, że pszczelarstwo, choć bywa biznesem przekazywanym z pokolenia na pokolenie i zarazem skupiającym całe rodziny, wymaga wiedzy i to nie małej! Zawodowi pszczelarze to coraz częściej ludzie z wyższym wykształceniem kierunkowym. Zrzeszają się w specjalnych stowarzyszeniach, czytują specjalistyczną prasę czy książki, co pozwala im na ciągłe poszerzanie i uaktualnianie wiedzy. Co więcej, istotną rolę odgrywa tu współpraca pomiędzy pszczelarzami z różnych rejonów kraju i z zagranicy.

Ponadto ten, kto nigdy nie miał kontaktu z gospodarstwem pasiecznym nawet w połowie nie wie, jak dużej ilości sprzętu wymaga oporządzanie uli, produkcja miodu, nie mówiąc już o hodowli matek! Zresztą, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że matkę pszczelą można wyhodować i że różne rasy matek są w różnym stopniu wydajne i pożądane przez pszczelarzy. Kiedy pytałam w kręgu swoich znajomych, czy wiedzą, że matkę do ula pszczelarze hodują sami lub kupują i to za niemałe pieniądze, nie chcieli uwierzyć. Co więcej, ludzie nie wiedzą nawet tego, w jaki sposób zimują pszczoły. Ostatnio usłyszałam pełnie niedowierzania pytanie: „Jak to? To one w zimie śpią?”

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Paulina Gnatkowska


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"