Pyłek potrzebny jak zdrowie
Zima to czas oczekiwania i niepokoju. Czekamy na wiosnę niepewni jak pszczoły przezimują, czy wystarczy im sił witalnych do ciepłych dni i pierwszych pożytków. Ale najczęściej zastanawiamy się, czy naszym podopiecznym wystarczy pokarmu. Nawet doświadczeni pszczelarze martwią się niejednokrotnie, czy nie podali pszczołom zbyt małej ilości zapasów.
fot.©Teresa KobiałkaUtwierdzać mogą w tym przekonaniu ostatnie wglądy do gniazda, te wykonane przy okazji wyjmowania podkarmiaczek, usuwania pasków na warrozę lub polewania pszczół roztworem kwasu szczawiowego czy BeeVitalem. Kłąb pszczół często sięga górnych beleczek ramek już w październiku lub nawet we wrześniu. Może to świadczyć o złym ułożeniu zapasów: większość pokarmu znajduje się na ramkach skrajnych, a te środkowe, obsiadane przez pszczoły, są puste.
Jeżeli jednak rodzina otrzymała wystarczającą dawkę pokarmu, nasze obawy są bezpodstawne. Oczywiście pod warunkiem, że gniazdo nie jest zbyt obszerne, to znaczy, że tych skrajnych, nieobsiadanych plastrów jest niewiele. Pszczoły podany zapas musiały gdzieś zmagazynować i zrobiły to zarówno w tych plastrach w środku gniazda, jak i po jego bokach. Jest to tym bardziej pewne, gdy przedzimowe uzupełnianie zapasów odbywało się dużymi dawkami. Zresztą wiosną, po pierwszym oblocie zazwyczaj okazuje się, że zapasów nie brakło, mimo że w październiku zastanawialiśmy się, czy dolać jeszcze po parę litrów inwertu lub syropu. Takie dodatkowe dokarmienie mogłoby zadziałać niekorzystnie na rodzinę rozpoczynającą zimowlę. Przede wszystkim siły pszczół zmuszonych przerabiać pokarm wyczerpią się i część z nich nie dotrwa do końca zimy. Do tego, jeżeli takie karmienie byłoby przeprowadzone w ciepłe dni jesieni, może spowodować ponowne rozczerwienie matek ze wszystkimi tego niekorzystnymi konsekwencjami. Także ze zwiększonym zużyciem zapasów, których wtedy rzeczywiście mogłoby do wiosny nie wystarczyć.
fot.©Teresa KobiałkaNawiasem mówiąc, wspomniana sytuacja zdarzyła się mijającej jesieni. Wysokie temperatury na przełomie października i listopada spowodowały, że pszczoły latały w najlepsze, a matki składały jajeczka. Na szczęście nie we wszystkich rodzinach, gdyż plenność i długość czerwienia zależy od cech rasowych i wieku matki. Niemniej niektórzy pszczelarze byli przerażeni i zastanawiali się, jak temu problemowi zaradzić. Na szczęście zaraz zrobiło się zimniej i, miejmy nadzieję, sytuacja wróciła do normy. Jaki to będzie miało wpływ na kondycję rodzin na przedwiośniu, już niedługo się przekonamy, bądźmy jednak dobrej myśli. W dawnych, dobrych czasach, gdy nie było jeszcze warrozy lub była trzymana w ryzach, listopadowe ocieplenia były błogosławieństwem dla zimujących rodzin. Korzystając z ciepłych, słonecznych dni pszczoły dokonywały ostatnich oblotów oczyszczających, co gwarantowało spokojną, długą zimowlę. Późnego czerwienia nie obawialiśmy się, gdyż wśród hodowanych wtedy pszczół niewiele było tych o ciągłym i intensywnym rozwoju. Rzadziej też wymieniano matki, a w rodzinach ze starymi matkami rozwój jest wolniejszy i czerwienie kończy się wcześniej.
Na szczęście obawy pszczelarzy najczęściej okazują się płonne i jeżeli dochodzi do strat zimowych, jest to skutkiem złego stanu zdrowotnego pasieki, niewłaściwego składu biologicznego rodzin lub ich słabej kondycji. Oczywiście do złej zimowli mogą się przyczynić myszy lub inne czynniki zewnętrzne, które należy brać pod uwagę przy ocenie przezimowania. Najczęściej jednak w gnieździe wiosną pozostaje nieco zimowych zapasów (mogą to być nawet dwa, trzy pełne plastry) i pszczelarz może mieć z nimi kłopot, by nie dostały się do pierwszego wiosennego miodu. Oczywiście bywały i takie lata, gdy wiosna się spóźniała i pszczoły o mało nie osypały się z głodu, gdyż aż do połowy kwietnia było zimno i padał śnieg.
Zapas cukrowy to nie wszystko
fot.©Teresa KobiałkaUzupełnianie zapasów cukrowych to temat znany wszystkim pszczelarzom. Każdy z nas ma swoją technikę karmienia, termin (chociaż ten jest zależny od terminów wystąpienia ostatnich pożytków), wielkość dawek i rodzaj pokarmu. Często jednak zapominamy, że pszczoły jedzą nie tylko pokarm cukrowy. Miód to tyko zapas energetyczny, pozwalający na podtrzymanie procesów życiowych zimującej rodziny pszczelej i wytworzenie potrzebnej temperatury. Do normalnego rozwoju rodzina pszczela potrzebuje jeszcze pyłku, który jest pokarmem białkowym i głównym dostarczycielem witamin oraz innych niezbędnych składników, chociażby nienasyconych kwasów tłuszczowych. Co prawda w czasie większej części zimowli pszczoły pyłku (a w zasadzie pierzgi, gdyż to ona jest tym właściwym pokarmem) nie spożywają, ale już po rozpoczęciu składania pierwszych jajeczek jest on niezbędny.
Najmniej pyłku rodzina pszczela potrzebuje w pierwszej fazie zimowli (październik-styczeń), bowiem nie ma wtedy w rodzinach czerwia. Wzrasta wraz z rozwojem rodzin na przedwiośniu i wynosi: w marcu 1,5-2 kg, w kwietniu 3-4 kg, w maju 7 kg, w czerwcu powyżej 8 kg, po czym stopniowo maleje. Pyłek zużywany przez pszczoły na przedwiośniu (luty, marzec, początek kwietnia) musi pochodzić z zapasów pierzgi zgromadzonych w poprzednim sezonie. Rozkład pożytków pyłkowych powinien więc odpowiadać zapotrzebowaniu na pyłek przez pszczoły w poszczególnych miesiącach.
Największe możliwości zbioru pyłku pszczoły mają właśnie wiosną, czyli wtedy, gdy zapotrzebowanie nań jest największe. Wiosną zakwita większość roślin pożytkowych dostarczających nektaru, a prawie wszystkie są doskonałymi pożytkami pyłkowymi. Niektóre nawet są bardziej wartościowe pod względem dostarczania wziątku pyłkowego niż nektarowego, jak choćby bardzo rozpowszechniony u nas mniszek. Dlatego rzadko zdarza się, by w racjonalnie prowadzonej pasiece w okresie od końca kwietnia do czerwca pyłku brakowało. Mało tego, zdarzają się jego nadwyżki, dlatego już od początku maja można śmiało poławiać obnóża pyłkowe pamiętając, że jedyną przeszkodą w zbieraniu przez pszczoły dużych ilości pyłku może być tylko brzydka pogoda. Niektóre rośliny, jak rzepak czy facelia, mogą słabo nektarować na gorszych glebach lub w czasie suszy, ale zawsze dostarczają dużo pyłku.
Za to później pyłku w wielu pasiekach brakuje. Ponieważ kończą się pożytki nektarowe, to wiemy, że należy podkarmić pszczoły ”na siłę”, co spowoduje rozczerwienie matek i odbudowę składu biologicznego rodzin.
Pszczoły wygryzione z jajeczek składanych od połowy lipca wejdą w skład kłębu zimowego i powinny przeżyć aż do wiosny, do pojawienia się swoich następczyń. Ale te pszczoły muszą być właściwie odżywione, a do tego potrzeba pyłku. Jest on niezbędny zarówno w czasie wychowu czerwia, z którego powstaną pszczoły zimujące, jak i później, gdy te pszczoły się już wygryzą i będą się przygotowywać do zimy. Pszczoły te bowiem nie wykonują (a przynajmniej nie powinny wykonywać) żadnych prac, za to objadają się pierzgą i dzięki temu wzmacniają swoje siły przed zimą. Dlatego tak ważne jest nakarmienie rodzin pszczelich w możliwie wczesnym terminie. Wtedy syrop przerabiać będą starsze pszczoły, które pół życia mają już za sobą i zimy by i tak nie przeżyły. Pszczoły te wyczerpią się przy przerabianiu pokarmu zimowego i zginą. Dzięki właściwemu dobraniu wielkości gniazda, jesienne czerwienie zostanie zahamowane, bowiem wszystkie wolne komórki pszczoły zaleją zapasem. Rodzina taka, składająca się z samych młodych, dobrze odżywionych i niespracowanych pszczół, bez problemu dotrwa do wiosny i skutecznie wykorzysta pierwsze pożytki (jeśli oczywiście dopisze pogoda). I właśnie w tym czasie, w okresie przygotowań rodzin do zimlowli, pszczoły powinny mieć do dyspozycji nieograniczone ilości pyłku.
Pyłek potrzebny zawsze
Pyłek będzie też potrzebny na przedwiośniu. A przedwiośnie pszczelarskie często zaczyna się już w lutym, czasem nawet na jego początku. Lata, gdy matki zaczynały czerwić dopiero po pierwszym oblocie, w połowie marca lub później, minęły już bezpowrotnie. Obecnie hodowane pszczoły charakteryzują się znacznie bardziej dynamicznym rozwojem, a i zimy nie te, często bowiem zdarzają się dłużej trwające ocieplenia w lutym lub nawet w styczniu.
Wtedy właśnie pszczoły będą potrzebowały pierzgi. Nie wiosną, gdy dookoła wszystko kwitnie i silnej rodzinie wystarczy jeden dzień pogody, by zapełniły pierzgą plastry znajdujące się w pobliżu czerwia. Na przedwiośniu, gdy na zewnątrz ula jest jeszcze mróz, zbite w kłąb zimowy pszczoły starają się utrzymywać wysoką temperaturę i wychowują czerw. Czerw pszczeli na początku swojego życia dostaje mleczko, ale później, od trzeciego dnia, larwy są karmione mieszaniną miodu i pyłku. Miód, a właściwie zapas cukrowy, w ulach jest, ale pierzgi może brakować lub zabraknie zaraz, gdyż do wykarmienia coraz większych ilości czerwia potrzeba jej coraz więcej.
W obecnych czasach, gdy większość pasiek korzysta z bardzo wczesnych pożytków towarowych, ten wiosenny rozwój wynikający z szybkiego przybywania młodych pszczółek wczesną wiosną, nabiera szczególnego znaczenia. Rodziny dużą siłę powinny posiąść już w połowie kwietnia, w momencie zakwitania rzepaku. Na wiosenny rozwój mają więc ponad miesiąc czasu mniej niż przed laty, kiedy pierwsze znaczące pożytki zaczynały się pod koniec maja. Dlatego tak ważne jest właściwe żywienie czerwia wychowywanego na przedwiośniu, gdyż jest to jeden z najważniejszych czynników decydujących o dynamicznym rozwoju wiosennym.
Ale skąd brać pyłek, który miałby zasilić rodziny pod koniec zimy, jeśli w drugiej części lata pożytków pyłkowych brakuje? Co prawda, cieszą pszczelarzy pszczoły wylatujące z uli jesienią i przynoszące żółte obnóża z kwitnącej wtedy poplonowej gorczycy lub z chwastów. Jednak taki późnojesienny pożytek to za mało, by rodzina zgromadziła zapasy pyłku gwarantujące dobry rozwój wiosenny. A zapasów tych musi być dużo, przynajmniej dwa pełne plastry pierzgi na silną rodzinę. Dlatego o zapasach powinniśmy pomyśleć wcześniej, już w momencie składania gniazda zimowego po ostatnim miodobraniu. Należy wtedy wycofać wszystkie plastry źle odbudowane, trutowe i stare (nieprzeświecające), nie wolno jednak przeznaczać na przetopienie plastrów z pierzgą. One powinny się znaleźć blisko środka gniazda i w nich pszczoły powinny zgromadzić zapasy cukrowe. To najlepszy sposób zabezpieczania pierzgi przed spleśnieniem. Pierzga zalana miodem może być przechowywana przez długie miesiące, a na przedwiośniu, po odsklepieniu zapasu przez pszczoły zostanie spożytkowana na karmienie czerwia.
Przedwiosenne zasilanie
Jednak w bardzo silnych rodzinach nawet te dwa plastry z pierzgą mogą nie wystarczyć. Stanie się tak również dlatego, że część pierzgi będzie zużyta na karmienie ostatniego czerwia jesiennego i pszczoły nie zdążą jej już uzupełnić. Dlatego niektórzy pszczelarze stosują dodatkowe dokarmienie pierzgą silnie rozwijających się na przedwiośniu rodzin. Zabieg taki polega na wstawieniu do gniazda, w bezpośredniej bliskości czerwia, jednego lub nawet dwóch (w kilkudniowym odstępie) plastrów wypełnionych pierzgą. Bardzo silnym rodzinom, gdy pogoda dopisze wyjątkowo, można plaster z pierzgą wstawić nawet między czerw.
W tym przedwiosennym okresie pszczoły nie mogą jeszcze same uzupełnić zapasów pierzgi, nic bowiem jeszcze nie kwitnie i jest zimno. Za to rozwijający się czerw musi być obficie karmiony, bowiem to właśnie te pszczoły będą pracowały na pierwszych towarowych pożytkach.
Pierzgę taką pozyskuje się w omawianym wcześniej okresie wiosenno-letnim. Silnym, zdrowym rodzinom odbiera się ramki z pierzgą, po czym się je przechowuje i oddaje pszczołom, gdy zajdzie taka potrzeba. A może to być już niedługo, bo w momencie lipcowego podkarmiania pszczół „na siłę”. Już wtedy w okolicy pasieki może brakować pożytków pyłkowych, a przecież pojawiający się w efekcie karmienia czerw wymaga obfitego żywienia. Kolejne dwie ramki z pierzgą należałoby poddać rodzinom w momencie zestawiania zimowego gniazda, przed głównym karmieniem. Natomiast ostatnie dwie ramki właśnie na przedwiośniu, gdy rodziny już bardzo dynamicznie się rozwijają.
Jakkolwiek dwa pierwsze zabiegi nie nastręczają większych trudności, to ten ostatni, przedwiosenny, niesie duże ryzyko i może być przyczyną większych strat niż korzyści. Nietrudno bowiem przechłodzić gniazdo, można też niechcący rozdzielić zimującą rodzinę, zwłaszcza wtedy, gdy będzie ona słaba. Dlatego przed wprowadzeniem tej metody w swojej pasiece należy najpierw poeksperymentować na mniejszej liczbie rodzin lub przypatrzeć się, jak to robi inny doświadczony pszczelarz.
Niełatwe przechowywanie
Jeszcze większą trudność stanowi przechowywanie plastrów z pierzgą, zwłaszcza przez okres zimy. Będąca wysokowartościowym koncentratem pokarmowym pierzga jest narażona na atak niszczących drobnoustrojów oraz szkodników. Największe zagrożenie niesie rozwój w pierzdze grzybni Bettsia alvei, która powoduje tak zwaną grzybicę ulową. Na porośniętej przez grzybnię pierzdze pojawia się biała pleśń, a na powierzchni plastrów biały nalot. Rozwojowi grzyba można zapobiec zmuszając pszczoły do zalania komórek z pierzgą miodem i zasklepienia go. Jest to trudne zadanie, dlatego pszczelarze imają się prostszych sposobów, na przykład zasypują pierzgę w plastrach cukrem pudrem lub opryskują specjalistycznymi preparatami zapobiegającymi rozwojowi grzybni. Czasem wystarczy przechowywanie plastrów z pierzgą w suchym, dobrze wentylowanym pomieszczeniu, do którego nie mają dostępu szkodniki plastrów. Jednak przechowywanie plastrów z pierzgą to trudne zadanie i rzadko kończący się powodzeniem.
Sławomir Trzybiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.