Rafał Amor
Jak ochronić pasiekę przed dewastacją i kradzieżą? Cz. 1.
W słoneczne wrześniowe popołudnie wjechałem w alejkę drzew owocowych. Kilkadziesiąt metrów od drogi, za szpalerami jabłoni rozciągał się widok na dolinę i rzekę. Na północnej stronie delikatnego wzniesienia, pod koronami młodych lip, ponad dwadzieścia lat temu zostały ustawione dwa rzędy uli ze spadzistymi daszkami pokrytymi papą. Widok wypłowiałych pszczelich domów, gdzieniegdzie porośniętych mchem urzekł mnie od pierwszego wejrzenia. Teren był ogrodzony siatką (niezbyt dokładnie), a bliskość malowniczych terenów rzeki Pilicy przyciągała przypadkowych przechodniów, wędkarzy, a nawet… poszukiwaczy złomu.
Fot. 1. Ogrodzenie nie tylko tłumi podmuchy wiatru, ale też sprawia, że pasieka jest mniej widoczna. Fot. Rafał Amor
W tej właśnie pasiece, od 2012 roku zdobywam wiedzę i doświadczenia oraz rozwijam pasję pszczelarską. Poprzez naukę w technikum w Pszczelej Woli i założenie własnej, miejskiej pasieki w Warszawie mam możliwość zgłębiania tajników hodowli oraz propagowania zwiększenia populacji pszczół w Polsce.
Okiem profesjonalisty
Zawodowo zajmuję się zaopatrzeniem specjalistów od instalacji zabezpieczających, czyli kamery i alarmy nie mają przede mną tajemnic. Do tematu ochrony pszczół i sprzętu w pasiece podszedłem więc jak prawdziwy zawodowiec. My pszczelarze mamy w czym wybierać. Począwszy od ogrodzeń i tablic informacyjnych, poprzez atrapy kamer do bardzo zaawansowanych systemów elektronicznych, które mogą – w przypadku wykrycia nieuprawnionej ingerencji – uruchomić głośne syreny lub włączyć oświetlenie, wysłać powiadomienie na nasz telefon lub emitować komunikaty ostrzegawcze z głośników, a nawet powiadomić bezpośrednio służby ochrony. To, co wybierzemy, jest zależne tylko od pomysłowości i zasobności portfela. Postęp technologiczny sprawił, że możemy mieć bezpośredni podgląd i nadzór nad ulami stojącymi nawet w szczerym polu. Przetestowałem różne formy zabezpieczeń.
Rys. Mariusz Uchman
Po pierwsze: ogrodzenie
W świetle prawa ule z pszczołami powinny być ustawione minimum 10 m od budynków mieszkalnych, inwentarskich i gospodarczych oraz od uczęszczanych dróg publicznych, ogrodów i sąsiadów. Wymagana odległość od autostrad i dróg szybkiego ruchu to minimum 50 m. Jeżeli te odległości będą mniejsze, to pasiekę należy odgrodzić przeszkodą o wysokości co najmniej 3 m. To w sposób naturalny będzie obligować pszczoły do wyższego lotu. Ogrodzenie może być wykonane z solidnego muru, siatki o gęstych oczkach, drewnianego parkanu lub gęsto posadzonych krzewów.
W swojej praktyce pszczelarskiej stosuję ogrodzenie w miarę możliwości w każdym miejscu, do którego przewożę ule z pszczołami i które znajduje się na otwartej przestrzeni z ogólnym dostępem. Stosuję lekką siatkę tzw. cieniującą, jest bardzo łatwa w montażu (fot. 1). Oczywiście można pomyśleć, że to dodatkowa praca i narzekać, że pochłonie czas, którego w sezonie zazwyczaj brakuje. Jednak to rozwiązanie może zapobiec zniszczeniu pasieki lub kradzieży.
Ogrodzenie tłumi podmuchy wiatru, ułatwiając zbieraczkom wylot z ula i lądowanie na wlotku w wietrzny dzień. Taka ochrona jest przydatna również w zimie – zapobiega nawiewaniu śniegu na ule. Ogrodzenie chroni także przypadkowe osoby lub zwierzęta przed użądleniami, uniemożliwiając podejście zbyt blisko pracujących pszczół. Pasieka jest również mniej widoczna.
Zwierzęta, prowadzące nocny tryb życia i odwiedzające nasze pasieki, będą miały utrudniony dostęp, a zatem ciekawski łoś czy dzik nie przewróci naszych uli. Ogrodzenie pod napięciem, czyli tzw. pastuch, stosowane na terenach leśnych, również spełni funkcję zabezpieczenia przed zwierzyną, a szczególnie przed największym łakomczuchem, plądrującym plastry z miodem i czerwiem. Choć populacja niedźwiedzi w Polsce jest dość mała i skupiona w większości w Bieszczadach, a wizyty misia w pasiekach nie należą do częstych, to warto zainwestować czas i postawić ogrodzenie, by chronić pasiekę przed odwiedzinami amatorów cudzej własności.
Fot. 2. Tablica ostrzegawcza powinna być zamieszczona przy każdej pasiece. Fot. Rafał Amor
Informujesz i ostrzegasz
Przepisy prawa nakładają na nas obowiązek oznaczenia pasiek tablicą informacyjną, na której ostrzegamy o obecności pszczół (fot. 2). Zalecane jest również podanie numeru kontaktowego do właściciela pasieki w razie zaistnienia niebezpieczeństwa podczas jego nieobecności. U mnie to rozwiązanie sprawdziło się, gdy moje pszczoły zbierały nektar z nawłoci. Podczas wietrznej pogody ogrodzenie z siatki zostało uszkodzone, o czym zostałem poinformowany.
Tablice informacyjne wpływają na wyobraźnię, są różnorodne w treści i formie.
Szczególnie polecam umieszczenie tablicy ostrzegawczej i informacyjnej, gdy nasza pasieka znajduje się w dość ruchliwej okolicy, a ule nie są ogrodzone. Z daleka widoczna kolorowa tablica ostrzeże lub odstraszy przypadkowego przechodnia.
Odstraszać mogą też atrapy urządzeń, kamer lub sygnalizatorów akustyczno-optycznych, które skutecznie działają na wyobraźnię (fot. 3). To rozwiązanie sprawdziło się u mnie, gdy zaczynałem przygodę z pszczelarstwem.
Pszczela miłość
Obecnie największym zagrożeniem dla pszczelarzy są akty wandalizmu i kradzieży. Nic nie boli tak bardzo, jak dziesiątki tysięcy martwych pszczół wysypanych podczas zimowli ze swoich domów, kilogramy pszczół zatrutych umyślnie lub bezmyślnie poprzez stosowanie oprysków roślin niezgodnie z przepisami i zaleceniami dobrej praktyki rolniczej. Dotkliwa jest też kradzież pszczół. My pszczelarze bardzo przywiązujemy się do naszych małych przyjaciół. Pszczoły nie rozpoznają właściciela i nie możemy mówić o odwzajemnieniu tego uczucia, ale strata żywej istoty, którą się opiekujemy jest zawsze bardzo przykra. Kradzione są całe pasieki, pojedyncze ule z pszczołami, zdarzają się kradzieże pszczół z plastrami, a czasami złodzieje zrzucają pszczoły z plastrów, pozostawiając ramki z czerwiem na pewną śmierć.
Fot. 3. Atrapa kamery. Fot. Rafał Amor
Urządzenia do nadzoru są bardzo powszechne, a postęp technologiczny sprawia, że są one coraz łatwiej dostępne również pod względem ceny. Choć musimy się liczyć z marginesem błędów czy omyłkowych alarmów, to warto się zdecydować na takie rozwiązania, które pomogą nam chronić nasze pszczoły.
Z pomocą przychodzi technologia
Zabezpieczając pasiekę, możemy sięgnąć po nowoczesne rozwiązania na miarę XXI w. Należy do nich chociażby lokalizator GPS, który pozwoli nam uzyskać informację, gdzie się znajdują skradzione ule. Takie urządzenie to wydatek od 35,90 zł nawet do kilkuset złotych za sztukę. Te najtańsze działają na bateriach około 4-6 dni, te najdroższe – nawet do kilku miesięcy. Niezmiennym kosztem jest karta SIM, która musi znajdować się w każdym urządzeniu. Obecnie posiadam kilkanaście rodzin, więc wyposażenie każdej w lokalizator to spory wydatek. Dobra wiadomość jest taka, że Krajowy Program Wsparcia Pszczelarstwa umożliwia refundację kosztów zakupu pastuchów elektrycznych i lokalizatorów GPS. Są to ustalenia w ramach „Działań ułatwiających prowadzenie gospodarki wędrownej”. W mojej ocenie należy iść o krok dalej i objąć refundacją inne urządzenia, jak alarmy i kamery, ponieważ to właśnie te rozwiązania pełnią funkcję bieżącego nadzoru i podglądu. Lokalizator GPS mógłby być uzupełnieniem tego systemu, np. w przyczepach do transportu uli na pożytek, gdzie na platformach zostawione są całe pasieki narażone na kradzież całości zaprzęgu.
Fot. 4. Alarm bezprzewodowy, obwodowy. Fot. Rafał Amor
Alarm bezprzewodowy to system składający się z urządzenia przesyłowego z własnym zasilaniem i urządzenia aktywującego (fot. 4). W praktyce zastosowanie takiego rozwiązania jest obarczone dużymi ograniczeniami. Systemy alarmowe wymagają ciągłego zasilania, a gdy chcemy uniezależnić alarm od stałego dopływu energii, musi on być bardzo „prosty”. Moduł sterujący z kartą SIM może działać na czterech akumulatorach AA nawet do kilku miesięcy. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, by wyzwolenie alarmu było mechaniczne, czyli poprzez przerwanie obwodu. Utworzony z żyłki krąg jest niczym pastuch elektryczny, jednak, zamiast porazić prądem, informuje nas przez SMS o zdarzeniu. Podczas testowania alarmu przez parę miesięcy odnotowałem kilka zdarzeń, tj. gałęzie spadające z drzew na żyłkę oraz spacerujące w nocy zwierzęta, które nie wyrządziły szkody. W mojej ocenie może to być alternatywa dla elektrycznych płotów rażących prądem lub ich uzupełnienie. Nie jest to jednak idealny alarm, którego nie da się sforsować. Wprawne oko może wypatrzyć żyłkę i ominąć „zasieki”.
Jeżeli mamy możliwość utrzymania stałego zasilania, to możemy wybrać alarm przewodowy. System może składać się z jednej lub wielu czujek oraz centrali zarządzającej z dodatkowymi modułami. Takie rozwiązanie daje naprawdę ogromne możliwości zabezpieczenia terenu. Alarm można wyposażyć w klawiaturę lub pilot do uzbrajania i rozbrajania go, ewentualnie moduł GSM/GPRS, który pozwala zarządzać alertem zdalnie ze smartfonu. Ale profesjonalny system alarmowy to już znaczny wydatek – od 1000 zł nawet do kilkunastu tysięcy. Wszystko zależne jest od powierzchni terenu, który ma być chroniony, liczby pomieszczeń i zastosowanych urządzeń. System alarmowy może informować o wtargnięciu na chroniony teren, uszkodzeniu urządzeń alarmu, próbie ich zasłonięcia, przesunięciu chronionych uli, może też mierzyć masę rodzin pszczelich, temperaturę wewnątrz ula oraz temperaturę otoczenia, nawodnienie terenu i wiele innych. System alarmowy poinformuje nas o wszystkich zaprogramowanych zdarzeniach lub sam wykona z góry ustalone polecenia np. uruchomi zraszacze, gdy gleba osiągnie zbyt niski poziom wilgotności lub poinformuje agencję ochrony o wtargnięciu na chroniony teren. W obecnej sytuacji technologicznej wyznacznikiem możliwości alarmu jest dostęp do stałego zasilania, zasoby finansowe i nasza wyobraźnia. Cdn.
W numerze 4/2021 „Pasieki” autor napisze m.in. o fotopułapkach oraz monitoringu wizyjnym.
Rafał Amor
Pasieka „Miody od Amora”
Pszczelarz pasjonat od 2012 r.
tel. 608-696-647
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Facebook: MiodyOdAmora