Moje podkarmiaczki
Nieco zadumałem się przy lekturze artykułu o podkarmiaczkach pana Piotra Nowotnika z „Pasieki” nr 6/2011. Skąd tyle kombinacji i komplikacji? Tyle prób, właściwie wszystkie dobre, ale nader zawiłe.
Podam Koleżankom i Kolegom własny sposób, w którym unikam niepotrzebnej „gimnastyki”. Do tego tani, gdyż obecnie musimy dbać o każdą pszczółkę i każdą złotówkę. Moje podkarmiaczki są zupełnie proste, a co proste, to najlepsze – i w pasiece, i w życiu. Do ramki wielkopolskiej przybijam z obu stron płytę pilśniową, niższą o 2 cm od światła ramki. W środku nie ma żadnych przegródek, kanalików i pływaków.
Te „udogodnienia” mają znaczenie teoretyczne, ale do niczego nie są przydatne dla pszczół. Takie podkarmiaczki służą mi już od 40 lat i nigdy żadna nie wymagała naprawy. Są bez pływaków i to jest powodem, że przez te lata nie widziałem ani jednej utopionej pszczoły, co przy pływakach się zdarzało. Zawsze stosowałem syrop cukrowy o proporcji 3:2, natomiast nie wiem jak by było przy syropie 2:1.
Płyta do listewek jest przyklejona klejem wodoodpornym, który po klejonej powierzchni cienko rozprowadzam, po czym gęsto przybijam małe gwoździki. Gdyby gdzieś lekko ciekło, można w to miejsce nabić małą łatkę z płyty, też na ten sam klej, lub przykleić odrobinę wosku i podgrzać go zapalniczką. Takie podkarmiaczki powinny służyć następne 40 lat.
Do uszczelniania można zastosować też silikon, jednak to bardziej kłopotliwe i wychodzi odrobinę drożej. Wszystkie inne sposoby, z użyciem taśm czy folii, są zbyt skomplikowane. W taką podkarmiaczkę wielkopolską o szerokości ramki wchodzi 1,5 l syropu. Gdy chcemy karmić 3-litrowymi dawkami, trzeba zrobić ramkę podwójnej szerokości. Po zakończeniu podkarmiania, podkarmiaczki wymieniam na maty też o szerokości 2,5 cm. I tak co roku, już 40 lat, nigdy nie było potrzeby napraw. Wielkość otworu wlewowego według uznania, można nań nabić naciętą gumkę z dętki rowerowej. Płyta boczna jest przybita porowatą stroną do środka.
No i dzięki takim prostym rozwiązaniom, zimą mamy więcej wolnego czasu. Gdy za oknem śnieg i mróz, możemy go spożytkować na zadumę nad sobą, a jeszcze lepiej nad pszczołami i ich przyszłością.
Stanisław Kaczmarek