Bzykające hobby.
Minęły 23 lata...
W 2008 roku kupiliśmy z żoną piękną działkę. Nasze marzenie się spełniło. Jakiś rok wcześniej zabłądziłem z kolegą w lesie jadąc do domu na rowerze. Ugór leżał odłogiem co najmniej 10 lat. Świecił pustką od granicy do granicy. Powierzchnia całej hektarowej działki zarośnięta tylko wyschniętym perzem wyróżniała się szarością spośród innych zagospodarowanych pól. Na samym środku „zielony rodzynek” – okazały żarnowiec jak strażnik broniący całego areału przed innymi kupcami.
Zagospodarowanie działki i uzyskanie wszelkich pozwoleń związane z budową budynków gospodarczych przeciągały się. Przełom w moim podejściu do pszczelarzenia nastąpił dopiero trzy lata później.
Jestem ekofanem. Kocham przyrodę, zieleń, kocham życie. Zbieram rośliny z każdego zakątka Polski pamiętając, w jakich okolicznościach zostały kupione.
Pewnego wieczoru oglądałem program o ekologicznym gospodarstwie. Pani Profesor z Nowego Jorku bodajże po 20 latach pracy porzuciła uczelnianą pensję i splendor. Przeniosła się na działkę, na małą wyspę u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Klimat podobny do naszego, nawet podobne pory roku. Mieli masę roślin, żyli wśród łąk, pól i stada owiec. Napisałem do nich z prośbą o kontakt i wymianę roślinek. Odpisał Pan, że nie mogą, bo roślin nie wolno wymieniać pomiędzy kontynentami. W następnym mailu zapytał mnie jak wygląda u nas gospodarka pszczelarska. Zainteresowałem się sprawą. Poczytałem.
No i okazało się, że pszczoły umierają.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów