fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Lubię pszczoły

Pięć lat temu kupiłem stare siedlisko zarośnięte akacjami. Okolica malownicza: pola uprawne, trochę nieużytków, torfowiska i las mieszany. Drogi wśród pól obsadzone klonami, wierzbami, trochę lipy, łączki zdominowane w kwietniu przez mniszek. Od lat 80. interesowałem się pszczołami, kiedyś nawet asystowałem przy przeglądzie wiosennym, ale kiedy przed pięciu laty postanowiłem założyć pasiekę, okazało się, że jestem zupełnie „zielony”.

pszczoła na mniszku fot.© Roman Dudzik
fot.© Roman Dudzik

Znajomy pszczelarz w tajniki pszczelarstwa wprowadzał mnie „od zera”: zakup pszczół i sprzętu, lokalizacja pasieki, organizacja pracy, przeglądy, podręczniki. Po dwóch miesiącach zostałem sam na sam z pszczołami.

Wynik był mizerny: około 5 kg miodu z ula w pierwszym sezonie. Cały czas czytałem „Gospodarkę pasieczną” Wandy Ostrowskiej i wybrałem ul wielkopolski stojak. Mój nauczyciel od 40 lat gospodarował w leżakach i nie poradził sobie ze stojakami.

Zaprzyjaźniłem się z pszczelarzem zawodowym – producentem matek i odkładów, gospodarującym w ulach wielkopolskich wielokorpusowych. Podręcznik Wandy Ostrowskiej plus współpraca z dobrym praktykiem zapewniły mi w następnym sezonie 100% przezimowanych rodzin i 25 kg miodu z ula w pasiece stacjonarnej, mimo wielu błędów i wyrojenia połowy rodzin.

Gdyby pięć lat temu ktoś uświadomił mi zakres wiedzy teoretycznej i praktycznej potrzebny do prawidłowego prowadzenia pasieki oraz ogrom problemów, z jakimi pszczelarz może się spotkać, zapewne nie zająłbym się pszczołami, ale teraz jest inaczej. Pszczelarstwo jest jak narkotyk, a trudności mobilizują do działania. Kolega powiedział mi przed pięciu laty: „jeśli wytrzymasz trzy lata, to będzie z ciebie pszczelarz”.

Przygotowuję się do piątego sezonu, nikt nie wie, co on przyniesie, ile rodzin przezimuje, ale bardziej martwię się o rynek zbytu i zapewnienie sobie stałych odbiorców. Muszę mieć w ofercie miody skrystalizowane i płynne. Produkuję wyłącznie miody wielokwiatowe, stąd duży wpływ na wielkość sprzedaży mają ulotki edukacyjne i bezpośredni kontakt z klientami. Wymagania klientów są różne: jeden chce miód tylko „najlepszy”, drugi taki „na serce”, a trzeciemu smakuje tylko żółty. Zacząłem od 8 pni, teraz mam ich 25 i jestem optymistą.

Życzę wszystkim pszczelarzom, by się nie zrażali trudnościami i byli optymistami, gdyż niepowodzenia można przekuć w sukces, gdy w porę wyciągnie się właściwe wnioski.

Tańczący z pszczołami
Piotr Hadyński


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"