fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Moja gospodarka woskiem

fot.© Maria i Eugeniusz Sapiołko
fot.© Maria i Eugeniusz Sapiołko

Wosk w pasiece to również węza, a z tą różnie bywa, przynajmniej takie mam doświadczenia z mojej wieloletniej przygody z pszczołami.

Przed laty, nie tylko w Wielkopolsce, ale i w całym kraju bywało tak, że trudno było zakupić węzę lub nawet wymienić na nią wosk. Oczywiście chodzi mi o dobrą węzę, a tej szczególnie dużo potrzebowałem w początkach mojej pszczelarskiej przygody.

Wtedy nagminnie brakowało mi ramek, tak gniazdowych, jak i do miodni z powodu systematycznego powiększania pasieki. Pewnego razu zdobyłem sporą paczkę węzy aż gdzieś z okolic Puszczy Białowieskiej.

Wykonana była chałupniczo z wosku najwyższej jakości. Pszczoły doskonale zabudowywały ramki z każdego pasemka. Ponieważ pasieka była jeszcze niewielka, wystarczyło mi jej na kilka sezonów.

Innym razem otrzymałem węzę „z wymiany”, która wyglądała jak czysta parafina, bez zapachu. Pszczoły nie interesowały się nią absolutnie. Byłem załamany, gdyż tej nie ruszały, a na zakup nowej nie było już funduszy. Czas naglił – trzeba było poszerzać gniazda.

Postanowiłem poradzić sobie inaczej, tak jak robiły czasem pszczoły żyjące bez opieki pszczelarza. Z plastrów zapasowych oraz tych po odwirowanym miodzie ostrym nożem ścinałem ścianki komórek. Wiem, że wyglądać to mogło jak „barbarzyństwo”, ale nic się nie stało. Pszczółki pięknie plastry odbudowały, matki je zaczerwiły, a ja uniknąłem rójek. Innego wyjścia nie było. Dzisiaj jestem pewien, że tamta węza była dla pszczół szkodliwa.

Później wszystko się zmieniło. Od lat nie mam już trudności ani z ilością ramek zapasowych, ani z zakupem węzy.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Stanisław Kaczmarek


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"