6. Przy ulu od wiosny do jesieni
Życie rodziny pszczelej jest podporządkowane porom roku, dlatego opieka nad pszczołami jest zajęciem sezonowym. W miesiącach jesienno-zimowych obecność pszczelarza w pasiece potrzebna jest sporadycznie i dotyczy zapewnienia spokoju zimującym pszczołom.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Dużo czasu zajmuje pszczelarzowi bezpośrednia sprzedaż produktów pasiecznych. Fot.© Roman Dudzik
Przedwiośnie
W miesiącach jesiennych i zimowych pszczoły pozostają cały czas w gnieździe i wylatują tylko w wyjątkowo ciepłe dni. Aktywność zimujących pszczół sprowadza się do spożywania zapasów i utrzymywania w gnieździe stałej temperatury na poziomie około 30°C.
By przetrwać trudny i długi czas zimowli, pszczoły zbijają się w mający kształt kuli kłąb zimowy, umiejscowiony na plastrach wypełnionych uprzednio zgromadzonym pokarmem. Zewnętrzna warstwa tego kłębu składa się z ciasno stłoczonych pszczół, co ogranicza uchodzenie ciepła.
Znajdujące się najbardziej na zewnątrz pszczoły z czasem drętwieją, ale są wpychane do środka kłębu przez swoje towarzyszki, które zajmują ich miejsce. Kłąb zimowy zawiązuje się w październiku, gdy temperatura spada do kilku stopni powyżej zera, a na dobre rozluźnia się dopiero w marcu lub w kwietniu.
W czasie zimy pszczoły nie wykonują żadnych prac, następuje też przerwa w rozmnażaniu się. Czerwienie matki ustaje jesienią i jest wznawiane na przedwiośniu, zazwyczaj w końcu lutego.
W czasie zimy pszczelarz wchodzi do pasieki tylko wtedy, gdy coś nieplanowanego się wydarzy. Fot.© Milan Motyka
W czasie zimy pszczelarz wchodzi do pasieki tylko wtedy, gdy coś nieplanowanego się wydarzy: przewróci się ul, spadnie gałąź lub dojdzie do innych szkód dokonanych przez zwierzęta i przez ludzi. Rodziny pszczele powinny być właściwie zazimowane, zaopatrzone w wystarczającą ilość pokarmu i zabezpieczone przed szkodnikami.
Gdy temperatura wzrośnie do 10°C, co zdarza się pod koniec lutego lub w pierwszej połowie marca, pszczoły zaczynają masowo wylatywać z uli. Loty te są wykonywane w celu załatwienia fizjologicznych czynności. Zdrowe pszczoły nigdy nie wydalają kału w ulu, robią to tylko w czasie lotu.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Pierwszy oblot wiosenny pszczół. Fot.© Krzysztof Kasperek
Rodziny, które się nie oblatują, mogą jeszcze nie mieć takiej potrzeby, ale mogły też nie przeżyć zimy. Jeżeli mamy takie podejrzenia, należy zajrzeć do ula. Gdy pszczoły spadły z głodu lub nie ma ich wcale, zabieramy plastry do pracowni.
Nie można pozostawiać plastrów w ulach, gdyż znajdujący się w nich zapas będzie szybko zrabowany przez pszczoły z innych rodzin. Gdyby pszczoły ze spadłych rodzin były chore, tym sposobem przetrwalniki drobnoustrojów chorobotwórczych zostaną rozniesione po wszystkich rodzinach w naszej pasiece i sąsiednich.
Martwe pszczoły na zapleśniałych plastrach, w których pozostało trochę pokarmu. Fot.© Roman Dudzik
Najważniejszą przedwiosenną czynnością jest zwalczanie warrozy. Zabieg wykonujemy jak najszybciej, w pierwszy ciepły dzień po pierwszym oblocie. Do zwalczenia pasożytów użyjemy apiwarolu lub preparatu zawierającego jako substancję czynną kwas szczawiowy.
Można zastosować tenże kwas w postaci oparów – przez sublimację kryształków kwasu w specjalnym dyfuzorze. Sposoby stosowania preparatów leczniczych omówione są w rozdziale o warrozie.
Pszczelarz polewający pszczoły preparatem BeeVital. Fot.© Roman Dudzik
Jeśli chodzi o termin pierwszego zabiegu leczniczego, to pośpiech jest niezbędny, ponieważ o tak wczesnej porze w gniazdach silnych rodzin nie ma jeszcze czerwiu zasklepionego, co jest gwarancją skutecznego leczenia. Opóźnienie leczenia sprawi, że samice Varroa, które przeżyły zimę na pszczołach zagnieżdżą się na czerwiu i po jego zasklepieniu będą poza zasięgiem działania środka leczniczego.
Z upływem czasu czerwiu będzie coraz więcej i populacja pasożytów zwiększy się wielokrotnie, co pod koniec sezonu doprowadzi do całkowitej likwidacji rodziny pszczelej. Jak wspomniano, czerwiu nie ma w silnych rodzinach, tam matki zaczynają składać jajeczka dopiero po pierwszym oblocie.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Podajemy dużą dawkę ciasta, 2-3 kg, kładąc je na górnych beleczkach ramek gniazda, owinięte w podziurkowaną folię.
Karmienie pszczół ciastem. Fot.© Milan Motyka
Jest jeszcze inny rodzaj strat zimowych, często dla pszczelarzy niewytłumaczalny. To sytuacja, gdy na przedwiośniu w ulu znajdujemy plastry z zapasami, ale wcale nie ma pszczół, ani żywych, ani martwych. Przyczyną jest silne porażenie przez warrozę czerwiu, z którego powstaną pszczoły zimujące.
Jest to efekt niedostatecznego zwalczenia pasożytów znacznie wcześniej, w jesieni poprzedzającej ostatni sezon oraz na przedwiośniu przed rokiem. Samice Varroa, którym udało się przeżyć poprzednią zimę rozmnażały się na czerwiu przez cały miniony sezon.
Ich populacja powiększyła się wielokrotnie i w sierpniu, gdy w gniazdach był czerw, z którego wychowane będą pszczoły zimujące, pasożytów było bardzo dużo. Do tego stopnia, że na jedną poczwarkę pszczelą przypadały dwie lub nawet trzy samice, które intensywnie się odżywiały jej hemolimfą.
Pszczoły powstałe z takiego czerwiu są słabe, krótkowieczne, do tego silnie porażone przez wirusy, których warroza jest roznosicielem. Te pszczoły powinny żyć co najmniej osiem miesięcy, do pojawienia się pierwszych obfitych pożytków w kwietniu lub nawet w maju.
Niestety, ich kondycja jest taka, że zginą jeszcze jesienią wykonując ostatnie loty po pyłek lub obloty oczyszczające. Umrą w czasie lotu, poza ulem, pszczelarz stwierdzi więc, że pszczoły zniknęły. Takim stratom zapobiega się niedopuszczając do rozwoju inwazji warrozy w pasiece przez cały czas, a nie tylko zwalczając pasożyty wtedy, gdy pojawi się ich wyjątkowo dużo.
Wiosna
Swojego rodzaju nadorganizm, jakim jest rodzina pszczela, tworzą pojedyncze pszczółki. Rodzina jest dla nich oazą bezpieczeństwa oraz spokoju i tylko w takich warunkach mogą dobrze wykonywać wszystkie prace potrzebne do jej prawidłowego funkcjonowania.
Każda ingerencja w rodzinę ten spokój zakłóca, odbija się więc na skuteczności pracy pszczół. Dlatego opiekujący się pasieką pszczelarz do ula powinien zaglądać jak najrzadziej, jedynie wtedy, gdy jest to naprawdę niezbędne.
Już od pierwszych dni wiosny trzymamy się tej zasady i nie przeszkadzamy pszczołom, co ma uzasadnienie nie tylko biologiczne, ale i ekonomiczne.
Wiosenny przegląd. Fot.© Milan Motyka
Rodzina pszczela jest genetycznie zaprogramowana na intensywny wiosenny rozwój. Bodźcem pobudzającym pszczoły do aktywności jest wydłużający się dzień, wzrost temperatury, a później, po zakwitnięciu roślin pożytkowych, dopływ nektaru i pyłku.
Silna rodzina tworzona przez matkę przekazującą pszczołom cechę dynamicznego rozwoju nie wymaga stosowania żadnych zabiegów przyspieszających ten rozwój. Dlatego pierwszą wiosenną pracą w pasiece jest poszerzenie gniazd ramkami z węzą lub jasnym suszem z myślą o zwiększeniu powierzchni plastrów na czerwienie.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Ramki z miodem w nadstawce ula. Fot.© Krzysztof Kasperek
W kwietniu nie należy rozbierać gniazd w celu ocenienia siły rodziny. Każda interwencja w zwarty, bezpieczny organizm pszczelej rodziny wprowadza w jej życie chaos, a nam nie dostarcza żadnych potrzebnych informacji. By stwierdzić, ile ramek pszczoły obsiadają, nie trzeba ich wszystkich wyjmować z gniazda, wystarczy jedynie spojrzeć, czy zajęły już plastry skrajne.
Wtedy dodajemy kolejne ramki z węzą, a gdy nie ma już takiej możliwości, bo korpus gniazdowy jest pełen – a tak będzie w ulu wielkopolskim - należy dostawić nadstawkę lub drugi korpus. W tego typu ulu siła rodziny nie zawsze pozwala na dodanie pełnego korpusu, zawierającego 10 lub 12 ramek.
Na ogół dodajemy 5 lub 6 plastrów, zaś pustą przestrzeń w miodni odgradzamy zatworem. W silnych rodzinach przenosimy z gniazda do miodni 2-3 plastry z zasklepionym czerwiem. W dolnej kondygnacji umieszczamy ramki z węzą, ale nie wstawiamy ich między plastry z czerwiem, lecz po bokach.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Pierwszy pożytek towarowy
Pierwszym znaczącym pożytkiem towarowym w polskich pasiekach jest rzepak. Kwitnienie rozpoczyna on na przełomie kwietnia i maja, chociaż na zachodzie kraju może to być pierwsza połowa kwietnia, a w lata o późnej wiośnie w Polsce wschodniej nawet połowa maja.
W momencie zakwitania rzepaku wszystkie rodziny w pasiece muszą być w kondycji produkcyjnej, czyli obsiadać co najmniej 10 ramek w gnieździe i zajmować nadstawkę. Tam gdzie nie ma dających dużo wziątku upraw rzepaku zazwyczaj występują inne pożytki: mniszek lekarski, sady i plantacje krzewów owocowych, zarówno przemysłowe, jak i przydomowe (klony, jasnota biała).
Rzepak też nie zawsze dobrze nektaruje, bowiem dobry wziątek jest z rzepaku uprawianego prawidłowo: na glebie I i II klasy bonitacyjnej, właściwie nawożony, chroniony przed chorobami i szkodnikami, zasiany w poprzednim roku nie później niż 25 sierpnia.
Trzeba też pamiętać, że wydajność miodowa dobrego rzepaku to około 120 kg miodu z 1 ha i do niej trzeba dostosować obsadę pszczół. Dlatego na 1 ha plantacji rzepaku ustawiamy nie więcej niż cztery silne rodziny pszczele.
Pasieka na rzepaku. Fot.© Roman Dudzik
Uprawiany na dobrym stanowisku rzepak kwitnie nawet do czterech tygodni obficie nektarując i dostarczając dużo pyłku. Przy dobrej pogodzie pszczoły szybko zapełnią nadstawki. Aby nie zabrakło miejsca na składowanie nektaru, należy powiększyć miodnię dostawiając kolejną nadstawkę, jeśli oczywiście pozwala na to konstrukcja ula, względnie w ulu warszawskim poszerzyć objętość gniazda.
By rodziny tak wcześnie były w wysokiej kondycji, musiały silne wyjść z zimy. Dlatego do rzepaku pszczoły przygotowuje się w poprzednim sezonie. W pasiekach, gdzie już w lipcu nie ma dobrego pożytku towarowego, należy tak pokierować rozwojem rodzin, by do końca sierpnia przybyło bardzo dużo pszczół.
Wiosną odchowają one liczne pokolenie swoich następczyń, po czym wyruszą do pracy na obfitym pożytku rzepakowym. Słaba rodzina nie przyniesie miodu z rzepaku, lecz wykorzysta ten pożytek jako rozwojowy. To się nie opłaci i jeśli są w pasiece pnie o niezadowalającej kondycji po zimie, należy je połączyć.
Lepiej mieć na rzepak mniej rodzin silnych niż dużo słabych. Stan liczbowy pogłowia odbudujemy tworząc odkłady z silnych rodzin po zakończeniu tego pierwszego bardzo ważnego pożytku.
Ciągły dopływ nektaru i pyłku stymuluje dynamiczny rozwój rodzin, które już przed zakwitnięciem rzepaku były silne. Teraz mogą one wchodzić w nastrój rojowy, co jest zjawiskiem ze wszech miar niekorzystnym.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Miodobranie robimy wtedy, gdy miód jest dojrzały i zasklepiony. Zbyt rzadki miód będzie fermentował. Pszczelarze często skarżą się, że miód rzepakowy „puchnie” w pojemnikach w czasie przechowywania. Owo „puchnięcie” to właśnie efekt fermentacji powodowanej przez drożdżaki rozwijające się w miodzie zawierającym zbyt dużo wody.
Pszczelarz wkładający ramkę z węzą do gniazda. Fot.© Roman Dudzik
Matka pozostaje zamknięta w izolatorze do zakończenia kolejnych pożytków, które w omawianej metodzie nie trwają dłużej niż do pierwszej dekady lipca. Potem, po ostatnim pożytku, odbieramy wszystek miód, zabieramy nadstawkę i zmniejszamy gniazdo do tylu plastrów, na ilu rodzina będzie zimować.
Zabieramy izolator, a matce pozwalamy czerwić na wszystkich plastrach gniazda. Intensywne czerwienie będzie trwało aż do uzupełnienia zapasów na zimę, czyli do drugiej połowy sierpnia. Jeżeli w lipcu nie ma wokół pasieki żadnego pożytku, rodziny trzeba będzie podkarmić.
Przedstawiona metoda jest bardzo prosta, możliwa do zastosowania w każdej pasiece i nie wymaga od pszczelarza dużego zaangażowania oraz wiedzy. Szczególnie jest wskazana dla pasiek, których właściciele nie mają czasu na codzienne doglądanie pszczół.
Jedynym zadaniem wymagającym pewnego doświadczenia jest wyszukanie matki w połowie maja, by umieścić ją w izolatorze. Nie jest to trudne, gdy matki są oznakowane, a pszczoły spokojne i łagodne.
Oznakowana matka na plastrze z daleka widoczna jest pośród pszczół. Fot.© Roman Dudzik
Inny sposób gospodarki stosuje się w pasiekach korzystających z obfitych pożytków nie tyko wiosną, ale i w lipcu oraz w sierpniu i gdyby takie były, to i we wrześniu. Tam wczesne ograniczenie czerwienia będzie niepotrzebne, gdyż zabrakłoby pszczół do pracy latem.
Dlatego matki cały czas czerwią, w ulu wielkopolskim na 10 ramkach w dolnym korpusie gniazdowym, a w ulach warszawskich trzeba je odgrodzić pionową kratą na 7-8 plastrach. Najsilniejsze rodziny będą się chciały roić, mimo że są w nich młode matki i pszczoły cały czas mają ogrom pracy.
Dlatego w połowie kwitnienia rzepaku osłabiamy je robiąc odkłady z pszczół i czerwiu zasklepionego. W rodzinie macierzystej pozostaje 6 ramek z czerwiem w różnym wieku. W miejsce plastrów z zabranym czerwiem zasklepionym wstawiamy ramki z węzą.
Rodzin słabszych, czyli mających mniej niż 6 ramek z czerwiem nie osłabiamy, gdyż spadłaby ich produkcyjność.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Drugi pożytek towarowy
Kolejnym liczącym się pożytkiem towarowym dla większości naszych pasiek jest akacja. To potoczna nazwa robinii akacjowej. Występuje ona masowo w całym kraju, zarówno w stanie dzikim, jak i w parkach, ogrodach i przy drogach.
Nie jest naszym rodzimym gatunkiem, lecz została sprowadzona do Europy 400 lat temu z Ameryki Północnej jako roślina ozdobna. Preferuje słabe, piaszczyste gleby i ciepłe, nasłonecznione stanowiska. Jedno duże drzewo akacji dostarcza 0,5-1 kg miodu.
W maju, po zakończeniu kwitnienia rzepaku, a przed rozkwitnięciem akacji, często mamy do czynienia z przerwą w pożytkach. To właśnie wtedy brak zajęcia dla pszczół z silnych rodzin manifestuje się rozwojem nastroju rojowego.
Zapobiegamy temu zjawisku ograniczając czerwienie matek lub osłabiając rodziny przez tworzenie odkładów. Warto pomyśleć o wypełnieniu tego trwającego około tygodnia czasu bezpożytkowego przez nasadzenie w okolicy pasieki wartościowych roślin miododajnych.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Polewanie pszczół BeeVitalem. Fot.© Roman Dudzik
W pasiece, która po akacji będzie jeszcze korzystać z dwóch lub trzech obfitych pożytków gospodarujemy inaczej. Tam matki czerwią na 7-10 ramkach w gnieździe, trzeba bowiem wychować dużo pszczół na kolejny pożytek. Miodu akacjowego przybywa i jeśli plastry w miodniach są pełne, dostawiamy kolejną nadstawkę.
Pszczoły muszą mieć gdzie składać nektar, którego na tak obfitym pożytku jest bardzo dużo i brak miejsca w ulach ograniczyłby zbiory. Miodobranie w czasie pożytku z akacji może polegać tylko na odebraniu plastrów z miodem całkowicie zasklepionym.
Miód nieposzyty będzie zbyt rzadki i sfermentuje. Często pszczelarze skarżą się, że pszczoły zasklepiły niedojrzały miód, który potem sfermentował w naczyniach. Jest to niemożliwe, pszczoły miodu o zawartości wody większej niż 19% nie zasklepią.
Niewłaściwej jakości miodu winien jest zawsze pszczelarz, w tym przypadku odbierający plastry, w których część komórek z miodem nie była jeszcze zasklepiona i był w nich zawierający dużo wody nakrop.
Obfity dopływ pokarmu przyczynia się do ciągłego rozwoju rodzin. Matki cały czas intensywnie czerwią, co jest jak najbardziej wskazane, po akacji bowiem pszczoły będą pracować na kolejnych pożytkach. Co prawda gwałtowny przypływ wziątku może nawet ograniczyć czerwienie, ale trwać to będzie co najwyżej kilka dni.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Aby wykonać odkład należy przenieść ramkę z czerwiem zasklepionym i pszczołami z ula do transportówki. Fot.© Rafał Krawczyk
Kolejne pożytki
Po odebraniu miodu akacjowego pszczoły w pasiece towarowej pracują na pożytku lipowym lub gryczanym. Lipy zakwitają pod koniec czerwca lub na początku lipca, w tym samym czasie zakwita najwcześniej zasiana gryka. Obfitość nektarowania gryki w dużej mierze zależy od terminu jej uprawy i największą wydajność miodową ma gryka kwitnąca najwcześniej.
Pszczelarz zatem może mieć dylemat: czy wywieźć pszczoły na lipę czy na grykę. Tym bardziej, że lipa jest pożytkiem zawodnym i tylko w niektóre lata udaje się uzyskać duży zbiór miodu lipowego. Dlatego najlepiej byłoby mieć na tyle liczną pasiekę, by jej część korzystała z pożytku lipowego, a część z najwcześniejszej gryki.
Jeśli nie możemy sobie na to pozwolić, najpierw wywozimy pszczoły na lipy, po czym wędrujemy na grykę, licząc na dobre zbiory z jednego i drugiego pożytku.
Kwitnąca lipa. Fot.© Teresa Kobiałka
Lipy nektarują obficie, gdy jest ciepło i wilgotno. Najlepiej gdy przed zakwitnięciem lip było trochę deszczu, w rowach przydrożnych stała woda, a w czasie kwitnienia jest wilgotno i upalnie. Jeśli jest sucho, to mimo ładnej pogody nektarowanie lip będzie słabe.
Miodobranie robimy wtedy, gdy plastry z miodem lipowym są zasklepione. Nie można odbierać niedojrzałego miodu lipowego, gdyż szybko będzie fermentował. Miód odbieramy sprawnie, gdyż nie ma już pożytku i może dojść do rabunku.
Pszczółka na kwiatku lipy. Fot.© Teresa Kobiałka
Z kolejnego pożytku powinny korzystać tylko silne pszczoły. Na grykę wywozimy więc te rodziny, które mają przynajmniej 6 ramek z czerwiem. Słabsze rodziny możemy wzmocnić łącząc je z rodzinkami powstałymi z wykonanych w maju odkładów, po wyszukaniu i zlikwidowaniu starej matki.
W wyniku połączenia uzyskamy silną rodzinę z młodą matką o sprawdzonej użytkowości. Łączenie najlepiej przeprowadzić w ten sposób, że ul z rodziną przeznaczoną do łączenia przywozimy do pasieki przy domu, gdzie utrzymywane są odkłady.
Rodzinę zabieramy ze stanowiska wędrownego w dzień, w pełni lotu pszczół, wtedy znajdujące się w polu pszczoły lotne nie znajdując swojego ula rozlecą się do innych rodzin i je zasilą. Po przywiezieniu likwidujemy starą matkę, gdyż to jej kondycja jest przyczyną słabej siły rodziny.
Gryka Fot.© Roman Dudzik
Łączenia dokonujemy (w ulu wielokorpusowym) stawiając korpus z rodziną dołączaną na kondygnacji gniazdowej rodziny powstałej z odkładu. Pszczoły dobrze się łączą i nie walczą ze sobą, ponieważ w rodzinie dołączanej jest niewiele starych pszczół.
Gryka również jest kapryśnym pożytkiem. Choć roślina ta ma małe wymagania, jeśli chodzi o żyzność gleby, najlepiej nektaruje i plonuje na średnio gliniastych piaskach, w terenie lekko pagórkowatym. Dobremu wydzielaniu nektaru sprzyja wysoka wilgotność gleby i powietrza i wysoka temperatura.
Gdy jest sucho, nektaruje słabo i tylko w godzinach porannych, do godz. 8-9 rano, ale przy lepszych warunkach zewnętrznych też nie nektaruje dłużej niż do godz. 11, dlatego od godzin południowych pszczoły nie znajdując pożytku mogą być agresywne.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Kwitnąca nawłoć. Fot.© Jerzy Jóźwik
Na późnym pożytku pszczół ubywa, zwłaszcza na wrzosach, gdzie wiele ich ginie w pajęczynach. Ale zarówno wrzos, jak i nawłoć dostarczają dużo pyłku, dzięki czemu matki intensywnie czerwią i po zakończeniu pożytku jest dużo młodych pszczół.
Gorzej jest na późnym pożytku spadziowym, gdzie z braku pyłku wychów czerwiu jest ograniczony i rodziny bardzo osłabną. Tutaj z pomocą przychodzą nam rodziny powstałe z odkładów wykonanych w maju i czerwcu, z którymi łączymy wyczerpane pracą na późnych pożytkach rodziny produkcyjne.
Pasieka na wrzosowisku. Fot.© Milan Motyka
Po zakończeniu ostatniego pożytku wykonujemy miodobranie. Odbieramy wszystkie plastry z miodem, w których nie ma czerwiu. Natomiast te plastry, w których jest dużo miodu i niewiele czerwiu gromadzimy w miodniach kilku wybranych rodzin i czekamy, aż wygryzie się czerw.
Oczywiście odgradzamy je od części gniazdowych kratą odgrodową. Po wygryzieniu się czerwiu plastry zabieramy i odwirowujemy miód.
Przy okazji ostatniego miodobrania oceniamy siłę rodzin. W ulach pozostają ramki z czerwiem, gniazda uzupełniamy ramkami z suszem do takiej liczby, na ilu pszczoły będą zimować. Gniazda muszą być ciasne, pszczół bowiem jeszcze ubędzie przy przenoszeniu zapasów na zimę, do tego wraz ze spadkiem temperatur ścisną się i będą zajmować mniej miejsca niż obecnie.
Gniazdo złożone na zimę, pszczoły siedzą ciasno na plastrach. Fot.© Krzysztof Kasperek
Miód wrzosowy przed wirowaniem trzeba rozluźnić specjalnym rozluźniaczem, gdyż jest gęsty i galaretowaty i niewiele wyleci go z komórek. Trzeba go cedzić przez sito stożkowe, gdyż płaskie będzie się zapychać. W dojrzałym miodzie wrzosowym długo utrzymują się pęcherzyki powietrza.
Ze względu na późną porę na dworze jest zimno i pszczołom nie zawsze uda się zagęścić odpowiednio miód z wrzosu, dlatego obowiązujące przepisy dopuszczają zawartość wody w miodzie wrzosowym do 23%.
Słoik z miodem wrzosowym. Fot.© Teresa Kobiałka
Czas pomyśleć o zimie
Do zimy przeznaczamy tylko silne rodziny, które obsiadają na czarno przynajmniej 7 ramek gniazdowych i na dwóch jest czerw zasklepiony. Słabszych rodzin nie opłaci się zimować i dlatego łączymy je z rodzinami uzyskanymi z odkładów.
Rodziny podkarmiamy, najlepiej dużymi dawkami gotowego syropu. Gotowy syrop ma tę zaletę nad przygotowanym przez pszczelarza syropem cukrowym, że zawiera mniej wody, dzięki czemu pszczoły mniej się napracują przy jego przenoszeniu i zagęszczaniu oraz wydatkują na te prace mniej energii.
To niezmiernie ważne przy późnym karmieniu rodzin na zimę, które ma miejsce właśnie po pożytkach kończących się we wrześniu.
Karmienie rodziny pszczelej. Fot.© Przemysław Grobelny
Każda silna rodzina powinna mieć w gnieździe 15-18 kg zapasów zimowych. W okresie od zakończenia karmienia do pojawienia się pierwszych pożytków rodzina spożyje co najmniej 12 kg pokarmu. Pozostały zapas musi być na wypadek, gdyby zima się przedłużyła i pszczoły nie mogły korzystać z wczesnowiosennych pożytków.
Wspomniane zapasy w ilości 18 kg mieszczą się w 8-10 plastrach wielkopolskich i w 7-8 Dadantowskich lub warszawskich poszerzonych, wypełnionych w ¾ ich powierzchni (1 dm² plastra wypełnionego z obu stron zasklepionym zapasem waży około 300 g).
Właśnie na tylu plastrach powinna zimować rodzina składająca się z 2 kg pszczół. Większe gniazdo nie jest potrzebne i jeśli przed uzupełnianiem zimowego zapasu pozostawimy więcej ramek, będzie on rozłożony w nich nierównomiernie.
Plastry boczne będą wypełnione zapasami w całości, a plastry środkowe będą puste, gdzie matka będzie czerwić i pszczoły, zamiast zgromadzić w nich zapasy, będą wychowywały tam czerw. Po wygryzieniu się czerwiu kłąb zimujących pszczół zawiąże się właśnie tam, na tych plastrach, w których było niewiele zapasu.
Pod koniec zimy, gdy zwiększa się zapotrzebowanie na pokarm, zapas w zasięgu pszczół się kończy. Pamiętajmy, że zima w Polsce trwa długo, nawet do początku kwietnia, a największe mrozy potrafią przyjść w lutym, a więc 5-6 miesięcy po zakończeniu karmienia.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Z dobrym skutkiem można stosować leki w formie pasków lub do polewania pszczół. Najbardziej skutecznym zabiegiem likwidującym roztocza jest potraktowanie ich środkiem zawierającym kwas szczawiowy, którym polewamy pszczoły późną jesienią, w pierwszej połowie listopada.
To najlepszy moment, ponieważ czerwiu zasklepionego w silnych rodzinach już nie ma, zaś preparat leczniczy pozostaje długo w atmosferze pszczelej rodziny i skutecznie zabija roztocza.
Fot.© Milan Motyka
To ostatni zabieg, który wykonujemy przed zimą. Teraz pszczołom będzie potrzebny spokój. Ule stosowane w naszych pasiekach najczęściej posiadają izolację termiczną w ścianach, a także na górze, w formie poduszki umieszczonej nad powałką gniazda.
Wielu pszczelarzy to górne ocieplenie zabiera na zimę w przekonaniu, że tak „schłodzone” rodziny będą lepiej zimować. Odebranie izolacji miałoby obniżyć temperaturę w ulu do niższej od tej, która jest na zewnątrz, czego efektem byłoby przerwanie czerwienia matki.
Wtedy spożycie pokarmu byłoby mniejsze, z braku czerwiu przerwana byłaby też reprodukcja roztoczy Varroa. Niestety, brak izolacji nie spowoduje obniżenia temperatury, cały czas będzie ona taka sama jak na zewnątrz.
Może za to narazić rodziny na niepotrzebne ogrzanie w mroźny, bezchmurny dzień, na skutek intensywnej operacji słonecznej. Pamiętajmy, że pasieka stojąca nawet na zacienionym latem terenie, zimą nie jest od słońca osłonięta, gdyż na drzewach i krzewach nie ma liści.
Fot.© Milan Motyka