fbpx

NEWS:

Profesjonalna-pasieka

Jesienne przygotowania do nowego sezonu

To, co w największym stopniu decyduje o sukcesie w kolejnym roku kalendarzowym to udane przygotowania do niego. Ich początek przypada zazwyczaj na schyłek lata, pierwsze tygodnie jesieni. W pasiekach, gdzie towarowy pożytek kończy się po przekwitnięciu lip drobnolistnych, cykl przygotowań do zimowli i zbiorów miodu wiosennego rozpoczyna się już po ostatnim miodobraniu.

Przypada ono na trzecią dekadę lipca. W tym wypadku nie są to jedynie przygotowania jesienne, ale i późnoletnie. Pszczelarze mawiają czasem: „Jak się dba, tak się ma”. Jest to prawda, choć efekty widoczne są ze znacznym opóźnieniem.

Najwcześniej złe przygotowania ujawniają się wypszczeleniem uli w listopadzie, gdy już za późno jest na łączenie rodzin. Z drugiej strony, nawet ich połączenie po 2-3 nie uratuje już sytuacji. Najpóźniejszym skutkiem nieodpowiednich przygotowań jesiennych, jaki można obserwować są słabsze rodziny, niezdolne do pozyskiwania towarowych ilości miodu na pierwszym pożytku.

Te społeczności pszczele dzięki swym naturalnym cechom oraz pomocy pszczelarza dojdą do siły na drugi towarowy pożytek, czyli na przykład na czas rozkwitu robinii. Pożytek rzepakowy lub mniszkowy będzie jednak bezpowrotnie stracony.

Profesjonalna pasieka (DSC02825)
fot.© Grzegorz Pałys

Pamiętajmy także, że w warunkach naszego kraju właśnie ten pierwszy zbiór najczęściej stanowi główne źródło miodu w całkowitej strukturze ilościowej pozyskanego produktu.

Aby liczyć, że pszczoły podejmą pracę na pożądanym poziomie już w końcu kwietnia, należy upewnić się najpierw, że zostały poprawnie zazimowane. Plantacje porzeczek czy agrestu najczęściej oblatuje jeszcze jesienna pszczoła.

Oznacza to, że do zimowli każda rodzina musi pójść w odpowiedniej strukturze wiekowej. Chodzi o to, aby było w kłębie dużo owadów młodych, niespracowanych, zdolnych przeczekać zimowe miesiące i wiosną podjąć intensywny wysiłek zwieńczony odchowaniem kolejnego, wiosennego pokolenia.

Aby tak mogło się stać, koniecznie trzeba stworzyć matce doskonałe warunki do czerwienia w drugiej części sezonu. Warto też owadom zapewnić dostęp do obfitego źródła wartościowego pożywienia. Kłąb zimowy zawiążą wówczas owady należycie odżywione, przygotowane do przetrwania długich i wyczerpujących zimowych miesięcy.

Jesień to także pora roku, kiedy do walki z chorobami możemy sięgnąć po chemiczne preparaty, niedozwolone w okresie pozyskiwania produktów pszczelich. W Polsce rejestrowane są środki na bazie flumetryny, amitraza i tymolu.

Bardzo możliwe, że w niedługim czasie legalnie będzie można stosować leki na bazie kumafosu. Na kontynencie amerykańskim w ten sposób zwalcza się małego chrząszcza ulowego, który prawdopodobnie w niedługim czasie dotrze do Środkowej Europy.

Są państwa na świecie, gdzie stosuje się obecnie niedozwolony przez weterynarię w Polsce tau-fluwalinat. Pozostając w zgodzie z literą prawa, warto jednak stosować leczenie naprzemienne. Pamiętajmy, że gdy zmieniamy substancję czynną w lekach, to nie dajemy możliwości warrozie na wytworzenie lekoodporności.

Kolejnym elementem przygotowań do zimy i wiosny jest zakarmienie pszczół, zabezpieczenie odpowiedniej ilości zapasów zimowych. W niektórych gospodarstwach pasiecznych stosuje się tradycyjnie syropy cukrowe w różnych stężeniach, zależnie do czasu podawania.

W innych dostępne na rynku gotowe produkty. Wszystkie rozwiązania jak zawsze mają zalety i wady. Rolą pasiecznika jest rozważenie ich i obranie jak najkorzystniejszego sposobu na zapewnienie owadom wystarczającej ilości pokarmu na przeczekanie siły i zainicjowanie intensywnego rozwoju wiosennego.

Gdy jednak nastaje koniec października i listopada, pasieczysko milknie. Po miesiącach intensywnego ruchu, setkach tysięcy pszczół wirujących w powietrzu, nadchodzi pora spokoju. Jeżeli wszystkie prace związane z pszczołami bezpośrednio, takie jak leczenie, łączenie, czy zakarmianie dobiegły końca, to nieco czasu i energii należy skupić na przygotowaniu toczka do zimy.

Należy usunąć zagrożenia dla uli, poznosić niepotrzebny sprzęt pod dach, aby nie niszczał na mrozie, śniegu i wietrze. O ile pasieczysko nie oferuje naturalnych osłon, to można pokusić się o instalację ekranów łamiących mroźne i gwałtowne czasem podmuchy zimowych wiatrów.

Najczęściej przychodzą one z północnego-zachodu, co tak naprawdę warto wziąć pod uwagę już na etapie wytyczania pasieczyska. Zawsze jednak możliwe są korekty, poprawa jakości miejsca zimowli rodzin pszczelich.

Zapewnienie odpowiedniej struktury i siły rodzin pszczelich

Bardzo ważne jest, aby rodziny pszczele, które przeznaczamy do zimowli miały odpowiednią strukturę wiekową. To bezwzględny warunek przetrzymania zimowych miesięcy i odpowiednio szybkiego rozwoju wiosennego. Pszczoły same dążą do jak najlepszego przygotowania społeczności do trudnego czasu, jakim jest zima.

Przez swe działania pasiecznik może im to jednak utrudnić, a czasem nawet uniemożliwić. Może jednak także znacząco ułatwić.

Jeżeli ostatnie miodobranie w pasiece przypada na koniec lipca to bezpośrednio po nim należy uzupełnić żelazny zapas. Wynosi on 5-6 kg. Jego obecność w ulu sprawi, że matki nie zostaną ograniczone w czerwieniu, co zaś przełoży się na możliwość stworzenia odpowiednio licznej społeczności zdolnej do zgromadzenia wiosennego miodu.

W warunkach centralnej Polski, na przykład województwa łódzkiego, tam, gdzie nie sięga już strefa sadownicza, po przekwitnięciu lip, chabrów bławatków i ptasiej wyki kolejny pożytek może dać ewentualnie nawłoć, lub dopiero gorczyca wysiewana w poplonie.

Tak koszmarnie długa przerwa w dopływie nektaru i pyłku jest żadną miarą niedopuszczalna. Należy zatem bezwzględnie przedsięwziąć kroki w celu niwelacji jej niepożądanych skutków.

Najważniejsze, to nie dopuścić do braków pożywienia w ulu. Mam tu zarówno na myśli pokarm węglowodanowy, jak i białkowy. Wszelkie substytuty pyłku działają pomocniczo w warunkach ograniczonego dopływu obnóży. W sierpniu, gdy skoszone zostaną zboża, w których kwitły wartościowe dla pszczół zioła i chwasty, możliwość gromadzenia obnóży jest w stanie pokryć ⅕-¼ faktycznego zapotrzebowania owadów.

To za mało, aby można było spodziewać się, że położenie ciasta na powałkę da spodziewane rezultaty. Problem niedoborów pyłku można rozwiązać na kilka sposobów. Tam, gdzie wiosną i wczesnym latem odbiera się go owadom, pewną jego ilość należy pozostawić na własny użytek.

Pyłek można zamrozić, choć lepiej jest go wysuszyć. Można go wykorzystać do przyrządzenia pasty pyłkowej, która będzie doskonałym stymulatorem rozwoju rodzin. Otwarte poddawanie zmielonego pyłku poprzez tzw. kąpiele pyłkowe praktykowane wiosną o tej porze roku nie zda egzaminu.

W otoczeniu ula obecni są inni zapylacze, których darmowy posiłek łatwo zwabi na toczek. Najlepszym i najbezpieczniejszym sposobem poddania naturalnej białkowej paszy owadom jest jednak zabezpieczenie ramek z pierzgą z okresu poużytkowego.

Sztuczne sposoby konserwacji takich plastrów w mojej pasiece zakończyły się niepowodzeniem. Pyłek bardzo łatwo pokrywa się warstewką pleśni. Dlatego najlepiej jest posłużyć się pszczołami. Ramkę wypełnioną pierzgą wyjmujemy z gniazda, oznaczamy i przenosimy do miodni.

Tam odkłady przygotowujące pokarm zimowy dla rodzin produkcyjnych doleją komórki inwertem, lub syropem cukrowym i zasklepią. Tak przygotowaną ramkę wyjmujemy w odpowiednim czasie i poddajemy rodzinie, której rozwój chcemy zdynamizować.

Ramki z pierzgą zakonserwowane w ten sposób przez pszczoły dobrze przechowują się także w okresie zimy. Poddawanie ich do rodzin wiosną ma natychmiastowy wpływ na dynamikę odbudowy siły pszczelej społeczności.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Pszczele rodziny przeznaczane do zimowli muszą być więc nie tylko odpowiednio liczne, ale także i o odpowiedniej strukturze wiekowej. Dobrze jest, gdy mają młodą matkę, która ma większe szanse na przeżycie zimy.

Leczenie pszczół

Jesień to okres intensywnej walki z warrozą. To czas, gdy mamy więcej możliwości. O ograniczeniach prawnych w stosowaniu substancji, które gdzie indziej są dopuszczone już wspomniałem. Jednak nawet w warunkach prawnych, w jakich prowadzi się pasieki towarowe w Polsce, po ostatnim miodobraniu pszczelarze dysponują znacznie szerszym arsenałem środków niż w okresie produkcyjnym.

Tu, podobnie jak w przypadku zagadnienia budowy odpowiedniej siły i struktury rodziny pszczelej przed zimą, konieczne staje się dokonanie rozdziału między pasiekami wędrownymi, a średnimi lub dużymi gospodarstwami pasiecznymi wykorzystującymi kilka pasieczysk, ale prowadzących gospodarkę stacjonarną.

Wciąż bowiem sporo jest miejsc bardzo obfitych w nektar i pyłek w pierwszej części sezonu, ale zmieniających się w pustynię dla zapylaczy w okresie schyłku lata i wczesnej jesieni. Jeśli towarowy pożytek kończy się w połowie lipca i niedługo po nim następuje ostatnie w sezonie miodobranie, to jeszcze w trzeciej dekadzie tegoż miesiąca możliwe jest rozpoczęcie zwalczania pasożytów.

Bardzo skuteczną metodą walki jest jak najwcześniejsze czterokrotne odymienie rodzin pszczelich Apiwarolem AS co 4 dni. Taki wielokrotny zabieg z jednej strony nie daje Varroa możliwości uodpornienia się na amitrazę.

To w pewnym stopniu dzieje się, gdy pozostawiamy paski z tą substancją w ulach aż do wiosny. Z drugiej zaś strony jest zgodne z cyklem rozwojowym czerwiu i roztocza Varroa destructor. Jesienią, już po nakarmieniu, należy rodziny odymić jeszcze raz, aby zdiagnozować, czy nie nastąpiła reinwazja.

Jeśli zalanie gniazda paszą zimową i wychłodzenie go przez zastosowanie dennicy osiatkowanej wytrąciło matki z czerwienia, to nawet jednokrotne odymienie będzie bardzo skuteczne. W rodzinach bez czerwiu zasklepionego najlepsze rezultaty osiąga się jednak przez dwukrotne wykonanie zabiegu w odstępach 4-7-dniowych.

Jeśli jest jesienią wystarczająco dużo czasu, to można pokusić się o odsklepienie resztek czerwiu. Największa liczba osobników Varroa skrywa się bowiem właśnie pod woskowym zasklepem. Tam są bezpieczne od działania leku.

Pszczoły wygryzione w listopadzie, poranione przez pasożyty nie mają i tak szans przeżycia zimy. Korzystanie z leku bardzo przyspiesza stosowanie specjalnej dmuchawki do Apiwarolu AS. Na rynku zakupić można gotowy przyrząd, który ma postać przypominającą nieco pistolet.

Jego „lufę” wkłada się w wylotek ula, ale tabletka spala się na zewnątrz. Mały wentylatorek tłoczy powietrze z góry, zabierając śmiercionośny dla Varroa dym do gniazda pszczelej rodziny. Są też dmuchawki w wersji powałowej.

Ponieważ substancja wykazuje działanie rakotwórcze dla człowieka, konieczne jest stosowanie maski na usta przy aplikowaniu jej pszczołom. Temperatura powietrza na zewnątrz ula musi wynosić co najmniej 10 stopni Celsjusza. Inaczej pszczoły są zbyt zbite i dym nie dociera we wszystkie miejsca.

Wiele dostępnych w naszym kraju gotowych preparatów ma postać pasków zawieszanych w uliczkach między plastrami. Czasem są one wyposażone w specjalne uchwyty do zawieszania na ramkach. Innym razem mają jedynie otwór, przez który można przełożyć na przykład zapałkę w celu zawieszenia leku między ramkami.

Niektórzy pszczelarze stosują te paski inaczej. Wkładają je między pierwszy od powałki a drugi gniazdowy korpus. Aby stosować je tak, trzeba wykorzystywać typowy towarowy ul korpusowy, gdzie gniazda do zimowli układa się na dwóch lub trzech kondygnacjach.

Ułożenie ich w poprzek przejść na górnych belkach ramek niższego korpusu jest znacznie mniej czasochłonne. Bez względu na sposób ułożenia paska, w przypadku stwierdzenia braku ruchu owadów po nim, trzeba go przewiesić. Najlepiej jest, jeśli znajdzie się on w sąsiedztwie czerwiu.

To sprawi, że pszczoły nie będą miały wyboru i rozprowadzą substancję leczniczą po ulu. Nie należy pasków w gnieździe przetrzymywać dłużej niż 6 do 8 tygodni. Chodzi o to, aby nie dać szans pasożytom na wytworzenie populacji odpornej na działanie leku.

Poza lekami do odymiania owadów i zawieszania w ich gniazdach, są też te, które można odparowywać. Do tego wykorzystuje są albo specjalne parowniki, albo dyfuzory. Chodzi tu o leczenie wspomnianymi już kwasami szczawiowym i mrówkowym.

Ten katalog można uzupełnić także o kwas mlekowy i cytrynowy. Wszystkie te substancje, podobnie jak preparaty na bazie tymolu można jednak stosować także w okresach gromadzenia miodu towarowego bez większego ryzyka skażenia go.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Zakarmianie zimowe

Powodem, dla którego pszczoły gromadzą nektar, odparowują z niego wodę i następnie poszywają go woskowym zasklepem, wbrew temu, co można czasem w rozmowach z pszczelarzami usłyszeć, nie jest zapewnienie ich opiekunowi odpowiednio wysokich dochodów finansowych.

Chodzi o zgromadzenie wystarczająco dużej ilości miodu na rozwój, podział rodziny i przezimowanie. Miodobrania są niczym innym jak rabunkiem. Nawet, jeśli wolimy w ten sposób o nich nie myśleć. Gdy kończy się lato a zaczyna jesień, należy bezwzględnie zapewnić owadom nie tylko odpowiednio duże zapasy pożywienia na zimę, ale i o właściwej porze.

Kiedyś panowało przeświadczenie, że im wcześniej nakarmi się pszczoły, tym lepiej. Dziś jednak wiadomo, że to nieprawda. Zwiększył się także asortyment produktów, które można podawać pszczołom. Poza coraz bardziej wątpliwej jakości cukrem na rynku dostępne są gotowe produkty, takie jak syropy inwertowe.

Są to gotowe do poddawania pasze na bazie hydrolizy sacharozy lub wielostopniowej hydrolizy skrobi, którą zawiera pszenica, kukurydza lub ziemniaki. Ich zastosowanie oszczędza wiele czasu związanego z przygotowywaniem syropu cukrowego.

Warto nadmienić, że coraz szersze grono zwolenników zyskują także syropy izoglukozowe. Powszechnie znane i używane w Europie Zachodniej już od lat 80., pewnie i w naszym kraju z czasem upowszechnią się na większą skalę.

Najlepszym momentem na rozpoczęcie zakarmiania zimowego jest czas masowego wygryzania się czerwiu z sierpnia. Proces uwalniania dużej liczby komórek w centralnej części gniazda jest najlepiej widoczny w pasiekach, gdzie pożytek towarowy kończy się w połowie lipca.

Tam od miodobrania w końcu miesiąca, stymulowane były matki do wzmożonego czerwienia. Teraz, gdy z tych jaj w ulu pojawiły się pszczoły, przestrzeń tę należy zalać pokarmem. To sprawi, że matce pozostanie mniej miejsca na składanie jaj.

Wcześniejsze zakończenie czerwienia, a przez to dłuższa zimowa przerwa w składaniu jaj, jest korzystna między innymi ze względu na mniej dynamiczny rozwój warrozy. W przypadku pasiek wywożonych na pożytek wrzosowy lub nawłociowy, matki intensywnie czerwią bez konieczności lipcowo-sierpniowego stymulowania.

Taka sytuacja także często ma miejsce w terenach sadowniczych, gdzie pod nasadzenia drzewek i krzewów kwatery przygotowuje się wysiewając co najmniej dwa razy do roku przedplony z gorczycy lub gryki. Pyłek gryczany nie jest akurat bardzo wartościowy dla owadów.

Nie zmienia to jednak faktu, że obecność tego pożytku stwarza lepsze warunki dla bytowania pszczół niż jego brak. Kurczące się dni, coraz chłodniejsze noce – wszystko to sprawia, że matki w drugiej połowie sierpnia i tak ograniczają czerwienie. Początek września jest więc tym terminem, kiedy można zacząć karmić pszczoły przed zimą.

Bez względu na rodzaj podawanej paszy, ważne jest dobranie odpowiedniej metody spasania. W towarowej gospodarce pasiecznej odrzucić należy koncepcję ramkowych podkarmiaczek o pojemności mniejszej niż 5 l. Poza koniecznością bardzo częstego podawania pokarmu, pszczelarz stosujący takie rozwiązanie nie ma wglądu w to, co dzieje się wewnątrz podkarmiaczki.

Jeżeli już stosujemy dodatkowy sprzęt do podawania paszy, to najlepszym rozwiązaniem wydaje się podkarmiaczka powałowa, lub powałko-podkarmiaczka. Aplikowanie pokarmu jest bardzo proste i szybkie. Pszczelarz przechodzi wzdłuż rzędu uli i ściąga daszki.

Drugim razem rozlewa w podkarmiaczki zimowy pokarm zachowując stałą miarę. Wzdłuż uli przechodzi wreszcie trzeci raz w celu nałożenia daszków z powrotem na ul. Zamiast podkarmiaczek wykorzystać można jednak wiaderka, w których sprzedawany jest pokarm.

W ich deklu należy wywiercić kilkadziesiąt dziurek o średnicy 2 mm i odwrócone pozostawić na ramkach, lub otwartych powałkach, upewniając się, że owady mają dostęp do wszystkich otworów. Jesienią ważne jest szybkie zalanie gniazda i, jak zawsze w towarowej gospodarce pasiecznej, ograniczenie nakładu pracy i czasu na poszczególne czynności.

Pszczoły z uprzednio przygotowanych wiaderek z gotowym inwertem będą pobierać pokarm w odpowiednim dla siebie tempie.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Do zakarmiania zimowego stosować można także ciasta. Są do kupienia gotowe produkty w 15 kg blokach. Kompozycja pokarmu zawiera sacharozę, fruktozę i glukozę. Porcja w całości jest ustawiana na ramkach na gnieździe. Należy częściowo przykryć ją folią, aby zabezpieczyć przed wysychaniem.

Jeśli do tego dojdzie pokarm, stanie się bardzo twardy i pszczoły nie będą go pobierać. Jeśli w pasiece nie stosuje się żadnych podkarmiaczek, w które dałoby włożyć ciasto, to posłużyć się można kawałkiem folii, na którym zostanie ułożony blok.

Można ją delikatnie naciąć od spodu, umożliwiając owadom dostęp do bloku. Dobrze jest także, gdy skrajne uliczki zostaną odsłonięte. Chodzi o to, aby jak najwięcej pszczół jednocześnie mogło pobierać ciasto. Karmienie inwertami, izoglukozą albo ciastem, w przeciwieństwie do karmienia syropami cukrowymi, może odbywać się praktycznie o dowolnej porze dnia.

Podawanie tych pokarmów nawet w okresie jesiennym nie powoduje w zasadzie rabunków, choć ważne jest zachowanie minimum ostrożności i nierozlewanie ich po pasieczysku, pozamykanie uli i ogólna higiena. Gotowe pasty są obecnie produktami o bardzo wysokiej cenie w porównaniu zwłaszcza z syropami skrobiowymi lub cukrem.

Wyrabianie domowym sposobem wielkich ilości ciasta jest jednak bardzo pracochłonne i nawet znaczące zmechanizowanie procesu nie jest w stanie odmienić tego niekorzystnego stanu rzeczy.

Oprócz wyboru właściwego pokarmu, chodzi także o zastosowanie odpowiedniej jego ilości. Są różne metody określania tego, w jak duże zapasy pszczelarz powinien wyposażyć swe owadzie rodziny na zimę. Najlepszym rozwiązaniem byłoby powiązanie poddawanej paszy z liczbą ramek obsiadanych na czarno w momencie karmienia.

Wiele lat temu Wanda Ostrowska dokonała wyliczeń, ile suchej masy powinno przypaść na rodzinę, w zależności od jej siły. Dla przypomnienia przedstawię te rachuby dla ramki wielkopolskiej i Dadanta. Jeżeli pasieka prowadzona jest w systemie ½ Dadant, to liczbę plastrów należy przemnożyć przez 2.

Tabela 9: Normy zaopatrzenia rodziny pszczelej w zapasy zimowe (w kg)
Typ ulaLiczba plastrów, na jakich zimuje rodzina
345678910
Wielkopolski5,77,48,010,511,913,214,415,5
Dadanta6,289,811,413,014,415,817

Czasem, upraszczając te wyliczenia, przyjmuje się także, że na ramkę wielkopolską powinno przypadać 1,5-1,7 kg, zaś na ramkę Dadanta 1,7-2,0 kg suchej masy pokarmu zimowego. Ułatwia to obliczanie dozowanej paszy. Praktyka prowadzenia pasiek towarowych pokazuje jednak, że do zimy rodziny idą w zasadzie w zbliżonej sile.

Optymalny scenariusz to taki, w którym owady zajmują dwa pełne korpusy. Często jednak układając gniazda do zimowli odchodzi się od zasad prowadzenia gospodarki typowej dla ula korpusowego i zawęża się gniazda. Silne rodziny zimowane na 7-8 ramkach w każdym korpusie, jesienią pozornie nie mogą się pomieścić i wydawać mogłoby się, że przestrzeń, jaką im wydzielono jest za mała.

W rzeczywistości ograniczenie jej poprawia warunki wiosennego rozwoju, dynamizuje go.

Aby uzyskać optymalną siłę rodzin, pozwalającą na dobre przezimowanie i szybki wiosenny wzrost liczebności, a w konsekwencji obfite zbiory miodu już w maju, dokonuje się łączenia rodzin. Są różne warianty. Czasem pszczelarze decydują się na łączenie rodzin najsłabszych po dwie lub po trzy.

To zwiększa ich szansę na przeżycie zimy. Jest to jednak jedyny pozytyw. Z pewnością są powody, dla których obie rodziny były słabe. Być może trapi je choroba. Możliwe jest także, że matki są słabej jakości. W takim wypadku pozostawienie jednej z nich nie da dobrych rezultatów produkcyjnych w następnym roku.

Jeśli królowa ma dwa lub trzy lata, to dość mocno rośnie prawdopodobieństwo jej zgonu podczas zimowli. Jeśli tak się stanie, to potrzebne będzie ratowanie tej rodziny poddaniem zapasowej matki. W ostateczności będzie można ją połączyć z inną produkcyjną rodziną.

O wiele korzystniej jest zatem połączyć jesienią słabą rodzinę produkcyjną z odkładem. Pamiętajmy, że odkład ten nie będąc wykorzystywanym do pozyskiwania miodu towarowego był intensywnie leczony z warrozy od chwili utworzenia.

Dzięki temu, że przygotowywał pokarm dla innych rodzin, to matka miała dobre warunki do składania jaj. Ma on więc dobrą strukturę wiekową. Obfitość pokarmu i minimalna liczba pasożytów to nie jedyne atuty. Odkład ten dysponuje już zapasami zimowymi i co może nawet ważniejsze: młodą i plenną matką, która w kolejnym sezonie zapewni rodzinie dużą siłę produkcyjną.

Tak utworzoną pszczelą społeczność należy bezzwłocznie zaleczyć. Łączeniu rodziny produkcyjnej z odkładem towarzyszy więc wymiana matki i przeniesienie zapasów.

Profesjonalna pasieka
fot.© Milan Motyka

Jeżeli rodzina produkcyjna jest dostatecznie silna, aby bez wzmacniania mogła być zazimowana, to można poddać jej zapasy przygotowane wcześniej przez odkłady. Z pożytku nawłociowego pszczoły zjeżdżają czasem pod koniec drugiej dekady września lub nawet na początku trzeciej.

To za późno, aby karmić. W takim przypadku należy jednak upewnić się, że będą dysponowały odpowiednią ilością pokarmu niezbędną do przetrwania zimy i przygotowania się do kolejnych zbiorów. Podczas ostatniego miodobrania nie należy nadmiernie ogołacać gniazd.

Zarówno na miodzie nawłociowym, jak i wrzosowym owady zimują bardzo dobrze. Przy założeniu, że w gnieździe zostanie więc 7-8 kg miodu pszczelarz musi poddać rodzinie przynajmniej drugie tyle paszy. W praktyce w systemie ½ Dadant wygląda to tak, że nad każdą ramkę pozostawioną w gnieździe dodaje się po jeszcze jednej z poszytym pokarmem.

Tego samego dnia na powałkę dodać należy pół 10-litrowego wiadra z inwertem. Pszczoły uzupełnią nim uwalniane stopniowo komórki w centralnej części gniazda. Miód z nawłoci charakteryzuje się bardzo wysoką zawartością drożdżaków.

To sprawia, że nawet przy zawartości wody na poziomie 18% z czasem w słoikach zaczyna fermentować. Przy wyżej opisywanym sposobie ułożenia gniazd żelazny zapas zostanie skonsumowany w pierwszej kolejności, a inwert złożony w trzeciej, najwyżej kondygnacji będzie pobierany po przemieszczeniu się kłębu w górę.

Podsumowując, pozostawienie powiększonej ilości miodu, poddanie gotowych ramek z pokarmem i ostateczne uzupełnienie zapasów niewielką nawet porcją przeinwestowanego syropu sprawi, że w gnieździe w zależności od siły rodziny znajdzie się 15-20 kg paszy. To wystarczająca ilość do zapewnienia bezpiecznej zimowli i dynamicznego rozwoju wiosennego.

Karmienie rodzin w sytuacji, gdy pożytek kończy się w lipcu powinno zostać zakończone w połowie września. Ma ono tradycyjny wymiar – rodziny otrzymują ilość paszy zależną od ich siły. Dostają ją w 1-4 dużych porcjach zależnie od sposobu zakarmiania.

W przypadku rodzin produkcyjnych, zwiezionych do stacjonarnego pasieczyska po towarowym pożytku wczesnojesiennym, wygląda to trochę inaczej. Nie mają one wystarczająco dużo czasu, aby samodzielnie przygotować zapasy. Łączy się je zatem z młodymi rodzinami z zapasami lub poddaje zapasy przez te rodziny przygotowane.

Na koniec otrzymują one jeszcze ostatnią porcję syropu zawierającego cukry proste. Zastosowanie o tej porze roku sacharozy jest wykluczone. Zaszkodzi to owadom, zamiast je wzmocnić. Karmienie powinno zakończyć się przed 1 października.

Tylko w awaryjnych sytuacjach, gdy jest to konieczne dla ratowania rodziny, poddać zimową paszę można po tym terminie.

Przygotowanie uli i pasieczyska do zimowli

Gdy rodziny zostały już nakarmione i trwają zabiegi przeciwko warrozie nadchodzi pora do wykonania ostatnich prac na pasieczysku. Czas ku temu sprzyja. Lotów jest mniej, albo i wcale się nie odbywają. Nie będziemy więc przeszkadzać owadom przechodząc tuż przed wylotkami.

Pogoda jest jednak na tyle ciepła, że możliwe jest wykonywanie prac na zewnątrz. Część z nich można także w ostateczności przenieść na wiosnę. Zapewniam jednak, że wszystko, co się da, warto zrobić już teraz.

Chodzi przede wszystkim o zaprowadzenie porządku na toczku. Wszystkie zbędne elementy uli należy odnieść do magazynu pasiecznego. Nie ma potrzeby poddawania ich działaniu mrozów, śniegu, czy marznącego deszczu. Przechowując je w lepszych warunkach wydłużamy ich żywotność.

Ma to zatem uzasadnienie ekonomiczne. Czasem chodzi także bezpieczeństwo. Zimą nasz kraj właściwie co roku nawiedzają porywiste wiatry. Lepiej jest, jeśli przy ulach nie znajdują się zbędne przedmioty, które podmuchem wiatru mogłyby zostać ciśnięte w zimującą rodzinę.

To sytuacja ekstremalna. Ale nawet przewrócony słupek pustych korpusów, czy ewentualnie korpusów z ramkami leczonymi z barciaka, wywróconymi w śnieg czy błoto może prowadzić do zniszczenia tych elementów. Przetransportowania wszelkich składowych wyposażenia pasiecznego pod dach, najlepiej w jedno miejsce, da nam także zimą czas i uprości policzenie stanu i uzupełnienie braków.

Stworzy także lepszą okazję do usunięcia defektów czy na przykład odmalowania niezasiedlonych korpusów.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Taki zabieg wobec braku czerwiu w rodzinie będzie bardzo skuteczny. Powinien jednak wykazać, że populacja pasożyta jest na minimalnym poziomie i nie zagraża pomyślnej zimowli. Ostatnim akcentem prac pasiecznych przed nadejściem mrozów i śniegów jest więc poprawa stanu pasieczyska.

Ustanie wegetacji sprzyja przeprowadzaniu nasadzeń i wycinek. To dobry czas, aby zatroszczyć się o to, żeby toczek był wygodnym miejscem do pracy w kolejnym sezonie wegetacyjnym.


Profesjonalna pasieka