UWAGA! Artykuł pochodzi ze starych wydań Pasieki. Część wiedzy może być już nieaktualna.
Pamiętaj by zawsze sprawdzić informacje w nowszych numerach "Pasieki". Wiele informacji z zakresu leczenia pszczół lub gospodarki pasiecznej uległo zmianie. Informacje zawarte w tym artykule utrzymujemy na stronie w ramach archiwizacji wiedzy pszczelarskiej.
Moja metoda zintegrowanej walki z Varroa destructor
Słów kilka do artykułu zamieszczonego w nr 1 i 2/2010 „Pasieki” pt.: „Moja metoda zintegrowanej walki z Varroa destructor”. Winien jestem czytelnikom „Pasieki” tylko jedną informację.
W powołanym artykule napisałem, że zazimowałem 77 silnych rodzin i teraz czuję, że pszczelarze oczekują informacji jak moje pszczoły przezimowały. 18-19 marca 2010 r. w mojej pasiece obleciało się 76 rodzin, z tego 75 w doskonałej kondycji, 1 jest słaba (jeszcze nie wiem dlaczego) i wszystkie są zdrowe, w ulach sucho i nie ma śladu biegunki. Jednak jedna rodzina padła z głodu – nie przeniosła się na ramki z cukrem.
Tak więc mój trzyletni eksperyment został zakończony – osobiście uważam, że z pełnym powodzeniem. Może nieskromnie powiem, że jest to moja oryginalna, autorska metoda, do której zastosowania zachęcam wszystkich pszczelarzy.
Jeżeli ktoś obawia się zbyt dużego ryzyka, to niech spróbuje przygotować do zimowli 2010/2011 opisaną metodą część swoich rodzin w pasiece. Wówczas przekona się sam jak efektywna jest to metoda w zachowaniu zdrowotności pszczół poddanych opisanemu systemowi zintegrowanej walki z warrozą. Oczywiście, z ważnym jednym zastrzeżeniem - w mojej metodzie pracy jest bardzo dużo i aby liczyć na pełny sukces nie można sobie pozwolić na żadne „skróty” i oszczędności pracy.
Na zakończenie tego komunikatu powtórzę główną myśl przewijająca się przez cały artykuł: O warrozie musimy myśleć przez cały rok, a nie dopiero po ostatnim miodobraniu!
Maciej Winiarski