Lipa i gryka kolejnymi pożytkami towarowymi
Lipa
Lipa
Jedno z wielu długowiecznych drzew miododajnych tworzące krótki, gładki najczęściej do lekko porowatego, prosty pień. Znanych jest około trzydziestu gatunków lip, spośród których cenne dla pszczół są: lipa drobnolistna, szerokolistna i krymska.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Liście mają średnicę 30-70 mm i brzegi lekko zawinięte do góry. Błyszczące jajowate pąki czerwonobrunatnego koloru okryte są dwiema łuskami. Jesienią liście przyjmują żółty kolor. Kwiaty wyrastają pojedynczo lub pęczkami po 2-12, są wzniesione ponad liście.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Gryka
Gryka zwyczajna – Fagopyrum sagittatum. Jednoroczna roślina z rodziny rdestowatych uprawiana w wielu rejonach kraju dla pozyskania nasion. Jest jedną z istotniejszych roślin miododajnych, z których można pozyskać znaczne ilości miodu.
Średnia jego ilość z jednego hektara sięga 200 kg, a w sprzyjających warunkach pogodowych nawet i 280 kg. Na dużej powierzchni zasiewów oraz przy korzystnych warunkach pogodowych przybytek dzienny nektaru może sięgać nawet do 8 kg.
Oczywiście po odparowaniu oraz przeniesieniu nakropu do magazynu miodowego oraz biorąc pod uwagę dzienne zużycie miodu przez rodzinę pszczelą, ta ilość zmniejszy się prawie o połowę.
Złotą zasadą wysiewu gryki jest warunek, iż nie powinno siać się jej przed 15 maja, gdyż jej dość szybki okres wegetacji i majowe przymrozki w czasie tzw. zimnych ogrodników i zimnej Zośki może spowodować, iż przemrozi wschodzące kiełki i wydajność zasiewu spada do niemal 20% z całości areału.
Warto również wiedzieć, iż gryka potrzebuje ziemi mocniejszej i zasobnej w wodę i na takiej w sprzyjających warunkach pogodowych daje najwięcej miodu na pień. Nie oznacza to, iż nie możemy jej siać gdzie indziej. Udaje się ona również na słabszych ziemiach piaszczystych czy też piaszczysto-gliniastych, z tym, że warunkiem jest odpowiednie nawodnienie oraz nawożenie mineralne ziemi, a w przypadku podłoża o wartości poniżej 5 pH również wapnowanie.
Ukorzenia się bardzo płytko i poprzez to jest wrażliwa na suszę.
Kwiat gryki nie ma wyraźnego kielicha i korony, jest pięciolistkowy w kolorze od białego do różowego. Ma osiem pręcików i jeden trzyszyjkowy słupek. Na dnie kwiatowym pośród owych pręcików umieszczone są lekko zagięte nektarniki, które są odsłonięte i w przypadku braku opadów lub ich niewielkiej ilości nektarowanie tej rośliny bywa bardzo zmienne.
Spadek wilgotności powietrza poniżej 40% oraz brak opadów powoduje, iż nektar wysycha, a pszczoły nie mogąc go pozyskać nie dokonują również zapylania, co skutkuje zamieraniem kwiatów oraz zawiązków nasion, jakie zdążyły się utworzyć.
Podobnie dzieje się w przypadku zbytniego spadku temperatury oraz silnych wiatrów. Warto również wspomnieć o tym, iż gryka nektaruje do godzin południowych i często pszczoły po ustaniu nektarowania nasilają swoją agresję lub instynktowną obronność gniazda, co nie sprzyja wykonywaniu w tym czasie przeglądów.
Miód z gryki, w zależności od rejonu kraju i warunków podłożowo-pogodowych, ma barwę przypominającą mocną herbatę do prawie czarnej. Ma specyficzny aromat i lekko goryczkowaty posmak. Zawiera więcej wody niż inne miody, gdyż poszyty potrafi mieć jej nawet do 22% (badane refraktometrem).
Jest jednym z miodów, których nie należy wirować z plastrów, jeśli nie są one w 90-95% poszyte, a z pozostałych 5-10% niezasklepionych komórek nie wykapuje miód przy silnym potrząśnięciu ramką. W przypadku nagłego urwania się nektarowania gryki (spowodowanego np. warunkami pogodowymi) pszczoły przestają donosić nakrop do uli, a tym samym może dojść do sytuacji, iż mamy plastry nawet w połowie nieposzyte. Co wtedy? Należy odczekać minimum 4-6 dni dając pszczołom czas na odparowanie miodu z niezasklepionych komórek.
Stracimy tym sposobem trochę miodu, jaki pszczoły spożytkują na własne potrzeby, ale unikniemy ryzyka, iż niedojrzały miód zacznie nam fermentować w odstojnikach czy też już po rozlaniu w słoiki. Są rejony w kraju, gdzie gryka bywa pożytkiem towarowym, po którym następują kolejne, ale są i takie rejony, gdzie siana jest dość późno i dla wielu pszczelarzy gryka kwitnąca po lipie bywa ostatnim pożytkiem dającym miód.
Metody wymiany matek
Jest ich kilka doskonale znanych pszczelarzom z jakimś już doświadczeniem pasiecznym. Młodym adeptom pszczelarstwa spędza to jednak sen z powiek, w jaki sposób najbezpieczniej wymienić matki pszczele, by ich nie stracić. Często zakup matek dla kogoś, kto zaczyna trudnić się pszczelarstwem to spory koszt, a ich strata i konieczność zakupienia kolejnych bywa problematyczna.
Jak więc i kiedy młodzi stażem pszczelarze powinni wymieniać matki pszczele? Najprostszym sposobem, jeśli zamierzamy powiększać pasiekę, jest wykonanie odkładu ze starą matką a do macierzaka po 9 dniach od wykonania odkładu (trzeba dopasować wykonanie odkładu na 9 dni przed otrzymaniem matek od hodowcy lub wygryzaniem się własnych z hodowli) i po zerwaniu mateczników ratunkowych w miejsce jednego z mateczników, które zrywamy wpięcie sztucznego matecznika wykonanego z węzy, z młodą matką w środku.
Jak to wykonać? Robimy odkład (jak wykonać pisałem wcześniej) ze starą matką i odstawiamy go na całkowicie inne stanowisko. W macierzaku przy braku matki i czerwiu w różnym stadium pszczoły pociągną nam mateczniki ratunkowe.
Mamy już matkę od hodowcy lub wyhodowaną samemu. Wycinamy z węzy prostokąt o wymiarach 4 × 5 cm i dłuższym bokiem owijamy ołówek (tzn. długość 4 cm powinna być wzdłuż ołówka). Pozwoli nam to na dwukrotne owinięcie ołówka węzą, przez co ścianki naszego sztucznego matecznika będą stabilniejsze.
Na wystającym rysiku ołówka tworzymy palcami stożek jak w przypadku prawdziwego matecznika pozostawiając wielkość otworu taką jak grubość rysika. Z drugiej strony wpuszczamy matkę i zaciskamy węzę po jej wejściu w matecznik.
Tak wykonany matecznik patrząc po długości ma 0,5 cm stożka z otworem, 2,5 cm długości przestrzeni dla matki wewnątrz i 1 cm na zaciśnięcie końcowe. Taki sztuczny matecznik z młodą matką wpinamy na zapałkę w miejsce któregoś zerwanego ratunkowego.
Tym sposobem mamy praktycznie zawsze 100% przyjęć matek jednodniowych, ale także już unasiennionych czy reprodukcyjnych.
Kolejną metodą poddawania matek jest wpuszczenie ich wprost na wylotek rodziny pszczelej ze starą matką w ulu. Warunkiem jednak, iż młoda matka nie zostanie ścięta przez strażniczki jest to, iż nie może być ona starsza niż 4 h od wygryzienia się z matecznika.
Wielu pszczelarzy ma obiekcje co do tej metody wymiany matek w rodzinach pszczelich (ponoć matki nie są dobrze przyjmowane, choć ja tego nie stwierdziłem), dlatego zostawmy tą metodę do własnego przemyślenia i odpowiedzialności za to każdego z pszczelarzy.
Kolejna metoda wymiany matek to poddawanie matki pod tzw. kołpak. Matkę w rodzinie macierzystej likwidujemy, a młodą poddajemy od razu po likwidacji starej pod „kołpak” z siatki wprost na ramkę czerwiu na wygryzaniu. Pszczoły mając nową matkę, nie pociągną mateczników ratunkowych, a młoda poddana matka pod kołpakiem będzie miała za chwilę świtę młodziutkich pszczół, które się wygryzą w jej otoczeniu.
Pszczoły te mają za zadanie ochronić matkę przed resztą starszych pszczół ulowych i ponoć to czynią. Nie jest to jednak metoda, która sprawdza się u każdego i w każdych warunkach. Ja sam nie bardzo ją preferuję.
Kolejna metoda wymiany matek to wykonanie odkładu, ale bez starej matki. Ta zostaje w macierzaku, a do odkładu poddajemy młodą matkę. Macierzak idzie swoim torem do końca sezonu, a odkład rozwijamy, by doszedł do siły do zimowli.
Po ułożeniu gniazda w macierzaku karmimy na zimę tylko macierzak i gdy zaleją już zapasami zimowymi gniazdo i nie ma już czerwiu otwartego likwidujemy starą matkę. Odkładu w tym czasie nie karmiliśmy na zimę w ogóle, by nie spracowywać zbędnie młodej pszczoły, wiec w 24 h po zlikwidowaniu matki w macierzaku odkład stawiamy pod macierzakiem.
Pszczoły z odkładu wraz z matką pójdą w górę i się bez problemu połączą o tej porze roku, bo tam będą panowały lepsze warunki termiczne w ulu. Oczywiście nie zostawią one czerwiu, który jeszcze był w plastrach odkładowych – ten czerw wygryzie się na spokojnie, ale matka nie zejdzie już z górnego do dolnego korpusu by czerwić dalej.
Po wygryzieniu się czerwiu z plastrów odkładowych zabieramy korpus po odkładzie i mamy tym sposobem bardzo silną rodzinę, w dużej mierze składającą się z samej młodej, dobrze odżywionej i przygotowanej do zimowli pszczoły.
To metoda dla osób, które nie zamierzają powiększać pasieki, a chcą mieć silne rodziny po zimowli.
Są i metody poddawania matek do rodzin w klateczkach, w których matki otrzymaliśmy czy wpuszczanie matek do wykonanych na dobę wcześniej pakietów, ale rozpatrywaliśmy najbardziej istotne z punktu widzenia adepta pszczelarstwa lub pszczelarzy, którzy nie zamierzają zwiększać ilości rodzin do zimowli.
Przygotowywanie rodzin na zimowlę
Od tego zależy egzystencja rodziny pszczelej w okresie zimowli i w następnym sezonie. Analizując rozwój rodziny pszczelej trzeba wziąć pod uwagę to, iż z jaj, które matka składa od 15 lipca do końca sezonu (czyli do czasu aż zalejemy gniazda zapasami zimowymi) będą się rozwijały już pszczoły, które wejdą w skład kłębu zimowego.
W wielu rejonach kraju po lipie następuje przerwa pożytkowa lub całkowite urwanie się pożytków dla pszczół. Oczywiście pewnie znajdą one sobie coś na rozwój, ale w przypadku, gdy byłyby niekorzystne warunki pogodowe należy umiejętnie rodziny podsycać rozwojowo.
Wielu pszczelarzy daje swoim pszczołom jednorazowo zbyt duże dawki syropu lub gotowej paszy i wówczas pszczoły przenoszą ich nadmiar w plastry. Nie na tym rzecz polega, by po lipie uzupełniać pszczołom żelazny zapas, na to przyjdzie czas na tydzień przed rozpoczęciem karmienia zimowego.
Teraz naszym zadaniem jest zapewnić rodzinie pszczelej taką dawkę syropu czy gotowej paszy, by spożytkowały ją na bieżący rozwój. Taka dawka to ok 300 ml co drugi dzień. Taką ilość pszczoły spożytkują na karmienie rozwijającego się czerwiu niemagazynując nadmiaru w komórkach plastrów.
Takie podsycanie rozwojowe stosujemy w przypadku, gdy nie widać, by pszczoły same donosiły świeży nakrop i powinno to trwać do około połowy sierpnia. Na tydzień przed rozpoczęciem karmienia zimowego możemy podać dopiero swoim pszczołom większą dawkę syropu czy gotowej paszy, by uzupełniły one żelazny zapas, jeśli takowego nie mają i dopiero przystępujemy do właściwego karmienia na zimowlę.
Żelaznego zapasu w każdej rodzinie pszczelej powinno być minimum 5-6 kg w plastrach. Przeliczając to wizualnie powinniśmy widzieć przynajmniej w 7-8 plastrach zalane i poszyte od górnej beleczki obustronnie ok. 10 cm plastra.
Tyle, jeśli chodzi o gniazdo i wstępne przygotowanie rodzin do zimowli. Inaczej oczywiście muszą do dalszego funkcjonowania rodzin podchodzić pszczelarze, którzy po lipie już nie pozyskują żadnych pożytków towarowych a inaczej Ci, którzy pozyskują późne miody, takie jak nawłociowy lub wrzosowy.
Leczenie pszczół
Jest najistotniejsze z późnoletnich czy jesiennych prac w pasiece. Pszczelarze, którzy nie pozyskują po lipie już żadnych pożytków towarowych mogą przeleczyć swoje rodziny pszczele tuż po odebraniu miodu lipowego. Takie leczenie to odymienie rodzin co czwarty dzień jedną tabletką Apiwarolu.
Należy wykonać cztery takie odymienia, by zamknąć całkowicie cykl rozwojowy samic Varroa na rozwijającym i wygryzającym się czerwiu. Można też wcześniej, czyli około końca czerwca zaizolować matkę na jednej ramce suszu, w dwudziestym dniu izolacji matki wypuścić ją na ul, ramkę z izolatora z czerwiem krytym całkowicie usunąć z rodziny pszczelej i w sytuacji bezczerwiowej odymić ją jednokrotnie.
Istotą takiego działania jest to, by młode pokolenie robotnic, które będzie wygryzało się w pierwszej dekadzie sierpnia (to pszczoły z jaj, które matka składa po 15 lipca) było wolne od pasożyta Varroa destructor, a tym samym, by rozwijająca się populacja tegoż pasożyta nie uszkadzała płytek chitynowych młodego, zimowego pokolenia pszczół.
Zabieg z ograniczeniem matki jest metodą dla każdego, ale szczególnie dla tych pszczelarzy, którzy właśnie pozyskują miód nawłociowy czy wrzosowy. Na lipę przecież będzie sporo pszczół a pomiędzy lipą a nawłocią czy wrzosem nie jest potrzebna duża ilość zbieraczek, a tym samym można na czas, czy w dniu leczenia nawet zmniejszyć kubaturę ula do samego gniazda, by plastry, z których zamierzamy pozyskać miód nie miały żadnego kontaktu z amitrazą.
Oczywiście należy wziąć poprawkę na reinwazję pasożyta, ale ilość, jaką pszczoły naniosą do uli nie będzie już na tyle duża, by zaszkodziła całemu pokoleniu młodej pszczoły zimowej. Ponadto po odebraniu ostatniego pożytku (w przypadku nawłoci czy wrzosu) lub też w okresie już w pełni bezczerwiowym po kompletnym zakarmieniu rodzin pszczelich należy je kontrolnie poddać leczeniu, by wyeliminować pasożyty, które pszczoły naniosły z „pola”.
Takim sposobem w połączeniu z innymi metodami gospodarki pasiecznej w sezonie osiągniemy silne i zdrowe, właściwie przygotowane rodziny do zimowli.
Przemysław Grobelny