Pszczelarstwo na ziemiach Rzeczypospolitej pod zaborem rosyjskim w połowie XIX wieku, cz. IV
Królestwo Polskie
W roku 1854 ukazał się I tom „Opisania lasów Królestwa Polskiego i guberni zachodnich Cesarstwa Rosyjskiego pod względem historycznym, statystycznym i gospodarczym” Aleksandra Połujańskiego. Zawarte w nim opisy dotyczyły terenów Królestwa Polskiego, powstałego na mocy postanowień kongresu wiedeńskiego z 1815 roku z części ziem dotychczasowego Księstwa Warszawskiego.
Z zachodniej części Wielkopolski (Poznańskie), Bydgoszczy i Torunia utworzone zostało Wielkie Księstwo Poznańskie, zwrócone Prusom. Ponadto z lewobrzeżnego Krakowa utworzono Wolne Miasto Kraków, nad którym kontrolę sprawować mieli wszyscy trzej zaborcy. Królestwo Polskie objęło terytorium 127 tys. km2 z 4,8 mln ludności (w 1852 roku). W 1837 roku zniesiono podział Królestwa Polskiego na województwa, wprowadzając w ich miejsce gubernie (wcześniej składało się z 8 województw). Lasy zajmowały powierzchnię 3 627 471 ha, z czego własność rządowa bądź pod administracją rządu stanowiła 27%, a lasy własności prywatnej 71%. W roku 1818 otwarto Instytut Gospodarstwa Rolniczego,
Weterynarii Praktycznej i Szkoły Rękodzielniczej (późniejszy Instytut Agronomiczny na Marymoncie), przy którym otworzono szkołę praktycznego pszczelnictwa. W latach 1851-57 wykłady z pszczelarstwa prowadził ksiądz J. Dolinowski, twórca pierwszego polskiego ula ramowego.
Gubernia warszawska
„Bartnictwo, czyli hodowanie pszczół w lasach, w dawnych czasach było bardzo rozwinięte w całej Polsce, a tym samem i w teraźniejszej guberni warszawskiej. Dowodem tego są techniczne wyrazy polskie, do tej gałęzi przemysłu przyswojone, tudzież danina, pod nazwą donica (urna mellis), bardzo używana i w mnóstwie dawnych przywilejów zastrzegana; wreszcie ustawa bartna (Statut Janusza I Mazowieckiego z roku 1401 – przyp. Autor), podług której stowarzyszeni bartnicy swe sądy odbywali. Z cechu bartników obierany był sędzia bartny na przełożonego w sądzie; miał sobie dodanych dwóch ławników i pisarza. W ciągu roku mieli dwa sądy główne: pierwszy po św. Wojciechu, drugi po Najświętszej Maryi Panny Siewnej. Na sądach rozstrzygali spory między bartnikami; wyliczali szkody przez pożar w lesie zrządzone; karali pszczołołupców – to jest złodziei wykradających miód i wosk z barci itp. Do zapisywania układów i wyroków mieli księgę bartną, zachowywaną w skrzynce cechowej. Przed sądem nie tylko zapozwany bartnik, ale i pasterz bydła w lasach pasający, obowiązany był stawić się.
Wcześniej jeszcze, bo w statucie wiślickim znajdujemy opiekę bartnictwa; ustanowiony był już wówczas sposób dochodzenia kradzieży pszczół i oznaczone kary na podejmujących drzewo z barciami. Każdy cech bartniczy miał w swej parafii księdza promotora cechu bartniczego, który w dzień św. Bartłomieja, ich patrona, nabożeństwo w kościele odprawiał. W każdym cechu był też starosta bartny albo starszy, którego było obowiązkiem doglądać, ile corocznie na surowym korzeniu, to jest nowych barci widziano; czuwać, aby miód na daninę we właściwym czasie i dobrą miarą dziedzicowi lasu był oddawany i pilnować porządku między bartnikami. Starosta trudnił się takąż kontrolą i barcie nowoprzyczynione nakrywał, to jest numerami porządkowemi albo cechami oznaczał. W razie potrzeby, wszystkich bartników zwoływał na schadzkę; w tym celu był znak bartny, to jest tabliczka drewniana z pewną cechą, którą bartnik jeden drugiemu odnosił, dla obwieszczenia terminu do schadzki odbyć się mającej.
Bartnicy pod względem gospodarstwa pszczolnego, dzielili lasy na ostrowy albo bory, to jest lasy oddzielne, a te na okręgi bartne, czyli uroczyska, które od innych granicami naturalnemi oddzielone były. Takoż wyrazem bór oznaczali część lasu, w której znajdowało się 60 barci, pół-bór gdzie 30, a ćwierć-bór gdzie 15 było barci.
Na barcie zwykle obierali sosny lub jodły przeszło 120-letnie, proste, bez gałęzi aż do znacznej wysokości i wewnątrz niezbutwiałe. Gdy bartnik drzewo na barcie obierze i na nim klejmę nakłodzi, to jest swą cechę lub znak wytnie, wtedy takie drzewo zowie się podkład. Na drzewie obranem, najmniej w wysokości 12 stóp (3,6 m – przyp. Autor) od ziemi, od strony wschodnio-południowej, bartnik wyrabia barć narzędziem zwanem bartnicą w kształcie dłuta sporządzonem; a do tego miejsca dołaził po leziwie, czyli sznurach z konopi. Nad miejscem obranem na barć, zabijał w drzewo chmal, na którym leżajo (część leziwa) zawieszał. Barć, czyli dzień nie miała być dłuższą nad 4 stóp (120 cm – przyp. Autor ), głęboka 15 cali (37,5 cm – przyp. Autor), szeroka od przodu 4 (10 cm – przyp. Autor), a wewnątrz do 12 cali (30 cm – przyp. Autor). Cześć górna barci zwała się głowa środkowa ocznik a dolna nogi. Strona podłużna od środka drzewa zwała się plecy, a strona otwarta od przodu dłużnia. Wewnątrz barci głowa była laskami zaleszczona, to jest w poprzek deseczkami zatknięta, aby do tych mogły pszczoły plastry przytwierdzać. Od strony wschodniej, w samym środku dzieni, wyrabiał się otwór w drzewie na 2 cale (5 cm – przyp. Autor) w kwadrat, zwany oko, a służący do przechodu pszczołom. W ten otwór zasadzał się oczkas, jarczos albo jarkul, to jest kawałek drzewa z końca jednego jak klin zaciosany, a dalej okrągły i sięgający wewnątrz aż do strony przeciwległej barci. U tego klina boki tak były zerżnięte, że obok niego z obydwóch stron pszczoły wygodnie przechodzić mogły. Oczkas ten służył także za szczebel, na którym pszczoły swą budowę wspierały oraz za miarę do podbioru miodu, do którego tylko plastry podrzynano. Dla lepszego wzmocnienia budowy pszczół, w odstępie małym obok oczkasa lub też na krzyż tegoż dawano jeszcze laski. Dłużnia od barci zatykała się deseczką na 3 cale (7,5 cm – przyp. Autor) grubą, szczelnie przystającą, zwaną płacha, zatuła albo zatwor. Nadto na wierzchu przybijała się do drzewa gwoździami drewinianemi deseczka zwana snit albo snoza, dłuższa od zatworu (snit albo śniot; użyte tu pojęcie snozy jest błędne, dotyczy ono elementów podtrzymujących plastry, podobnie jak laski – przyp. Autor).
Pomiędzy snitem a zatworem zatykano gałązki kolące, zwane wiechą, które wzbraniały przystępu żołnom i innym ptakom oraz ochraniały barć od słoty. Barć tak przyrządzoną farbowano, to jest, wymazano wewnątrz farbą, czyli zanętą, aby do takowej zwabić rój nowy; a nadto nabijano barć, to jest w głowie do lasek przylepiano susz, czyli plastry czyste, w takim kierunku, jak na potem pszczoły miały swą budowę prowadzić.
Bartnik do barci chodził w kurtę odziany, pasem spięty, boso albo w postoły obuty. Bartnicy mieli sobie wyznaczone w borach stanowiska, to jest łączki albo miejsca trawą zarosłe, gdzie mogli z wozami stawać i tamże konie popasać. Trzebiąc, czyli karczując stopniowo swoje stanowiska, powyrabiali większe łąki, które uważano jako nieodłączną posiadłość z barciami i dzielono także na cały bór, pół boru, i ćwierć boru. Za używanie całego boru, to jest 60 barci z łąkami do tego boru przyrobionemi, dawał bartnik w daninie 4 pudłaki, to jest 16 garncy (ok. 60 l – przyp. Autor) miodu. W XVII zaś wieku, jak lustracja z roku 1620 podaje, bartnicy Puszczy Jaktorowskiej dawali miód rączkami (1 rączka = 101 garnca = 38,6 l – przyp. Autor), a potem płacili za rączek 29, po groszy 24 rocznie. Rząd pruski zmienił tę daninę na opłatę pieniężną. Wolno także było bartnikom w borach, gdzie barcie swe mieli, defraudantów drzewa zagrabiać, czyli fantować. A ponieważ bartnictwo powoduje psucie drzew na pniu, sprzeciwia się zasadom uprawy lasów, podług których drzewa stare, po odmłodnieniu całego drzewostanu, zostawiane być nie mogą i nadto daje powód do rozmaitych defraudacji leśnych i do wzniecania szkodliwych w lasach pożarów, z tych przeto powodów, z postępem gospodarstwa w lasach rządowych, usunięto z nich barcie.
W guberni warszawskiej najbardziej rozwinięte było bartnictwo w dawnem województwie mazowieckiem, mianowicie w teraźniejszych powiatach: warszawskim, rawskim i łowickim, w których przed rokiem 1830 było jeszcze w lasach rządowych barci 197; od jednej barci pobierano opłaty rocznie złotych polskich 3, czyli kopiejek 45, zatem ze wszystkich barci dochód roczny wynosił złotych polskich 591, czyli rubli srebrem 88, kopiejek 65. Tak mało znaczący dochód nie mógł wynagrodzić tych szkód, jakie Skarb z powodu bartnictwa ponosił.
Obecnie bardzo mało barci widzieć się daje i tylko w lasach prywatnych tej guberni; właściciele bowiem, biorąc przykład od Rządu, dawne bartnictwo, szkodliwe gospodarstwu leśnemu, znieśli. Pszczolnictwo w ogólności jest ulubioną gałęzią gospodarstwa domowego, chociaż w XVI wieku, podług świadectwa Opalińskiego, w Koronie starannie z pszczołami obchodzono się; obecnie także są starania, lecz nie wszędzie. Ono zostaje w kolebce doskonałości. Podług wiadomości statystycznych z roku 1852, w guberni warszawskiej znajduje się ulów pszczół 31 295; najwięcej ich w powiatach piotrkowskim i sieradzkim: w pierwszym jest ulów 4 595, a w drugim 4 121. Jest jednak nadzieja rychłego podniesienia się chowu pszczół, gdyż niedawno założona szkoła teoretyczno-praktyczna pszczolnictwa przy Instytucie Marymontskim dostarczy krajowi uczonych pszczelarzy.
Gubernia płocka
Pszczolnictwo jest tu bardziej niż w guberniach warszawskiej i radomskiej rozpowszechnione, chociaż pod względem nauki zgoła nie stanęło wyżej od tamtych. Przyczyną tego jest utrzymanie tu do późniejszych czasów w lasach barci, z których pszczoły wyrugowane przeniesiono do ulów domowych; przytem miejscami całe drzewostany lipowe ułatwiają pożywność dla pszczół i dają miód wyborny. W guberni płockiej liczy się ulów i barci przeszło 9 000. W leśnictwach rządowych Przasnysz i Wyszków są barcie, od których pobiera się od sztuki rocznie po kopiejek 30, co wynosi rocznie w leśnictwie Przasnysz rubli srebrem 9 kopiejek 90 i w leśnictwie Wyszków rubli srebrem 6 kopiejek 60. W wieku XVII, jak lustracja z 1616 roku przekonywa, w teraźniejszym powiecie ostrołęckim, w puszczy Zagajnicą zwanej, było bartników 84, którzy dawali staroście ostrołęckiemu po stożku obrocznego siana, którego połowa obracała się na potrzebę służby leśnej, a druga połowa na sprzedaż. Obywatele, tudzież osadnicy i zamożniejsi włościanie utrzymują pszczoły w zwyczajnych stojących ulach oraz w barciach, dla przyjemności i własnego tylko użytku. Żydzi jednakże miasta Makowa skupują u włościan miód i takowym handel prowadzą.
Gubernia radomska
Bartnictwo z dawnych czasów utrzymywało się tu w leśnictwach Iłża i Zwoleń, lecz ilość barci nie wielka i dochód z nich roczny bywa tylko około rubli srebrem 40. Widzieć także można barcie w lasach prywatnych, mianowicie w powiecie radomskim koło Kozienic i w Opoczyńskim, lecz ich już niewiele. Pszczolnictwo domowe jest podobne opisanemu pod gubernią warszawską. Nie tylko u zamożniejszych panów, lecz i u kmiotków widzieć tu można liczne pasieki; najwięcej ich jest w powiecie miechowskim, najmniej w opoczyńskim. Wszystkich ulów pszczół w guberni liczy się 11 448.
Gubernia augustowska
Bartnictwo w guberni augustowskiej dotąd ważną stanowi gałąź przemysłu mieszkańców i jest bardziej upowszechnionem, niż w trzech poprzednich guberniach. Pszczoła, owad w domowem gospodarstwie tak użyteczny, w naturalnym, to jest dzikim stanie jest mieszkańcem lasów, w których drzewa próchnieć zaczynające obiera za przybytek swej pracy. Ludzie zaś, osiadłszy wśród lasów, szukając sposobu do życia i rozrywki w łowach, dostrzegli przysposobione przez pszczoły zapasy miodu i takowe sobie przywłaszczyli; aby zaś większe zyski z tego ciągnąć mogli, przypatrzyli się instynktowi tych owadów i przyrządzać zaczęli sztuczne dziuple ze wszelkiemi stosownemi dogodnościami.
Taki był początek bartnictwa, które w Królestwie Polskim, a najbardziej w guberniach augustowskiej, płockiej i lubelskiej rozwinięte było tak, że jakeśmy już wyżej nadmienili, były towarzystwa bartne, ich prawa, sądy i język właściwy. Wprawdzie bartnictwo mniej potrzebuje nakładów niż pszczolnictwo domowe i przy małym dozorze pszczoła dzika żyjąc w lesie, więcej miodu i wosku wyrabia, aniżeli pszczoła domowa; jednakże, gdy weźmiem na uwagę to, ze bartnictwo powoduje psucie drzew na pniu, że się sprzeciwia zasadom uprawy lasów, podług których drzewa stare, po odmłodnieniu całego drzewostanu, na pniu pozostawać nie powinny; że daje bartnikom powód do rozmaitych szkód i wykroczeń leśnych, pomiędzy któremi najważniejsze są pożary leśne: przyznamy wielki rozsądek wszystkim tym, którzy gałąź tę przemysłu zamienili na pszczolnictwo domowe.
Dla tych powodów bartnictwo w guberni augustowskiej upadło. Jeszcze w roku 1827 w lasach rządowych było barci 17 736, które przynosiły rocznego dochodu Skarbowi licząc od każdej po kopiejek 18, w ogóle rubli srebrem 1 750 kopiejek 50. Obecnie zaś liczba barci do mniejszej połowy jest uszczuploną, pozostały tylko one w leśnictwach Augustów, Balinka, Hańcza, Nowogród i Pomorze, z których, pomimo podwyższonej opłaty od każdej barci po kopiejek 38 do 45, jednakże dochód w roku 1 852 wynosił tylko rubli srebrem 1 216 kopiejek 461. Dochód z barci pobieranym bywa albo przez wydzierżawienie barci za umową najmniej na lat trzy zawartą, albo za asygnacjami cząstkowemi, na podstawie wykazu barci osiadłych wydanemi. Corocznie bowiem podleśni w swych strażach przeglądają jak wiele jest barci, ile z zeszłorocznych przez zimę ubyło i ile nowych rojów przybyło. Ułożony tym sposobem wykaz osiadłych barci, przez nadleśniczego i podleśnych podpisany, przedstawia się do zatwierdzenia Rządowi Gubernialnemu, poczem służy za podstawę do pobierania dochodu z barci podług taksy. W lasach prywatnych guberni augustowskiej, podobnie jak i w rządowych, bartnictwo jest zaniechane i na pszczolnictwo domowe zamienione, rzadko gdzie jeszcze pozostały barcie. W powiecie marjampolskim, w lasach lipowych, urządzone są liczne pasieki, przynoszące znakomitą ilość pięknego, białego, przyjemnie pachnącego miodu, z którego mieszkańcy Kowna przyrządzają napój, słynny pod nazwiskiem lipca kowieńskiego. Wszystkich ulów pszczół w guberni augustowskiej w roku 1852 liczono 16 964.
Gubernia lubelska
Bartnictwo w guberni lubelskiej było od dawna rozwiniętym i ulubionym przemysłem mieszkańców. Handel miodem i woskiem w kraju i za granicą stanowił ważne źródło dochodów tej guberni. Najwięcej go sprzedawano w powiatach hrubieszowskim, bialskim i łukowskim; mieszkańcy miasta Hrubieszowa na mocy przywileju z roku 1532, od miary miodu zwanej ozmitricz pobierali targowego po dwa denary. Obecnie bartnictwo istnieje jeszcze w małym zakresie w leśnictwach rządowych Chełm, Lubartów, Lublin i Nowa Aleksandria (tak od 1842 roku nazwane były Puławy – przyp. Autor), tudzież gdzieniegdzie w lasach prywatnych. Lecz za to pasieki liczne są tu w zagrodach domowych i w gajach liściowych.
Wszystkich pszczół w tej guberni liczono 38 898, a zatem więcej niż w płockiej i augustowskiej, a nawet i radomskiej. Ule tu, jak i w innych guberniach Królestwa, powszechnie używane są stojaki, z jednego całkowitego kloca wydłubane; przez co wiele drzewa marnuje się. Długości miewają od 5 do 6 stóp (150-180 cm – przyp. Autor), średnica zaś wydrążenia wewnętrznego około jednej stopy (ok. 30 cm – przyp. Autor) wynosi. Na wyższym i niższym końcu są obłożone żelaznemi obręczami, dla zapobieżenia pęknięciu. Wylot jest we środku z przodu zrobiony. Podzielone są na dwie połowy za pomocą poprzecznej listwy, które dwoma deszczkami wyżej i niżej zamykają się. Ule ustawiają się na podstawach o kilka cali i nie więcej nad stopę od ziemi wzniesionych i pokrywają się daszkiem z gontów, którego ukośne położenie w tył się daje, ażeby woda deszczowa za ule spływała. Przed pasieką zwykle bywa murawa, której zarastać bardzo nie dozwala się lub w niektórych miejscach utrzymuje się zupełnie obnażony z trawy placyk, wysypany drobnym żwirem i piaskiem. Zamiast drewnianych stojaków, w niektórych miejscach używane są dzwony, czyli kosze słomiane, które bywają różnej wielkości) od 1 do 2 stóp (30-60 cm – przyp. Autor) wysokości i 1 do 11 stopy (30-45 cm – przyp. Autor) szerokości i mają kształt dzwonu. Z góry zostawia się dziura, która się czopkiem zakrywa. Wylot robi się w środku lub w ostatniej obrączce słomianej. Pszczołom w nich jest ciepło i mogą być w potrzebie z góry karmione.”
I na tym kończy się przegląd stanu pszczelarstwa, opisanego przez Połujańskiego w połowie XIX. Następne lata przynoszą rozwój wiedzy pszczelarskiej pozwalający na zmianę sposobu gospodarowania w pasiece. Bartnictwo ostatecznie zanikło na przełomie XIX i XX wieku, jego niedobitki spotykano jeszcze przed II wojną światową w Puszczach: Grodzieńskiej, Białowieskiej, Kurpiowskiej. Ule ramowe wyparły kłody i kószki, rozpoczęła się intensywna hodowla pszczół. Dzisiaj można spotkać ostatnie drzewa bartne w Puszczy Białowieskiej, idąc dalej na wschód natknąć się można na pasieki, w których funkcjonują ule kłodowe. Coraz częściej pszczelarze pracujący w nowoczesnych ulach odwołują się do tradycji, a muzea, skanseny i różni zapaleńcy przedstawiają na pokazach i wystawach trudną sztukę gospodarowania w barciach.
Andrzej Keczyński
Białowieski Park Narodowy
Park Pałacowy 5
17-230 Białowieża
mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.