Łysonalia 2009

fot . © Dariusz Małanowski
Czy rację mają prorocy wieszczący koniec pszczelarstwa? Sądząc po frekwencji na różnorakich świętach, spotkaniach i targach pszczelarskich raczej nie. Skąd biorą się tłumy pszczelarzy na naszych imprezach – nie wiadomo. Przecież to zawód archaiczny i ginący, powiedzieć wręcz można, że zabytkowy. Ale na pszczelarskich wiecach spotykamy nie tylko kolegów będących w sile wieku (do pszczół, jak mawiają socjologowie naszego zawodu, trzeba dojrzeć). Niemało jest młodzieży, i to żywo interesującej się zagadnieniami pszczelarskimi. Nie braknie też pań, nie tylko tych wspierających swoich pszczelarskich mężów, ale i autentycznych pszczelarek.
Tak było 3-1.10.2009 r. na otwartych dniach w siedzibie firmy Łysoń w Kętach, gdzie dopisały trzy najważniejsze czynniki: frekwencja, pogoda i organizacja. Na szczęście właściciel i pracownicy firmy wiedzą, że hiobowe wieści o zmierzchu pszczelarstwa są przesadzone, tedy przygotowali się na najazd dużej liczby gości. Ci dopisali jak zawsze, przybywając nie tylko z Małopolski i Śląska, ale i z innych, bardziej odległych części kraju. Bowiem organizator dni otwartych to największy i najlepiej znany w naszym kraju producent i dystrybutor sprzętu pszczelarskiego. W ofercie firmy znajduje się wszystko, co potrzebne do prowadzenia pasieki: sprzęt, leki, odżywki, pszczoły oraz wiedza w postaci literatury i prelekcji.
Tym razem przybyli goście mieli okazję nie tylko obejrzeć i zakupić sprzęt pszczelarski, węzę, etykiety, opakowania i wszystko inne, co w pasiece na co dzień potrzebne. Jak na otwarte drzwi przystało, można było wejść do zakładu i zapoznać się z procesem produkcji uli styropianowych (pamiętajmy, że prekursorem użycia tego materiału w budownictwie ulowym są Polacy), wyrobu węzy, pozyskiwania i konfekcjonowania miodu. Wielkim zainteresowaniem cieszył się ul z obrotowym gniazdem, znany jako węgierski ul Konya, wykonany oczywiście ze styropianu. Czy przyjmie się w naszych pasiekach – zobaczymy, wszystko w rękach pszczelarzy.
Zainteresowaniem cieszył się nie tylko sprzęt pasieczny, ale i produkty pszczele, największym zaś miód, który odwiedzający imprezę nie-pszczelarze mogli kupić po bardzo dobrej cenie. Dobrej z naszego punktu widzenia, gdyż ceny zaczynały się od 30 zł za słoik w górę. Zainteresowanie jednak było duże, co dla nas powinno być ważną informacją: wysokiej jakości produkt musi mieć swoją cenę, bowiem dopiero wtedy zostanie dostrzeżony i doceniony przez konsumenta.
Klienci szukający szczęścia mogli wziąć udział w losowaniu nagród, poszukujący wiedzy wysłuchać wykładów, a głodni spożyć ciepły posiłek. Wszystko przy pięknej pogodzie i w urzekającej scenerii szczytów Beskidu Śląskiego, otaczających gościnne miasteczko. Najważniejsze jednak, że przygotowane przez gospodarza atrakcje sprzyjały prawdziwie pszczelarskiej atmosferze. Wymianie doświadczeń, wrażeń, opowieściom pszczelarskim i wspomnieniom nie było końca i wśród wystawienniczych stoisk wrzało jak w ulu. Każda bowiem impreza pszczelarska umożliwia nie tylko obejrzenie i zakup potrzebnego sprzętu, ale jest przede wszystkim okazją do integracji pszczelarskiej braci. Do zobaczenia na kolejnych spotkaniach pszczelarzy, oby równie udanych!
Sławomir Trzybiński
<?php $pas='2009nr6str6'; $pasCov='images/stories/Pasieka/2009_6/Pasieka_2009nr06_[38].jpg'; include('./goto/art_footer.php'); ?>