fbpx

NEWS:

CCD i co dalej?

Już od połowy lata minionego roku niektórzy pszczelarze zaczęli obserwować słabnięcie rodzin pszczelich w swoich pasiekach. Zjawisko to nasiliło się w porze uzupełniania zimowych zapasów: z rodzin, które na początku karmienia były bardzo silne, w momencie zabierania podkarmiaczek pozostała tylko matka i garstka pszczół.


fot. © Roman Dudzik
Niestety, problem na tym się nie skończył. Inne rodziny słabły w dalszym ciągu i koledzy, którzy zajrzeli do uli w październiku lub w listopadzie, czy to z czystej ciekawości, czy też po to, by wyjąć paski na warrozę lub polać pszczoły roztworem kwasu szczawiowego, nie mieli powodów do radości. Wiele rodzin znów dosłownie zniknęło, pozostał zapas oraz niewielka ilość jesiennego czerwia. Ale prawdziwa klęska przyszła dopiero wczesną wiosną. W słoneczne dni końcówki nietypowo ciepłego lutego pszczoły pięknie latały i nawet zaczęły przynosić pierwszy wiosenny pyłek. W połowie marca przyszła jednak zima i przerwała tę idyllę na dwa, trzy tygodnie. Gdy tylko się ociepliło, wyruszyliśmy do pasiek i co widzimy? Ule z ramkami do połowy wypełnionymi zapasem, z niewielką ilością czerwia, ale bez pszczół, względnie znów z garstką pszczół otaczających matkę i usiłujących ogrzać kilkanaście komórekz larwami.

Na szczęście nie we wszystkich pasiekach była taka katastrofa. W wielu zginęła część rodzin, ale nie zawsze tych najsłabszych. Niektórzy pszczelarze nie ponieśli żadnych strat, a nawet mówią o rewelacyjnym przezimowaniu rodzin i wyjątkowo dobrym rozwoju wiosennym. Bywało i tak, że w pasiece stacjonującej na dwóch lub więcej stanowiskach, pszczoły zginęły na jednym z nich, w pozostałych zaś przezimowały dobrze. Niestety, upadki rodzin okazały się nie tylko naszym polskim, miejscowym problemem. Zjawisko masowego ginięcia pszczół zaobserwowano przed dwoma laty w Stanach Zjednoczonych, następnie w pasiekach zachodniej Europy.

Pierwsze niepokojące sygnały z Polski zaczęły docierać już na przedwiośniu zeszłego roku z niektórych pasiek zlokalizowanych w zachodniej części kraju. Nieliczni pszczelarze skarżyli się na duże straty zimowe spowodowane niewiadomą przyczyną, jako że rodziny przed zimą były w dobrej kondycji, właściwie je nakarmiono i tak jak co roku, zwalczono warrozę. Problem wydawał się mało istotny, gdyż zima 2006/07 była łagodna, a straty zimowe w skali całego kraju minimalne. Koledzy, którzy wtedy ponieśli straty, próbowali tłumaczyć niepowodzenia różnymi czynnikami: późno występującą spadzią, nabyciem przez warrozę oporności na substancje lecznicze, a nawet zatrutą wodą i glebą na wrzosowiskach, co mogło być skutkiem pobytu na tych terenach przez długie lata wojsk radzieckich.

Teraz już wiemy, że nasze pasieki spotkało to samo nieszczęście, co pasieki amerykańskie w 2006 roku i europejskie w 2007. Zespół masowego ginięcia pszczół, określany na świecie jako CCD (ang. Colony Collapse Disorder – destrukcyjne załamanie rodzin) dotarł do nas, co było zresztą nieuniknione. Stało się to samo, co w latach 50-tych z świdraczkiem pszczelim i w 80-tych z warrozą. Z tą ogromną różnicą, że wtedy nasi pszczelarze byli na spotkanie z nowymi chorobami przygotowani. Zaraz po wykryciu pierwszych ognisk choroby rozpropagowano sposoby leczenia pszczół i rozprowadzono skuteczne środki farmakologiczne, wykorzystując do tego wszelkie możliwe kanały informacji i drogi dystrybucji. A trzeba wiedzieć (to informacja dla młodszych czytelników „Pasieki”), że w tamtych czasach wielu rzeczy w naszym kraju brakowało i niedobór towarów na rynku był czymś zupełnie normalnym.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Sławomir Trzybiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"