fbpx

Tradycje bartnicze i pszczelarskie Puszczy Kozienickiej

Położona na południowych rubieżach Mazowsza, w widłach Wisły i jej lewego dopływu, Radomki, Puszcza Kozienicka stanowi kompleks leśny, interesujący nie tylko ze względów przyrodniczych. Dla miłośników rodzimych dziejów może być ona tym, czym dla poszukiwaczy skarbów złotonośne pole, które, mimo iż od dawna eksploatowane, ciągle dostarcza bryłek cennego kruszcu.


Z całą pewnością obok faktów politycznych, militarnych, czy dokonań artystycznych można doń zaliczyć także tutejszą kulturę ludową, łącznie z tak ważnym jej elementem, jakim było bartnictwo.


Ul Lewickiego, ul włościański wykonany z łączonych
„na węgieł” mat słomianych oraz wykonana z drewna miodarka

Początki bartnictwa

Badacze tego zagadnienia, których poczet nie jest zbyt liczny, zazwyczaj umiejscawiali jego początki w średniowieczu. Odniesieniem były tu najstarsze, dające się potwierdzić historycznie, przesłanki nawiązujące do bartnictwa nazwy lokowanych wówczas wsi (Bartodzieje), czy też pochodzące z 1378 r. nadanie Wojciechowi i Janowi z Janikowa w lasach sieciechowskich benedyktynów „barci (mellificium), co się pospolicie zowie oblina”. Jakby na to nie patrzeć, obydwa przytoczone tu fakty, nazwy wsi oraz mówiący o nadaniu barci dokument, świadczą jednak wyraźnie o wysokim stopniu rozwoju i zorganizowania tutejszego bartnictwa w czasach, z którymi są związane. Tym samym, pozwalają one zakładać, że początków celowej leśnej hodowli pszczół, posługującej się zaawansowaną wiedzą i właściwymi sobie środkami technicznymi, możemy szukać znacznie wcześniej – być może nawet w czasach kultur przedsłowiańskich.

Prawo obelne

Prawdziwym pomnikiem dziejów bartnictwa w Puszczy Kozienickiej są „Zapisy u prawa obelnego w Jedlni”. Ta położona niegdyś w sercu kniei wieś przez wieki była jego lokalną stolicą, oddziałującą szeroko, po kresy rozległych ostępów leśnych, które, historycznie zmieniając swą nazwę, przez długi czas zwały się też Puszczą Jedleńską. Właśnie tutaj, zazwyczaj w czasie adwentu, zbierał się na obrady sąd obelny – zawodowe stowarzyszenie bartników o charakterze samorządowym, prawnym i notarialnym. Wspomniane wyżej „Zapisy u prawa obelnego w Jedlni” stanowią protokoły jego obrad i postanowień. Choć nie zachowały się one w rękopiśmiennych


Ul rozbieralny z półnadstawką, stojak,
który przeszedł wszystkie formy transformacji
rozwojowej, począwszy od barci

oryginałach, przetrwały do naszych czasów dzięki publikacji w książce „Jedlnia, jej kościół i akta obelnego prawa” (Radom, 1874, przyp. aut.) autorstwa niezmordowanego historyka regionalisty ks. Józefa Gackiego, proboszcza parafii Jedlnia. Zawierają one zapiski z lat 1572-1658, 1741-1769, 1781-1835. Ostatnia data zbieżna jest niemal dokładnie z oficjalną likwidacją bartnictwa w kozienickich lasach i, jak można wnioskować, kresem działalności prawa obelnego. Materiały te, mimo braku ciągłości, stanowią arcybogate źródło wiedzy o sytuacji tutejszego bartnictwa na przestrzeni XVI-XIX w., głównie w aspekcie administracyjnym, ekonomicznym i prawnym. Ponadto rzucają ciekawe światło na sytuacje bartników w dobrach królewskich, przynoszą ogromną ilość informacji dotyczących zawodowego nazewnictwa, często o lokalnej, niespotykanej gdzie indziej specyfice.

Muzeum Regionalne w Kozienicach

Od ponad dwudziestu lat gromadzeniem i badaniem tego, co udało się zachować z dawnych miejscowych tradycji hodowli pszczół, zajmuje się Muzeum Regionalne w Kozienicach. Choć w jego zbiorach nie zachowały się fragmenty drzew bartnych ani ule kłodowe, muzeum dysponuje ciekawą kolekcją uli rozbieralnych. „Okrętem flagowym” jest niewątpliwie potężny ul, pochodzący z wielopokoleniowej pasieki rodziny Mickiewiczów. Jego szczegóły konstrukcyjne, m.in. zacementowane w późniejszym okresie kwadratowe oczka, wskazują, że przebył on całą drogę rozwojową pszczelarstwa – od barci, poprzez ul kłodowy, do otwieranego z góry i z boku ula ramowego, zaopatrzonego w końcu w półnadstawkę. O jego bartnym pochodzeniu świadczy też imponujący wymiar średnicy pnia, utwierdzający w przekonaniu, że raczej nikt nie zechciałby marnować tak cennego surowca na wyrób ula. Skądinąd wiadomo też, że po kasacji bartnictwa w Puszczy Kozienickiej bardzo liczne tutaj pnie bartne ich właściciele przewieźli w okolice swoich domów i przerobili na ule kłodowe.


Ul włościański słomiany, częściowo oszalowany deskami,
podkurzacze (korpus jednego z nich wykonano z obudowy
filtra maski przeciwgazowej)

Eksponaty muzealne

Nazwa znajdującego się w zbiorach muzeum „ula posaniackiego” może nastręczyć wiele kłopotów, nawet znawcom historii pszczelarstwa. Tymczasem jest to lokalne określenie ula słowiańskiego – konstrukcji opracowanej przez Teofila Ciesielskiego – wzięte stąd, że był on używany w kilku wsiach zamieszkałych przez osadników z terenu Puszczy Sandomierskiej, zwanych tutaj potocznie „posaniakami”. Fakt ten, połączony z nielicznym występowaniem tego typu ula na omawianym terenie (kilka egzemplarzy przechowało też Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu) może prowadzić do ciekawej konstatacji.


Otóż, jak wiadomo, u progu nowoczesnego, opartego na ulach rozbieralnych pszczelarstwa, główna i rozciągająca się w czasie batalia o prymat rozegrała się pomiędzy zwolennikami ula Teofila Ciesielskiego oraz konstrukcji opracowanych przez Kazimierza Lewickiego. Padały w niej ciężkie argumenty (szczególnie atakowany był Lewicki) dotyczące wad i zalet poszczególnych typów uli. Tymczasem o jej rozstrzygnięciu na wiele lat zadecydowały w dużej mierze względy terytorialne. Świadczą o tym zarówno pozostałości starych pasiek, jak i charakter zbiorów muzealnych. W kolekcji kozienickiego muzeum, nie licząc wspomnianego „ula posaniackiego” oraz dwóch autentycznych „Dzierżonów”, zarówno pozostałe ule, jak i sprzęt pszczelarski zostały sporządzone w myśl nauk Kazimierza Lewickiego. Pośród nich palmę pierwszeństwa dzierży pierwowzór nazwany imieniem jego twórcy, sporządzony około 1918 r. Jego wykonawca, Antoni Górniak, był nie tylko światłym pszczelarzem, ale i dobrym znawcą stolarskiego fachu. Tak przynajmniej można wnosić z jego dzieła odwzorowującego oryginał z godnym najwyższego uznania pietyzmem, uwzględniającym takie nawet szczegóły, jak zasuwki regulujące szerokość wylotu, czy tabliczkę z numerkiem. Oglądający go człowiek może bez trudu ulec złudzeniu, że jest to ten sam egzemplarz, który Kazimierz Lewicki prezentował na międzynarodowych wystawach w Wiedniu, Kijowie, Petersburgu. Ta sama pieczołowitość wykonania charakteryzuje słomiany „ulik tymczasowy”, służący okresowemu przechowywaniu nowych rojów.



Miodarki własnej konstrukcji. Z eksponatami
harmonijną całość tworzą związane nimi
tematycznie ludowe płaskorzeźby

Znaczną część „pszczelich domostw”, które posiada Muzeum Regionalne w Kozienicach stanowią „ule włościańskie”, będące uproszczoną wersją stojako-leżaka Lewickiego, którą adresował głównie do pszczelarzy wiejskich. W zamyśle autora stanowiły one prawdopodobnie m.in. odpowiedź na czynione mu zarzuty, iż proponowany przez niego stojako-leżak jest zbyt kosztowny i trudny do wykonania (m.in. Franciszek Molicki, Najnowsze bartnictwo, Warszawa, 1894). Okazy, które znalazły się w muzealnych zbiorach zachwycają pomysłowością i różnorodnością rozwiązań konstrukcyjnych. Pośród nich szczególnie cenne z historycznego punktu wydają się te, które dzięki ich cechom morfologicznym można wywieść od uli kłodowych lub wprost od barci. Ich korpus stanowi powierzchownie ociosany fragment pnia posadowiony w pozycji poziomej na przybitych doń nogach, którego wnętrze zostało odpowiednio poszerzone, stosownie do wielkości wpuszczanych ramek. Fotografię niemal identycznego ula, już w okresie międzywojennym zdobiącego zbiory Muzeum Kurpiowskiego w Nowogrodzie Łomżyńskim, publikował w swej fundamentalnej dla wiedzy o bartnictwie pracy Stefan Blank-Weissberg (Barcie i kłody w Polsce, Warszawa, 1937, s.84.).


Wracając jednak do kolekcji kozienickiej, na zakończenie jej charakterystyki powiedzmy nieco o narzędziach pszczelarskich, będących zarówno odbiciem stanu wiedzy dawnych pszczelarzy, jak i ich pomysłowości w stosowaniu własnych oryginalnych rozwiązań konstrukcyjnych. Tutaj na pierwszy plan wysuwają się miodarki. Najprostsza z nich, „miodarka na kiju” (nazewnictwo miejscowe), to płaska, jednoplastrowa blaszana puszka osadzona na drągu, propagowana także przez Kazimierza Lewickiego (jak wspomniano wyżej, wpływ jego myśli, dostępnej poprzez liczne publikacje, był w tym regionie dominujący). Jak przekonali się pracownicy muzeum, wprawne obracanie w dłoniach drąga wspartego zaostrzonym końcem o ziemię, nie należy do szczególnie trudnych umiejętności.


Oddzielna grupa, to „centerfugi” bębnowe. Pośród nich, wykonanych z blachy i z zastosowaniem rozmaitych ręcznych mechanizmów napędowych (przekładni z napędem korbowym), szczególną uwagę, poprzez swą odmienność, zwraca miodarka niemal całkowicie wykonana z drewna (metalowe są jedynie oś, korba i siatki dwuplastrowego kosza). Co ciekawe, jest to konstrukcja wtórna wobec wcześniejszych blaszanych poprzedniczek, popularyzowanych w literaturze pszczelarskiej od czasów mjra Franciszka Hruszki, wynalazcy tego urządzenia. Władysław Łukasiewicz z Brzeźnicy – wykonawca naszej miodarki – spełnił swoje dzieło około 1950 r. Nie wiadomo, czy nie dysponował innymi materiałami, czy wiodła go siła tradycji, w każdym razie na korpus miodarki przeznaczył bednarskiej roboty faskę. O ile takie rozwiązanie było gdzieniegdzie spotykane, o tyle zupełnie oryginalnym rozwiązaniem jest archaiczny mechanizm napędowy stanowiący zminiaturyzowaną kopię mechanizmów poruszających wiatraki (twórca miodarki był także ich budowniczym).


Klasycznym przykładem wykorzystania materiałów odpadowych do wykonania rzeczy niezbędnych są podkurzacze. Jeden z nich dodatkowo ucieleśnia postulat „przekuwania mieczy na lemiesze” pyszniąc się okazałym korpusem wykonanym z obudowy maski przeciwgazowej. W uzupełnieniu pozostaje jeszcze drobny pszczelarski sprzęt: ramki, podkarmiaczki, rojnice... i filigranowa drewniana klateczka do poddawania matek z nieocenionej dla muzeum pasieki wspominanego już tutaj Antoniego Górniaka.


Cały ten historyczno-pszcze-larski arsenał nie spełniałby swojej roli, gdyby nie nieustanna jego popularyzacja, będąca zarazem formą propagowania samej idei pszczelarstwa. Kozienickie muzeum, w znacznej mierze zorientowane na tematykę etnograficzną, od wielu lat w różnych formach i konfiguracjach prezentuje swoje pszczelarskie zbiory. Nie ograniczając się do organizowania problemowych, dotyczących tego zagadnienia wystaw, poszukuje ono także innych, atrakcyjnych form dotarcia do wyobraźni odbiorcy, w szczególności młodego, by otworzyć ją na piękno, często frapujące i tajemnicze, jakie zawiera w sobie trwająca od wieków swoista symbioza ludzi i pszczół.

Krzysztof Reczek


 Abonament