fbpx

NEWS:

Profesjonalna-pasieka

Przykłady pasiek towarowych

Pszczelarz zawodowych w Polsce jest bardzo niewielu. Te największe podmioty zlokalizowane są tam, gdzie i areały uprawne stwarzają najlepsze możliwości. Obfitość pożytku zapewnia dobre warunki bytowe dla pszczół. Dla pszczelarza stwarza dogodne warunki do prowadzenia towarowej gospodarki pasiecznej.

W lata o sprzyjającej aurze istnieje możliwość wygenerowania całkiem pokaźnych zysków z pasieki. Są też duże pasieki, których właściciele widzą szansę na rynku o wąskiej specjalizacji. Pszczelarstwo jest przecież szerokim działem.

Nie każdy podmiot musi opierać swą działalność wyłącznie na produkcji miodów. Niekiedy powodem powstania pasieki wcale nie jest gromadzenie i sprzedaż produktów pszczelich, lecz zapylanie dużego, towarowego sadu.

Celem niniejszego fragmentu podręcznika będzie pokazanie tego, w jaki sposób radzą sobie pszczelarze, którzy poza tradycyjnym modelem gospodarstwa pszczelarskiego rozwinęli równolegle pewien węższy, charakterystyczny właśnie dla ich pasieki obszar aktywności.

Następnie osiągnęli w nim sukces co najmniej w skali kraju.

Profesjonalna pasieka (pasieka_Blajer_ADF_1240)
fot.© Agnieszka Dudzik

Jednym z takich podmiotów jest pasieka Tomka Miodka. Jest on zawodowym pszczelarzem, a ponadto hodowcą matek pszczelich i producentem uli drewnianych i poliuretanowych. Jest to jedna z najbardziej znanych w Polsce pasiek ze względu na jej wieloletnią obecność w Internecie, a zwłaszcza wysoką oglądalność kanału w serwisie YouTube.

Jej właściciel jest autorem wielu filmów o tematyce pszczelarskiej, czym inspiruje do działania bardzo wielu pasieczników. Jest też właścicielem internetowego sklepu pszczelarskiego, sklepu z miodem oraz forum dyskusyjnego.

Inną pasieką godną uwagi jest podmiot prowadzony przez ojca i syna, Alberta i Macieja Radwanów. Jest to spore gospodarstwo pasieczne, dobrze prowadzone, należycie doinwestowane, wytwarzające duże jak na polskie warunki ilości miodu.

Godna uwagi jest zwłaszcza dobrze rozwinięta infrastruktura pasieczna. Najmłodszym spośród omawianych podmiotów jest pasieka Wiesławy Bargieł. Głównym celem prowadzonych działań jest pozyskiwanie towarowych ilości mleczka pszczelego.

Ten rynek w Polsce jest obecnie bardzo słabo rozwinięty. Bardzo potrzebne są zdecydowane działania promujące ten wyjątkowy produkt pszczeli. Z pewnością jest tu olbrzymi potencjał do wzrostu, do podniesienia zapotrzebowania na ten produkt w Polsce.

Wobec tego ten kierunek prowadzenia pasieki wydaje się mieć przyszłość. Kolejną ciekawą pasieką omawianą w tym rozdziale jest gospodarstwo Franciszka Krzysztofa Ferenca. Pasieka Knieja liczy obecnie jedynie 50 uli, choć w szczytowym momencie było ich aż 14 razy więcej.

Standardowo liczebność rodzin nie spadała poniżej granicy 500. Obserwacje płynące z zarządzania dużym podmiotem produkcyjnym w połączeniu z nieustającym parciem do innowacji i mechanizacji gospodarki pasiecznej sprawiły, że nawet teraz, gdy ze względów zdrowotnych konieczna okazała się redukcja wielkości pasieki, jest ona jedną z najnowocześniejszych w Polsce.

Ule poustawiane są na paletach, a na pojazd ładuje się je za pomocą terenowego wózka widłowego. Tak też są zestawiane w docelowych miejscach. Ostatnia pasieka jest dopiero w trakcie budowy. Jej właścicielem jest sadownik, a nie pszczelarz.

Jerzy Kulig uprawia ok. 60 ha czereśni i 10 ha malin jesiennych. Na potrzeby zapylania nasadzeń wykorzystywał do 2015 roku wyłącznie murarkę ogrodową, jednak podjął decyzję o budowie 200-pniowej, równomiernie rozmieszczonej w sadzie pasieki.

Celem jej funkcjonowania jest wyłącznie podniesienie plonowania drzew i krzewów owocowych. Miód będzie tu traktowany wyłącznie jako miły dodatek. Ostatnia z omówionych pasiek, Królewskie Miody to duże jak na polskie warunki gospodarstwo pasieczne.

Prace tu skupiają się na pozyskiwaniu miodu. Dość istotne, choć drugorzędne znaczenie ma pozyskiwanie pierzgi. Decyzję o przekształceniu pasieki w zawodowe gospodarstwo ułatwiły środki pozyskane z programów unijnych – jednak dzięki przedsiębiorczości, podejmowanym decyzjom i inwestycjom dziś postrzegamy je jako jedno z najnowocześniejszych i warte omówienia w niniejszej książce.

Dzięki otwartości i chęci dzielenia się wiedzą i doświadczeniem nadarza się wyśmienita okazja do podejrzenia tego, jak „robią to” najlepsi.

Ponieważ pszczelarstwo jest zagadnieniem bardzo złożonym, wielokierunkowym, to zestawione i zaprezentowane zostały podmioty charakterystyczne, wyróżniające się czymś specjalnym. W mojej ocenie każdy z pasieczników, którzy zgodzili się na współpracę przy powstawaniu niniejszego podręcznika są niezłymi pszczelarzami tak w ogóle i wybitni w pewnych, wąskich obszarach tego zawodu.

Warto ich podejrzeć i zastanowić się, które elementy można przenieść na grunt własnej pasieki.

Pasieka Tomka Miodka

Choć gospodarstwo pasieczne Tomka Miodka w swym dzisiejszym kształcie jest relatywnie młode, to rodzinne tradycje pszczelarskie sięgają trzech pokoleń. Pierwszą osobą, która prowadziła pasiekę był jego dziadek. Niewielka pasieka prowadzona była w systemie uli warszawskich.

To tam właśnie młody chłopak pierwszy raz miał okazję zetknąć się z owadami. Pomagał przy miodobraniach, zaglądał z doświadczonym opiekunem pod daszki dostojnych, choć niekoniecznie dopasowanych do towarowej gospodarki pasiecznej, „warszawiaków”.

Prowadzono wówczas gospodarkę rojową, pszczoły nie były selekcjonowane pod kątem łagodności. Mimo to, wtedy właśnie Tomek Miodek pokochał miód, który do dziś spożywa w dużych ilościach. Następne lata to czas emigracji. Przez kilkanaście lat przebywał za granicą.

Mieszkał głównie w Australii. Nieco czasu spędził w USA i w Anglii, gdzie prowadził własną firmę.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Prowadzenie pasieki, zdaniem Tomka Miodka, jest nie tylko dochodowe, ale jest także doskonałą okazją do nawiązania pozytywnych relacji z nowo poznanymi osobami. Pasiecznicy są w tej bardzo komfortowej sytuacji, że klienci odwiedzają ich z zadowoleniem, są uśmiechnięci i otwarci – w końcu kupują produkt, który lubią.

Czynią to, bo chcą, a nie z konieczności. Początkujący pszczelarze muszą jednak zakładać, że pierwsze lata będą trudne. Nieumiejętne leczenie, zbyt częste prowadzenie przeglądów, szeroko pojęte błędy w działaniach powodują wysokie straty w zimowli, a czasem także w sezonie.

W dodatku, zwłaszcza w pierwszym okresie, gospodarstwo pasieczne jest kapitałochłonne. W pasiece Tomka Miodka stoją już dwa specjalistyczne budynki – domek do prac przy hodowli matek pszczelich i magazyn pasieczny. Jest też zaadoptowany budynek na stolarnię.

Pracownia wyposażona jest w miodarki, stoły do odsklepiania i odstojniki wykonane z blachy nierdzewnej. Do wychowu matek wykorzystuje się nieco specjalistycznego sprzętu, jak choćby cieplarki. Tego typu wyposażenie nie należy do tanich.

Pszczelarz jest obecnie w trakcie budowy kolejnego pomieszczenia o powierzchni ponad 100 m2. Znajdzie się tu sklep z miodem oraz montownia uli.

To, co wyróżnia pasiekę, to przede wszystkim jej rozpoznawalność. W 2009 roku pszczelarz założył kanał w serwisie YouTube. Od razu pojawiły się tam pierwsze filmy, które zyskały szybko sporą popularność. W tamtym czasie liczba podobnych nagrań dostępnych bezpłatnie była znikoma.

W październiku 2016 roku, w kanale umieszczone były 163 filmy nakręcone przez pszczelarza i posiadał on blisko 4,5 tysiąca subskrybentów. Łączna liczba wyświetleń filmów dawno już przekroczyła 3,2 miliona. Powstała także strona internetowa.

Już po pierwszym roku statystycznie codziennie stronę odwiedzało 150-160 osób. Dziś wizyt jest od 1,4 do 3 tysięcy w skali dnia. Kolejna unikalna sprawa, to dobrze wyposażona stolarnia przy pasiece. Właściwie od początku swego istnienia gospodarstwo pasieczne było oparte w pewnym stopniu o ule pochodzące z własnej produkcji.

Minionej zimy Tomek Miodek postanowił jednak uczynić ten kierunek dochodowym. Po uzyskaniu zewnętrznego dofinansowania zakupiony został specjalistyczny sprzęt stolarski i produkcja uli nabrała charakteru komercyjnego. Produkty sprzedają się dobrze.

W okresie najbliższej zimy planowane są prace projektowe zmierzające do wytworzenia uli o innych jeszcze rozwiązaniach, wygodniejszych dla ich użytkownika. Pasieka oferuje także matki pszczele w znacznych ilościach. Póki co jest to drugi najważniejszy kierunek działalności podmiotu.

Spośród celów na przyszłość najbardziej imponującym zamierzeniem jest wytworzenie najlepszego systemu ula w Polsce. Pszczelarz stawia sobie za cel wymyślenie doskonałego rozwiązania, być może w oparciu o korpusy z poliuretanu.

Priorytetem jest zaoferowanie go pszczelarzom w przystępnej cenie. Ma to być rozwiązanie przyjazne pszczołom i ich opiekunom. Kolejnym celem jest kontynuowanie sprzedaży miodu. Pasieka nie będzie powiększana. Liczba rodzin pozostanie na dotychczasowym poziomie.

Zapytany o perspektywy rysujące się przed pasiecznikami Tomek Miodek twierdzi, że największym wyzwaniem dla pszczelarzy w przyszłości będzie dbanie o zasobność bazy pożytkowej. Jej jakość ulega degradacji. Masowo wycina się miododajne drzewa alejowe.

Środowisko pszczelarskie jest słabo zorganizowane w zakresie lobbowania na rzecz prowadzenia nasadzeń. Wobec tego bardzo ważne jest, aby każdy pszczelarz indywidualnie sadził rośliny, z których korzystać mogą pszczoły. Dbałość o pastwisko pszczele powinno być obowiązkiem każdego z pasieczników.

Można kupić lepsze matki pszczele, pakiety lub odkłady, dowolnego typu ule. Pożytków pszczelich nie da się kupić.

Pasieka Tomka Miodka nie należy do grona tych zdecydowanie największych w Polsce. Dzięki dywersyfikacji obszarów działalności pozwala ona jednak na wygenerowanie zupełnie zadowalających dochodów. Jej właściciel przykłada bardzo duże znaczenie do zagadnień promocji i budowy wizerunku.

Jednym z elementów tego procesu jest pseudonim pod którym działa – Tomek Miodek. Stał się on rozpoznawalny, cenny marketingowo. Jest to ważne do tego stopnia, że pszczelarz postanowił nie ujawniać swych prawdziwych personaliów. Pragnie dalej funkcjonować w środowisku właśnie jako Tomek Miodek.

Pasieka Radwan

Kolejnym bardzo ciekawym przykładem pasieki towarowej jest gospodarstwo prowadzone przez ojca i syna, Alberta i Macieja Radwanów. Pasieka zlokalizowana jest pod Tarnowem. Jej początki sięgają dokładnie 50 lat wstecz. Wtedy to Albert Radwan pierwszy raz zajął się pszczelarstwem.

Przez pierwsze dekady pasieka stanowiła pomysł na uzupełnienie budżetu. Jej właściciel pierwsze rodziny pszczele nabył jeszcze jako uczeń technikum, a w momencie, gdy po 30 latach pracy jako nauczyciel przechodził na emeryturę, liczyła ona około 100 rodzin.

Proces budowy pasieki nabrał tempa, gdy jej założyciel mógł skupić się wyłącznie na pszczelarstwie. Wtedy we własnym zakresie wybudował kolejnych 200 uli, a jego syn nabył dodatkowo pewną mniejszą partię uli styropianowych, które zostały przystosowane do prowadzonej w pasiece gospodarki wędrownej.

W pasiece wykorzystywany jest ul związkowy lwowski. Jest to ul korpusowy o relatywnie wysokiej ramce. Trafił on na ziemie polskie dzięki staraniom lwowskich pszczelarzy. Ul Langstrotha w swej podstawowej konfiguracji został poszerzony o dwie ramki, dzięki czemu korpusy stały się kwadratowe.

Wysokość ramki została podwyższona o 20 mm i wynosi 250 mm. W okresie powojennym ze względu na przesiedlenia polskiej ludności z kresów, redemptoryści spod Lwowa przywieźli ze sobą to rozwiązanie w okolice Tuchowa. Niestety, w związku z gospodarką planowaną pasieka ta została odebrana prawowitym właścicielom i przeniesiona do PGR-u.

Tam dopełniło się jej zniszczenie. Szczęśliwie kilka uli pozostało w tuchowskim klasztorze. To na ich wzór wyprodukowano nowe ule, na których w latach 60. Albert Radwan odbywał praktyki. W jego gospodarstwie, liczącym obecnie kilkaset uli, wykorzystuje się więc wyłącznie jeden rozmiar ramki.

Taka standaryzacja ułatwia prowadzenie gospodarki pasiecznej. Początkowo ściany uli miały 80 mm szerokości i wykonane były z drewna i słomy żytniej. W pasiece dokonano jednak modyfikacji w celu niwelacji ciężaru kondygnacji.

Dodatkowo w pracach przy przenoszeniu uli styropianowych, na przykład miodobraniach, wykorzystuje się własnej produkcji chwytak do korpusów. Jest to rodzaj ramy zapinanej na korpus od góry, co sprawia, że uchwyt jest pewniejszy i przenoszenie ciężkich nadstawek miodowych staje się łatwiejsze.

Ul ten ma dość duże gabaryty. Pozwala na budowę silnych rodzin. Tylko takie są akceptowane w pasiece. Liczne pszczele społeczności są w stanie gromadzić satysfakcjonujące ilości miodu towarowego. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku wystąpienia obfitych ognisk spadzi.

Dają one szybki i duży pożytek, potrzebne jest więc wiele zbieraczek i sporo miejsca na gromadzenie wziątku. Standardowy układ to dwa korpusy i jest przeważnie wystarczający.

Pasieka w znacznej mierze jest stacjonarna. Ule porozstawiane są w okolicy w kilkunastu partiach po 20 sztuk. Zestawienie niezbyt licznych grup rodzin wpływa pozytywnie na dostępność pyłku i nektaru w efekcie poprawiając warunki bytowe owadów oraz ilości zebranego miodu.

W lata, w których nie wystąpiła spadź, warunki pożytkowe są oceniane jako przeciętne lub nawet słabe. Dlatego w pewnej mierze ule też przewozi się. W wędrówkach specjalizuje się syn Alberta, Maciej Radwan. Przewozi on owady za pomocą samochodu dostawczego i lawety na odległości do 100 km.

Czasem wykorzystywany jest także osobowy samochód terenowy z napędem na 4 koła. Umożliwia on dotarcie na przeglądy w trudniej dostępne miejsca.

Pierwszym wykorzystywanym pożytkiem jest rzepak ozimy, który bardzo często zapewnia doskonałe zbiory i znacząco poprawia rentowność pasieki. Pszczoły wywożone są także na akację, lipę i czasem grykę. Ostatnim wykorzystywanym pożytkiem nektarowym jest nawłoć.

W pasiekach stacjonarnych pozyskuje się miód wielokwiatowy, głównie z udziałem mniszka, ale też ze starych sadów. Ponadto miody odmianowe: akacjowy, z maliny leśnej i lipowy, o ile w okresie kwitnienia tych roślin nie wystąpi spadź.

W pobliżu pasiek znajdują się także mniejsze i niezbyt zwarte nawłociowiska, które przy sprzyjającym układzie pogody także mogą dać pewną ilość miodu towarowego.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Pasieka Wiesławy Bargieł

Pasieka Wiesławy Bargieł jest gospodarstwem stosunkowo nowym. Powstało ono dopiero kilka lat temu. Jej właścicielka jest absolwentem technikum budowlanego, ale w zawodzie pracowała bardzo krótko. Ukończyła także pomaturalną szkołę ogrodniczą, co zainspirowało ją do pogłębienia wiedzy o owadach i o ekologii w ogóle.

W 1978 roku opuściła Polskę i wyjechała do Włoch. Tam kontynuowała swoją edukację, główny nacisk kładąc na poznawanie obcych języków. Na uniwersytecie w Pizie poznała biegle język włoski i francuski, mówi dobrze w języku angielskim.

Porozumiewa się także w języku rosyjskim i hiszpańskim. Wszystko to ułatwia docieranie do informacji z zakresu hodowli pszczół, ale i zagadnień związanych z szeroko pojętą ekologią, która dla właścicielki pasieki jest niezwykle istotna.

Działka pod pasiekę została zakupiona w 2003 roku. Od tamtego czasu stale obsadzana jest roślinnością mającą polepszyć pszczele pastwisko, a zwłaszcza bazę pyłkową. Na pierwsze informacje o chowie pszczół przyszła pszczelarka natchnęła się jeszcze we Włoszech w końcu lat 90.

Dzięki współpracy z dobrymi hodowcami o ekologicznym nastawieniu zakupione zostały pierwsze ule. Z początku były to 3 rodziny pszczele, w kolejnym roku liczebność nieznacznie wzrosła. Pierwsza większa liczba pszczelich społeczności pod Opolem zainstalowana została w 2013 roku.

Było to 25 rodzin, a już w 2015 liczba zasiedlonych uli wynosiła 80. Nie jest to jednak liczba docelowa. Plany na rozwój pasieki nie są obecnie do końca sprecyzowane, ale jest duża chęć do powiększenia gospodarstwa. Obecna działka przy domu nie oferuje już możliwości umiejscowienia większej liczby rodzin, zwłaszcza ze względu na ograniczenia bazy pożytkowej.

Od 2008 roku trwają prace nad przygotowaniem pod pasiekę kolejnej działki, tym razem na Kaszubach. Trwają też stale nasadzenia, planowane są kolejne. Wsadzone zostały lipy, berberysy, klony i wiele innych miododajnych roślin. Kolejnym krokiem będzie więc uruchomienie nowego pasieczyska z kolejną partią rodzin pszczelich.

Głównym kierunkiem działalności jest produkcja mleczka pszczelego. Miód odwirowuje się, ale traktowany jest jako mile widziane uzupełnienie oferty, a nie główny cel. Stąd też umiejscowienie 80 rodzin pszczelich na jednym toczku, który oferuje dobre, ale wcale niewybitne warunki pożytkowe.

Okoliczni rolnicy wysiewają sporo rzepaku ozimego. Kwitną lipy drobnolistne, choć niestety dość mocno zaznaczają się tutaj ich dwuletnie cykle. Nie zawsze kwitną tak samo intensywnie. Czasem zdarza się, że ktoś wysiewa facelię w opóźnionym zasiewie.

W sierpniu jest ona prawdziwym błogosławieństwem dla owadów. W pobliskim lesie jest niewielkie skupisko wrzosów. Pojawia się też nawłoć, choć na Opolszczyźnie można znaleźć bardziej zwarte łany, oferujące lepsze warunki do bytowania pszczół.

Najważniejsze są jednak jesienne poplony. W zasadzie przez cały rok jakość i obfitość pastwiska w największym stopniu determinują zasiewy rolnicze – ich areał i terminowość. Należy zaznaczyć, że poławianie mleczka nie wyklucza pozyskiwania innych produktów pszczelich.

Czasem możliwe staje się zgromadzenie sporych ilości miodu towarowego w okresie intensywnego odbierania pszczołom mleczka.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Zdaniem właścicielki pasieki pozyskiwanie mleczka w Polsce jest opłacalne, ale pod warunkiem zdobycia rynku detalicznego. Już przy cenach na poziomie 200 zł za 100 ml produkcja jest opłacalna. W obrocie hurtowym ten pułap cenowy jest łatwy do osiągnięcia we Francji i we Włoszech.

Potrzebne jest wpierw wykonanie laboratoryjnej analizy. Jest ona wymagana przez zakłady nabywające produkt. W obrocie detalicznym ceny są znacznie lepsze, choć w Polsce rynek ten dopiero się tworzy. Największym wyzwaniem jest zatem promowanie polskiego mleczka pszczelego.

Chodzi o to, aby zwiększyć udział rodzimego produktu w rynku kosztem pszczelego mleczka importowanego z innych krajów, na przykład z Chin. Środkiem do uzyskania tego celu może być konsolidacja środowiska. Utworzenie silnego stowarzyszenia producentów, wspomaganego przez instytucje państwowe, może znacząco przyspieszyć budowę rynku poprzez podniesienie świadomości konsumenckiej.

Ułatwić to może moda na zdrową żywność. Jest coraz więcej programów telewizyjnych i publikacji internetowych dotyczących zdrowego żywienia. Mleczko pszczele jest zaś produktem niezmiernie wartościowym. Łatwo będzie je więc promować.

Niezależnie do tego, należy dbać także o reputację. Zadowalający wolumen sprzedaży może stać się udziałem wyłącznie pszczelarza rzetelnego, dbającego o jakość wytwarzanych w jego pasiece produktów.

Mleczko pszczele jest produktem o niezrównanych właściwościach. Zawiera ono witaminy z grupy B, witaminę C, D, E, kwas deoksyrybonukleinowy, aminokwasy i białka, acetylocholinę, a także gamę mikroelementów, takich jak krzem, wapń, miedź, fosfor i żelazo.

Ta bogata kompozycja sprawia, że powinno się spożywać bardzo małe ilości mleczka, ale regularnie. Do tego celu nadaje się drewniany lub plastikowy patyczek. Wystarczy włożyć nim kroplę produktu pod język, ale nie połykać.

Potrzebne jest kilka minut, aby mleczko całkowicie się wchłonęło. Mleczko jest kwaskowate, przez wiele osób uważane za niespecjalnie smaczne. Jednak ze względu na walory zdrowotne jest godne polecenia w zasadzie każdemu. Jedynie osoby cierpiące na wrzody lub inne żołądkowe przypadłości powinny zamiast mleczka pszczelego w czystej formie spożywać jego mieszankę z miodem w proporcji 2:100.

Prawidłowo przygotowana substancja składa się więc z 1 g mleczka pszczelego i 50 g miodu. Nie stwierdzono do tej pory, aby mleczko pszczele wykazywało jakiekolwiek działania uboczne. Jest produktem bezpiecznym dla osób w każdym wieku.

Średnia dzienna norma spożycia mleczka wynosi 2 g. Warto pomyśleć o mleczku pszczelim jako uzupełnieniu oferty pasieki. Działa ono bowiem korzystnie na regenerację organizmu, poprawia przemianę materii i oczyszcza. Rozszerza naczynia krwionośne, reguluje ciśnienie.

Świeże mleczko pszczele wykazuje silne działanie bakteriobójcze. Spożywanie tego produktu przez kobiety w ciąży zmniejsza ryzyko poronienia. Poprawia płodność kobiet i mężczyzn. Kuracja prowadzona na starych kurach sprawiła, że zaczęły one znosić na nowo jaja.

Pamiętać jednak należy, że mleczko pszczele nie jest lekiem. Jest raczej suplementem diety.

Pasieka Knieja

Pasieka należąca do Franciszka Krzysztofa Ferenca zlokalizowana jest w południowo-wschodniej części kraju, w miejscowości Zaburze. Pod pewnym względem bardzo przypomina uprzednio przedstawione gospodarstwo pani Wiesławy Bargieł – tutaj miód także uznawany jest za produkt dodatkowy, uboczny.

Wspaniale, gdy jest. Jego pojawienie się zwiastuje ponadprogramowy dochód, przyjemny dodatek. Gdy go jednak nie ma, to wcale nie przeszkadza to realizować dwóch głównych, zupełnie innych podstawowych kierunków działalności.

To co jednak zdecydowanie odróżnia oba gospodarstwa pasieczne, to ich początki. W przypadku Franciszka Ferenca wybór życiowej drogi zawodowej był kwestią oczywistą od samego początku, a nawet nieco wcześniej.

Pierwsze 3 rodziny pszczele właściciel pasieki Knieja nabył w wieku 12 lat. Za wycofane ze Szkolnej Kasy Oszczędności środki zakupił je od pobliskiego pszczelarza. W ósmej, ostatniej wówczas, klasie szkoły podstawowej dzięki przychylności sąsiada-stolarza wykonał w jego pracowni własnoręcznie 20 uli.

Rozpoczynając edukację w Technikum w Pszczelej Woli prowadził pasiekę liczącą 24 rodziny. Franciszek Ferenc wspomina ten pierwszy rok w szkole średniej jako wyjątkowo obfity w miód. Dzięki doskonałym miodobraniom możliwe stało się utrzymywanie z pasieki już w szkole średniej, więc można powiedzieć, że „na poważnie” pszczelarz zajął się chowem owadów jeszcze zanim wszedł w wiek produkcyjny.

Od samego początku celem było zawodowe pszczelarstwo.

Szczyt procesu budowy pasieki przypadł na rok 1997, kiedy to pasieka liczyła 700 rodzin pszczelich. Jej właściciel postanowił wykorzystać programy pomocowe, jakie rząd oferował w latach 90. młodym rolnikom. Za zgromadzone fundusze zakupiona została spora ilość odkładów od Janusza Kasztelewicza.

Poza powiększaniem pogłowia pszczół konieczne były zakupy sprzętu i inwestycje w infrastrukturę. Jednym z ciekawszych zakupów było nabycie radialnej miodarki fi 1300 na 60 plastrów Dadanta. W tamtym czasie sprzęt tej klasy w Polsce należał do rzadkości. Konieczne okazało się zaciągnięcie kredytów w celu zdynamizowania budowy podmiotu.

Moment zwrotny w dziejach pasieki przypadł na rok 2005. Ze względu na problemy zdrowotne, a ściślej mówiąc uraz kręgosłupa, działalność pasieczna musiała zostać zawieszona. Jej ponowne uruchomienie, ale już na mniejszą skalę nastąpiło w 2008 roku po okresie rekonwalescencji.

Okres pauzy został wykorzystany na przemyślenia i planowanie usprawnień. Czas, gdy fizyczna aktywność Francisza Ferenca musiała zostać ograniczona, został wykorzystany na naukę języka angielskiego, lekturę „American Bee Journal”, przeszukiwanie Internetu w celu pozyskania nowych informacji i projektowanie pasieki na nowo.

To właśnie w tym czasie zapadła decyzja, że przemieszczanie uli będzie zmechanizowane, a natężenie pracy fizycznej, manualnej sprowadzone do minimum. Zmianie uległa też lokalizacja pasieki. Pierwotnie główny toczek znajdował się w miejscowości Zwierzyniec, a dziś zlokalizowany jest we wsi Zaburze.

Obecnie liczba rodzin w pasiece Knieja oscyluje wokół 50. Realizuje się tutaj pszczelarskie cele na dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich to realizowanie projektów dotyczących wprowadzania innowacji w gospodarce pasiecznej.

Właściciel podmiotu jako osoba uzdolniona technicznie poszukuje coraz to lepszych i bardziej efektywnych rozwiązań zmierzających do redukcji nakładu pracy ręcznej, zwiększenia mechanizacji pszczelarstwa. Chodzi także o dokonanie ulepszeń w konstrukcji uli, a także w sposobie i zasadach ich rozmieszczania w terenie.

Pewne projekty realizowane są wspólnie z organizacjami pszczelarskimi, także z zagranicy. Nie są to jednak projekty typowo akademickie. Mają charakter komercyjny i ich prowadzenie musi być rentowne.

Drugi główny obszar działalności to produkcja odkładów. Ze względu na specyfikę rynku wytwarza się tutaj młode rodziny na ramce wielkopolskiej. W 2015 roku wprowadzono do pasieki także ramkę ½ Dadant. Zdaniem pszczelarza, do gospodarki towarowej ten system nadaje się doskonale.

Wysokość plastra powinna zawierać się w przedziale 14-20 cm. Wtedy ciężar korpusu wypełnionego poszytym miodem jest jeszcze znośny i relatywnie bezpieczny dla ludzkiego organizmu. Ryzyko urazu kręgosłupa wskutek podnoszenia ciężkich kondygnacji ulowych nie jest aż tak duże jak w przypadku korpusów, na przykład wielkopolskich, czy Langstrotha w podstawowej konfiguracji.

W drugim przypadku doskonale jednak sprawdzają się warianty LN ⅔ i LN ¾, oferując pszczołom i ich opiekunowi dobre i bezpieczne warunki do pracy. Największy popyt rynkowy występuje jednak na odkłady na ramce wielkopolskiej, więc właściciel pasieki Knieja nie zamierza się wycofywać z ich wytwarzania.

Przed pojawieniem się problemów zdrowotnych celem produkcyjnym było 1000 odkładów rocznie, obecnie liczba ta jest znacznie mniejsza. W 2015 roku stworzono w pasiece 300 młodych społeczności pszczelich. Pewna, niewielka ilość posłużyła jako uzupełnienie stanu pasieki po zimowli. Zdecydowana większość trafiła na rynek.

Poza systemem samego ula, bardzo ważne jest także w jaki sposób jest on przewożony. Środki transportu są dostosowane do wielkości pasieki. Wykorzystuje się tutaj samochód pick-up wraz z lawetą, na której przewożony jest wózek widłowy.

Jest to rozwiązanie wystarczające, aby jednorazowo przewieźć kilkadziesiąt uli. Są one zestawiane na dwa sposoby – albo po 4, albo po 2. Posadowione są na specjalnie wyprofilowanych podestach. Ich kształt sprawia, że niepotrzebne są dennice, a owady do wnętrza przemieszczają się dzięki obniżeniu jednej z desek w blacie podestu.

W swym kształcie podesty te najbardziej przypominają powszechnie stosowane w logistyce palety. Z tego względu ich załadunek i rozładunek jest możliwy za pomocą wózka widłowego. Pojazd ten jest wyposażony w większe koła, co sprawia, że lepiej radzi sobie w trudniejszym terenie – bardziej grząskim, nierównym czy porośniętym wyższą trawą.

Wędrówki nie są jednak powszechne, gdyż pozyskiwanie miodów gatunkowych nie leży w podstawowym obszarze aktywności pszczelarza. Środki transportu wykorzystywane są głównie do transferowania partii odkładów na pasieczyska, które oferują bogatą bazę pyłkową i nektarową.

Chodzi o zapewnienie im dobrych warunków do rozwoju bez konieczności podkarmiania. Uniwersalny charakter pojazdów sprzyja zaś ich wykorzystywaniu w inny sposób. Samochód służy do przemieszczania się w innych niż pasieczne celach, przyczepką wywozi się skoszoną na pasieczyskach trawę, a wózkiem rozładowywany jest na przykład zamawiany na zimę cukier.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Każda z omawianych pasiek jest inna. Każda jest na swój sposób wyjątkowa. Można jednak wyszczególnić pewne wspólne elementy. Jednym z nich, być może tym najważniejszym, jest zamiłowanie do owadów i zrozumienie ich roli i znaczenia dla środowiska.

Już krótka rozmowa z właścicielami zaprezentowanych pasiek nie pozostawia wątpliwości, że pszczoły to coś znacznie więcej niż tylko biznes. Jest to bardzo ważny element rzeczywistości, czynnik, dzięki któremu lepiej funkcjonuje otaczająca ludzi przyroda.

Troska o ich byt, a także o coraz lepsze i efektywniejsze metody i narzędzia pracy z nimi leży u podstaw rozwoju zaprezentowanych pasiek.

Pasieka Jerzego Kuliga

Nie zawsze i z pewnością nie wszędzie na świecie nadrzędnym celem założenia pasieki jest gromadzenie miodu czy innych produktów pszczelich. Dla przykładu w USA wedle danych podawanych przez federalne urzędy statystyczne rodzin pszczelich jest ok. 2 mln, a więc niewiele więcej niż w Polsce, znacznie mniejszej niż na przykład Teksas, będący jednym z 50 stanów tworzących państwo związkowe.

Ich właściciele to jednak ludzie mobilni. Dlatego corocznie odbywa się tam wielka migracja i ok. 60% łącznej liczby owadów przewożone jest do Kalifornii, gdzie zapylają one ogromne towarowe plantacje migdałowców.

Jerzy Kulig pochodzi z rodziny o wieloletnich sadowniczych tradycjach. Zamiłowanie do produkcji owoców wsparte solidnym akademickim wykształceniem w dziedzinie nauk przyrodniczych sprawia, że wyniki produkcyjne uzyskiwane w jego gospodarstwie są na bardzo dobrym poziomie.

Od wielu lat do zapylania upraw wykorzystywał murarki ogrodowe. Ten gatunek zapylaczy uchodzi za najbardziej wydajny, jednak obsługa owadów jest dość pracochłonna, a uzyskanie odpowiedniej ich liczebności do zapylenia dużego w polskich warunkach sadu, wręcz niemożliwe.

Dlatego po zakupie i założeniu nowego sadu plantator zdecydował się na zakup pasieki, która sukcesywnie powiększana w ciągu 3-4 sezonów ma osiągnąć docelowy rozmiar wynoszący 200 pni.

Nowy sad powstaje z dala od rodzimej Grójecczyzny w pobliżu Kazimierzy Wielkiej. Ziemie tam są bardzo żyzne, w większości w I klasie bonitacyjnej. Tak dobre podłoże cechuje się nie tylko bogatą zawartością składników odżywczych i masy organicznej bogatej w kwasy humusowe i fulwowe, ale także wysokim wskaźnikiem sorpcji gleby.

Te czynniki sprawiają, że drzewa i krzewy owocowe mają doskonałe warunki do harmonijnego wzrostu, a także wydzielania dużych ilości nektaru wabiącego pszczoły i zapewniającego im obfitość pożywienia. Dookoła rośnie także sporo robinii akacjowych, lip wąskolistnych i pojawiają się pewne, póki co raczej skromne, stanowiska porośnięte nawłocią kanadyjską i częściowo także późną.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Pasieka Królewskie Miody

Pasieka Królewskie Miody to duże jak na polskie warunki gospodarstwo pasieczne. Prace tu skupiają się na pozyskiwaniu miodu. Dość istotne, choć drugorzędne znaczenie, ma pozyskiwanie pierzgi. Pasieka prowadzona jest przez Martę i Piotra Blajerów.

Marta odpowiada za ekstrakcję miodu i internetową sprzedaż, Piotr zajmuje się planowaniem rozwoju, inwestycjami i pracami wykonywanymi bezpośrednio przy pszczołach. W gospodarstwie pracuje na stałe jeden pracownik, a w czasie miodobrań angażowana jest do pomocy przy wirowaniu i konfekcjonowaniu jeszcze jedna dodatkowa osoba.

W obecnym sezonie zazimowane zostało 850 rodzin. Do kolejnej zimowli zaplanowano 1000 rodzin i taki stan liczebnościowy rodzin pszczelich uważa się za docelowy.

Wszystko zaczęło się w 1986 roku, gdy ojciec Piotra Blajera, wówczas młodego chłopca, otrzymał pierwsze 3 rodziny pszczele. Stan posiadania był stale zwiększany i w 1997 roku zasiedlonych uli było już 24. Piotr Blajer z rozrzewnieniem wspomina tamten okres, a zwłaszcza jedno szczególne miodobranie: z 20 produkcyjnych rodzin udało się pozyskać 1200 l miodu spadziowego, co wydawało się mu wówczas ilością wręcz niewyobrażalną.

Dziś, gdy każdego dnia w okresie miodobrań pozyskuje się w gospodarstwie 1600-1800 kg miodu to odległe wspomnienie nabiera dodatkowego smaku. Moment kluczowy stanowiła podjęta w 2003 roku decyzja o transformacji hobbystycznej pasieki w podmiot w pełni profesjonalny.

W realizacji celu pomogło wykorzystywanie programów wsparcia finansowanych z funduszy UE. Prawdziwym fundamentem dzisiejszego sukcesu okazała się jednak determinacja w realizacji jasno wytyczanych, ambitnych, lecz realistycznych celów.

Pasieka jest w pełni mobilna. Wykorzystuje się tu 5 pożytków w ciągu sezonu wegetacyjnego. Pierwszy stanowią plantacje rzepaku ozimego, ostatni nawłociowiska, a w niewielkiej części także wrzosy. Do przewozu wykorzystuje się dwa samochody.

Typowo dostawcze auto z napędem na 4 koła umożliwia wjazd w trudny teren. Przestrzeń ładunkową zwiększa przyczepiana laweta. Tym zestawem można jednorazowo przewieść do 100 uli. Drugi zestaw, nieco mniejszy, to samochód pick-up, także z lawetą.

Ule ładuje się ręcznie a za stojaki służą standardowe palety. Kompletne wypakowanie maksymalnego ładunku zajmuje 2 ludziom ok. 35 minut, więc nie planuje się tu inwestycji w wózki widłowe czy dźwigi typu easyloader. Decyzję o odebraniu korpusów z miodem podejmuje się na podstawie odczytów wag pasiecznych, które są przesyłane SMS-em na telefon właściciela.

Ważne jest, by każde odwiedziny w pasiece, która może być oddalona do 100 km od miejsca zamieszkania służyły konkretnemu celowi. Miód odbiera się wykorzystując przegonki. Operowanie pojedynczymi ramkami na tym etapie jest wykluczone, podstawową jednostką jest w tym przypadku 12-ramkowy korpus wielkopolski.

Wszystkie ule wykorzystywane w pasiece Królewskie Miody są wykonane ze styropianu i wyposażone w wysokie drewniane dennice zapewniające dobrą wentylację. Zdjęte korpusy wypełnione miodem trafiają na samochód, a korpusy z pustymi ramkami wkładane są między kratę odgrodową a korpus, który częściowo jest już wypełniony miodem, lecz uprzednio licząc od dołu był drugim, a obecnie jest trzecim.

Po przewiezieniu korpusów z miodni uli do pracowni są one kierowane do odwirowania. Pracownia wyposażona jest w automatyczną odsklepiarkę i linię do ekstrakcji. Odsklepiny trafiają do prasy ślimakowej. Miód po wirowaniu przepompowywany jest do 1600 l odstojnika z płaszczem grzewczym.

Pasieka posiada także linię dozującą. Miodem wypełnia się słoiki o pojemności 285 g, 375 g i 1,25 kg. Kwestię tę rozstrzyga rynek. Doświadczenia ostatnich lat wykazały, że największą popularnością wśród konsumentów cieszą się najpojemniejsze z wymienionych opakowań jednostkowych.

Prowadzi się tu także sprzedaż hurtową miodu w beczkach. W pewnych latach bywała ona w ostatecznym rozrachunku równie opłacalna co bezpośrednia sprzedaż odbiorcom indywidualnym. Zaletą tego wariantu są bowiem niższe koszty i nakłady pracy, jakie trzeba przeznaczyć na tą samą ilość produktu.

Średnia wielkość produkcji miodu w ostatnich latach wyniosła 55 kg/ul.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Aby tak mogło się stać, trzeba działać odważnie, ale i rozsądnie. Ważne jest nieustanne lustrowanie rynkowego otoczenia pasieki, by jak najszybciej właściwie zidentyfikować zagrożenia i szanse. W ten sposób można zapewnić pasiece wystarczające środki finansowe na zrównoważony, a w sprzyjających latach także dynamiczny, lecz oparty o solidne podstawy, rozwój.

Piotr Blajer to mistrz pszczelarski, a z wykształcenia mgr. inż. leśnictwa. Nauki przyrodnicze są mu więc szczególnie bliskie. Podkreśla, że bardzo ważne jest czynienie w życiu tego, co sprawia radość. To z autentycznej pasji właśnie rodzą się spektakularne sukcesy.


Profesjonalna pasieka