fbpx

BeeVital w pasiece

Preparat pod nazwą BeeVital HiveClean pojawił się w naszym kraju w 2003 roku. Początkowo reklama tego produktu nie wywołała dużego zainteresowania wśród pszczelarzy. Jednak nietrudno zauważyć, że już w tym czasie coraz częściej pojawiały się doniesienia o zjawisku nabywania oporności przez pasożyta na powszechnie stosowane środki chemiczne.

Mówiono także o złym wpływie tychże środków na środowisko rodziny pszczelej oraz zagrożenie dla jakości produktów pozyskiwanych w pasiekach w przypadku ich nieprawidłowego stosowania.


fot. © Robert Kolasiński

Na temat tego preparatu ukazał się artykuł w numerze 4/2003 „Pasieki”  autorstwa Piotra Nowakowskiego. Jednak sam tytuł tekstu – „Nowa zabawka czy prawdziwe narzędzie?” był tak nieszczęśliwie dobrany, że  sugerował, iż preparat ten może być kolejną mieszanką o niewielkim znaczeniu praktycznym dla naszych pasiek.

Warto również zauważyć, że wspomniane czasopismo w tym czasie, jako nowy tytuł, nie docierało jeszcze do takiej ilości prenumeratorów jak obecnie. Tutaj też można by doszukiwać się przyczyn tego, że niewielka ilość pszczelarzy zdecydowała się na zastosowanie tego preparatu w swojej pasiece.

Można stwierdzić, że dopiero zaprezentowanie  BeeVitalu na spotkaniu SPP Polanka w listopadzie 2007 roku spowodowało większe zainteresowanie tym preparatem. Ponieważ członkami tej organizacji są z reguły ludzie otwarci na nowości, BeeVital szybko został przetestowany w wielu pasiekach, głównie członków tego stowarzyszenia.

Duży wpływ na decyzje o zastosowaniu BeeVitalu miała potwierdzona przez naukowców coraz mniejsza skuteczność stosowanych od lat „refundowanych” środków. Już końcem ubiegłego sezonu w wielu pasiekach pszczelarze byli zaskakiwani ginięciem rodzin pszczelich, mimo że wykonali wszystkie zalecenia warunkujące skuteczną walkę z pasożytem.

W mojej pasiece BeeVital również był stosowany, dlatego chciałbym podzielić się tym, jakie rezultaty i w jakich warunkach zostały uzyskane. Oczywiście wyniki otrzymane w jednej pasiece i na niewielkiej liczbie rodzin nie mogą być wiarygodne dla wszystkich. Jednak podzielenie się nimi być może spowoduje, że także inni pszczelarze, którzy zastosowali ten preparat, zechcą podzielić się swoimi obserwacjami, co pozwoli na wyciągnięcie bardziej miarodajnych wniosków.

Do przeprowadzenia zabiegów wytypowana została grupa rodzin, która wcześniej była traktowana tylko środkami chemicznymi, gdyż o sprawdzenie ich skuteczności przede wszystkim chodziło. Wielu pszczelarzy wie, że w swojej pasiece unikam chemicznej walki z warrozą już od wielu lat.

Jednak wspomniana grupa rodzin została przejęta do pasieki już w okresie późnej jesieni i właśnie z powodu tego terminu zastosowano w nich waridol i apiwarol. Po zastosowaniu słowackiego waridolu widoczny był dość duży osyp warrozy na dennicach.

Następnie zastosowano tabletki apiwarolu. Również po tym zabiegu spadło dość dużo Varroa, zadecydowałem więc o jeszcze jednym zabiegu, także przy użyciu apiwarolu. Kolejnych zabiegów już nie wykonywałem, licząc, że trzykrotne zabiegi dostatecznie zmniejszyły liczbę pasożytów i nie będą już stanowiły zagrożenia dla tych rodzin.

Kiedy więc pojawiła się możliwość przetestowania preparatu BeeVital, właśnie tę grupę rodzin przeznaczyłem na przeprowadzenie w nich zabiegów. Polewanie przeprowadziłem w czasie, gdy temperatura zewnętrzna wynosiła trzy stopnie poniżej zera a na zewnątrz było około 15 cm śniegu.

Po wyjęciu poszczególnych listewek powałowych pszczoły były polewane z saszetek jednorazowych przynajmniej w czterech uliczkach, gdyż na tyle z reguły wystarczała taka porcja. Na dennice zostały włożone podkładki klejące – takie, jakie dostarczyła firma produkująca preparat.

Pierwsze wkładki zostały usunięte z uli po upływie doby od chwili polania. Pojawiła się na nich duża ilość różnego rodzaju „śmieci”, które bez tego zabiegu nie byłyby usuwane. Były to różnego rodzaju zgryzki, których ciemnobrunatny kolor świadczy o tym, że pochodzą z plastrów, najprawdopodobniej z krawędzi komórek.

Trudno nawet wymienić wszystko, co można było znaleźć w osypie, ale dużą jego część stanowiły pasożyty Varroa. W grupie ośmiu rodzin naliczono na pierwszych wyjętych wkładkach od 30 do 220 pasożytów.

Wyciągnięte po pierwszej dobie wkładki zastąpiono nowymi, gdyż, jak podaje producent, preparat działa około sześciu dni od momentu polania. Drugie wkładki zostały wyjęte po kolejnych 48 godzinach, a więc po trzech dobach od momentu polania. Na tych wkładkach w dalszym ciągu obserwowano zanieczyszczenia, jednak już w znacznie mniejszej ilości.

Nadal widoczne były pasożyty Varroa, od 15 do 80 sztuk. Podłożono więc kolejne, trzecie już, wkładki klejące, aby sprawdzić czy preparat naprawdę działa przez podawane sześć dni i co w tym czasie może się znaleźć na wkładkach.

Zostały one wyjęte spod rodzin po sześciu dobach od momentu polania. Okazało się, że znajdowało się na nich jeszcze po kilka sztuk pasożytów, natomiast w rodzinach, które wcześniej miały duży osyp Varroa, na trzeciej wkładce było jeszcze około 20 sztuk.

Wkładki te zostały przeznaczone do przeprowadzenia analizy mikroskopowej znajdującego się tam osypu. Jego część stanowią szczątki pasożytów uszkodzonych przez pszczoły w trakcie czyszczenia gniazda i agresywnego wprost traktowania pasożytów. Można przypuszczać, że odruch ten jest wywołany działaniem preparatu.

подписка [...] - Nu poţi citi decât fragmente ale articolelor - Abonament

Ma to w obecnym czasie tym większe znaczenie, że mogłoby przyczynić się do wpisania tego preparatu na listę środków refundowanych. Brak takich opinii będzie prawdopodobnie główną przeszkodą, aby tak się nie stało. A pszczoły giną.

Czesław Jung

fot. © Robert Kolasiński


 Abonament