fbpx

Dwie dekady Varroa destructor w USA

W artykule dra Malcolma T. Sandforda znajdziemy wiele szczegółów związanych z walką z pszczelą dżumą XX/XXI wieku, czyli z warrozą, którą w USA zaobserwowano po raz pierwszy równo 20 lat temu, czyli 5 lat później niż w Polsce.

Moim zdaniem najważniejszą wartością tego artykułu jest optymistyczne nakreślenie wizji zwycięskiej walki pszczelarzy z Varroa destructor. (dr inż. Maciej Winiarski). Współcześnie istnieją dwie grupy pszczelarzy: Tacy, którzy gospodarowali jeszcze przed pojawieniem się Varroa destructor i już po pojawieniu się warrozy.

Pszczelarze zakwalifikowani do drugiej grupy nie są w stanie wyobrazić sobie, jakie było pszczelarstwo przed atakiem warrozy, która teraz jest wszędzie, z wyjątkiem Australii.


fot. © Roman Dudzik

Zbieg okoliczności sprawił, że podczas mojego wyjazdu do Australii w październiku 2007 roku upłynęła dwudziesta rocznica wykrycia pierwszych roztoczy Varroa destructor w Ameryce Północnej. Byłem jednym z tych, którzy w owym czasie wykryli roztocze i mogli osobiście obserwować jej inwazję.

To pojedyncze wydarzenie w konsekwencji wywołało całą serię zdarzeń ostatnich dwudziestu lat, opisywanych w licznych artykułach, m. in. z historycznej perspektywy. Zdecydowaną większość ognisk tej choroby wykryto na Florydzie.

Powołano dwie komisje doradzające określone działania w zakresie walki z warrozą. Były to: Zespół Zadaniowy ds. Warrozy i Techniczny Zespół Pszczoły Miodnej. Była to pierwsza próba opanowania rozprzestrzeniania się warrozy.

Nowe zespoły powołały na Florydzie inspektorów i specjalną organizację APHIS (Służba i Inspekcja Zdrowia Zwierząt)  mającą na celu sprawdzenie wszystkich rodzin pszczół i wskazanie zainfekowanych warrozą.

Zwrócono uwagę na to, aby nie mylić roztoczy Varroa destructor z innym pajęczakiem, również występującym w przetchlinkach pszczół, tj. z Acarapis woodii. W tej sytuacji pojawiły się liczne kontrowersje na temat drugiego z wymienionych pajęczaków,  żerującego w układzie oddechowym pszczół.

Trudno jest określić, który z pajęczaków spowodował pierwsze poważne straty w rodzinach pszczelich. Zarówno pszczelarze, jak i opinia publiczna jest przekonana, że obecny kryzys związany z inwazją warrozy jest kontynuacją obecności roztoczy w przetchlinkach pszczół. Absolutnie tak nie jest!

Wraz z wykryciem roztoczy V. destructor w przetchlinkach (u pszczoły miodnej azjatyckiej), wrzawa wokół stosowania pestycydów przez pszczelarzy osiągnęła szczyty. Nie uważam, abyśmy nie mogli używać pestycydów w ogóle, ale czyńmy to rozważnie, kontrolując liczbę spadłych roztoczy.

Szeroko jest rozpowszechniony pogląd, że ktoś może wynaleźć „magiczną broń”, która będzie oznaczała likwidację roztoczy Varroa destructor i koniec stosowania chemicznych środków oraz przywróci normalną pracę w pasiekach.

Taki sposób myślenia może wynikać z doświadczeń związanych z użyciem terramycyny, która była zapobiegawczo stosowana przeciwko zgnilcowi amerykańskiemu (AFB). Ów antybiotyk stosowano z pełnym powodzeniem, ponieważ eliminował on tę chorobę.

Jednak z powodu przenikania tego antybiotyku do miodu, gdy został wycofany z pasiek AFB nadal stanowi realną groźbę.

Bardzo efektywne było stosowanie terramycyny dopóki nie odkryto, że miód zostaje zanieczyszczony tym antybiotykiem. Ponadto bakterie uodporniły się na terramycynę.

Rutynowe leczenie zgnilca amerykańskiego również oznacza, że różnica między pszczołami, które posiadają jakąś wrodzoną odporność na tę chorobę i pszczołami, które nie są odporne na chorobę – zaciera się.

Niemniej jednak rodziny pszczele nadal są rutynowo leczone, pomimo dowodów istnienia wielu mechanizmów uodporniania się pszczół na chorobę.

W pierwszej dekadzie obecności w USA Varroa destructor bardzo pomocnym w walce z tym pajęczakiem okazał się apistan. Nie był on jednak wymarzoną przez pszczelarzy „magiczną bronią” z uwagi na przenikanie substancji aktywnej do miodu i wosku, szczególnie w pasiekach nieodpowiedzialnych pszczelarzy.

Jednakże z racji niszczącego oddziaływania V. destructor na populację pszczół problem walki z tym roztoczem narastał. Pszczelarze zaobserwowali efekt działania tej choroby na  rodziny żyjące w siedliskach naturalnych. Ponad 90% „zdziczałych” rodzin pszczół wyginęło.

Niektórzy zawodowi pszczelarze również nie wytrzymali ataku tej choroby i zlikwidowali swoje pasieczne przedsiębiorstwa. Dla pszczelarzy zaczął się trudny okres, ponieważ strach przed tą chorobą powodował, że zaczęto częściej używać lekarstw przeciwko V. destructor usiłując całkowicie oczyścić je z tych pajęczaków, nawet jeżeli stwierdzano w rodzinie obecność pojedynczych osobników.

Pierwsze użyte lekarstwo, apistan, było bardzo efektywne w walce z V. destructor (>90%), lecz w końcu osobniki V. destructor uodporniły się na ten środek. Dodatkowo wieści o nielegalnych zastosowaniach tego lekarstwa, zaczęły martwić twórców regulacji prawnych i środowiska naukowe.

Ubóstwo odpowiednich leków progowych utrudnia systematyczne prowadzenie kontroli obecności V. destructor. Wdrożono metody ujawniania liczby obecnych w rodzinie pszczół osobników tego roztocza bez konieczności zabijania pszczół, jedynie przy użyciu dymu z takich materiałów jak liście owoców cytrusowych, który wprawdzie zakłóca organizację życia rodziny pszczelej, ale nie zagraża życiu samych pszczół.

Również dr William Ramirez z Kostaryki zastosował cukier puder do kontroli zdrowotności pszczół już w listopadzie 1987 r. Ta koncepcja została rozwinięta przez dra Kamrana F. Fakhimzadeha w Helsinkach i Uniwersytet w Nebrasce.

Dodatkowo, wiele zespołów monitorujących zaczęło stosować wkładki do uli, często z powierzchnią posmarowaną lepką substancją, stanowiącą pułapkę dla roztoczy V. destructor. Stosuje się też specjalny ekran z siatki wielkości ok. 22 cm x 22 cm, z wielkością oczek siatki pozwalającej przejść pajęczakom, ale uniemożliwiającym przechodzenie pszczołom.

Oczywiście poniżej tej siatki znajduje się specjalna wkładka z lepką powierzchnią (w Polsce najczęściej jest to papier posmarowany wazeliną techniczną – przyp. tłum.).

Powszechnie wiadomo, że czerw trutowy jest preferowany przez V. destructor. Wynika to z tego, że czerw trutowy ma dłuższy okres rozwoju niż czerw pszczeli i samice roztocza znajdują na larwach trutni lepsze warunki rozwoju.

Zwiększa to potencjał rozwojowy pasożyta, ponieważ na czerwiu trutowym wychowuje się więcej potomstwa. Ten roztocz niszczy pszczołę miodną, bo atakuje równolegle czerw trutowy i pszczeli. Odpowiednia gospodarka czerwiem trutowym umożliwia bieżące określanie rozwoju w rodzinie pszczelej liczby osobników V. destructor oraz ograniczanie jego ekspansywności.

Zastawianie pułapek na roztocze w postaci ramki pracy, którą po zasklepieniu czerwiu trutowego usuwa się z gniazda, stanowi znakomitą strategię walki z warrozą, szczególnie w krajach rozwiniętych, gdzie zabronione jest stosowanie pestycydów.

подписка [...] - Nu poţi citi decât fragmente ale articolelor - Abonament

dr Malcolm T. Sandford
Tłum.: dr inż. Maciej Winiarski na podstawie oryginału ang. dra Malcolma T. Sandforda „Two Decades of Varroa” z „The Beekeepers Quarterly” 2008, nr 91, s. 26-29.


 Abonament