Spróbujmy zrozumieć przyrodę
Jak nam wszystkim wiadomo, my pszczelarze mamy do czynienia z żywym organizmem będącym częścią przyrody. Widząc rodzinę pszczelą upatrujemy w niej wskaźnika pełniącego funkcję barometru stanu przyrody. Musimy mieć jednak świadomość, że pszczoły przenieśliśmy z lasu w bliski zasięg władania naszej cywilizującej ręki. W naturze każde działanie niesie jakieś następstwa. Dlatego na procesy, które miały miejsce podczas kilku minionych stuleci postanowiłem spojrzeć jak najbardziej obiektywnie i przedstawić je w formie teatralnego dialogu.
fot.©Lidia WawerW ostatnich numerach „Pasieki” pojawiło się kilka artykułów pouczających nas, jak udaremnić pracę motylicy w odbudowanej woszczynie, która jeśli nie zostanie zauważona przez pasiecznika, może wyrządzić dość duże i wymierne straty w pasiece. Może właśnie dlatego należałoby na tego niemile widzianego gościa spojrzeć szerzej, a ściśle mówiąc dociec jego rodowodu biologicznego i tego, czym uzasadnia swoje towarzystwo obok pszczoły. Prawdą jest też, że pszczołom pojedynków nie wypowiada, smakoszem miodu również nie jest.
Otóż obserwując przyrodę, z łatwością dopatrujemy się szeregu łańcucha pokarmowego. Człowiek stojący na najwyższym „szczeblu”, obdarzony jest nie tylko instynktem, ale przede wszystkim rozumem, przez co przypisał sobie funkcję absolutnego zwierzchnika całego świata. Często zbyt pochopna, nieprzewidywalna ingerencja człowieka w harmonijny ład przyrody może wywołać niepożądane i nieodwracalne skutki. Spójrzmy więc wstecz, na lata najbardziej burzliwego rozwoju naszej cywilizacji i odtwórzmy role, jakie na scenie ekosystemu spełniali tacy „aktorzy” jak: pszczoła, motylica, dzięcioł (przedstawiciel chóru leśnego), kwiaty plonujące owocem, no i oczywiście człowiek jako bartnik (późniejszy pszczelarz) w roli głównej. Posłuchajmy, co mają nam do powiedzenia mieszkańcy lasu.
AKT I
(pszczoła i motylica w lesie, pełna symbioza)
Bartnik: Kochane pszczoły!
Bardzo was lubię i chcę z wami współpracować. Robicie bardzo dobry miód i wosk, ale niełatwo jest mi dotrzeć do waszych siedzib w dziuplach, szukać ich w lesie, wchodzić na znaczne wysokości. Jestem więc zmuszony wyciąć tę część kłody wraz z waszą rodziną i umieścić ją blisko mojego domu. Przy tym raz na zawsze uwolnię was od prześladujących i niszczących wasze gniazda niedźwiedzi.
Pszczoła: No dobrze, ale my mamy pewne zobowiązania wobec naszych sprzymierzeńców, jak motylica i cały chór leśnych śpiewaków, których reprezentantem jest dzięcioł. Także wobec nas mają zobowiązania śpiewacy leśni i motylice. Jesteśmy ogniwem wbudowanym w łańcuch ekosystemu.
Motylica: Przysłuchując się waszej rozmowie chcę powiedzieć, że pozbawiacie mnie bardzo wygodnego i łatwo dostępnego pożywienia, siedliska lęgowego.
Dzięcioł: No właśnie, mnie ta umowa, przyznam szczerze, też nie satysfakcjonuje. Mnie z moimi ptasimi przyjaciółmi bardzo cieszą smaczne gąsieniczki, które są podstawą naszego jadłospisu, a delektowanie się nimi podnosimy do rangi bankietu.
Pszczoła: To prawda, bo jak nam tu nikt w dziupli nie wymienia wieloletniej, bardzo czarnej woszczyny, jest nam za ciasno z pozostałymi w komórkach oprzędami po wylęgłych naszych siostrach. Wówczas opuszczamy dziuplę, zamieszkujemy w nowej i tam urządzamy się od nowa.
Motylica: No właśnie, ta nieprzydatna pszczołom czarna woszczyna to jest to, na co my czekamy i całość ich zabudowy opuszczonej zamieniamy na wysoko odżywczą karmę dla naszych klientów ptasich, którzy zaraz radośnie sygnalizują wdzięcznym głosem, a ten echem rozbrzmiewa po lesie pełniąc rolę reklamy. A pusta dziupla staje się znów miejscem do ponownego zasiedlenia przez rodzinę pszczelą.
Bartnik: Może macie rację, patrząc z waszego punktu widzenia, ale ja mam też swoje argumenty, bo w końcu ostateczne produkty przyrody są dla mnie przeznaczone. Pszczole natomiast obiecuję wygodne mieszkanie w ulu do końca architektonicznie przemyślanym wraz ze wszystkimi wygodami, jak zamiana woszczyny na węzę, całoroczną opiekę lekarską i to jest moja ostateczna decyzja.
Ptaki, Motylica: Płacz, rozpacz.
Motylica: Bartniku!
Musisz zrozumieć, że my nie dysponujemy takim argumentem siły jak ty. Musisz również zrozumieć, skoro masz rozum, a my tylko instynkt, że my z pszczołami i ptakami wypracowaliśmy swoje funkcje w leśnym ekosystemie przez miliony lat i razem z pszczołami, ptakami i drzewami żyjemy w symbiozie.
Taki mamy system współpracy, że w naszym niecywilizowanym środowisku jeden drugiemu dostarcza żywności i co najważniejsze to, co jest jednemu nieprzydatne, drugiemu jest niezbędne. Żyjemy zatem, nie pozostawiając po sobie żadnych odpadów. Ten fakt nominuje nas do poziomu twórców arcydzieła, którym jest przyroda. Podczas gdy wy, twórcy cywilizacji, toniecie w odpadach! Tak więc my jesteśmy sprzymierzeńcami: ja w stosunku do pszczół, a one w stosunku do ptaków i innych mieszkańców lasu. Ale w obliczu takiej decyzji będę zmuszona wykorzystać atut mojego węchu i za rodziną pszczelą wraz z jej woszczyną podążyć do twojej cywilizowanej pasieki, by wypełniać swoje zobowiązanie. Mam bowiem naturalne prawo i obowiązek, by wypełnić swoją rolę służebną w łańcuchu pokarmowym. Takie jest niezmienne prawo natury. Dlatego ja pszczoły nie opuszczę, będę jej towarzyszyła po wszystkie dni, a ty podobnie jak ten biblijny pełzający wąż będziesz po wszystkie czasy bezskutecznie usiłował powstrzymać moje zobowiązania, nawet mnie zabijając.
AKT II
(ul z pszczołami u pszczelarza)
Pszczoła: Tak jak wcześniej mówiłeś, jest mi tu wprawdzie dobrze, mam wygodne mieszkanie w ulu, starą woszczynę zamieniam na węzę, mamy zapewnioną kompletną opiekę lekarską. Nie zimujemy na miodzie, lecz na cukrze, co pozwala nam przetrwać długą zimę.
Często spotykamy się z chemicznie podtrutą roślinnością, która nas zabija. Często też spotykamy się z różnymi oparami chemicznymi, wówczas mamy wrażenie, że nasz ul staje się komorą gazową.
Dzięcioł: My ptaki, po waszej eksmisji z lasu odczuwamy znaczne uszczuplenie naszego jadłospisu.
Motylica: Musicie mnie zrozumieć, że ja nie mam już tak swobodnego dostępu do porzuconej przez pszczoły woszczyny, bo wcześniej bartnik, a obecnie pszczelarz mnie w tym systematycznie wyprzedza zabierając woszczynę na przetop. Jeśli mi czasem uda się go wyprzedzić i złożę pod jego nieobecność jaja – jak za dawnych lat – to natychmiast nas zatruwa takimi radykalnymi środkami chemicznymi, jak dym palącej się siarki, opary kwasu octowego lub po prostu uniemożliwia mi do niej dostęp. Jakby tego było mało, to godny uwagi jest fakt, że nasz ród zakwalifikowano w pszczelarskiej literaturze do szkodników pszczelich tuż obok Varroa destructor, nosemozy, grzybicy i innych.
Pszczoła: My też pamiętamy te pełne harmonijnej współpracy czasy. Gdy się wyroimy, zawiązujemy kłąb na drzewie i czekamy aż nasze koleżanki zwiastunki poprowadzą nas do upatrzonej dziupli. Jeśli pszczelarz nas wyprzedzi i zbierze rój, to ponownie zamieszkujemy w ulu z węzą.
Strach nas ogarnia, bo słyszałyśmy że w ministerialnych szufladach przygotowane są zabójcze ustawy, które mają promować rośliny genetycznie modyfikowane. My nieświadome tego polegniemy w pierwszej linii ognia, a po nas w niedługim czasie i ty.
Ale dzięki takiej „zdobyczy naukowej” jak rośliny genetycznie modyfikowane wraz z ich zabójczymi skutkami podium, na którym stoisz, może okazać się zapadnią. Możesz już nie zdążyć ogłosić – nie wiadomo komu: „Ja, człowiek z gatunku homo sapiens jestem jedynym posiadaczem rozumu”. Możesz też nie usłyszeć krzyku niemego, pustego ula mówiącego, że my pszczoły stworzone dla ciebie, chciałybyśmy ci życie osłodzić naszym miodem. Nie mamy wprawdzie rozumu, miałyśmy tylko instynkt i organy pozwalające bytować w niecywilizowanym świecie przyrody. Być może to jest zbyt mało, aby uodpornić się na ludzką przebiegłość, zachłanność i drapieżność, której jak dotąd końca nie widać.
Chcielibyśmy my mieszkańcy lasu, abyś jeszcze usłyszał, co ma las do powiedzenia.
Las: Cudne niegdyś bujne lasy przeistaczają się w monotonne zbiorowisko uszeregowanych ręką ludzką sosen, świerków czy jodeł, nie przedstawiających dla pszczół większego zainteresowania, poza okresem spadziowym.
Przez usunięcie z tych lasów podszycia i oczyszczenia ich z roślin miododajnych, spodziewano się intensyfikować produkcję doborowego i jednolitego materiału drzewnego. Tym sposobem wprowadzono jednorodność, nie zawsze w gospodarce leśnej korzystną, a często nawet szkodliwą.
W lesie powinny znaleźć się drzewa i krzewy, które przez cały okres wegetacyjny będą dostarczać nektaru i pyłku pszczołom i innym owadom służącym za żer i przynętę dla ptactwa. Dopóki takiego lasu nie zobaczymy, daremne i naiwne będzie rozwieszanie dla ptaków domków lęgowych na drzewach rosnących na skraju lasu. Skostniała puszcza zamilkła jak martwa. Gdy zabrakło owadów, opuściły te ostępy także rzesze śpiewaków leśnych. Nic nie przerywa jej ponurego i głuchego nastroju, jej monotonnego i tajnego poszumu podobnego do żałosnych modłów o zlitowanie.
Czesław Baliński