Pszczelarstwo w Polsce
Przed rodzimym pszczelarstwem rysują się rozmaite szanse i zagrożenia. O ile pszczołami zajmujemy się hobbystycznie, zagadnienia te nie muszą nas zbytnio niepokoić. Sytuacja staje się poważniejsza wówczas, gdy pasieka jest podstawowym albo i jedynym źródłem utrzymania jej właściciela i jego rodziny.
Znaczek pocztowy przedstawiający kobietę wybierającą miód dzikim pszczołom (paleolit schyłkowy, ok. 9 000 p.n.e.); malowidło z jaskini Araňa (prow. Walencja), odkryte w 1922 roku przez archeologa Hernándeza Pacheco. (źródło: www.archeofil.pl)
O tym, że decyzja o budowie profesjonalnego gospodarstwa pasiecznego nie jest łatwa, najlepiej świadczy bardzo nikła liczba zawodowców w pszczelarskiej branży. W obecnej chwili stanowią oni około 2% wszystkich osób, które zajmują się hodowlą pszczół.
Dlaczego tak właśnie wygląda sytuacja? Stworzenie dochodowej pasieki, będącej głównym filarem finansowym utrzymania rodziny, jest obarczone sporym ryzykiem. Zawodna jest pogoda, czasem wręcz powoduje katastrofy. Bywało, że powodzie niszczyły całe pasieki w naszym kraju, a zimowe orkany wywracały ule z pszczelimi rodzinami w śnieg i błoto.
Zastraszająco zubożała także szata roślinna Polski. Oferuje ona obecnie znacznie gorsze warunki bytowania zapylaczom niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Wzmogła się chemizacja rolnictwa, stwarzając kolejne zagrożenia dla naszych skrzydlatych podopiecznych.
Właściwie co rok w mediach pojawiają się informacje o wytruciach części, albo i całych pasiek. Pszczoły atakowane są przez pasożyty i inne szkodniki, a w szczególności roztocze Varroa destructor. Obecność tego szkodnika często przejawia się posępnym widokiem osypanych rodzin wiosną, a w przypadku silnego porażenia rodziny pszczelej, opustoszałym ulem ju jesienią.
Wreszcie, nie każdy może być pszczelarzem. Uczulenie na jad praktycznie dyskwalifikuje kandydata na pszczelarza. Stanowi bowiem śmiertelne zagrożenie dla jego zdrowia i życia. Czy można więc stwierdzić, że pszczelarstwo w Polsce jest w bardzo trudnym położeniu?
Nie – wbrew wszystkim powyżej wymienionym zagrożeniom i utrudnieniom nie ma się wcale najgorzej.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Rys historyczny i tradycje
Pszczoły są gatunkiem bardzo starym. Pojawiły się na Ziemi w postaci podobnej do obecnie znanej około 100 milionów lat temu. Odnajdywano bursztyny z zatopionymi w ich wnętrzu protoplastami dzisiejszej pszczoły miodnej. Rozpowszechniły się one właściwe na całym świece.
Jan Henryk Müntz. Rycina z końca XVIII w. ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie.
W samej Polsce występuje ich obecnie ponad 450 gatunków. A kiedy człowiek pierwszy raz zdecydował się skorzystać z obecności pszczół miodnych i wytwarzanego przez nie miodu?
Na pytanie to trudno odpowiedzieć z całą pewnością. Wiadomo tylko, że było to bardzo dawno. Nie ma licznych wykopalisk, ani archeologicznych odkryć, które mogłyby na tę sprawę rzucić nowe światło, albo rozstrzygnąć ją ostatecznie.
Najstarsze środkowoeuropejskie znane odkrycie liczy niemal 2000 lat i zostało dokonane w północnych Niemczech. Chodzi tu o zaplataną barć. Jej stan był tak kiepski, że początkowo pomylono ją ze sprzętem do połowu ryb. Miała ona postać wiklinowej plecionki w kształcie klosza otwartego u dołu, obłożonego gliną wymieszaną z krowimi odchodami.
Poruszenie wywołało także kolejne niemieckie odkrycie. Odnaleziono drewniany ul, którego wykonanie datowano na III-V wiek. W chwili odkrycia drewniany, wydrążony w środku pień zawierał plastry miodu i był użytkowany przez pszczoły!
Obie konstrukcje cechuje jednak pewien stopień zaawansowania konstrukcyjnego, forma będąca rezultatem przemyśleń nad chowem pszczół. Dlatego należy przypuszczać, że początki pszczelarstwa sięgają czasów jeszcze odleglejszych.
Dowodem na pozyskiwanie miodu, a być może także i innych pszczelich produktów, jest malowidło naskalne odnalezione w 1922 roku w Hiszpanii w miejscowości Cueva de la Arana pod Bicorp. Przedstawia ono postać ludzką poruszającą się przy grani skalnej dzięki zwisającej z góry linie, wybierającej z pszczelego gniazda miód do dzbana.
Pochodzi ono z paleolitu schyłkowego i zostało wykonane najprawdopodobniej około 11 tysięcy lat temu. Stanowi ono dowód, że już na prawie 10 000 lat przed Chrystusem ludzkość wypracowała metody zagospodarowania wytwarzanych przez pszczoły dobrodziejstw.
Można też stwierdzić, że musiały one być niezwykle pożądane. Osoba uwieczniona na malowidle nie ma najwyraźniej odzieży zabezpieczającej przed pożądleniami, a przecież wokoło wirują owady. Takie spuszczanie się po skalnej ścianie musiało być także niezwykle niebezpieczne.
Można wobec tego przypuszczać, że podejmowane ryzyko musiało się po prostu opłacać.
Jak zaś historia pszczelarstwa prezentuje się na ziemiach polskich? Wydawać się może, że miód w formie surowej, jak i po przetworzeniu na miód pitny, mógł towarzyszyć już założycielom polskiego państwa – Piastom. Cukier sprowadzony został do Europy dopiero w okresie wypraw krzyżowych, a więc kilkaset lat później.
Jego wytwarzanie z buraków cukrowych umożliwiło dopiero odkrycie Sigismunda Marggrafa, dokonane w 1775 roku. Do tego czasu, miód prawdopodobnie nie miał realnej konkurencji. Musiał być więc silnie obecny także przez pierwszy okres istnienia Polski, w okresie rozbicia dzielnicowego i na długo po zjednoczeniu ziem polskich przez Władysława Łokietka, a więc w okresie panowania Jagiellonów i królów elekcyjnych.
Pierwsze znane regulacje bartnicze pochodzą z czasów panowania Kazimierza III Wielkiego. Wcześniej istniejące prawa zostały spisane w statutach wiślickich w 1347 roku. Największy rozkwit profesji, która miała charakter dziedziczny, przypadł na XVI i XVII wiek.
Tylko bartnicy, zwani przez współczesnych czasem bartodziejami, mieli przywilej dostarczania miodu na książęcy dwór. Zrzeszali się we własnych cechach, które wytworzyły kanony postępowania oraz rozstrzygały spory między ich członkami.
Organizacje te zwane były także bractwami bartnymi i zdarzało się, że oprócz zasad powszechnie akceptowanych, zwyczajów, posługiwały się one również spisanymi kodeksami bartnymi. Zrzeszenia nakładały na swych zaprzysiężonych członków obowiązki wyrabiania nowych pni, zwykle w ilości 6-12 rocznie.
Określały też teren na którym działał każdy opiekun pszczelich rodzin. Taki rewir określany był jako bór bartny, a cały kompleks leśny przynależny bractwu określano mianem uroczyska. XVI i XVII wieczni bartnicy nie tylko pozyskiwali produkty pszczele, ale także opiekowali się lasem.
Pierwsze wzmianki o opiekunach pszczół pochodzące z Podlasia, leżącego w sercu dawnej Rzeczpospolitej, datowane są na VXI wiek. Bartnicy mieli w obowiązku dbanie o dobrostan owadów i drzew przez nie zamieszkanych. Same barcie zaś dzieliły się na wchodowe i królewskie.
Pierwsze były dzierżawione za opłatą, te drugie zaopatrywały królewski dwór. Całość spraw bartniczych regulowały ustawy królewskie, a mimo to, między opiekunami pszczół wybuchały nieraz spory. Najczęściej dotyczyły one prawa do użytkowania barci.
Bywało i tak, że na działalność bartniczą niechętnie zapatrywali się przedstawiciele ówczesnej administracji. Pszczelarze obwiniani byli o niszczenie nadmiernej liczby drzew w celu ich adaptacji na potrzeby rodziny pszczelej.
Za dom owadów służyć mógł jedynie pień drzewa o średnicy 100-120 cm. Jeżeli była to sosna, to musiała ona rosnąć przynajmniej 120 lat. Oprócz sosen preferowanym gatunkiem był dąb. Czasem barcie lokowano w grabach, bukach i lipach.
Te ostatnie stanowiły obok wrzosów główny pożytek towarowy w omawianym okresie. Czasem, niestety, to właśnie bartników oskarżano o nieumyślne zaprószenie ognia w lesie i wywołanie pożaru puszczy.
Być może to wszystko, a także wyniszczenie kraju wojnami, sprawiło, że wydrążone kłody zaczęto sytuować bliżej domostw. Proces ten został zapoczątkowany w XVIII wieku. Z tego okresu pochodzą wzmianki o budowie pasiek przy zagrodach, sytuowanych na pomostach wokół pnia, choć najczęściej ule kłodowe przywiązywano do drzew.
Zapewniało to względną ochronę przed zniszczeniem pasieki przez obecne wtedy w lasach naszego kraju niedźwiedzie.
Konsekwentnie, w coraz większym stopniu, bartnictwo wypierane było przez przydomowe pasiecznictwo. Na ziemie polskie, prawdopodobnie z terenu północnych XVII- i XIX-wiecznych państw niemieckich, trafiły kószki, czasem zwane także bezdenkami.
Miały one postać dzwonów zaplatanych ze słomy, ustawianych na specjalnych podestach, zamykających je od spodu. W pobliżu domów, ale już na ziemi, zaczęto ustawiać także wycięte kłody. Czasem były one sytuowane poziomo, choć znacznie częściej pionowo i od góry zakrywane pokryciem chroniącym przed deszczem i śniegiem.
Ślad po tamtych czasach odkryć można w analizie języka stosowanego przez dzisiejszych pszczelarzy. Często bowiem zdarza się, że gdy rozmawiamy o wielkości pasieki używamy określenie „liczba pni”. Jest to w istocie nawiązanie do odległych czasów; korpusowy ul wykonany na przykład z poliuretanu nie ma przecież nic wspólnego z pniem.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów