Warszawski jubileusz
Pięćdziesiąt lat to piękny jubileusz, zwłaszcza gdy obchodzony jest przez organizację nieprzerwanie działającą na wysokich obrotach. A taką jest Warszawski Dyskusyjny Klub Pszczelarzy im. Jerzego Makowicza. Grudniowa uroczystość w Zespole Szkół Gastronomicznych przy Poznańskiej 6/8. była nie tylko dobrze zorganizowanym świętem, ale można było się też na niej wiele nauczyć.
fot.© WDKP Nie tylko za sprawą wykładu na najwyższym poziomie (o czym za chwilę), ale również dzięki możliwości przebywania z ludźmi, którzy od lat potrafią jednoczyć swoje środowisko.
Do tego warszawska uroczystość była wyjątkowa ze względu na liczbę „znanych i lubianych”, czyli zaproszonych gości honorowych, którzy przyjechali z całej Polski. Było więc z kim porozmawiać, powspominać, podyskutować, a przede wszystkim zaczerpnąć wiele cennych informacji u samego źródła.
Uroczystość odbyła się w niedzielę, 14 grudnia, we wspomnianej już szkole gastronomicznej. Dla mniej wtajemniczonych podam, że znajduje się ona w samym centrum Warszawy, więc pszczelarze z Marszałkowskiej mieli bardzo blisko i przybyli tłumnie. Najpierw, zgodnie z uświęconą we wszystkich kołach i związkach tradycją, wzięli udział we mszy świętej, w znanym kościele pod wezwaniem Zbawiciela. O godzinie 10-tej oficjalnie otwarto uroczystość. Dokonał tego dobrze znany czytelnikom „Pasieki” pszczelarz, działacz i publicysta, pan Jerzy Tombacher. Powitał uczestników spotkania i przedstawił zaproszonych gości. Lista powitalna była długa, wymienię więc tych, których naszym czytelnikom nie trzeba specjalnie przedstawiać.
Najbardziej honorowym gościem był pan prof. dr hab. Jerzy Woyke, który w swoim długim profesorskim życiu niejednokrotnie brał udział w spotkaniach klubu i dzielił się swoją wiedzą z jego członkami. Oddział Chorób Owadów Użytkowych SGGW w Warszawie reprezentowała pani dr Grażyna Topolska. Wielki aplauz zgromadzonych wywołało pojawienie się pana dr. Andrzeja Zawilskiego, człowieka, który całe życie poświęcił oswajaniu pszczelarzy z genetyką. Pan Janusz Kasztelewicz, czołowa postać naszego pszczelarstwa, jak zawsze był rozchwytywany nie tylko w czasie przerw, ale nawet w trakcie wystąpień prelegentów i prowadzących uroczystość. Dopisali też hodowcy i producenci matek pszczelich, nie tylko ci spod Warszawy, ale nawet z dalekiej Ornety i innych miejscowości. Innych osób, od zawsze związanych z pszczelarstwem i Klubem Dyskusyjnym, jak pani Joanna Troszkiewicz, pan Janusz Mazurek i pan Jan Plewa, czytelnikom „Pasieki” nie trzeba rekomendować, gdyż są to postaci nam doskonale znane. Gościem spotkania był również prezydent wszystkich polskich pszczelarzy, kolega Tadeusz Sabat, który i tutaj jak zawsze miał pełne ręce roboty (wręczanie statuetek, medali i odznak).
Nie sposób też nie wspomnieć o przedstawicielach prasy pszczelarskiej. Jubileusz nawiedzili redaktorzy wszystkich pszczelarskich tytułów wydawanych w Polsce, a więc „Pszczelarstwa”, „Pszczelarza Polskiego”, „Przeglądu Pszczelarskiego” i oczywiście „Pasieki”.
W kolejnych wystąpieniach gospodarzy klubu najbardziej wzruszające były wspomnienia, jak doszło do związania się poszczególnych pszczelarzy z Klubem. Najczęściej o przystąpieniu do tej organizacji zadecydowało zetknięcie się z osobowością i charyzmą długoletniego przewodniczącego klubu, pana Jerzego Makowicza. W ten sposób związał się z klubem aktualny jego przewodniczący, dr inż. płk Janusz Czaplicki.
Historia pszczelarskich klubów dyskusyjnych w Polsce jest długa, lecz niezbyt burzliwa. Po 1956 roku powstało u nas około 10 takich klubów, z których najdłużej działały gdański i warszawski. Do dziś przetrwał tylko warszawski i jak na razie ma się całkiem dobrze. Przypomniał o tym kolega Jerzy Tombacher, po czym przekazał pałeczkę panu Rafałowi Śpiewakowi.
Kol. Rafał, prezes Ogólnopolskiego Pszczelarskiego Klubu Kolekcjonerów sprawnie przedstawił całą historię Klubu, od reaktywowania się związków pszczelarskich po zakończeniu II Wojny Światowej, przez czasy bierutowskie, stalinowskie, gomułkowskie, aż do dnia dzisiejszego. Wystarczy powiedzieć, że Klub powołany został na fali odnowy 1956 roku i jego spotkania odbywały się na przestrzeni dziesięcioleci w różnych lokalach Warszawy: najpierw w kawiarniach „Europejskiej” i „Stolicy”, później w siedzibie Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej, kolejno w Centrali Spółdzielni Ogrodniczych na Wareckiej, w budynku inwalidów na Kasprzaka oraz w kasynie oficerskim. Na koniec zadomowił się na dobre w szkole na Poznańskiej, gdzie funkcjonuje do dziś.
Najbardziej zasłużoną postacią Klubu jest już nieżyjący pan Jerzy Makowicz, jeden z założycieli i wieloletni jego gospodarz (prezes). Mniej znającym historię polskiego pszczelarstwa przypomnę, że pan Makowicz był nie tylko pszczelarzem i działaczem, ale też publicystą, autorem książki „Pasieka wędrowna”, wykładowcą, wynalazcą i racjonalizatorem. W pracach Klubu brały udział takie słynne w świecie pszczelarskim postaci, jak dr Antoni Chwałkowski, dr Mieczysław Lipiński, prof. Wojciech Skowronek, prof. Leon Bornus, doc. Antoni Woźnica, dr Zofia Konopacka i oczywiście obecny na sali prof. Jerzy Woyke.
Kolejnym etapem uroczystości było wręczenie odznaczeń. Najpierw odznaczenia Polskiego Związku Pszczelarskiego zasłużonym pszczelarzom wręczał prezydent, Tadeusz Sabat. Było kilka statuetek, Dzierżonów, a później znacznie większa liczba odznak złotych, srebrnych i brązowych. Po dekoracji pan prezydent nie omieszkał zabrać głosu i w kilkunastominutowym wystąpieniu podzielił się z nami swoimi wspomnieniami, przemyśleniami, planami, zamiarami i informacjami.
Pan Jerzy Tombacher zwrócił się z podziękowaniami do zaproszonych gości: naukowców, działaczy, hodowców i redaktorów. Najbardziej wzruszające były te dla pana dra Andrzeja Zawilskiego: „bardzo, bardzo dziękujemy Ci, Andrzejku, za Twoją działalność dla pszczelarzy warszawskich”. Takich słów nie wyrazi się żadnym dyplomem czy oklaskami.
Następnie wysłuchaliśmy wykładu pana prof. Jerzego Woykego. Temat: „Sposoby pozyskiwania miodu na świecie” nie dotyczył odmiennych technologii miodobrań u użytkowanej przez nas pszczoły miodnej, lecz odbioru miodu od innych gatunków pszczół, u nas nie występujących. Wykład był kwintesencją badań prowadzonych od kilkunastu lat przez Pana Profesora nad nieudomowionymi pszczołami, użytkowanymi w południowej i wschodniej Azji.
Szczególnie ciekawym gatunkiem jest pszczoła olbrzymia (Apis dorsata), występująca w pasie terenu od Indii do Wietnamu. Buduje swoje gniazda na gałęziach drzew, na wysokości 30 i więcej metrów. Gniazdo ma postać pojedynczego ogromnego plastra o średnicy 1-2 m. Żółto ubarwione robotnice pszczoły olbrzymiej są dużo większe od pszczół miodnych. Za to matki u tego gatunku są mniejsze od robotnic. Miodobranie można wykonywać tylko w bezksiężycową noc, gdyż pszczoły te są bardzo agresywne i przy świetle skutecznie bronią swoich zapasów. Podbieranie miodu wiąże się z określonymi rytuałami: przed wejściem na drzewo łowca miodu modli się i błogosławi swoich pomocników. Po wdrapaniu się na drzewo łowca wciąga na linie pochodnie i dymem spędza pszczoły z plastrów. W tym czasie pomocnicy na dole modlą się, prosząc pszczoły o spokojne opuszczenie plastrów. W ciągu trwającego 2,5 godz. miodobrania pozyskuje się około 500 kg miodu.
Innym sposobem pozyskuje się miód na bagnistych terenach delty Mekongu w Wietnamie. Nie ma tam wysokich drzew, Wietnamczycy wykonują więc specjalne krokwie z grubych gałęzi, ustawione wśród trzcin na bagnach. Na tych krokwiach pszczoły olbrzymie budują swoje gniazda, a miodobranie polega na spędzeniu pszczół dymem i odcięciu części plastra z miodem. W czasie wyprawy po miód należy uważać na żyjące w bagnie węże i krokodyle. Najgroźniejszym pasożytem omawianych pszczół jest roztocz Tropilaelaps Clarae. Mniejszy od „naszego” Varroa, atakuje czerw pszczół olbrzymich, na którym się odżywia i rozmnaża.
Mechanizm obrony pszczół olbrzymich przed roztoczami polega na tym, że nie odsklepiają one komórek z porażonym, martwym czerwiem, dzięki czemu pasożyty na czerwiu zamierają. Innym sposobem pozbycia się inwazji roztoczy są migracje całych rodzin, odbywające się dwa razy w roku. Roztocza bytujące na pszczołach dorosłych giną, gdyż nie mogą żyć bez czerwia dłużej niż trzy dni.
Plaster pszczoły olbrzymiej ma grubość 4 cm, zaś jego część z miodem nawet do 50 cm. W Indiach większość pozyskiwanego miodu pochodzi właśnie od pszczół olbrzymich.
W południowo-wschodniej Azji pewne ilości miodu pozyskuje się też od pszczół karliczek (Apis florea). Tworzą one niewielkie gniazda zawieszone na gałęziach drzew. Gniazdo takie obcina się (razem z gałęzią), po czym po przepędzeniu pszczół segreguje się plastry z miodem i z czerwiem, które następnie sprzedawane są na bazarach. Jedna średniej wielkości pasieka pszczół karliczek produkuje rocznie około 300 kg czerwia. Plastry z czerwiem gotuje się w wodzie, wosk wypływa na powierzchnię, a czerw opada. Z gotowanego czerwia po dodaniu przypraw wytwarza się produkt przypominający pasztet.
W Nepalu użytkuje się pszczoły skalne Apis laboriosa. Pszczoły te budują składające się z jednego plastra gniazda pod nawisami skalnymi. W celu pozyskiwania miodu, w skupiskach gniazd mieszkańcy zawieszają drabinki sznurowe, po których mogą się dostać do pszczół. Każde skupisko gniazd ma swojego właściciela, którym zazwyczaj jest najbliższa wioska.
Prof. Woyke obserwował zachowania pszczół skalnych. Ustalił między innymi, że trwające 5 minut obloty pszczół (wykonywane kilka razy dziennie), mają na celu właśnie oblecenie się młodych robotnic, a nie jak wcześniej sądzono, obronę przed szerszeniami. Pszczoły gniazdowe nie mogą opuszczać plastra na dłużej niż 5 min., doszłoby bowiem do przechłodzenia czerwia. Temperaturę na plastrze pszczoły podnoszą, poruszając odwłokami. Podobnie jak nasze pszczoły, informują się o pożytku wykonując tańce. Mają ułożone dachówkowato skrzydła, po których spływa woda deszczowa. Jest to ważne przystosowanie, gdyż w tym rejonie opady są bardzo częste i obfite. Pszczoły skalne żyją tylko w górach, powyżej 2500 m n.p.m. Głównym ich wrogiem jest również Tropilaelaps, radzą sobie jednak z nim migrując. Niestety, nie udało się ściągnąć na dół gniazda pszczół skalnych, by dokonać jeszcze bardziej szczegółowych obserwacji, gdyż miejscowi łowcy miodu zażądali aż 1500 dolarów za dostarczenie jednego gniazda. Pszczoły skalne i olbrzymie, przeniesione do rodziny pszczoły miodnej, zaaklimatyzowały się w niej i podejmowały większość prac. Szczególnie aktywne były jako strażniczki, gdyż broniły gniazda znacznie skuteczniej niż nasze pszczoły, nie wpuszczając nawet trutni.
Tyle wykładu prof. Woykego, który mógłby trwać jeszcze długo. Zrobiło się jednak późno i spotkanie trzeba było już kończyć. Wysłuchaliśmy jeszcze krótkiego wystąpienia pani dr Grażyny Topolskiej, która przypomniała, jakie zagrożenia czyhają na nasze pszczoły. Warroza, Nosema ceranae, zakaz stosowania antybiotyków, masowe stosowanie pestycydów – to tylko niektóre z nich. Tam, gdzie koła i związki pszczelarzy działają sprawniej, tam pszczelarze radzą sobie lepiej, również z chorobami. A przykładem tego jest właśnie środowisko warszawskie. Zebrani usłyszeli też dużo ciepłych słów od pani Joanny Troszkiewicz, od lat pracującej nad poprawą jakości pogłowia pszczół w Polsce. Właśnie pszczelarze spotykający się w Klubie przodują we wprowadzaniu nowych, wydajnych linii pszczół, a także wynalazków w swoich pasiekach i pracowniach.
Po tych pochwałach był czas na poczęstunek i kolejne dyskusje, tym razem w mniejszych grupach, oraz wpisy do pamiątkowej księgi klubowiczów. Dyskusje trwały jeszcze długo po zakończeniu uroczystości, na dworze oraz w kilku okolicznych kawiarniach, których w śródmieściu stolicy nie brakuje.
Sławomir Trzybiński