Buckfast na dużych pożytkach
Bardzo wielu pszczelarzy zwróciło się do nas z różnego rodzaju pytaniami dotyczącymi pszczoły Backfast i pracy z nią w naszej pasiece.
Chociaż bardzo dużo odpowiedzi na wiele pytań padło już przez telefon lub za pośrednictwem poczty mailowej, to w tym artykule postaramy się je jakoś uporządkować i podzielić się z Czytelnikami problemami nurtującymi pszczelarzy.
Jedno z pytań dotyczyło terenu, na jaki nadaje się ta pszczoła. Jeden z kolegów był bardziej dociekliwy i zapytał, czy warto mieć tę pszczołę na terenie, w którym jego pszczoły krainki i kaukazy przynoszą średnio w sezonie, w bardzo dobrym roku od 8 do 10 kg miodu towarowego.
Na takie pytanie może paść tylko jedna odpowiedź: nie. Naszym zdaniem jest to teren ze słabą bazą pożytkową dla pszczoły Buckfast. Preferują one średnie i bardzo duże pożytki, a wręcz uwielbiają gospodarkę wędrowną, pokazując dopiero przy takim prowadzeniu pasieki wszystkie swoje walory.
Jedno z pytań dotyczyło naszej bazy pożytkowej. Postaramy się na nie opowiedzieć, a przy okazji w skrócie opiszemy nasz sposób pracy z pszczołami.
Pożytki na naszych pasieczyskach zaczynają się od leszczyny, później jest kilka gatunków wierzby rosnącej na obrzeżach lasu, które, jeśli jest ładna i ciepła wiosna, potrafią już dać niewielki pożytek towarowy, ale przeważnie tylko przyspieszają wiosenny rozwój naszych przyjaciółek.
W dalszej kolejności jest mniszek, leśne dzikie czereśnie i zdziczałe sady, które zostały po ludziach wysiedlonych w głąb ZSRR. Przez wiele pokoleń mieszkali oni między naszymi przodkami budując domy i zakładając sady – dzisiaj już zdziczałe i przerzedzone są najczęściej jedynym śladem tamtych czasów.
Wprawdzie odbiegliśmy od tematu, ale być może zaciekawi kogoś ten wątek i wybierze się w nasze okolice.
fot. © Grzegorz Słowik
Wracamy więc do bazy pożytkowej. Kolejny pożytek to leśna malina, po której bardzo często pojawia się spadź jodłowa. Jest to jednak pożytek trudny do przewidzenia. Nigdy nie wiadomo czy i kiedy wystąpi – są lata, że na jodłach pojawia się spadź początkiem czerwca i trwa do końca września.
Są też lata, gdy ten pożytek zaczyna się końcem sierpnia i trwa do października. Zdarzają się takie, że spadzi nie ma wcale lub tak jak w tym roku – pojawiła się w lipcu i trwała dwa dni. Potem przyszły deszcze i niestety skończyło się tylko na marzeniach o beczkach z miodem.
Pszczoły wróciły na bardzo słaby pożytek lipowy, który w tym roku nie dawał miodu towarowego, ale pozwalał na dalszy rozwój i utrzymanie rodzin w sile bez naszej ingerencji.
Lukę pożytkową na naszych leśnych pasieczyskach po lipie wypełniły chwasty kwitnące na nieużytkach, a od końca lipca łany nawłoci, która zaczyna swoje kwitnienie najpierw na bardzo nasłonecznionych stanowiskach, później na coraz bardziej zacienionych.
Okres kwitnienia tej rośliny trwa zwykle od końca lipca do połowy września, oczywiście w zależności od pogody.
Kończący się sezon na naszym terenie był jednym z gorszych. Wiele pasiek w naszej okolicy nie wzięło wcale miodu, a życie pszczół wręcz trzeba było ratować podkarmiając je. Nie odgrywała tutaj żadnej roli rasa pszczół. Tak samo głód zaglądnął do uli z pszczołą Buckfast, krainką czy kaukazami.
Najbardziej dawało się to we znaki na terenach przepszczelonych. Dotknęło to i jednego z naszych pasieczysk, gdzie kilka lat wstecz stanęła mała pasieka z kilkoma ulami, która miała po spadzi odjechać. Na dzień dzisiejszy mamy sąsiada, który ma pasiekę stacjonarną liczącą 30 rodzin.
Nasza trzydziestka plus jego trzydzieści rodzin dobrze sobie radzą, gdy występuje spadź. Niestety, gdy jest jej brak, to mamy bardzo duży problem z bazą pożytkową. Na tym kończymy opis naszych problemów, ponieważ znaleźliśmy rozwiązanie – to pasieczysko przeznaczyliśmy do produkcji odkładów.
Jednym z pytań często padających było jak pszczoła Buckfast zachowuje się na późnej spadzi i jakie stwarza problemy w przygotowaniu do zimowli? Tutaj musimy niestety oprzeć się na zapiskach z ubiegłych sezonów.
W 2005 roku pożytek spadziowy na naszym terenie zaczął się na początku czerwca i trwał z małymi przerwami do końca września, także zakarmienie zimowe naszych pszczół zajęło początek października.
Co do różnicy w miodzie, to pierwsze miodobranie było o 20% większe w przypadku pszczoły Buckfast niż u krainek, ale w dalszej części sezonu te relacje się wyrównały. Najbardziej miodne były pszczoły, które zamieszkiwały ule stojące na obrzeżu pasieczyska, ale znów koniec sezonu należał do pszczół Buckfast, które wyprodukowały o 15% więcej miodu.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Zwykle po ułożeniu gniazd do zakarmiania zostawiamy im po dwie ramki pierzgi po bokach, a oprócz tego pszczoły układają wianki pierzgi między zapasami węglowodanowymi, więc zaczynając rozwój wiosenny mają do niego od samego początku bardzo łatwy dostęp.
Padło też pytanie jak u nas wygląda zima. Bardzo często pszczoły są w kłębach od grudnia do marca, a na dworze jest bardzo mroźnie i śnieżnie tak, że zimowa aura nie rozpieszcza nas i naszych podopiecznych. Zdarza się często, że przed oblotem udajemy się na pasieczyska w poszukiwaniu uli.
Na koniec odpowiedź na pytanie: co nas przekonało do wprowadzenia tej pszczoły do naszej pasieki? Tu możemy śmiało odpowiedzieć, że największy wpływ miała łagodność tej pszczoły, bardzo niska rojliwość i duża miodność. Czy warto mieć Buckfasta w pasiece? Na to pytanie każdy pszczelarz musi sobie sam odpowiedzieć.
Grzegorz i Maria Słowikowie
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Tel. 13 43 808 42