Organizacja pasieki towarowej
Stworzenie małej, hobbystycznej pasieki jest stosunkowo proste. Decyzje nietrafione, nieprzemyślane nie mają tu aż tak dużego znaczenia i są stosunkowo łatwe do naprawienia przez wzgląd na niewielki nakład energii i czasu, jakiego wymaga ewentualna korekta.
Czasem aspekty organizacyjne nastręczają jednak pewnych trudności. Stanowią wyzwanie dla osób nie mających praktycznego doświadczenia w pracy w pasiece. Świadczyć o tym może wzmożona aktywność i wiele zapytań od osób, które chciałyby zacząć swą przygodę z pszczołami na forach internetowych i na spotkaniach pszczelarskich.
Czasem kłopotem jest także sfinansowanie inwestycji. Można zaobserwować pojawienie się projektów w serwisie internetowym Polak Potrafi. Ich celem jest zgromadzenie kapitału na zakup uli, pszczół i podstawowe wyposażenie pracowni.
To wręcz wspaniale, że młodzi, czasem kilkunastoletni ludzie szukają wiedzy i środków finansowych w tak prężny, energiczny sposób.
Do poprawnego zorganizowania pasieki towarowej to wszystko jednak nie wystarczy. Decyzja o stworzeniu silnego ekonomicznie gospodarstwa związana jest z wieloma konsekwencjami. Po pierwsze prawdopodobnie będzie to odcięcie od innych źródeł dochodu i przejście na zawodowstwo.
Pamiętać przy tym trzeba, że na start potrzebne jest kilkaset tysięcy złotych. Zakup samochodu dostawczego, a najlepiej ciężarówki, wózka widłowego lub HDS-u, co najmniej setki uli, wygospodarowanie i usprzętowienie magazynu i pracowni – to wszystko bardzo poważne wydatki.
A to przecież tylko początek zakupów. Co nawet ważniejsze, organizacyjne rozwiązania powinny wynikać z co najmniej kilkuletnich doświadczeń w pracy z konkretną rasą i linią pszczół, typem ula, czy rodzajem pożytków towarowych.
Tylko w oparciu o nie można uniknąć rozlicznych i bardzo kosztownych przy tej skali działań pomyłek. Zawodowe zajmowanie się pszczelarstwem to okazja do codziennego obcowania z naturą, połączenia pracy i pasji i pewnie marzenie wielu amatorów i półzawodowych pasieczników.
Warto więc już na początku dołożyć starań, aby wszystko dokładnie przemyśleć i zaplanować. Wtedy właśnie nasze życie zawodowe ma szansę stać się barwną przygodą, a my osiągniemy szczęście i wewnętrzny spokój. W pierwszej kolejności należy rozważyć odpowiednie usytuowanie pasieki stacjonarnej.
Taki stały toczek będzie potrzebny nawet wówczas, gdy decydujemy się na gospodarkę pasieczną typowo wędrowną. Nie musi to być działka należąca do pszczelarza. Teren spełniający oczekiwania można wydzierżawić. Kolejne zagadnienie, nad którym należy się pochylić, to wybór odpowiedniego typu ula i dopasowanej do niego linii pszczoły miodnej.
Zagadnienie to jest rozległe i złożone, więc poświęciłem mu odrębną książkę – „Ul towarowy” (Wydawnictwo Pasieka „Bee & Honey Sp. z o.o.), w której zajmuję się nim szczegółowo. Koniecznie trzeba nabyć też nieco sprzętu. Począwszy od podstawowych narzędzi wykorzystywanych przy obsłudze rodzin pszczelich, jak kilka dłut pasiecznych czy zmiotek, skończywszy na komorze dekrystalizacyjnej czy suszarce do pyłku.
Wreszcie nieco uwagi należy poświęcić zagadnieniom infrastrukturalnym. Chodzi o to, by pracować wygodnie i efektywnie. Stanowisko pracy musi być także ergonomiczne. W przeciwnym razie zwiększa się prawdopodobieństwo urazów i kontuzji.
Wyznaczenie miejsca pod pasiekę stacjonarną
Ważniejsze niż budynki, które można zaadoptować na zaplecze gospodarstwa pasiecznego, jest należycie usytuowane i zorganizowane pasieczysko. Dla owadów najważniejsze są mikroklimat panujący na toczku i dostęp do pożytków.
Drugi czynnik nabiera szczególnego znaczenia wczesną wiosną. Pyłek leszczynowy i wierzbowy dynamizuje rozwój rodziny, redukuje symptomy nasilenia się Nosema apis. Lokując pasiekę, pszczelarz powinien wziąć pod uwagę także dojazd oraz bliskość sąsiedztwa ludzi i innych pasiek.
Przepszczelenie utrudnia zwalczanie Varroa destructor i innych chorób, a także niweluje potencjał gromadzenia miodu towarowego.
Pasieczysko z wielu względów powinno być usytuowane na terenie równym i suchym. W ostateczności dla pasiek towarowych można polecić również zbocza łagodnie opadające na południe, lub południowy-wschód. W takich miejscach także z reguły panuje korzystny mikroklimat.
Lepsza jest termika a zimowe porywiste podmuchy wiatru nadchodzącego najczęściej z północy i zachodu, częściowo wytłumione. Chodzi jednak przede wszystkim o to, aby bez problemów można było na nie wjeżdżać samochodem. Trzeba przecież tam dowieźć kilka ton paszy, wywieść miód i ule, przywieźć odkłady itd.
Manewrowanie po mocno nachylonym terenie jest utrudnione, a czasem wręcz niebezpieczne. Pamiętać należy także, że pszczoły źle znoszą długotrwale bytowanie w terenie o zwiększonej wilgotności. Zwłaszcza w okresie zimy ma to duże znaczenie.
Wskazane jest, by toczek, nawet korzystnie położony topograficznie, osłonić od wiatrów. Dotyczy to zwłaszcza zimowych wichur. W ostatnich latach dość często kraj nasz nawiedzają zimą porywiste orkany. Wieje wtedy z zachodu i północnego-zachodu.
Wiatr czasem wywraca ule. Zawsze też porywiste podmuchy wychładzają gniazdo. Potrzebna jest wobec tego zasłona. Najlepiej, gdy jest ona naturalna i poza ochroną od wiatru może przysporzyć dodatkowych korzyści w postaci pewnych ilości pyłku i nektaru.
Na żywopłoty nieźle nadają się pyłkodajne wierzby. Męskie ich okazy, a więc te, które pylą, nabyć można już za 50 gr od sztuki. Ich obecność w bezpośrednim sąsiedztwie uli wpływa na tempo rozwoju i zdrowotność rodzin wiosną.
Mocno pogłowione osobniki krzewią się silnie i w ten sposób zapewnią bardzo dobrą zasłonę przed wiatrem w okresie wegetacji roślin i przyzwoitą ochronę zimą.
Dbałość o zasobność pastwiska pszczelego w otoczeniu pasieczyska jest jednym z podstawowych zadań każdego posiadacza pszczół. Czasem w kuluarowych rozmowach z pszczelarzami słyszę, że posadzenie 10 czy 15 lip mija się z celem, bo po pierwsze rosną długo, a po drugie to zbyt niewiele, aby mogło mieć realny wpływ na ilość pozyskanego miodu towarowego.
Odpowiadam wtedy, że czas i tak płynie równym tempem. Jeśli posadzimy miododajne drzewo dziś, to za kolejne 10 lat będziemy się cieszyć garstką owadów uwijających się w jego konarach, a po upływie jednego lub dwóch pokoleń korzyść z naszych działań odniosą nasi następcy.
Jeśli tego nie zrobimy, to szata roślinna będzie uboższa. Pewna część drzew i krzewów usycha, ulega uszkodzeniom, chorobom. Pamiętajmy, że obecnie korzystamy z pracy poprzednich pokoleń. Nasadzenia lip wzdłuż drogi prowadzącej do mojej wioski przeprowadzono niedługo po wojnie.
Z osób, które tego dokonały prawie nikt już nie żyje. Te kilkaset dużych dziś drzew jest w sprzyjające lata w stanie zapewnić jednej z moich pasiek główny pożytek w sezonie.
Ule powinny być ustawione w liniach. W ten sposób czas na przeglądy, poddawanie dodatkowych korpusów czy zadawanie wiader z pokarmem staje się mniej kosztowne i oszczędza czas. Dla uniknięcia błądzenia pszczół niektórzy pszczelarze malują ule na te kolory, które rozpoznają pszczoły.
Chodzi tu o barwę żółtą, niebieską, białą i czerwoną. Ostatnia jest akurat postrzegana przez pszczoły jako czarna. Ze względów estetycznych czerwień jest jednak kolorem chętniej wybieranym przez pasieczników. W mojej pasiece ule ustawione są od siebie w odstępach jedynie nieco większych niż stopa na wspólnych stojakach.
Niektóre pomalowane zostały tym samym środkiem chroniącym drewno, nadającym mu naturalny, sosnowy wygląd. Nie zauważyłem, aby z tego powodu słabły rodziny ze środka i wzmacniały się skrajne, co jest typowym zjawiskiem towarzyszącym zalatywaniu pszczół do innych uli niż swoje.
Nie pojawiały się też rabunki na większą niż gdzie indziej skalę. Profesjonalne pasieki prowadzone przez północnoamerykańskich pasieczników lub te na Antypodach najczęściej wyposażone są wyłącznie w ule jednego koloru, np. białego.
Pomimo tego pszczoły chowają się dobrze, a gospodarstwa te notują dobre wyniki ekonomiczne. Gdyby kolor nie miał znaczenia dla pszczół, to prawdopodobnie wszystkie kwiaty także miałyby jeden kolor – zielony lub szary albo jeszcze jakiś inny.
Tymczasem rośliny wykształcając kwiaty wabią owady nie tylko nektarem, ale także bogatą kolorystyką. Jeżeli zdecydujemy się na pomalowanie uli, to warto uwzględnić obserwacje płynące z przyrody i wybrać te barwy i odcienie, które owady identyfikują bez trudu.
Dobrze jest stojaki wykonać z metalu. Posadowione na betonowych płytach nie stwarzają dobrych warunków bytowych dla mrówek czy skorków, które czasem zapuszczają się do uli. Metalowe stojaki w mniejszym stopniu niż drewno podatne są na uszkodzenia, także te dokonywane w dłuższym okresie.
Nie wichrują się, nie przekrzywiają. Raz porządnie wypoziomowane pozostają w tej samej pozycji przez wiele lat. Wysokość stojaka jest sprawą indywidualną każdego pszczelarza. Drugi decydujący czynnik to typ ula. Proponuję więc przed wykonaniem lub zakupem większej partii stojaków poeksperymentować nieco.
W przypadku mojej pasieki stacjonarnej stojaki mają ok. 40 cm wysokości. Postawiona na nich dennica, zazwyczaj niska osiatkowana, a na niej korpus ½ Dadanta sprawia, że podczas rozchylenia korpusów muszę schylić się do wysokości ok. 60 cm.
Z drugiej jednak strony, gdy zaglądam do miodni do trzeciego od dołu korpusu i muszę ściągnąć z góry czwartą wypełnioną poszytym miodem kondygnację ważącą średnio 25 kg, to nie muszę jej podnosić na wiele więcej niż metr od ziemi.
Mam na wyposażeniu ciągle jeszcze niespełna 20 wysokich dennic z poławiaczem pyłku. Są one wyższe on niskich dennic higienicznych o zaledwie 10 cm. Uprzedzam jednak, że dźwignięcie tych 20 korpusów zalanych w pełni modem o dodatkowe 10 cm do góry sprawia większą trudność niż pozornie można przypuszczać.
Przy moim wzroście (180 cm) konieczne jest podniesienie ich przynajmniej do poziomu oczu, aby swobodnie można było odstawić je na dach innego ula. Z tego względu byłoby lepiej, gdyby stojaki, na których stoją ule z wysokimi dennicami były niższe.
Rozwiązanie to sprawdza się doskonale w pasiece o charakterze typowo stacjonarnym lub w mniejszym towarowym gospodarstwie pasiecznym, gdzie załadunek i rozładunek uli odbywa się ręcznie. Obecna oferta producentów sprzętu pszczelarskiego pozwala na zakup stojaków o regulowanej wysokości.
To bardzo ułatwia pracę poprawiając ergonomię. Stojaki można ustawić wyżej, gdy niższe są ule, a więc w okresie jesiennym, zimy i wczesnej wiosny. Późną wiosną i latem, a więc w okresie gromadzenia towarowego miodu, można je opuścić, by łatwiejszy stał się dostęp i wszelkie operacje górnymi kondygnacjami uli – zalanymi miodem, a więc ciężkimi.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Jest zatem wiele czynników, jakie trzeba wziąć pod uwagę planując lokalizację naszego stałego pasieczyska. Musi ono spełniać pewne wymogi właściwie przez cały rok. Chodzi tu o dobre warunki bytowania pszczół, ale także komfortowe i efektywne możliwości ich obsługi.
Pamiętajmy przede wszystkim o własnym zdrowiu. Pracując z pszczołami całe dnie spędzamy w pochylonej pozycji, niebezpiecznej dla kręgosłupa. Dodatkowo miejmy na uwadze także bezpieczeństwo innych osób. Nie każdy podziela pszczelarskie zamiłowanie do bycia blisko natury, blisko owadów.
Użądlenie osoby uczulonej na jad może mieć za to tragiczne skutki. Dokonując wyboru miejsca na toczek, wedle opisanych powyżej zasad, uniknąć można wielu rozczarowań. Praca z owadami stanie się relatywnie bezpieczna i wydajna.
Dobór materiału hodowlanego
Dobór odpowiedniej rasy i linii nie jest wcale łatwiejszy od wyboru najlepszego dla nas typu ula. Czasem selekcja pszczół dla danej pasieki odbywa się latami. Okazuje się bowiem, że pszczoła która sprawdziła się wyśmienicie w pasiece kolegi pszczelarza, w naszych warunkach pożytkowych może nie sprostać oczekiwaniom.
Czasem bywa i tak, że owady bijące u nas rekordy miodności zaledwie kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów od miejsca stacjonowania naszej pasieki mogą wypaść przeciętnie na tle wykorzystywanego tam pogłowia. Sprowadziłem kiedyś z pasieki zarodowej w województwie warmińsko-mazurskim kilka matek od jednego z wiodących polskich hodowców.
Miałem wobec tej pszczoły spore oczekiwania. Czytałem o niej dużo, wydawała mi się idealna ze względu na charakter prowadzonej przeze mnie gospodarki pasiecznej. Okazało się, że nie wyróżnia się ona niczym szczególnym, a na domiar złego nie była wystarczająco łagodna.
Matki zostały zlikwidowane i zamienione przez inne, które wydały lepsze potomstwo. Zakupu matek z tej samej hodowli dokonał rok temu mój dobry kolega. Pszczelarz ten mieszka jakieś 20 km ode mnie. Pasieka otoczona jest jagodnikami i sadami.
Jest też sporo wierzb. Panują tam zatem inne warunki pożytkowe, zwłaszcza wiosną. Matki zbudowały silne rodziny, które doskonale zniosły trudy zimowli. Miałem okazję obejrzeć je kilka dni temu. Trudno mi było uwierzyć, że to owady po matkach z tej samej hodowli, rasy i linii, które u mnie wydały mocno przeciętne potomstwo.
Zachęcam więc do prowadzenia eksperymentów. Należy sprowadzić partie matek od różnych hodowców, różnych ras i linii, a następnie poddać je ocenie, aby zorientować się, które odpowiadają nam najbardziej. Zasadniczo możemy wyróżnić trzy rasy tradycyjnie występujące w Polsce.
Chodzi tu o pszczołę środkowoeuropejską, kraińską i kaukaską. Spośród nich wyselekcjonowano zaś kilkadziesiąt linii.
Jako przykład tych, które wchodzą najwcześniej w pełnię sił i osiągają gotowość do gromadzenia miodu towarowego wyróżnia się najczęściej Primę, Gemę, Kortówkę, Nieskę, a więc linie rasy kraińskiej. Cechuje się ona doskonałym startem wczesnowiosennym.
Są w miarę odporne na nosemozę i zgnilca. Zimują, dobrze wykorzystując zapasy. Pszczoły te bywają rojliwe. Jedna rodzina potrafi wydać 3-4 roje, jeśli pszczelarz nie podejmuje działań niwelujących nastrój rojowy. Z reguły dobrze reagują na takie działania.
Swego czasu spory odsetek pszczół w mojej pasiece stanowiły owady z linii Sklenar. Dobrze nosiły miód i pyłek, nie kitowały nadmiernie gniazda. Przygotowywały odpowiednią siłę na czas pierwszych towarowych zbiorów miodu, czyli w przypadku mojej przydomowej pasieki, na czas rozkwitania sadów wiśniowych i mniszka w międzyrzędziach.
Nieco wolniej w sezon wchodzą linie pszczoły kaukaskiej. Odznaczają się jednak dużą miodnością. Pracują nawet w dni o nie najlepszej pogodzie. Dzięki budowie anatomicznej mogą pozyskiwać pożytek z czerwonej koniczyny. Nektar tej rośliny jest niedostępny dla pszczół kraińskich ze względu na ich języczek o zbyt krótkiej budowie.
W tym względzie wybitnie prezentuje się na przykład linia Woźnica. W większości linie rasy kaukaskiej należycie wykorzystują pożytki późne. Są bardzo łagodne i dobrze trzymają się plastrów w trakcie przeglądu. Po zdjęciu powałki nie rozbiegają się, lecz tworzą na niej zwartą grupę w kształcie zbliżonym do koła.
Sprawia to, że nie giną ściskane podczas ponownego nakładania powałki na korpus. Pewną wadą jest nie najlepsza zimowla tej pszczoły. Głównie ten czynnik sprawił, że zniknęły one z mojej pasieki. Świetnie jednak pracują na poławiaczach propolisu.
Wytwarzają bowiem duże ilości kitu, co czasem przeszkadza nieco przy przeglądach. Noszą sporo pyłku, choć nie budują bardzo silnych rodzin. Niektóre linie nie nadają się do zasiedlania uli korpusowych, preferowanych w towarowej gospodarce pasiecznej.
Z tych względów można ją raczej rekomendować do pasiek stacjonarnych, do uli leżaków oraz dla początkujących pszczelarzy.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Niezbędny drobny sprzęt pszczelarski
Zakup uli i pszczół to dopiero początek. Potrzebne jest też sporo innego sprzętu. Narzędzia większe i mniejsze są wykorzystywane przez cały rok. W pasiece towarowej zawsze warto mieć też pewien ich zapas. Zawieruszenie lub zepsucie na przykład zmiotki lub podkurzacza nie tylko powoduje zwłokę w dokonaniu zaplanowanych czynności.
Generuje też niepotrzebną dawkę stresu. Dlatego zamiast szukać zagubionego dłuta pasiecznego lepiej od razu skierować się do magazynu pasiecznego po zapasowe. Porządek na nowo można zaprowadzić choćby i w nocy, po skończeniu prac bezpośrednio związanych z obsługą pszczelich rodzin.
W celu przejrzystego przedstawienia katalogu niezbędnego w gospodarstwie pasiecznym drobnego sprzętu, sporządzona została poniższa tabela. Demonstruje ona narzędzia, jakimi dysponować powinien każdy pasiecznik przed rozpoczęciem sezonu wegetacyjnego lub, inaczej mówiąc, przed pierwszym oblotem.
Są one wykorzystywane na różnych etapach prac przy owadach i przy miodobraniu.
Rodzaj sprzętu | Sztuk | |
---|---|---|
W pracowni pasiecznej: | ||
Nóż do odsklepiania plastrów elektryczny, lub parowy | 1 | |
Widelec do odsklepiania – w razie awarii noża | 1 | |
Podwójne cedzidło do miodu, dolne wypukłe | 2 | |
Odstojniki do miodu | Wg potrzeb | |
Regał na słoiki i inne opakowania jednostkowe | Wg potrzeb | |
Zamykana szafka na odzież pszczelarską | 1 | |
Terma do podgrzewania wody | 1 | |
Środki czystości | Wg potrzeb | |
W warsztacie pasiecznym: | ||
Prawidło do zbijania ramek | 1 | |
Prostownik do wtapiania węzy | 1 | |
Zapas drutu | Wg potrzeb | |
Hamulec do rolki drutu | 1 | |
Napinacz do drutu | 1 | |
Palnik gazowy do dezynfekcji uli | 1 | |
Formy do odlewania świec | Wg potrzeb | |
Uchwyt do knotów | 1 | |
Do pracy przy ulach | ||
Stojaki | Zależnie od liczby uli + zapas 5-10% | |
Powałki | ||
Podkarmiaczki | ||
Przegonki | ||
Pajączki | ||
Korki zwykłe i wentylacyjne | ||
Kraty odgrodowe | ||
Ramki pracy | ||
Zapasowe ule | ||
Do wychowu matek: | ||
Izolatory | Wg potrzeb | |
Ramki hodowlane | Wg potrzeb | |
Łyżeczki chińskie | 2-3 | |
Zestawy do znakowania matek | Wg potrzeb | |
Fajki do chwytania matek | 2-3 | |
Lokówki | Wg potrzeb | |
Cieplarka | 1 | |
Uliki do unasieniania | Wg potrzeb | |
Klateczki wysyłkowe | Wg potrzeb | |
Przy przeglądach | ||
Dłuto pasieczne | 2 | |
Szczotka do podmiatania owadów | 2 | |
Rękawice jednorazowe | Wg potrzeb | |
Kombinezon ochronny | 2 | |
Rojnica | 2 | |
Spryskiwacz | 2 | |
Skrzynki odkładowe | Wg potrzeb | |
Skrzynki do pakietów | ||
Lej do robienia zsypańców | 1 |
Drobne rekwizyty skatalogowane powyżej poza kilkoma wyjątkami, jak na przykład cieplarka, nie należą do szczególnie drogich. Są jednak niezbędne w prowadzonej gospodarce pasiecznej. Nieco inaczej przedstawia się jednak kwestia zakupu wyposażenia pracowni pasiecznej.
Infrastruktura
Pod pojęciem tym skrywa się wiele środków produkcji. Na katalog ten składają się pasieczne budynki, takie jak pracownia pasieczna, czasem nazywana przez pszczelarzy „miodziarnią”. Pewnie należyte wyposażenie tego pomieszczenia jest jednym z najkosztowniejszych przedsięwzięć w każdym gospodarstwie pszczelarskim.
Dodatkowo wyliczyć trzeba magazyny na sprzęt albo garaże na środki transportu wykorzystywane w gospodarce wędrownej. Jeżeli w pasiece wytwarza się ule na własny użytek, to w grę wchodzić będzie również stolarnia i jej stacjonarne rozwiązania.
Infrastrukturę generalnie cechuje właśnie brak mobilności, jej cechy mogą być wykorzystywane na miejscu. Nie inaczej jest także wtedy, gdy chodzi o rozwiązania pasieczne. Poza budynkami liczy się także jakość dojazdów do pasieczyska i przejazdów między ulami.
Chodzi o możliwość jak najwygodniejszego i najbardziej efektywnego załadunku i rozładunku uli. W grę wchodzą więc także odpowiednie stojaki pod ule i ewentualnie pomieszczenie na toczku pełniące rolę podręcznego magazynu.
Dlaczego tak ważne jest, aby zapewnić pasiece odpowiednią infrastrukturę? Jest kilka powodów. Po pierwsze chodzi o oszczędność czasu. Wygospodarowana nadwyżka może być zużyta na różne cele. Można zwiększyć skalę produkcji albo wykorzystać ten czas na inne zabiegi i czynności o mniejszej ważności, niższych priorytetach, które najczęściej odkładane są na nieokreślone „potem”.
Dzięki cechom rozbudowanej infrastruktury maleje także nakład pracy. Można więc zrezygnować z części roboczogodzin, za które trzeba najemnym pracownikom zapłacić i w większym stopniu pracować samemu. Można też ostatecznie trochę odpocząć i cieszyć się widokiem dobrze zorganizowanego gospodarstwa pasiecznego przynoszącego wymierne korzyści finansowe i satysfakcję.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Miodarki
Najdroższe i najbardziej spektakularne są narzędzia do ekstrakcji miodu. Miodarki, bo o nich tu mowa, można podzielić na diagonalne, radialne i kasetowe. Pierwsza grupa to sprzęt, w którym ramki są ułożone równolegle do kierunku wirowania. Nie są więc pojemne.
fot.© Monika Czok
Najczęściej spotykane są warianty 3- lub 4-ramkowe. Proces ekstrakcji miodu wydłuża także konieczność odwirowywania plastrów na 3 razy. Najpierw powoli i z grubsza odwirujemy jedną stronę, potem dokładnie drugą, a potem jeszcze raz tę pierwszą, tym razem do końca.
Tyle mankamentów i ograniczeń nie oznacza jednak, że nie nadają się one do pasiek towarowych. Taka kilkuramkowa miodarka może służyć jako sprzęt zastępczy na wypadek przerwy w dostawie prądu. Czasem też można ją zabrać w miejsce, gdzie stoi partia uli, jeśli z jakichś względów nie mamy możliwości przewiezienia korpusów z miodem do pracowni.
Czasem też bywa, że taki sprzęt sprawdza się lepiej niż na przykład miodarka radialna. Mowa tu o ekstrakcji gęstego miodu wrzosowego. Generalnie jednak nie są godne polecenia dla pasiek towarowych. Wspomniane miodarki radialne świetnie nadają się do półzawodowych lub zawodowych pasiek.
Osiągają często pokaźne rozmiary, umożliwiają wirowanie nawet ponad 50 ramek w jednym wsadzie. Proces ekstrakcji jest mniej pracochłonny, gdyż nie wymaga przekładania ramek. Czas potrzebny na ich odwirowanie jest wprawdzie dość długi, ze względu na prostopadłe położenie do ścianek bębna.
Nie jest to jednak wada, gdyż możemy go spożytkować na przygotowanie kolejnego, dużego wsadu. Rozwiązaniem ciekawym i również polecanym dla pasiek towarowych są miodarki kasetowe. Można w nich wirować do 20 ramek. Konstrukcja bębna sprawia, że same ustawiają się równolegle do ścian miodarki, więc miód wypryskuje z nich szybciej.
Poprzez zmianę kierunku wirowania odpada konieczność ręcznego przekładania plastrów. Niektóre spośród nich są zasilane z akumulatora o napięciu 12 woltów. To także umożliwia pracę w czasie braku dostaw elektryczności. W swej pasiece korzystam z rozwiązania kompromisowego.
Dysponuję miodarką radialną 20-ramkową, zasilaną prądem z gniazdka, bez możliwości wirowania ręcznego. Konstrukcja bębna posiada z kolei możliwość wirowania 4 pełnych ramek gniazdowych Dadanta w położeniu diagonalnym. Jest to spowodowane niewielką średnicą bębna – fi 600. Jako sprzęt rezerwowy służy 3-ramkowa diagonalna miodarka ręczna.
Stoły do odsklepiania ramek
Kolejna większa inwestycja to stół do odsklepiania ramek z poszytym miodem. Jego zakup jest niezbędny ze względu na uzyskanie zezwolenia na bezpośrednią sprzedaż produktów pszczelich z pasieki. Sprzęt ten bardzo ułatwia pracę.
Dobry stół jest wyposażony w pojemne sito na odsklepiny, z których zostanie odsączony bardzo aromatyczny miód. Świetnie nadaje się on na wyrób miodów pitnych na własny użytek. Można go także poddać grawitacyjnemu oczyszczeniu i sprzedać.
Ważne jest jednak, aby konstrukcja dna stołu zawierała spust, którym będziemy mogli go odzyskać. Do niektórych stołów można także montować specjalne noże do odsklepiania ramek. Plaster porusza się w specjalnej prowadnicy, a zasklep ścinany jest ostrzem podgrzewanym parowo lub elektrycznie.
Ramka z miodem jest odsklepiana najpierw po jednej stronie, potem w ten sam sposób po drugiej. Czasem okazuje się jednak, że ze względu na nieregularną zabudowę, niezbędne są pewne drobne poprawki. Dlatego bez względu na to, czy posługujemy się opisanym wyżej nożem nasadzanym na stół, czy ręcznym nożem elektrycznym lub parowym, pod ręką warto mieć tradycyjny widelec.
Odsklepiny woskowe po przetopieniu przybierają postać wysokiej jakości wosku, doskonałego do odlewania świec. W zasadzie nie wymaga on dodatkowego czyszczenia. Zarówno stoły, jak i miodarki są dostosowane do określonych rozmiarów ramek. Trzeba ich zakup koniecznie powiązać z systemem ula, w jakim pracujemy.
Odstojniki
Odstojniki na miód powinny być wykonane ze stali nierdzewnej. Czasem w charakterze odstojników zastosować można także wiadra po paszach inwertowanych. Są to wiaderka polipropylenowe, najczęściej o pojemności 15 l lub 33 l.
Decydując się na takie rozwiązanie trzeba się liczyć z dużą ilością wiader, jakie trzeba zmagazynować. Z drugiej jednak strony jest to forma praktycznego zagospodarowania pustych wiader. Niestety, dodatkowym mankamentem poza niewielką pojemnością jest niezbyt atrakcyjny wygląd.
W mojej ocenie pracownia pasieczna wyposażona w solidne, wykonane z blachy nierdzewnej odstojniki, stanowi naszą wizytówkę i zachętę dla klienta do kupienia miodu właśnie od nas.
Stoły to rozlewania miodu
Na wzmiankę zasługują stoły do rozlewania miodu. Należycie wykonany stół musi być ergonomiczny, pozwalający na wygodną pracę. Rozlanie kilkuset słoików miodu zajmuje mnóstwo czasu. Warto go spędzić w komfortowych warunkach.
fot. P. P. Łysoń
Stół może mieć postać podwójnej półki. Na głównym blacie staną odstojniki z miodem, na pomocniczym, zamieszczonym ok. 20 cm niżej, będą stać napełniane i etykietowane słoiki. Pasiekom większym można zaproponować rozwiązanie doskonalsze.
Jest nim stół z linią do rozlewania miodu do słoików. Jest on wyposażony w dozownik i obrotowy blat. Można na nim napełniać słoiki różnych rozmiarów, a jego konstrukcja pozwala na jednoosobową pracę. Wymaga zasilania elektrycznego, jednak znacząco przyspiesza pracę.
Komora dekrystalizacyjna
W pracowniach średnich i dużych gospodarstw pasiecznych znaleźć można także inne sprzęty o specjalistycznym zastosowaniu. Jednym z nich jest komora dekrystalizacyjna, która służy do przywracania miodowi postaci płynnej. Temperatura, jaka oddziałuje na miód powinna zawierać się w przedziale 35-42 stopni Celsjusza.
Zaobserwować można pewną prawidłowość. Miód rozgrzewany do 39 stopni Celsjusza staje się płynny, ale nie jest krystaliczny. Jeżeli zwiększymy o 3 stopnie oddziaływującą na niego temperaturę, to nie tylko stanie się on bardziej przejrzysty, ale i dłużej pozostanie płynny.
Aby nie dopuścić do zniszczenia prozdrowotnych właściwości miodu, proces rozpuszczania krupca trwa dość długo. Czas dekrystalizacji związany jest z objętością opakowania miodu.
Suszarka do pyłku
Suszarka do pyłku potrzebna jest w tych pasiekach, gdzie pozyskuje się obnóża i sprzedaje detalicznie z przeznaczeniem do spożycia. Wysuszony pyłek daje się dłużej przechowywać, ma lepsze właściwości niż mrożony. Dostępny na rynku sprzęt pozwala uzyskiwać temperaturę ponad 60 stopni.
Aby proces przygotowania do sprzedaży mógł przebiec w miarę sprawnie i jednocześnie nie spowodował utraty właściwości pyłku w skutek jego przegrzania, zalecana temperatura także nie powinna przekraczać 40 stopni. Ze względu na budowę, suszarka pyłku jest urządzeniem o znaczącym zapotrzebowaniu na energię elektryczną.
Aby uzyskać przyzwoitą opłacalność, należy suszyć większe partie obnóży rozkładając je w cienkich warstwach na perforowanych szufladach.
Topiarka do wosku
Topiarka do wosku to kolejny instrument niezbędny w procesie zakładania pasieki towarowej. Jest wiele metod obróbki wosku. Są do tego celu specjalne prasy, stosuje się także wytwornice pary. Niektórzy pszczelarze rozgrzewają wosk w wodzie w dużych naczyniach, na przykład w parnikach, które w dawniejszych czasach wykorzystywane były do przygotowywania ziemniaków podawanym zwierzętom inwentarskim.
Najrozsądniejszą opcją wydaje się zastosowanie topiarki słonecznej. Jest to rozwiązanie ekologiczne. Nie zużywa energii elektrycznej, nie wymaga spalania węgla, drewna ani gazu. Tym samym nie generuje dodatkowych kosztów.
Mankamentem jest długi czas oczekiwania na przetopienie wosku i możliwość pracy wyłącznie w słoneczne, letnie dni. Na bazie własnych doświadczeń przekonałem się jednak, że rozwiązanie to jest wystarczające. Topiarka ustawiona na pasieczysku, jest załadowywana w trakcie przeglądów.
Wieczorem, gdy sprzęt i wosk ostygnie, wracam i zabieram sztabkę do miejsca, gdzie odlewam świece. W pasiekach, które zdają wosk przy zakupie węzy, jego obróbka w topiarce słonecznej także ma pewne zalety. Kolor pozyskanego produktu nie ma sobie równych: jest jasnożółty, praktycznie czysty.
Magazyny pasieczne
Oddzielne zagadnienie to budynki stanowiące magazyny pasieczne. Tutaj nie ma aż tak wysokich wymagań, zarówno pod kątem regulacji prawnych, jak i aspektów praktycznych. Funkcjonalny magazyn musi być na tyle duży, aby pomieścił wszystko to, co w danym momencie nie jest potrzebne na pasieczysku.
Generalnie, można przyjąć zasadę, że pod dach należy chować wszystkie nieużywane przedmioty. Niektórzy pszczelarze zestawiają na przykład puste korpusy i przykrywają je daszkiem, pozostawiając na pasieczysku. Tłumaczą to oszczędnością energii i czasu potrzebnych na przetransportowanie sprzętu do magazynu i z powrotem na toczek, gdy zajdzie taka potrzeba.
Jest to poniekąd słuszny argument, jednak pamiętać trzeba, że korpusy i inne elementy uli mają swoją określoną żywotność. Osobiście preferuję magazynowanie tego, co akurat pszczołom niepotrzebne, pod dachem. Budynek chroni przed deszczem, słońcem, śniegiem i wiatrem – to czynniki, które mogą wpływać na redukcję żywotności sprzętu pasiecznego.
Warto, aby budynek był w odpowiednim stanie technicznym. Miał szczelny dach, utwardzoną posadzkę, szczelnie zamykane drzwi. Przechowywany sprzęt powinien być niedostępny dla nieupoważnionych osób i zwierząt. Korzystając z magazynu pasiecznego warto już na samym początku dobrze zaplanować rozmieszczenie sprzętów.
To znacząco ułatwi pracę, a także odnajdywanie sprzętu, zwłaszcza gdy brakuje czasu. Po upływie pewnego okresu dobieranie przegonki albo korka stanie się automatyczne. Oczywiście pod warunkiem, że w magazynie będzie panował porządek.
Garaże w gospodarstwie pasiecznym służą magazynowaniu sprzętu do wędrówek i do jego napraw. Przynajmniej tych, które jesteśmy w stanie wykonać we własnym zakresie. Jeśli w pasiece wykorzystywane są lawety pszczelarskie, to przestrzeń musi być spora.
Jeśli ule są transportowane i rozlokowywane na paletach, to wózek widłowy nie będzie wymagał dużo zadaszonego miejsca. Auto wyposażone w HDS zajmuje właściwie tyle samo przestrzeni co taki sam model bez dźwigu. Różnica polega jedynie na tym, że konstrukcja tego urządzenia może wymagać wyższych drzwi do wjeżdżania pod dach.
Stolarnia
Bywa, że pszczelarze decydują się na uruchomienie stolarni przy gospodarstwie pasiecznym. Nie ma ona charakteru komercyjnego, nie chodzi o budowanie uli dla zysku. Jej celem jest nastarczenie uli na własne potrzeby pasiecznika.
Profesjonalne narzędzia stolarskie, podobnie jak właściwie wszelkie przyrządy dobrej jakości o specjalistycznym zastosowaniu, są drogie. Potrzebna jest heblarka, piła stołowa, piła kontowa, frezarka, wkrętarka, czasem dodatkowo zszywacz pneumatyczny i trochę różnych dodatkowych drobniejszych narzędzi.
Łączny koszt wymienionych maszyn to przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszystko to z reguły zajmuje oddzielny budynek. Ten z kolei powinien pozwalać na zainstalowanie rozwiązań przechwytujących pył i trociny. Oprócz budynku stolarni, warto w takich przypadkach wystawić wiatę do dosuszania drewna.
Jeśli będzie ono zbyt wilgotne, to w przyszłości pojawią się zwichrowania i naprężenia. To wszystko przełoży się na niedokładności konstrukcyjne uli. Pamiętać należy, że dopuszczalny margines błędu przy tak specjalistycznej budowie wynosi nie więcej niż 1 mm.
Dosuszając drewno przynajmniej do poziomu 17% niwelujemy ryzyko niepożądanej pracy materiału. Bywa i tak, że poszczególni pszczelarze decydują się na zakup lub wytworzenie form do odlewania uli poliuretanowych. Kompletna dobra forma nie jest tania.
Z rozmów z zaprzyjaźnionym pszczelarzem, który wytwarza ule z tworzywa we własnym zakresie, dowiedziałem się, że to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Aby rozważać jego poniesienie należy mieć sprecyzowany pomysł na to, jaki typ ula najbardziej nam odpowiada, na jakim chcemy dalej pracować.
Cechy pasieczyska w kontekście infrastruktury
Omawiając infrastrukturę pasieki nie sposób nie wspomnieć o cechach pasieczyska, które mogą ułatwić pracę. Mowa tu o jakości dróg dojazdowych do miejsca stacjonowania pasieki i przejazdach na pasieczysku. Przy obecnym stanie rozwoju sieci dróg bitych, usytuowanie pasieki przy utwardzonej jezdni nie jest wielkim problemem.
Czasem jednak kłopotów przysparzać może jej stan. Dziurawa droga pogarsza znacznie komfort podróżujących pszczół, a poprzez konieczność wolniejszego przemieszczania się, wydłuża także czas wędrówki. Przejazdy między rzędami uli czasem również mogą nastręczać trudności.
Planując rozmieszczenie uli na działce trzeba wziąć pod uwagę rozmiar i zwrotność środków transportu. Najlepiej jest, gdy do każdego ula można dojechać możliwie jak najbliżej. Miejsca na manewry powinno być tyle, aby nie wyrządzić rodzinom szkody poprzez ich potrącenie i wywrócenie.
Ulewne deszcze mogą także powodować rozmiękczenie przejazdów. Nadmiar wody sprawia, że robi się grząsko. Utwardzenie przejazdów jest bardzo kosztowne. Można jedna pokusić się o zadarnienie dróżek przyzwoitej jakości murawą.
Regularnie wykaszana nie będzie magazynować nadmiaru wody, a wręcz przeciwnie – szybko obeschnie na wietrze. Częste koszenie pobudzi rośliny do rozbudowy systemu korzeniowego, co zapewni trawie względną nośność i zniweluje prawdopodobieństwo ugrzęźnięcia samochodu.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów