Pułapki dennicowe przeciwko warrozie
Od czasu, kiedy warroza do nas dotarła, problem tej choroby jest bardzo trudny do rozwiązania. Również przekonywanie większości pszczelarzy do jednolitej i jednocześnie skutecznej strategii walki z Varroa jest mało skuteczne. Poszukiwania sposobów na ograniczenie rozwoju pasożyta prowadzone były wielokierunkowo.
Instytuty naukowe opowiadały się za stosowaniem środków chemicznych, które miały niszczyć pasożyta i nie szkodzić pszczołom. Pszczelarze w oczekiwaniu na te środki rozpoczęli stosowanie różnych innych substancji: ziołowych czy też zapachowych, aplikując je w różnoraki sposób: opryskując, podkarmiając, polewając lub posypując.
Chemiczne i naturalne środki przeciwko warrozie
Na temat środków chemicznych ukazała się ogromna liczba prac naukowych. Natomiast informacje o środkach stosowanych przez pszczelarzy nie są rozprawami naukowymi z podaną metodyką i opracowaniem wyników. Pomimo zastrzeżeń, jakie mógłby mieć do nich pracownik naukowy, analizując je od długiego czasu, można stwierdzić, że powtarzają się niektóre preparaty czy substancje stosowane przez praktyków w pasiekach.
fot. © Czesław Jung
Pomimo pełnego zaangażowania pszczelarzy wykonujących doświadczenia, przy zastosowaniu takich samych rozwiązań w innych pasiekach, informacje na ten temat nie zawsze znajdują potwierdzenie podawanej skuteczności. Jaka może być tego przyczyna? Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta, kiedy doszło już do uodpornienia się pasożyta Varroa na większość znanych środków chemicznych, jakie były lub jeszcze są zalecane do jej zwalczania.
Jednym z pierwszych przejawów uodpornienia się Varroa na środki chemiczne jest przetrwanie dużej liczby pasożytów pomimo dobrze przeprowadzonych zabiegów. Jednak wnikliwi pszczelarze mówią, że często obserwują osyp krótko po zastosowaniu leku.
Po pewnym czasie duża część spadłych pasożytów znika i najprawdopodobniej wraca na pszczoły. Powodem tego jest zbyt mała już dawka preparatu, który go nie zabija, a tylko na pewien czas wprowadza w oszołomienie. Prowadzone w niektórych pasiekach obserwacje pokazują, że codzienne wycofywanie osypu daje dużo lepszy efekt, aniżeli pozostawienie go w ulu.
Pasożyt, który został potraktowany zbyt małą dawką preparatu przetrwa ten zabieg. Być może odpadnie na pewien czas od pszczoły, ale wkrótce powróci do dobrego stanu i dalej będzie prowadził swoją destrukcyjną działalność. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wiele środków stosowanych przez pszczelarzy posiada powyższe właściwości.
W jaki sposób można wytłumaczyć te duże nieraz rozbieżności w ocenie danego specyfiku? Moim zdaniem ten, kto chciał stosować dany preparat, przygotował się do tego tak, aby często mógł sprawdzać stan osypu. Zaopatrzył więc swoje ule we wkłady dennicowe i testując dany preparat na bieżąco sprawdzał i usuwał opadłe pasożyty.
Następnie zabierał wkładki do pracowni, aby je policzyć. Oczywiście po przeliczeniu najczęściej niszczył osyp. W ten sposób uzyskiwał bardzo obiecujące wyniki, ale kiedy podzielił się nimi w większym gronie kolegów, okazywało się, że ci tylko zastosowali preparat, a pominęli tę część zabiegu, która decydowała o końcowym wyniku jego skuteczności.
Biorąc pod uwagę z jednej strony ocenę skuteczności środków chemicznych, a z drugiej środków naturalnych, znajdujemy wspólną cechę. Może ona w dużym stopniu zwiększyć skuteczność zarówno jednych, jak i drugich preparatów.
Chodzi mianowicie o to, aby przeprowadzając jakikolwiek zabieg przeciwko warrozie zadbać o to, aby opadły pasożyt spadał w miejsce, z którego już w żaden sposób nie będzie w stanie się wydostać. Idąc tym tokiem rozumowania powstał pomysł, aby ul zaopatrzyć
w rodzaj pułapki uniemożliwiającej powrót Varroa na pszczoły i plastry z czerwiem.
Stop chemicznym środkom
Dziś już nie ma wątpliwości, że stosowanie chemicznych środków przeciwko warrozie musi dobiec końca. Tym lepiej będzie dla naszych pszczół, im szybciej to nastąpi. Przypomnieć wypada kilka skutków ubocznych, które mogą wkrótce przesądzić o losie naszych pszczół. A w niektórych przypadkach może już to nastąpiło?
Nie do końca jestem przekonany do wyjaśnień tego, jaki jest powód znikania rodzin pszczelich. Moim zdaniem to właśnie przesycenie środowiska ula chemią powoduje pojawienie się wielu nowych objawów. Jest to na przykład zamieranie czerwiu w różnych stadiach rozwoju.
Mniej groźne jest to, kiedy zamiera larwa w fazie otwartej. Pszczoły wtedy ją wyrzucają, matka składa kolejne jajeczko i w efekcie mamy wrażenie czerwiu rozstrzelonego. Pszczelarz, zanim podejmie jakieś drastyczne decyzje, powinien się zastanowić. Zwłaszcza, jeśli chodzi o ewentualną wymianę matki. Może ona nie ponosić żadnej winy za jakość czerwiu, a ocenianie jej
w tym wypadku po zwartości czerwiu może być dużym błędem.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Woli więc intuicyjnie opuścić ul, aby tego zagrożenia nie stanowić. Efekty takiego stanu rzeczy wielu pszczelarzy widzi już w swoich pasiekach: puste ule, bez osypu na dnie, z ramkami pełnymi pokarmu i ewentualnie matka zastygnięta z niewielką gromadką pszczół.
Dalsze prace nad doskonaleniem pułapki na pasożyty Varroa będą trwały, co, jak sądzę, również przyczyni się w jakimś stopniu do rozwiązania tego problemu w naszych pasiekach.
Czesław Jung