Bzykające hobby.
05.01.2012
Silne mrozy. W broszurce jest napisane, że pszczoły utrzymują temperaturę powyżej 30 stopni (nawet do 37), mają nie zamknięte wylotki, śniegu jak na lekarstwo. Jakby leżał na dachu to byłoby pewnie lepiej, bo przecież zawsze trochę ciepła śnieg daje.
Podobno pod warstwą 20 cm śniegu temperatura wynosi nawet do -3 stopni przy mrozach na wierzchu do -20 stopni. To bardzo duża różnica. Przydałby się śnieg.
15.02.2012
Kurcze, przydałaby się już wiosna a tu mrozik jeszcze. Dobrze, że trochę zelżał, bo te 30 stopni w styczniu i na początku lutego zaskoczyło wszystkich. No i mało śniegu. Niedobrze. A moje bez docieplacza i z otwartym domkiem. Czasami podsłuchuję czy buczą, ale nie słyszę.
Musiałbym chyba na emeryturze być, żeby tam ciągle siedzieć przy nich i analizować co robią.
Stanisław mówi, żeby nie przeszkadzać. Pytałem czy mogę przestawić ule. Trzeba to teraz zrobić póki nie wyjdą na zewnątrz, bo jak pierwszy oblot zrobią to może być za późno. Potem to już nic nie wolno robić. Ale jak to jest, że niektórzy na pożytek zabierają?
Czytałem, że potrafią nawet i 100 km odwozić na rzepak albo na grykę. Jak zrobić miód gatunkowy? Ciekawe. Trzeba utrafić akurat w porze kwitnienia. Muszę gdzieś o tym poczytać. Może czas zmienić gazetę. Albo po prostu zacząć kupować inną dodatkowo. Tak tylko, że to wszystko takie drogie. Jak ci pszczelarze sobie dają radę z zarabianiem pieniędzy?
20.03.2012
Czy to już wiosna?
Stanisław mówi, żeby na razie nie niepokoić pszczół. Przy temperaturach powyżej 10 stopni wylecą na pierwszy oblot. Nie zdążyłem przestawić uli. Szczerze powiedziawszy moje już wyskoczyły na opróżnianie się. Stanisław pytał się mnie, czy wyłażą wokoło ula.
Nic nie zauważyłem i nie wiem czy się martwić, czy nie. Podobno po zimie powinien być osyp pod ulami. Jak sprzątają, wyrzucają martwe pszczoły na zewnątrz. U mnie nie zauważyłem, może źle patrzę. Boję się, co tam zastanę. Nie wiem naprawdę, co zastanę. Stanisław nie pozwala im przeszkadzać, ale przecież powinienem wiedzieć, co się u nich dzieje.
WNIOSKI:
Pierwszy wiosenny oblot odbywa się przy temperaturze nawet poniżej 10 stopni, ale blisko tego poziomu. Pszczoły pozbywają się zalegającego w jelitach kału i oczyszczają w ten sposób organizm, ponieważ przez cała zimę nie załatwiały sowich potrzeb.
Zbyt duży osyp przed ulem może świadczyć o złej zimowli pszczół, należy zwracać na to uwagę przy przeglądzie zewnętrznym pasieki.
25.03.2012
Zaczynają mi wyłazić na wylotek. Zachowują się jakby ze sobą rozmawiały. Od czasu do czasu jakaś odleci. Widzę, że w tym roku poidełko będzie nie w beczce, ale przy oczku wodnym, bo sporo ich tam lata. To całkiem niedaleko, nie muszą mieć przecież bałaganu przy samym ulu.
A że przelecą 50 metrów to nie zaszkodzi. Postanowiłem dać im trochę syropu, żeby je delikatnie wzmocnić wbrew temu, co mówił Stanisław. Nie pozwalał karmić; mówi, że powinny jak najszybciej iść w robotę. Dobra, ale jak nie mają żarcia, bo brakuje pożytku, to skąd mają wziąć?
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
WNIOSKI:
- Najlepiej przestawiać ule w czasie ich spoczynku w pełnej zimie. Oczywiście bardzo ostrożnie.
- Ul powinien być zwrócony w stronę południowo-wschodnią.
- Stanowisko dla uli to wykoszona trawa, odsłonięte przedpole i najlepiej lekki cień, żeby słońce bardzo nie operowało letnią porą. Pszczoły tracą wtedy czas na wentylowanie ula.
20.03.2012
Jest już dość późno. Stanisław mówi: „nie przeszkadzać, niech się wzmocnią”. Wiem już, że moje wszystkie ule przezimowały. Czy jestem zaskoczony? No chyba. Nie odymiałem tylko zaśmierdzałem i to jeden raz z nocną akcją w piżamie, nie wymieniłem kureczka podkarmiaczek na słomiane ocieplenie, dałem im jedzenie na wstępie wiosny jak tylko było trochę powyżej 10 stopni. Oszalały wtedy.
Niesamowity ruch przed ulem, jakby jakiś intruz napadał i buczenie, buczenie, buczenie, ale takie miłe dla ucha: ciepłe, radosne, kojące.
Ciekawe, jaki będzie ten rok dla gospodarzy. Pani domaga się wyników. Zupełnie jak w korporacji. Jak są wyniki dobrze, nie ma to źle. Wtedy zwalniają pracowników zgodnie z wypracowanymi standardami i doświadczeniami psychologów pracujących na usługach wielkich firm.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
25.03.2012
Nastąpił wreszcie ten dzień. W broszurkach ładnie na to mówią: przegląd rodzin pszczelich.
– Mam taką jedną książkę. To jest jak biblia dla pszczelarzy. Pewnie są i inne, ale mój nauczyciel podarował mi taką i mam ją już bardzo długo, na strychu jest. Mnie już nie jest potrzebna, bo wiedza przyszła po tylu latach doświadczenia.
– A mógłby pan pożyczyć do przeczytania?
– No pewnie, jak pan ją będziesz znał na pamięć to wtedy dopiero pana wiedza pozwoli na samodzielne gospodarzenie na pasiece.
Co tam parę książek w życiu przeczytałem, więc i tę dam radę. Jak weszliśmy tylko na podwórko Stanisław rzucił:
– Podstawka pod ule?
– Jest.
– O, a skąd? – zdziwił się, udało mi się go zaskoczyć.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
– To chyba kwestia odpowiedzialności za to, co się robi – wtórowałem. Spojrzał na mnie przeciągle, jakby patrzył na dziecko, które popełniło błąd, ale należy mu wybaczyć.
– Gdyby nie tacy artyści, co to tylko pieniądze widzą w miodzie ludzie mieliby większe zaufanie. Ja nie mogę pozwolić sobie na to, żeby stracić a i tak wiele osób mówi, że człowiek też podmienia, dodaje, cuduje. Komu by się chciało? Nawet jak sprzedaje się miód skrystalizowany dojrzały to powiedzą, żeś pan dosypał cukru.
– Mnie to nie przeszkadza.
– Panu nie a innym przeszkadza, bo chcą mieć miód do wlewania a nie „scukrzony”. I co pan na to?
– Ja na to, że nie wiedzą, co czynią i czego chcą. Bryłki podobne do cukru w miodzie nie świadczą o jego dodaniu, ale od jakości miodu zależy to też od rodzaju miodu – tak mi się wydaje.
– no tak jest, ale ludziom pan tego nie wytłumaczysz.
WNIOSKI:
- Wiedza i doświadczenie w nowoczesnym pszczelarstwie to podstawa. Nie znaczy, że ten naukowiec będzie lepszy niż pszczelarz z 20-letnim doświadczeniem, ale i jedno i drugie musi być. Pszczoły zawsze potrafią zaskoczyć.
- Narzędzia pszczelarskie nie zawsze są takie, jakie być powinny, większość z nich można wykonać samemu. Zresztą, wszystko przecież robią ludzie.
- Nie przekarmiać pszczół na przedwiośniu, szczególnie przed ulami nie podawać pokarmu, bo to może powodować rabunki.
- Miód pszczeli musi krystalizować. To jest jego naturalny sposób konserwacji.
03.04.2012
Stanisław zadzwonił do mnie niespodziewanie proponując wizytę na działce i przegląd. Trochę się zdziwiłem, bo w sumie nie zdążyłem nawet zajrzeć od ostatniego razu. Widziałem, że pracujące owady latały po działce i zaczęły intensywnie nosić wodę. Mają ogromne pragnienie (wręcz kaca po tej zimie).
Trochę mnie to denerwowało. Bałem się, że użądlą moją panią. U niej nie wiadomo jak zareagowałby organizm. Ma astmę, przez całe życie wdycha lekarstwa bezpośrednio do płuc, bo nie mogłaby normalnie funkcjonować. Zawsze powtarza, że gdyby nie medycyna współczesna już by jej nie było.
Stanisław pojawił się jak zwykle na umówioną godzinę. Od razu podszedł do starego ula słomianego. Opowiadałem mu, że jestem zaskoczony ilością pszczół, jaka jest w tym ulu.
Po otwarciu ukazała nam się ogromna masa pszczół.
– Mocny jest – stwierdził – musimy zrobić eksperyment.
– Jaki eksperyment?
– Ma pan jakiś ul? – zapytał nieoczekiwanie. W zasadzie to miałem, bo prosiłem mojego tatę żeby przez zimę w wolnej chwili wykonał coś dla mnie. Jemu sprawiło to ogromną frajdę, a ja miałem coś na wszelki wypadek. Nie spodziewałem się jednak takiego obrotu sprawy.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
WNIOSEK:
- Zasiedlanie na tak zwany nalot: ciekawe, ale bardzo skomplikowane przedsięwzięcie dające wiele do myślenia. Chyba nie zawsze jest skuteczne?
- Rójka: bardzo niedobra sprawa dla pszczelarza, dla pogłowia pszczół chyba jedyne dobre rozwiązanie, ale (jak mawia Stanisław) można mieć pszczoły i po miód na targ chodzić, więc trzeba rójkom zapobiegać. Jedna metoda: nalot na matkę, druga: nalot na czerw – nie wiem na razie jak do tego się zabrać i podejrzewam długo jeszcze pozostanę w błogiej nieświadomości.
10.04.2012
Ten rok ma być wyjątkowy pod względem wydarzeń istotnych dla ludzkości. Koniec świata w grudniu przepowiadany przez Majów. Ile ich już było. Ten prawdziwy koniec przyjdzie wtedy, gdy nikt nie będzie się go spodziewał.
Słowa Einsteina o zagładzie ludzi w 4 lata po zabiciu ostatniej pszczoły, ich słabość do ówczesnego świata, znikanie bez przyczyny przyczyniły się do mojego zainteresowania tymi owadami. Oczywiście zależy mi na nich.
Bez mentora Stanisława, nauczyciela mówiącego z jednej strony nie dotykać i nie przeszkadzać, a z drugiej eksperymentatora, doświadczonego pszczelarza, pracującego od 30 lat, nic nie byłbym w stanie zrobić. Dzięki jego radom przeżywalność moich pszczół wynosiła pięć uli na pięć, mimo różnej kondycja rojów.
Jedne lepiej zniosły mrozy, drugie słabiej. Jeden ul zmarniał przez zimę. Ten, przywieziony przez Stanisława jako ostatni rozbił się na mniejsze roje, zresztą za ten zapłaciłem chyba najwięcej. O ile w ogóle można powiedzieć „zapłaciłem”. Stanisław za udzielaną mi pomoc nadal nie chce pieniędzy.
Twierdzi, iż nie ma komu swojej wiedzy przekazać, mówi – stary jestem, dzieci nie chcą się tym zająć, wręcz boją się pszczół. Pewnie z tego powodu tyle czasu poświęca na moją edukację. Jestem szczęściarzem. Trafiłem na wspaniałego człowieka.
Gdyby chcieć przeanalizować moje postępy powiedziałbyś pasmo błędów i pasmo sukcesów. Błędów według nowoczesnej nauki co niemiara. Zima bardzo mroźna, pszczoły bez maty docieplenia, otwarte wylotki żywienie do końca października, jeden cykl zwalczania warrozy – niepełny, zakończony akcją nocną w piżamie, żadnych środków poza tymi nie stosowałem.
Sukces to 100% przeżycie pszczół. Karmienie późne, a skuteczne, bo jeszcze podczas pierwszego przeglądu znaleźliśmy ślad nakropu pocukrowego przez niektórych nazwanego miodem, ale ja nie użyję tego słowa.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
5.05.2012
Znowu eksperyment w jednym z uli: pierwszym, który został przez Stanisława przywieziony. Nastrój rojowy.
- Dosłownie na każdej ramce widać mateczniki. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem – stwierdził Stanisław
- Ja tym bardziej - odparłem.
- Decyzja jest taka, żeby przestawić ule, wcześniej przygotować nowy zrobiony przez mojego tatę. Nawet nie zdążyłem go pomalować drewnochronem. Przestawiamy.
Za parę dni podczas wizyty kontrolnej okazało się, że sąsiadujący z przestawionym ulem z pierwszego rzędu ma podobną chcicę mówiąc kolokwialnie, więc przestawiamy jeszcze raz. Już się zgubiłem.
W ulach zamienionych widzę lekki zastój. Stanisław twierdzi, że rójka, którą zebrał ode mnie z krzaka jest bardzo kiepska. Pszczoły kompletnie nie noszą miodu i nie wiadomo, jaka jest przyczyna. Zauważam podobne nastroje również w moich ulach, tych z ostatniej zebranej rójki na jesieni.
One po prostu nie chcą pracować. Stanisław mówi, że trzeba poddać nową matkę. Nie wiem, co to oznacza i sam nie wiem, czy będę chciał wiedzieć. Matki nowe, zadawanie, podstawianie, przyjmowanie na ciasto, na koszyczek, matecznik, klateczkę. Za dużo mleczka, za mało. Mętlik w głowie.
WNIOSKI:
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
7.05.2012
Myśleliśmy zajrzeć kontrolnie do ula. Tego zasilonego. Zauważyłem niezwykłą aktywność. Pszczoły bucząc latały jak oszalałe przed ulem patrząc na jego wylotek. Świetny widok. Pszczoła przylatując z pożytku wali prosto na wylotek „z marszu”. Te, latające przed ulem wyglądają jak małe helikopterki z opuszczonymi nóżkami gotowymi do lądowania.
Nie lądują jednak tylko krążą jakby były na rozpoznaniu. I tak właśnie jest. To młoda pszczoła, której skończyły się wakacje w ulu. Do tej pory miała za zadanie opiekować się larwami lub młodymi pszczołami czasami dostąpią zaszczytu karmienia i opieki nad matką. Teraz do zbiorów.
Dostaną zadania najciężej pracujących w ulu, a co za tym idzie, przeznaczonych na straty po 35 do 40 dniach swojego życia. Przykre, ale prawdziwie życie pszczół.
Gdy otworzyliśmy ul naszym oczom ukazały się 4 mateczniki na jednej ramce. Stanisław był zadziwiony. Jeden z mateczników był już prawie otwarty.
Co to znaczy? Pszczoły nadgryzły już szczyt komórki ułatwiając młodej matce wygryzienie się i rozpoczęcie agitacji, oczywiście do odlotu, do rojenia. Jak jednak rozpoznać czy to będzie pierwak, drużak czy trzeciak? Następna zagadka rodem z pszczelego raju.
W pierwszym może być stara matka, ale w drugim i trzecim to już młode, czyli teoretycznie powinny następować po sobie w odstępach czasu uzależnionych od rozwoju matki. Nie wiemy jednak, nie jesteśmy pewni, w którym momencie powstał nastrój rojowy i kiedy rozpoczął przygotowania do odlotu.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
WNIOSKI:
- Nie da się do końca przewidzieć, jak zachowają się pszczoły po wyrojeniu. W ulu z matką powinno się sprawdzić stan pszczół. Trudno to zrobić, szczególnie w ciepły słoneczny dzień. Wtedy łatwo o błąd, nie można ostatecznie stwierdzić, czy ul jest po wyrojeniu czy nie.
- Rezerwa w działaniu potrzebna jest szczególnie w przypadku młodego, zakładanego pasieczyska, kiedy ule nie są jeszcze w pełni ukształtowane.
- Eliminacja matek to straszna sprawa, ale niestety w większości naszych uli dokonuje się bardzo często i jest konieczna.
- Wymiana matek, jak niektórzy twierdzą, powinna dokonywać się co najmniej co 3 lata. Ciekawe, czy kiedykolwiek pszczoły znają nasze zamiary? Oczywiście pytanie jest retoryczne, ale takie myśli też czasami mnie nachodzą.
12.05.2012
Mała rójka w polu widzenia. Spacerowaliśmy z panią po działce, nie wiedzieć czemu przeszliśmy obok posadzonych w tamtym roku wysokich tui przewiezionych z działki z Opoczna. Nie często się tędy chodzi. I gdyby iść inną drogą nie dałoby się zauważyć brązowej kluchy na brązowej gałęzi.
Zawołała mnie i pokazała palcem. Trochę się wystraszyła. Boi się pszczół ze względu na swoją astmę. Niewielki klusek wisiał na pierwszej tui z brzegu od strony wschodniej. Zadzwoniłem po Stanisława. Bardzo się ucieszył, ponieważ musi odbudować swoją pasiekę.
Jego żona sprzeciwia się ze względu na wiek męża i zmęczenie „materiału”. Za dużo pracy przy pszczołach. Chce, żeby ten naturalny stan selekcji został przez mistrza utrzymany. Powinny zginąć, odlecieć, nie wracać. Znając go, jego temperament i zacięcie do pracy jestem pewien, że nie wytrzyma długo z takim nastawieniem. To wbrew jego naturze, pasji i podstawowym potrzebom.
14.05.2012
Zbiór miodu nieco się opóźnił, ponieważ Stanisław musiał zrobić robotę u siebie. Jeszcze nie biorę się sam za taką pracę. Musiałem grzecznie poczekać na jego uprzejmość. Tak czy siak jestem mu bardzo wdzięczny za pomoc, którą mi ofiarowuje bezinteresownie.
Martwię się czasami, czy swój cenny czas inwestuje w odpowiedni sposób. Nie wiem przecież, co będzie za rok, dwa z moją wiedzą, a co za tym idzie z całym moim pasieczyskiem. Czy ta wiedza, którą mi przekaże pozostanie? On uczył się od kogoś, ja od niego. Szkoła to jedno, doświadczenie to drugie.
Niektórzy mówią, że można z tego żyć. Pewnie tak, ale wówczas, w co najmniej 70% jak widzę z obserwacji, trzeba postępować niezgodnie z etyką pszczelarską. Przykro mi, że tak mówię. Wnioski jednak nasuwają się same. Skoro w promieniu 1,5 km2 według książek może się wyżywić pasieka około 35 do 40 uli, to jak można gospodarzyć na 500, 1000 czy 2000 uli?
Można wozić ule na pożytek, można też dokarmiać. Jak jednak smakuje miód w sklepie, przerobiony syrop z zapachem miodu?
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Następne ule – te najgorsze z uciekinierkami. Tak roboczo nazwaliśmy pierwsze ule, przy których zastosowaliśmy nalot, nie miały wiele do zaoferowania, jakieś 7 ramek z jednego i drugiego. Denerwowało mnie chodzącego po pasieczysku, gdy widziałem jak wylegują się przed wylotkiem.
Teraz dopiero widać skutki. Stanisław twierdzi, że rój, który ode mnie pozyskał prawdopodobnie pochodzi właśnie z tych uli. Mówił, że żadne zabiegi mające na celu osłabienie nastroju rojowego na nich nie zadziałały. Takich pszczół trzeba się wystrzegać. Co to dla nich oznacza?
– Trzeba będzie sprawdzić jak z wydajnością a potem odpowiednią matkę podstawić, wtedy to, co złe odejdzie w ciągu 35 dni a pozostanie to, co matka zostawi.
– Ale przecież to i tak nie będzie godny materiał, bo może być zapłodnienie ze złym trutniem. Dlatego najlepiej poddać matkę już zapłodnioną – Stanisław uśmiechnął się do mnie.
– Ile taka kosztuje?
– Dla członków koła około 25-30 zł, zależy od gatunku.
– A dla niezrzeszonych?
– 50-70 zł.
No tak, różnica nie jest mała. Cały rój z matką kosztuje około 50–70 i sama matka tyleż. Nie wiem gdzie tu sens. Na razie zbytnio nie będę się rozczulał nad takimi sprawami, jestem jeszcze za młodym pszczelarzem. W końcu mam 47 lat.
Cały rytuał związany ze zbiorami na pasieczysku zakończył się po pięciu godzinach. Bolały mnie plecy jakby na potwierdzenie słów mistrza o ciężarze pięknych daszków. Wiedział co mówi. Zresztą nie tylko w tym przypadku miał rację. Potwierdzają się jego wszelkie tezy na temat nieznajomych pszczół.
Ich niesubordynacja, chęć do rozmnażania świadczą dobitnie o niewielkiej przydatności jako pszczoły miodnej.
Mimo zakończonej pracy przy ulach do zakończenia roboty jeszcze daleko. Miód w niewygodnych garczkach zawieźliśmy do domu. Całe szczęście już od kilku dni poszukiwaliśmy odpowiednich słoików. Najlepsze okazały się takie 0,9 l, do tego gustowne nakrętki z miodem albo stylizowaną pszczółką.
W gazetach firmowych aż roi się od propozycji etykiet słoików. Zrzeszeni pszczelarze mają specjalne zniżki, podobnie jak prenumeratorzy. Ja na razie ani nie jestem zarejestrowanym ani prenumeratorem. Moja przygoda z pszczołami dopiero się zaczyna, więc jeszcze jest trochę na to czasu.
Bardzo zależało mi na informacji, jaka ilość miodu będzie nam dana z tego zbioru. Szacowałem na razie jakieś 18, może 20 litrów.
Patrzyłem z lubością jak złoty płyn wlewa się do umytych wcześniej naczyń. Z delikatnym opóźnieniem układał się na dnie szklanego naczynia. Gdy podchodził do samej góry palcem zbierało się cieknący syrop i następny słoik. Coś pięknego. Świadomość, że to produkt z własnej pasieki jest niezwykle budująca.
Oczywiście zdawałem sobie sprawę z faktu, iż największą robotę wykonał tu jeden człowiek, Stanisław, a ja, jako dodatek, inwestor i obserwator mało się liczyłem w całości przedsięwzięcia, niemniej była to nasza ciężka praca. Nie mówiąc o narażonym życiu podczas tych permanentnie wkurzających mnie użądleń.
Właściwie za każdym razem, kiedy podchodziłem do ula ze Stanisławem pszczoły mnie żądliły. Wcale nieciekawa perspektywa, nie wspominając już o motywacji do działania. Ale udało się. Jest. Po dokładnym przeliczeniu i po doliczeniu tego, co dałem rodzicom i siostrze, z moich uli wylało się 24 litry miodu za pierwszym razem.
Byłem niewyobrażalnie szczęśliwy. Przeliczałem ile kosztowałoby mnie kupienie takiej ilości, a kupowaliśmy sporo miodu. Łatwo to zrobić. Pasieka razem z urządzeniami kosztowała mnie około 1500 do 2000 zł. Kilka uli zrobił mi tata, więc tego nie liczę, ale węza, pierwsze trzy stojaki, maty - to wszystko razem.
Teraz gdybym chciał sprzedać mój miód, te pierwsze majowe 24 litry, miałbym 720 złotych, czyli prawie połowę całego szacunku. Oczywiście ani nie mam zamiaru, ani tym brzydziej ochoty na to, żeby miód sprzedawać. Będzie oznaczony i zjedzony w ilości gwarantującej doskonałe samopoczucie i zdrowie.
WNIOSKI:
1. Miód z własnej pasieki smakuje zupełnie inaczej.
2. Miód jest dobry, gdy nie wylewa się z ramki po przekręceniu o 360 stopni w osi poziomej.
3. Najlepiej zbierać miód wtedy, gdy jest ciepło i słonecznie. Pszczoły są w robocie, a w ulu mniej robotnic do żądlenia.
4. Do miodobrania trzeba się odpowiednio przygotować. Konieczne są:
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
25.05.2012
Sprawa się rypła, nie można nic zrobić. Stanisław mówi, że w tym roku akacja bardzo słabo nektaruje. Prawdopodobnie spowodowane jest to ogólną suszą w naszym rejonie. Rzeczywiście pszczoły wcale nie noszą. Widać, że pracują. Mało ich jest w ulu, ale jest to słabo efektywna robota.
Nowe ule zachowują się różnie. W jednym nie mogą się pomieścić. Szczególnie zielony, ostatni ul działa jak należy (te pszczoły niby od Stanisława, bo do nich się przyznaje, ale nie jest pewien). Chodzą pięknie, noszą cały czas. Nóżki żółte. Najgorzej zachowuje się nabytek z uciekinierek, tych, które ciągle się roją.
Prawie jestem pewien, że już ze dwa razy mały rój uciekł. Ostatni bardzo duży rój, dosłownie dwa dni temu Stanisław obsadził na wolnym ulu przygotowanym przeze mnie na wszelki wypadek. W tamtym roku właśnie do takiego ula zawitały pszczoły. Ul podzielony na nalot nie wykazuje jakiejkolwiek aktywności.
Pierwsza rójka z wiosny, ta, co poszła do Stanisława jest nieprzydatna. Moje obserwacje potwierdzają jego. Pszczoły zachowują się jak partnerzy spod budki z piwem. Siedzą na wylotku „gadają”, kręcą się niespokojnie. Martwię się, czy nie są przypadkiem zarażone jakimś świństwem.
Patrzę na nie z bliska, nie widzę nic groźnego. Skrzydełka w normie. To podobno pierwszy objaw chorobowy.
Miałem zamiar odymiać w tym roku, ale Stanisław mówił, że na wiosnę nie potrzeba. Czytałem, że doświadczeni pszczelarze zanim zacznie się czerwienie już odymiają i to kilka razy. Ja tego nie rozbiłem.
Trudno określić najlepszy moment, kiedy zaczną czerwić na wiosnę, ale na czerw nie działają środki konwencjonalne, no chyba, że mikstura z kwasu mrówkowego z różnymi dodatkami.
Ale na razie jeszcze za małe doświadczenie. Więc trzeba będzie w przepisowym terminie, jak w tamtym roku, coś spróbować z nimi robić.
WNIOSKI:
1. Pszczoły z brania to nie wszystko. Należy je obserwować, bo mogą stać się przyczyną wielkich kłopotów w naszej pasiece. Nie tylko z powodu złych genów, ale również możliwości przeniesienia niepożądanych choróbsk.
2. Pszczoły uciekinierki należy obserwować bardziej niż pozostałe, nawet co 3 dni. Tylko wtedy jesteśmy w stanie wychwycić zmiany chorobowe, natomiast zmiany w zachowaniu wyjdą dopiero w trakcie trwania sezonu.
27.05.2012
Posypały się te pszczoły. Znajoma zadzwoniła do mnie, że jest rójka przy jej domu i nie wie, co z tymi pszczółkami zrobić. Boi się wyjść na podwórko.
Zadzwoniłem po Stanisława. Zabraliśmy rojnicę, spryskiwacz i dawaj na Trojanów. Podjechaliśmy w miarę szybko. Okazało się, że sąsiad ma w ogródku o powierzchni dosłownie 20 m kwadratowych tuż przed domem 4 ule. Wziął rójkę tydzień wcześniej i prawdopodobnie to ta sama, która mu nawiała już po obsadzeniu.
Pszczoły rozbiegły się po działce, jedna niewielka ich cześć siedziała na płocie, dosłownie garstka, druga wylądowała na niewielkim świerku. Stanisław nie mógł sobie z nimi poradzić. Mimo zraszania wodą i delikatnego zgarniania szczoteczką do podstawionej rojnicy zaczęły go żądlić.
Ze dwa razy musiał się wycofać, co dla mnie było niezwykłym widokiem i doświadczeniem. Mistrz w odwrocie. A więc nie jest aż tak uodporniony na jad, też go boli. Jedynie jego reakcja alergiczna na ukąszenie się zmieniła przez lata pracy z pszczołami.
Druga część roju zaczepiona była na niewielkim świerku. Gęste kłujące gałęzie utrudniały dostęp do pnia, wokół którego zgromadził się trzon roju z ukrytą wewnątrz matką. Trudno było je zagnać do rojnicy. Kilka prób zakończyło się sukcesem. Rój był mały a Stanisław nie odpuszczał nawet sztuki, więc spędziłem z koleżanką na jej ganku prawie całą godzinę.
Wnioski:
1. Nigdy nie wiadomo, jaki rój zawita do naszego ula. To wielka niewiadoma. Stanisław mówi, że taki nowy trzeba bacznie obserwować.
2. Spryskiwanie wodą pomaga. Pszczoły chroniąc się od niby deszczu stają się mniej aktywne. To nie to samo, co odymianie, ale dość skuteczne odwrócenie uwagi roju. Daje krótki efekt wystarczający jednak do zebrania roju do rojnicy.
29.05.2012
Zaglądnęliśmy do moich pszczół i nie wiedzieć czemu jeden z rojów zmniejszył według mnie swoją objętość. Pozostało niewiele pszczół. Nie upilnowaliśmy, mimo że za każdym razem jak zaglądaliśmy do gniazda Stanisław odczepiał nowo powstałe mateczniki.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
WNIOSKI:
1. Zaraz od pierwszego momentu rozpoczęliśmy zasilanie ula, który źle przezimował. Ilość pszczół w ulu była niewielka, więc daliśmy ramkę z ula, który był najsilniejszy i najmocniej zaczerwiony do tego słabszego. Czy działanie będzie skuteczne, nie wiadomo?
Jeśli się przesadzi z ilością czerwiu, to może powstać bardzo poważny problem z tym, że nie będzie mógł go wykarmić innymi słowy ilość pszczół lotnych oraz tych pracujących, czyli kilkudniowych w ulu musi być zrównoważona, bo może doprowadzić do zapaści całego ula.
Najnormalniej w świecie nie dadzą rady a wtedy nie ma miodu i na targ.
2. Mateczniki trzeba zrywać jak najwcześniej. Cykl rozwojowy matki to 16 dni. W tym czasie powinno się dokonać resekcji, o ile wszystko jest w porządku. Tak naprawdę zastanawiam się teraz nad stwierdzeniem Stanisława „nie przeszkadzać”.
No bo skoro 3 dni jajo potem te inne stadia, 8 dzień zasklepianie, 10 stadium poczwarki i takie tam no to przecież trudno trafić na odpowiedni moment a pszczół jest dużo. To już nie ta zabawa jak wcześniej, tylko buczą i chcą zagryźć.
01.06.2012
Końcówka maja nie była zbyt bogata dla pszczelarzy. Wyznając zasadę lepiej nie przeszkadzać niż robić coś bez sensu starałem się jedynie ograniczyć do obserwacji. Efektem moich obserwacji było skuteczne uniemożliwienie odlotu dwóm rójkom, które skwapliwie przekazałem mistrzowi na użytkowanie.
Z jakim efektem trudno teraz cokolwiek powiedzieć. Na pewno wystąpiła u mnie pewnego rodzaju gorączka związana z niewątpliwym dla mnie i mojej rodziny faktem pozyskania tak dużej ilości miodu. Moja Pani ukryła całą zawartość zbioru w sobie tylko wiadomym miejscu zasłaniając całe dobro jak kwoka siedząca na jajkach.
Może to i dobrze. Sam pamiętam opowieści Stanisława jak to będąc u rodziny na wsi zawoził od czasu do czasu pewne ilości miodu. Oczywiście reszta rodziny dowiedziawszy się o zaistniałym fakcie miała do niego ogromne pretensje. Wziął się wówczas na sposób i przestał wozić cokolwiek do kogokolwiek po to, żeby nie wzbudzać emocji. Od tego momentu przestał być zapraszany do rodziny i ma święty spokój.
Na efekty oddawania rójek będziemy musieli pewnie nieco poczekać. Pan Stanisław o wartości pierwszej rójki, która wyskoczyła ze słomianego nie ma nic dobrego do powiedzenia. Uciekinierki – taka ksywa do nich pasuje najbardziej. Stanisław mówi, że na okrągło chcą się roić. Co 10 dni zaglądając do gniazda musi redukować mateczniki.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Takie roje są bardziej chyba niebezpieczne niż ustawa przewiduje. Kto wie, w jakich miejscach moje pszczoły się zatrzymują i z jakiego „pieca” jedzą. A może właśnie na rabunek chodzą do jakiegoś słabego ula?
Na razie zeszłoroczne pszczoły, nie te kupione od Stanisława, ale nabytek naturalny, jak nazywam przylatujące roje, okazał się w 50% pożyteczne. Drugi jest tak aktywny i spokojny jak rój motyli odwiedzający moje łąki. Nawet po otwarciu ula i grzebaniu w gnieździe nie żądliły, a lekko odymiane pracowały nad „sztucznym pożarem w chałupie” nie interesując się naszymi zabiegami.
WNIOSKI:
- Choroby pszczół nie biorą się z powietrza.
- Dużym zagrożeniem dla pszczół są pasieki zaniedbane i stare. Gnijące ule bez kontroli człowieka są siedliskiem chorób i bezwzględnie powinno się je likwidować.
- Pszczoły wędrują, podlegają również atakom innych rojów i pasiek, szczególnie osłabione roje lub te w pierwszych fazach eksperymentów. Powinniśmy je wówczas otoczyć szczególnie opieką w celu zapobieżenia rabunkom, jak i chorobom. Osłabione roje wykazują dużą podatność na choróbska z „nieba”.
- Nowe roje te pozyskane w sposób naturalny (przybywające) powinniśmy szczególnie często obserwować w celu zapobieżenia atakom innych rojów z własnej pasieki, ale również pod względem nosicielstwa chorób przywleczonych i nabytych wskutek osłabienia.
Stanisław mówi, że niebawem zacznie się kwitnienie akacji. Podobno miód akacjowy jest zupełnie inny.
15. 06.2012
Znowu nawiały. Dwie małe rójki. Pytałem Stanisława, co to jest ramka pracy, ale nie stosuje. Tłumaczył, że ramki są po to, żeby zająć pszczoły robotą, wtedy nie mają ochoty na amory, czyli rójki. W niektórych gazetach rzeczywiście czytałem o tym. Ponoć niezłe efekty można uzyskać.
Wreszcie zadecydowaliśmy o zbiorze. Cała procedura uruchomiona została od nowa. Stanisław jest niesamowity wyciąga, co tylko można tak potrafi zamieszać pustymi i pełnymi miodu ramkami, że trudno mi się zorientować skąd nagle pojawia się w moim wózeczku 15 ramek, czyli pełna stawka.
Jadę do kuchni letniej, wiruję, Ewa patrzy. Jesteśmy zadowoleni. Tym razem zebrałem 39 litrów. Nawet z tych najgorszych Stanisław pomógł mi wyciągnąć kilka ramek. Na razie nic nie zapisuję, chociaż mistrz odgraża się ciężką pracą na następny rok. Każdy ul będzie miał założony zeszyt z informacjami ile rójek, ile miodu, jaka obsada, ile lat ma matka.
39 litrów. To znaczy, że mamy już 63 litry w tym roku. Procedura oczywiście standardowa: dla rodziców około 5-7 litrów. Tata cały czas produkuje dla mnie nowe ule. Właściwie to dzięki niemu ta ostatnia duża rójka pozostała na miejscu. Nowy zrobiony przez niego ul uzbroiliśmy z ramek „produkowanych” przez moje pszczoły.
Sam nie wiem jak kiedyś poradzę sobie bez Stanisława. Wiem, że nadejdzie taki dzień, gdy po prostu powie „koniec na tymczasem, jestem zmęczony” - pewnie mnie to kiedyś czeka. Człowiek nie chce kasy za robotę, a przychodzi i pokazuje, uczy, napomina, doradza.
31.06.2012
Stanisław zadzwonił do mnie i powiedział, że ma czas i chce przyjechać zajrzeć jak tam moje pszczoły. Był ciekaw, co u mnie po ostatnim miodobraniu. Bardzo się ucieszyłem z możliwości spotkania z nim.
Procedury przy przeglądzie ustalone już od dawna zadziałały właściwie. Nawet nie pytał. W trakcie przeglądu najmocniejszych uli okazało się, że można spokojnie brać miód.
– Jak Pańska decyzja? – zapytał poważnie – Nie ma dużo, ale można spróbować.
– Pan tu rządzi – odparłem równie poważnie.
To proszę przygotować wirówkę.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Wnioski
1. Chytry dwa razy traci, chociaż w tym przypadku nie jest to takie oczywiste. Miód został wykorzystany na bieżące potrzeby i nic się nie zmarnuje. A z drugiej strony leniwe pszczoły, te, co to im się nie chce pracować też powinny brać się do roboty.
2. Pomyłki zawsze mogą się przytrafić. Zbieranie miodu niedojrzałego jest błędem w sztuce, ale wszystko daje się naprawić.
5.07.2012
Przejeżdżając obok jego działki widziałem jak ciężko pracował z żoną. Dymił podkurzacz. On jak zwykle ubrany w podkoszulkę, na głowie kapelusz z siatką niedbale zaciągniętą na twarz. Widok pracującego przy pszczołach człowieka do tej pory nie wywoływał we mnie żadnych emocji.
Teraz zwalniałem chcąc zapytać o jedną czy drugą sprawę, nawet nieistotną, byleby zagadnąć. Zatrzymałem się, ale nie miałem serca przeszkadzać. Wiedziałem przecież, że ma do obrobienia dwie pasieki. Ta w Bukowcu przerzedzona ostatnią zimą 34 ule i 18 na Modrzewku.
Kupa roboty. Byłem szczęśliwy, że mogłem mu pomóc i te kilka rójek ode mnie poszło. Chociaż tak mogłem odwdzięczyć się za jego pracę. Marny to jednak pożytek, kiedy mówił o pszczołach ze słomianego. Te same, co u mnie podzielone na wiosnę leżały plackiem i tylko by się roić chciały.
Podobnie zresztą było z tymi z Trojanowa od koleżanki – nie dawały miodu. Ale jak powiedział, na wiosnę matkę podłoży i rodzaj się odbuduje.
Dni mijały, Stanisław rzadziej pojawiał się na działce. Zbliża się dziesiąty. Czas na zbiór. Nie mogłem do niego się dodzwonić. Może miał do mnie jakieś pretensje albo co? Miałem wyrzuty po tym ostatnim razie. Wydaje mi się, że potraktował to jako swoją jakoś porażkę, że niby źle zebrane. Miód jednak, mimo że niedojrzały był cudowny, aromatyczny, pachnący i szybko się zużył.
Nie bardzo miałem śmiałość do niego zagadnąć, więc kupiłem roślinkę kiwi miododajną. Podjechałem wieczorem. Przyjął mnie jak zwykle bardzo serdecznie. Od razu zaczął się tłumaczyć, że nie ma czasu, musi swoje obrobić, bo słabo rośliny nektarowały, mimo obfitości kwiatów.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Teraz zacząłem dopiero rozumieć istotę pszczelarzenia.
Wnioski
1. Samotne prace na pasieczysku są nieefektywne, wręcz niebezpieczne.
2. Samotne prace przy ulach dają gwarancję poznania prawdziwej natury pszczół.
3. Do prawidłowego działania przy ulach musi być zrobiony stołeczek. Jest niezbędny przy podstawowych pracach pielęgnacyjnych.
4. Pszczoły nie są takie groźne, trzeba je bliżej poznać, ale do tego potrzebny jest czas, cierpliwość i odpowiednie zaangażowanie. To na pewno nie jest wyjście na ryby z odpowiednim sprzętem i zanętami.
15.07.2012
Ostatni raz, kiedy udało nam się zajrzeć do uli w sobotę nie miałem pewności, czy chcę to sam robić. Stanisław powiedział, że warto sprawdzić. Było całkiem nieźle z pyłkiem i spadzią w ostatnim okresie, więc miał sporo roboty z pszczołami.
Przyjechał o 10:00. Jak zwykle, kiedy bierzemy się do roboty coś się przytrafi. Tymczasem zaczęło padać. Spotkanie miało raczej charakter przeglądowy; w końcu trochę pomęczyliśmy te moje istotki. Ostatnio zebraliśmy 17 litrów miodu. Stanisław zapewnił, to już ostatni zbiór.
Miód miał kolor pięknej opalizującej zieleni, a słoiki nim wypełnione niczym alabastrowe posągi wypełniły nasze półki w spiżarence.
– Teraz to będzie trzeba posprawdzać jak się czują i przygotować do karmienia panie Robercie – stwierdził Stanisław. Niech pan przygotuje podkarmiaczki, trzeba je powkładać; potem docieplenie, ma pan?
– Chyba powinienem mieć – odparłem niepewnie mając na uwadze niesprawdzone zrobione przez tatę.
– Pszczoły będą jeszcze trochę czerwiły, trza sprawdzić, czy nie chorują i przygotować do zimowli. Na wiosnę musimy się wziąć za jakość, przypilnujemy je. Wydajność z ula musi być większa.
– Jeszcze większa? – zdziwiłem się.
– Tak, co najmniej 25 litrów – zamyślił się – Ile panu teraz wyszło?
– Teraz, no razem z tym dzisiejszym około setki, tak myślę.
– Panie, to i tak jest rekord świata. Naprawdę. Niejeden, co to mu się wydaje, że jest pszczelarz tyle nie wyciągnie. Z ilu to uli?
Popatrzyłem na swój dobytek z troską. – Zależy jak liczyć. Jeśli się weźmie te pod uwagę te, co żeśmy naloty im robili, no to będzie osiem, jak bez nich, to pięć.
– Ten teraz niedawno doszedł – pokazałem palcem na niepomalowany.
– Nawet jak sześć to jest mistrzostwo świata. To jest prawie 17 litrów.
– To tylko pana zasługa, panie Stanisławie – skomplementowałem go.
– Panie, ja wiem swoje. Jakbyś pan nie chciał, nic bym tu nie zrobił. Ja kocham pszczoły i stąd trochę pomagam, sam pan wie, ile to kosztuje. Potem może będzie bardziej z górki, na razie jeszcze trza włożyć. Będzie z pana pszczelarz, przynajmniej moja tak mówi.
– Jak to mówi? – zainteresowałem się.
– No bo nawet ostatnio przyszedł do mnie taki jeden i od razu pyta, ile się da na tym zarobić? Co robić, żeby zarobić i takie tam. Ona spojrzała i mówi: „Z tych to nic nie będzie, ale z tamtego to będzie pszczelarz.” Panie, to od razu widać.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Na drugi dzień było jeszcze gorzej. Wchodząc do domu nie wiedziałem otworów drzwiowych wiodących do kotłowni, tak dużo było pszczół. Cała procedura przeganiania powtórzyła się od początku. Odymianie, spryskiwanie i zgarnianie z okna. Na koniec dnia pozostałym w pomieszczeniu pszczołom powciągałem z okien kliny zabezpieczające piankę i okno przed wypadnięciem.
Powstały spore otwory w kilku miejscach w narożnikach i przy parapecie. Miałem nadzieję ułatwienia im pokonania bariery, niech po prostu odlecą do domu, 30 metrów dalej.
Rano nie było żadnej pszczoły. Byłem szczęśliwy, alei i zmartwiony, czy taka trauma nie wywoła u nich negatywnych skutków. Zawiodłem je. Nie posłuchałem rad Stanisława. Wprowadziłem w śmiertelną pułapkę. Jestem do niczego.
Wnioski:
- Nie każdy człowiek ma zadatki na pszczelarza, powiem więcej – nie każdy, który uważa się za pszczelarza jest pszczelarzem. Gdybym chciał ustanowić kanony zachowania rasowego hodowcy pszczół musiałbym się dokładnie zastanowić, bo zachowania pszczół zmieniają się tak samo jak zmienia się świat.
- Stanisław jest prawdziwym pszczelarzem, takim, który potrafi dzielić się swoją wiedza i umiejętnościami bezinteresownie, a jego działania na pewno przyczynią się do rozwoju pszczół. Jestem tego pewien.
- Zebrałem w tym roku prawie 100 litrów miodu i dziwię się, że jest to w ogóle możliwe w obsadzie takiej jaką miałem i z wiedzą jaką dysponowałem.
- Po raz kolejny sam musiałem dostać nauczkę. Coś mi się wydawało, miałem dziką nadzieję, że będzie inaczej niż mówił Stanisław, przestrzegał mnie przed zbieraczkami. Cóż, jesteśmy jak dzieci przez całe życie. Rodzice mówią zrób tak, a my po swojemu, chcemy sami przeżyć, sami doświadczyć, ale jakim kosztem...
Nie jestem pewien, czy przygoda z rojem w domu nie odbije się na moich pszczołach. Czy ich pamięć po długim okresie poza domem, pamięć miejsca zamieszkania nie znika. Mówi się przecież, że gdyby zabrać matkę uciekającemu rojowi pszczoły zapomną o rójce i wrócą na swoje stare miejsce, zapominają, co chciały zrobić. Może moje też zapomniały, gdzie powinny wracać? - Ule na zimę powinno się zmniejszać, żeby dać szansę pszczołom na jego ogrzanie w początku zimy do 20 a na początku stycznia lutego do ponad 30 stopni.
- Pszczoły zimują podobno najlepiej na 7-8 ramkach.
25.07.2012
Wyznając zasadę „nie przeszkadzać” staram się jak mogę. Byłem parę razy: obserwuję, kucam tuż przy wylotku. Dziś bardzo się zdenerwowałem. Zobaczyłem jedną mniejszą niż pozostałe. Miała uszkodzone skrzydełka. Uszkodzone to może dziwnie brzmi. Po prostu wyglądała jakby nie mogła ich złożyć. Czemu? Odpowiedź nasunęła się bardzo szybko. Chorują.
Dziwne, bo pszczoła pochodzi ze starej zeszłorocznej rodziny. Gdzie się szlajała? To z tego wieloboju, który ostatni przyszedł. To młodziutka pszczoła chciała pewnie dokonać pierwszego oblotu. Dopiero niedawno wyszła z komórki.
Jest lipiec, matki po ostatnim zbiorze wypełniają jeszcze komórki czerwiem. Będą czerwiły w dobrym układzie jeszcze do połowy sierpnia, może trochę dłużej. Jeśli zajrzę, a czerw będzie ułożony od środka na zewnątrz, to znaczy, że matka młoda i dobrze czerwi, jeśli rozstrzelony – matka starsza. O ile będę zaglądał.
Stanisław powiedział, że już powoli będzie zamykał swoją pasiekę. A u mnie taki wypadek... Zadzwoniłem do niego dla pewności, czy moje podejrzenia, co do choroby były słuszne w związku z tymi skrzydełkami. Potwierdził.
Mam warrozę. Dramat. Do tej pory myślałem „jestem początkujący, mnie to się nie przytrafi”. Tym bardziej, że nie bawię się w… A może ten ostatni rój co przyszedł był chory?
Postanowiłem leczyć przez odymianie. Wprawdzie w tamtym roku Stanisław bardzo chwalił paski, nawet mówił o wygodzie w ich stosowaniu. Zdecydowałem inaczej. Miałem przecież całą paczkę tych tabletek zapobiegawczo kupionych po niefarcie z tamtego roku.
Powinienem już zacząć odymiać, kończył się termin przydatności preparatu. W zasadzie, jeśli czerw jest zasklepiony, to robota pójdzie na marne. Roztocza atakują w komórkach młody czerw. Ich młode niewykształcone ciało i miękka powłoczka ułatwia dobranie się do hemolimfy, a to pokarm pasożyta.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Z jednego w ogóle nie mogłem wyjąc kapsla bo przywarł do podstawki. Jak zaglądałem to go widziałem, ale wyleźć skurczybyk nie chciał.
Skąd miałem wiedzieć jak długo powinna kurzyć? Nic nie wiedziałem, a Stanisława nie mogłem wołać do takiej prostej czynności, no bo przecież miał od diabła roboty u siebie.
Dziwne było jedno: żadna mnie nie użądliła. Dziwne to było bardzo.
WNIOSKI:
- Odymianie powinno się robić w momencie, kiedy nie ma jeszcze czerwiu. Jak to zrobić? Trzeba dostrzegać potrzeby, ale nie przeszkadzać.
- Zmiany anatomiczne, nietypowy wygląd pszczół to pierwsze symptomy choroby.
- Odymianie w warunkach prymitywnych najlepiej robić na kapslach albo metalowych, najlepiej odpowiednio wyprofilowanych blaszkach. Potem problemem jest ich usuwanie. Często potrafią się przykleić do podstawki. Najczęściej w starych ulach często kitowanych przez pszczoły.
6.08.2012
Teraz załatwiam cukier. Pojechałem do znajomej i poprosiłem, żeby kupiła na siebie cukier w jednym z marketów. Nienawidzę ich, bo niszczą polską gospodarkę. Ale już od dawna mówiła, że mi kupi, więc nie wypadało odmówić. Dzięki niej dostałem cukier za 3,49 zł za 1 kg. Kupiłem 100 kg.