Gatunek domowy czy udomowiony?
Zainteresowania ludzi przyrodą zawsze koncentrowały się na ujarzmieniu i podporządkowaniu jej sobie. Najpierw czerpano z jej zasobów naturalnych, a gdy to przestało wystarczać, zaczęto udomawiać niektóre zwierzęta i rośliny. Proces ten pociągnął za sobą konieczność opracowania metod chowu i hodowli.
Pierwsi hodowcy, nasi prapradziadowie z epoki kamiennej, a może i z epok wcześniejszych, metodą prób i błędów ustalali, jakie potrzeby mają trzymane przez nich zwierzęta i zaspokajanie których wpływa na zwiększenie ich wydajności produkcyjnej.
Jednocześnie zauważono, że osobniki w obrębie jednego gatunku różnią się między sobą. Jedne potrzebnych ludziom cech mają więcej, inne mniej. Do reprodukcji przeznaczano więc te o cechach pożądanych, po czym obserwowano, w jakim stopniu są one dziedziczone przez potomstwo.
To nic innego jak hodowla, na którą i dziś składają się trzy etapy: selekcja, dobór i ocena. W efekcie wyhodowano współczesne nam zwierzęta oraz rośliny domowe (forma domestica). Od jakich gatunków pochodzą, jak i kiedy przebiegało ich udomowienie, badają archeolodzy i archeozoolodzy.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Daty wprowadzania usprawnień były różne w poszczególnych częściach Europy. Nawet na terenie Polski różnice te były duże. Na przykład na wschodzie bartnictwo było kontynuowane jeszcze w połowie XIX wieku, podczas gdy w Wielkopolsce pasieki przydomowe znane były już w średniowieczu.
W każdym razie od chwili masowego przejścia na pasiecznictwo przydomowe, a był to przełom XVIII i XIX wieku, zaczyna się epoka współczesnego pszczelarstwa. Do tego czasu nie prowadzono żadnych świadomych zabiegów hodowlanych w celu zwiększenia produkcji.
Co prawda zauważono, że kłody stojaki są lepsze „na roje”, a leżaki „na miód”, nie wynikało to jednak z cech dziedzicznych pszczół, ale z różnych warunków cieplnych i wentylacji w tych ulach.Natomiast selekcja naturalna prowadzona w czasach bartnictwa utrwalała cechy z dzisiejszego punktu widzenia niekorzystne, takie jak rojliwość, agresywność i opóźniony rozwój wiosenny.
Ponieważ straty zimowe były duże (pszczół nie dokarmiano), a bartnicy wciąż robili nowe barcie, największe możliwości reprodukcji miały pszczoły rojliwe.
Z kolei pszczoły agresywne, zaciekle broniące gniazda w czasie miodobrania, zmuszały bartnika do wcześniejszego przerwania pracy, dzięki czemu pozostawało im więcej zapasów na zimę niż łagodnym. Miały więc większe szanse na przezimowanie.
Wczesny rozwój też nie był korzystny, bowiem szybko rozwijające się pszczoły zużywają dużo zapasów pod koniec zimy i na przedwiośniu mogą zginąć z głodu. Na występujące u nas choroby były one odporne, natomiast warroza i świdraczek nie był wtedy w Polsce znany.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Trzeba było tylko je zauważyć i w drodze przemyślanych prac hodowlanych utrwalić. Dzięki temu mamy różne linie pszczół posiadające wymienione cechy, przez co prowadzenie pasiek jest łatwiejsze, a produkcja o wiele wyższa niż przed laty.
Jakość pogłowia jest głównym czynnikiem bezpośrednio przekładającym się na wynik produkcyjny pasieki. Inny ważny czynnik, pogoda, od pszczelarza nie zależy wcale, natomiast na pożytki nie każdy może oddziaływać, nie wszyscy bowiem mogą wędrować czy ustawić pasiekę tam, gdzie warunki pożytkowe są najlepsze.
Dlatego każdy pszczelarz, który nie jest zadowolony z pracy swoich pszczół oraz ma kłopoty z nadmierną rojliwością i złośliwością, zamiast zmieniać ule na nowe lub szukać nowego miejsca dla pasieki, powinien przyjrzeć się pogłowiu. Okaże się wtedy, że nie wszystkie rodziny w pasiece są jednakowe.
Parę z nich daje dość dużo miodu, są łagodniejsze i później się roją, choć korzystają z tych samych pożytków i żyją w takich samych ulach jak reszta pasieki. Zatem okolica i system ula wcale nie są złe, należy tylko zmienić pogłowie. Można tego dokonać dwoma sposobami. Pierwszy jest na pozór tańszy, ale z reguły zawodny.
Polega na wychowaniu matek z materiału pochodzącego od najlepszej rodziny w pasiece i wymienieniu na nie wszystkich matek. Wtedy może się okazać, że potomstwo jest nieco lepsze, daleko mu jednak do wydajności rodziny, z której wzięliśmy materiał hodowlany.
Jest to następstwem zjawiska zwanego regresją, czyli swoistego zbliżania się wydajności nowego pokolenia do średniej wydajności pasieki. Na występowanie tego zjawiska wpływają cechy dziedziczne i warunki zewnętrzne. Może się okazać, że matka-rekordzistka, od której wzięliśmy materiał hodowlany, była mieszańcem.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów