fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 54

"Jak chce mieć Pan barć, to niech ją Pan sobie zrobi", czyli o odrodzeniu bartnictwa

Wywiad z Piotrem Piłasiewiczem

Bywa tak, że pszczelarze szukają coraz to nowszych typów uli, wygodniejszych i praktyczniejszych przy prowadzeniu rodzin pszczelich. Są też i tacy, którzy nowoczesne rozwiązania w pasiekach odkładają w kąt i powracają do tradycyjnych i często zapomnianych metod chowu pszczół.
Jedną z nich jest bartnictwo, które obecnie możemy ujrzeć częściej w książkach niż w praktyce... Czy jednak na pewno? Chciałbym przedstawić Państwu odrodzenie bartnictwa w Puszczy Augustowskiej oraz postać pana Piotra Piłasiewicza – współczesnego bartnika!

Pasieka nr 73 (5/2015)
fot.© Krzysztof Hejke

Na pana Piotra natrafiłem przypadkiem, choć w życiu podobno nie ma przypadków. Mieszka w Augustowie, niedaleko mojej rodzinnej miejscowości Ełk. Pan Piotr pracuje jako zaopatrzeniowiec w przemyśle stoczniowym oraz jest radnym miasta Augustów, a prywatnie to szczęśliwy mąż i ojciec dwójki dzieci.

Piotr Szyszko:
Co sprawiło, że zainteresował się Pan bartnictwem?

P. P.: W zasadzie sam nie wiem, kiedy dokładnie się to zaczęło. W 2008 roku znalazłem kilka artykułów w Internecie na temat projektu rekonstrukcji bartnictwa organizowanego w Puszczy Spalskiej. Od tego czasu myśl, żeby się tym zająć powoli kiełkowała w mojej głowie.

Z czasem wracała częściej i z przelotnej myśli stała się marzeniem. Odległym i nierealnym, ale jednak marzeniem, które przy odrobinie wiary w siebie można zrealizować. Tej wiary zacząłem nabierać w maju 2013 roku. Pamiętam, jak podczas spaceru w okolicy Frącek wraz z żoną i parą znajomych z Torunia rozmawialiśmy na temat powrotu w rodzinne strony i o tym, czym można byłoby się po powrocie zająć.

Pasieka nr 73 (5/2015)
To zdjęcie przywodzi na myśl dawne ryciny.
Choć można odnieść wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie, to patrzymy na współczesnego bartnika. fot.© Piotr Piłasiewicz

Tak nasza dyskusja zeszła na bartnictwo. Jak wróciliśmy kilka dni później do Torunia, to wyszukałem w sieci kilka publikacji na temat bartnictwa, w tym kompendium wiedzy ostatnich polskich bartników – książkę Jana Jerzego Karpińskiego „Ślady dawnego bartnictwa w Puszczy Białowieskiej“, wydaną w 1948 roku.

Jest to swoisty przewodnik opisujący pracę i zwyczaje ostatnich bartników, mieszkańców Puszczy Białowieskiej z przełomu XIX i XX wieku. Po przyswojeniu zaczątków wiedzy teoretycznej, zacząłem szukać możliwości zdobycia środków unijnych na ten cel.

Tak trafiłem na IV nabór wniosków w Lokalnej Grupie Rybackiej Pojezierze Suwalsko-Augustowskie i na szybko, w przeciągu 2 tygodni, poświęcając temu co najmniej 7 nieprzespanych nocy, przygotowałem i złożyłem swój pierwszy projekt „Rekonstrukcja bartnictwa w Puszczy Augustowskiej“.

Został on bardzo dobrze oceniony, ale znalazł się na liście rezerwowej i perspektywa jego realizacji była dość mglista i odległa. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy ważyły się losy projektu, natrafiłem na Pana Piotra Szyryńskiego z Posejneli, u którego w sadzie stała kłoda wykonana ze ściętej barci.

Rodzice Pana Piotra tuż przed I wojną światową modernizując swoją posiekę „przeszli” z kłód na ule warszawskie. Z dawnej pasieki przetrwała tylko ta jedna kłoda. Gdy chciałem ją odkupić, Pan Piotr zaprowadził mnie pod szopę, pokazał laską pokaźny pień leżący pod dachem i powiedział: „Jak chce mieć Pan barć, to niech ją Pan sobie zrobi! W szopie są narzędzia”.

I cóż było robić? Wróciłem z kuzynem 2 tygodnie później i zrobiliśmy naszą pierwszą kłodę, a raczej ul kłodowy, dokładnie wzorując się na tym, który stał u Pana Piotra. A potem to już było „z górki”. Kupiłem kilka pni sosnowych i przez zimę dłubałem je sukcesywnie.

W ten sposób powstały 3 kolejne kłody bartne. Jesienią i na wiosnę zrobiłem barcie w żywych drzewach: dębie i sośnie. Ostatecznie w maju 2014 roku do zasiedlenia były przygotowane 3 kłody bartne, 2 barcie i 1 ul kłodowy.

Pasieka nr 73 (5/2015)
fot.© Piotr Piłasiewicz

Czy żeby zostać bartnikiem potrzebne są jakieś szczególne predyspozycje, kursy czy nauka?

Potrzeba na pewno pokory, miłości do przyrody i samodyscypliny. Jest to szczególnie ważne, bo w bartnictwie, tak samo jak w pasiecznictwie, większość zaniedbań i błędów można poprawić dopiero w kolejnym roku. Jeśli szukamy ludzi, którzy trudnią się tym rzemiosłem i robią to od pokoleń, to musimy udać się daleko na wschód, na poleskie moczary, gdzie przy odrobinie szczęścia ich znajdziemy.

Jeśli udamy się jeszcze dalej, na południowy Ural, do Baszkirii, to znajdziemy tam zinstytucjonalizowane bartnictwo prowadzone przez Park Narodowy Shurgan-Tasz. Wiedzę i doświadczenie na pewno warto zasięgnąć od ludzi, którzy już się tym trudnią, szczególnie jeśli oni sami chętnie się nimi dzielą.

Jak zaczynałem moją przygodę z bartnictwem pierwsze doświadczenia zdobywałem nad Prypecią, do teraz jestem w stałym kontakcie z grupą młodych zapaleńców z okolic Mińska, którzy starają się pielengnować bartnicze tradycje w swoim kraju.

Czy odwiedzał Pan bartników z Uralu w celu poznania i nauki rzemiosła?

Obserwowałem pracę baszkirskich bartników podczas ich pobytu w Nadleśnictwie Augustów w lipcu 2014 roku. Jestem pod wrażeniem ich sprawności i zręczności, z jaką wykonywali barcie. Jednak w technice baszkirskiej nie podoba mi się to, że podczas wykonywania barci w żywych drzewach dodatkowo okalecza się pnie, poprzez tworzenie nacięć, służących do wspinania się do barci.

Uważam, że mamy na tyle bogate źródła pisane oraz historyczne eksponaty związane z bartnictwem na ziemiach polskich i Wielkiego Księstwa, że nie musimy sięgać po wzorce baszkirskie. A jak chcemy spotkać praktyków, to wystarczy udać się do Augustowa lub na Białoruś.

Pasieka nr 73 (5/2015)
fot.© Piotr Malczewski

Pasieka nr 73 (5/2015)Strój podobny do tego jaki nosił bartnik w XV wieku. fot.© Piotr Piłasiewicz

Blog bartniczy - skąd się wziął ten pomysł?

Prowadzę go, aby przybliżyć nasze zapomniane tradycje związane z bartnictwem szerszemu gronu odbiorców. Również po to, by pokazać, że można spełniać swoje marzenia – trzeba tylko zakasać rękawy i zabrać się do roboty. Co prawda, nie jest on pisany jako poradnik, ale uważny czytelnik znajdzie tam wszelkie niezbędne informacje potrzebne do zajęcia się bartnictwem na własną rękę.

Puszcza Augustowska, dlaczego akurat tam zaczyna Pan swoją przygodę?

To są moje rodzinne strony − pochodzę z Augustowa. Od dzieciństwa wakacje spędzaliśmy z rodzicami na działce w lesie nad Czarną Hańczą, w okolicy miejscowości Frącki. Zawsze uważałem się też za lokalnego patriotę, więc od początku wiedziałem, gdzie będą powstawać moje barcie, choć pierwszą kłodę wykonałem mieszkając jeszcze w Toruniu.

W Puszczy Augustowskiej są też warunki sprzyjające rozwojowi bartnictwa: stanowi ona bardzo zwarty kompleks leśny, a rozległe sosnowe lasy ciągną się w niektórych miejscach nieprzerwanie przez 20-30 km. Na terenie puszczy znajduje się też wiele obszarów chronionych, w formie rezerwatów czy też parków narodowych, gdzie gospodarka leśna nie jest prowadzona zbyt intensywnie, a flora leśna jest dużo bogatsza od tej, jaką znajdziemy w typowym lesie „gospodarskim” wielu nadleśnictw.

Projekt przywracania bartnictwa jest istotny dla samego środowiska – w czym tkwi ta niesamowitość?

W obecnych warunkach gospodarki leśnej, roje dziko żyjące mają bardzo ograniczone możliwości znalezienia naturalnych dziupli, w których mogłyby przetrwać zimę. Pszczoła augustowska wywodzi się w linii prostej z dzikiej pszczoły leśnej, która jako gatunek wyginęła w XIX wieku.

Większość terenu Puszczy Augustowskiej stanowi obszar chroniony tejże pszczoły. Barcie i kłody stanowią atrakcyjne miejsca do zagnieżdżania się rojów, a więc wspomagają naturalny wzrost populacji pszczół w lasach. Niestety, obecność 5 barci na powierzchni 10 000 ha, mimo wszystko ma raczej znikomy wpływ na ekosystem.

Aby przywracanie bartnictwa odgrywało istotną rolę dla naszego środowiska, musi zmienić się nieco skala takich działań, muszą znaleźć się kolejne osoby zainteresowane zakładaniem barci na własną rękę. Dyrekcja Lasów Państwowych jest na razie bardzo przychylna takim pomysłom i mam nadzieję, że ten trend się utrzyma, ale przeszkodą jest na pewno brak regulacji prawnych odnośnie zakładania barci na terenie Lasów Państwowych przez osoby prywatne.

Wszystkie realizowane dotąd projekty, jak również trwający obecnie, nadzorowany przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Białymstoku, sprowadzają się do założenia kilku barci na dane nadleśnictwo, zlokalizowanych zwykle przy leśnych kompleksach edukacyjnych. Ma to moim zdaniem wymiar symboliczny i bardziej pełni funkcje edukacyjne niż wywiera rzeczywisty wpływ na środowisko.

Pasieka nr 73 (5/2015)
fot.© Piotr Piłasiewicz

Proszę opisać, na czym ogólnie polega Pana projekt przywracania bartnictwa?

Przyjąłem sobie dwa podstawowe cele. Po pierwsze: promocja bartnictwa jako elementu naszej tradycji narodowej. Po drugie: ochrona rodzimej pszczoły augustowskiej poprzez stwarzanie jej możliwości zakładania gniazd w warunkach zbliżonych do naturalnych.

Pasieka nr 73 (5/2015)
fot.© Piotr Piłasiewicz

To człowiek dla własnej wygody sprowadził pszczoły na ziemię, a bartnictwo daje tym owadom możliwość powrotu tam, gdzie czują się najlepiej – tuż pod korony drzew. Zresztą, jak wie każdy pszczelarz, rój po wyrojeniu siada zazwyczaj wysoko.

Promocję naszego dziedzictwa narodowego związanego z bartnictwem prowadzę zgodnie z ideą rekonstrukcji historycznej. Podczas festynów historycznych oraz innych imprez, wcielam się w rolę XV-wiecznego bartnika. Opowiadam o bartnictwie, prezentuję narzędzia i technikę wchodzenia na drzewa za pomocą leziwa lub – tak jak podczas Festynu w Koronowie – wykonuję barć korzystając tylko z tradycyjnych narzędzi.

Prowadzę także zajęcia dla młodzieży w formie wędrówek po puszczy połączonych z pogadanką na temat życia pszczół i pracy bartnika. To ważne, by pokazywać bartnictwo w takiej formie, w jakiej było ono obecne przez wieki na ziemiach Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a nie kopiować wzorce z dalekiej Baszkirii.

A obecnie prowadzi Pan działalność pod szyldem Bractwa Bartnego?

Tak, Fundację Bractwo Bartne z siedzibą we Frąckach założyłem w maju tego roku. Nasze motto brzmi: „Natura, Tradycja, Historia”. W tych trzech słowach zamyka się kwintesencja bartnictwa – działania na rzecz leśnych ekosystemów i rodzimych ras pszczół, rekonstrukcja i kultywowanie zwyczajów tej zapomnianej profesji naszych przodków.

Kolebką działań fundacji jest Nadleśnictwo Głęboki Bród. To tu, jeszcze jako osoba prywatna, założyłem w sumie już 13 barci. Blisko współpracujemy z miejscowym nadleśniczym, panem Tadeuszem Wilczyńskim. Na chwilę obecną w działania fundacji zaangażowanych jest oprócz mnie jeszcze 5 osób.

Działamy krótko, a już mamy na koncie kilka nowo założonych barci w różnych częściach kraju, wygłaszaliśmy prelekcje na konferencjach i występowaliśmy na imprezach plenerowych, jak pod Grunwaldem czy w Koronowie.

Rozmawiał: Piotr Szyszko
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Dalsza część wywiadu ukaże się w kolejnym wydaniu „Pasieki”.

Jeżeli ktoś z Państwa chciałby śledzić poczynania Pana Piotra i Jego bartniczą przygodę zapraszamy na stronę fundacji Bractwo Bartne, gdzie również prowadzony jest blog bartniczy www.bartnictwo.com/blog oraz fanpage na facebooku Bartnictwo Puszczy Augustowskiej. ■


pobierz darmowy ebook


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"