fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Reminiscencje z wystawy nowego ula warszawsko-wielkopolskiego

Mimo wielu przeszkód udało się pokazać ten ul na wystawie sprzętu pszczelarskiego w Bełchatowie z okazji XXXI Ogólnopolskich Dni Pszczelarza 14–15 września 2013 r. Przy tym ulu przez dwa dni stale gromadziła się grupka pszczelarzy z licznymi pytaniami, gdyż nie było czasu na przeczytanie dwustronicowej ulotki formatu A4, w której opisałem w skrócie między innymi budowę tego ula i nowatorski sposób jego użytkowania przez cały rok. W uzupełnieniu jej treści opisałem poniżej korzystne zmiany wprowadzone w nowym ulu w ubiegłym roku i dodatkowe odpowiedzi na najczęstsze pytania związane z tym ulem.


Głęboka podstawka w zimie, z siatką metalową na dnie

W konstrukcji nowego ula oparłem się na rysunkach z IV wydania książki „Moja pasieka”: rys. 1. i 2. w budowie głębokiej podstawki, dolnego korpusu i górnej powierzchni przystawki tylnej, aby umożliwić wysuwanie ramek z dolnego korpusu do tej przystawki i rys. 5. w budowie górnego korpusu i nadstawki.

Jednak nie ma w nich tylnej ściany i pokrywy tylnej, a w przystawce również przedniej. Tylną ścianę zastąpiłem zatworem i obszytym tkaniną syntetyczną styropianem o grubości 5 cm w korpusie dolnym i 3 cm w 11-ramkowym korpusie górnym i 10-ramkowej nadstawce.

Zatwory w obu korpusach są oszklone, aby sprawdzać po wyjęciu maty ocieplającej na skrajnej węzie zagęszczenie pszczół i ich nastrój w korpusie, w którym aktualnie czerwi matka. W trzyściennych korpusach łatwo jest wymieniać za pomocą prętów tylne ramki po wyjęciu zatworu, bez ruszania wyżej położonych części ula.


Głęboka podstawka wiosną i latem

W nowym ulu pokazanym nie ma otworu w tylnej ścianie podstawki i dodatkowego, małego wylotka nad wylotkiem głównym, natomiast zachowałem mały wylotek w korpusie górnym, potrzebny do wylotu trutni, które zdążą się wygryźć przed przełożeniem zaczerwionych ramek do przystawki tylnej.

W czasie nastroju rojowego rodziny zamykam ten wylotek przejściowo na wszelki wypadek, aby nie wyleciała przez niego matka. Zastąpiłem stalowe wsporniki nadstawki (rys.12.4. we wspomnianej książce), które trzeba było zakładać z przodu ula przed każdym stawianiem nadstawki na sztorc, wydłużeniem bocznych górnych belek w obu korpusach.

Wszystkie wyżej wymienione zmiany uprościły i zmniejszyły koszt budowy nowego ula oraz ułatwiły niezbędne czynności w prowadzeniu pasieki.


Głęboka podstawka po zamknięciu

W artykułach w czasopiśmie „Pasieka” nr 1, 2 i 4/2012 oraz 2/2013 nazwałem ten ul warszawsko-wielkopolskim, gdyż połączyłem w nim zalety obu uli z wyeliminowaniem ich wad. Zaletą tego pierwszego jest stosunkowo łatwy dostęp do matki, gdyż wystarczy zdjąć ewentualną nadstawkę.

Jednak niefortunna konstrukcja wysokiej ramki gniazdowej powoduje, że w niej znajdują się pod sobą miód, pierzga i czerw, a dół tej ramki jest często pusty. W nowym ulu tę ramkę „gniazdową” podzieliłem na dwie o łącznej wysokości 40 i szerokości 36 cm: dolną wielkopolską i górną nadstawkową o tej samej szerokości i wysokości 13 cm, pogrubioną do 35 mm. Na takich ramkach przebywa matka przez cały rok.

Pszczelarze przyzwyczaili się do tego, że we wszystkich dotychczas używanych ulach matka zawsze czerwi w dolnym korpusie i stąd częste pytania pszczelarzy na wystawie, po co w ulu dolny korpus, w którym od końca kwietnia do początku lipca nie ma matki. Otóż w moich ulach pozostało pszczołom przyzwyczajenie, że składają nektar prawie tylko do niezajętych wolnych komórek przede wszystkim w korpusie dolnym, a największą ilość pyłku w pierwszych ramkach


Kompletny ul z przodu

przywylotkowych. W korpusie dolnym najłatwiej odparować wodę z nektaru, gdyż do niego wchodzi chłodniejsze i mniej wilgotne powietrze zewnętrzne, które jest szybko ogrzewane do temperatury 35°C, zwiększając jego niedosyt pary wodnej.

Stąd odparowany nektar jest przenoszony do gruboramkowej nadstawki i tylnych ramek w korpusie górnym. Natomiast pyłku nie przenoszą wyżej. Jest przetwarzany na miejscu w pierzgę do bieżącego wykorzystania przez cały rok.

Dlatego po radykalnym zagęszczeniu pszczół na przedwiośniu, kiedy uznam, że czas zacząć czerwienie, poszerzam w miarę rozwoju rodziny gniazdo tylko plastrami z magazynu, nadającymi się do następnej zimowli i wkładam je w liczbie dwóch do trzech przy wylotku.

Dzięki takiej organizacji matka przeniesiona do górnego korpusu przed nastaniem majowych przymrozków ma do dyspozycji puste plastry ocieplone na całej powierzchni do właściwej temperatury.

Zauważyłem, że w tych warunkach plenne młode matki zaczerwiały zwarcie całe plastry wielkopolskie z obu stron, poczynając od ramki nadwylotkowej i postępując w głąb gniazda w miarę ich zaczerwiania. Ramki z krytym czerwiem i również tylne ramki zawierające miód przekładam co 2 tygodnie do tylnej przystawki, zastępując je suszem, aby matka miała zawsze kilka plastrów wolnych do zaczerwienia.

W ten sposób udało mi się rozdzielić na osobnych ramkach miód w nastawce, czerw w górnym korpusie i pierzgę w dolnym. W moich ulach pszczoły składają pyłek wbrew odwiecznemu zwyczajowi przez całą kalendarzową wiosnę pod czerwiem, a nie nad nim. Pierwsze dwie lub trzy ramki w korpusie dolnym zapełnione pierzgą pozostawiam na zimę, a pozostałe ramki z dolnego korpusu, oznaczone pineskami, wymieniam jednorazowo po większym miodobraniu w czerwcu na nadające się do zimowli.

Wśród wyjętych z dolnego korpusu ramek wybieram plastry zawierające niedużą ilość pierzgi do wstawienia na początku sierpnia do górnego korpusu pod miód z nawłoci na nadstawkę zapełnioną zasklepionym pokarmem na zimę.

Tę pierzgę pszczoły zużywają w pierwszej kolejności do żywienia czerwiu uważając widocznie, że pierzga nie powinna znajdować się nad pokarmem zimowym. W ten prosty i pożyteczny sposób pozbyłem się corocznego problemu, jak zabezpieczyć w jesieni dużą ilość pierzgi przed pleśnieniem złożonej w ramkach do magazynu na czas zimowy.

W nowym ulu pozbyłem się również podstawowych wad ula wielkopolskiego. W tym ulu zwyczajowo matka czerwi stale w trudno dostępnym, 10- lub 12-ramkowym dolnym korpusie, za małym do pełnego wykorzystania plenności matki, zwłaszcza w okresie dobrych pożytków, kiedy pszczoły składają w nim w wolnych komórkach nektar i pyłek.

Tę wadę usunąłem już dawno, przekładając matkę w końcu kwietnia do drugiego korpusu, z kratą zamocowaną do jego dna. Jednak na skutek intensywnego rozwoju rodzin, spowodowanego m.in. tą zmianą zachodziła potrzeba wstawienia w końcu maja pod nadstawkę trzeciego korpusu, co znowu utrudniło dostęp do matki.

Ten stan stał się szczególnie uciążliwy po przełożeniu matki do dolnego korpusu w pierwszych dniach lipca. W nowym ulu używany dawniej trzeci korpus zastępuje z powodzeniem tylna przystawka, wykorzystywana również do pomieszczenia w ulu nadmiernej liczby pszczół w końcu lipca, kiedy odbywa się skarmienie do ramek, wyznaczonych do zimowli, wszystkiego pokarmu potrzebnego na zimę. Za ośmioma ramkami z plastrem zapełniam przystawkę węzą, którą pszczoły karmione obficie cukrem chętnie odbudowują.


Nadstawka z 8 ramkami, poidłem 2-litrowym i zaworem

Kolejne pytania pszczelarzy dotyczyły nadstawki. Czy przy ustawianiu jej na sztorc nie wylewa się z niej miód? Stosuję to od wielu lat i nawet niezasklepiony miód nigdy nie wylewał się z komórek, gdyż jest już dostatecznie odwodniony w dolnej kondygnacji.

Wyrażano również przekonanie, że przy braku kraty odgrodowej między korpusem i nastawką matka będzie zaczerwiała nawet pogrubione ramki. Miałem ten problem, kiedy zimowałem pszczoły na cienkich ramkach nadstawkowych. Na przedwiośniu musiałem wkładać kratę odgrodową pod nadstawkę.

W ubiegłej zimie już wszystkie trzy rodziny produkcyjne zimowały na pogrubionych do 35 mm ramkach, każda z przybitym w środku dolnej listwy ramkowej od strony wylotka odstępnikiem o wysokości 5 mm, gdyż w mojej miodarce nie mieszczą się ramki o grubości ponad 40 mm.

Szczeliny międzyramkowe w nadstawce są szerokości 6 mm. W tych ramkach pszczoły nie przerabiają węzy pszczelej na plaster trutowy, chyba dlatego, że w każdej rodzinie mam plaster trutowy w wielkopolskiej ramce pracy. Matka nie zaczerwia nadstawki, gdyż komórki są za głębokie i chyba też dlatego, że odstęp między plastrami jest za mały.

W całym roku 2013 zdarzyły się w trzech rodzinach produkcyjnych ogółem tylko dwie ramki nadstawkowe, które miały tuż nad środkiem dolnej listwy ramkowej małe gniazdo czerwiu trutowego wielkości złotówki. Wyciąłem je przed odwirowaniem miodu, a następnie wprawiłem w to miejsce mały krążek węzy pszczelej, którą szybko odbudowały i zrównały głębokość komórek z pozostałymi.

Stwierdziłem, że grubość plastrów w prawie wszystkich ramkach nadstawkowych była mniejsza od szerokości listewek ramkowych i wynosiła około 32 mm zamiast 35, szczególnie w nowo odbudowanych z węzy. Dlatego przy szacunku zawartości miodu w zasklepionych całkowicie ramkach założyłem zawartość miodu w 1 dm2 zasklepionego plastra na 380 g zamiast 420.


Zatwór szklany w korpusie dolnym, z listwą zatworową
w pozycji zimowej

Jestem zwolennikiem bezrójkowego i bezodkładowego wychowu w pasiece tylko tylu pszczół, ile ich potrzeba do zebrania całego zasobu miodowego dostępnego w okolicach danej pasieki oraz skoncentrowaniu ich w jak najmniejszej liczbie uli, co jest pierwszym warunkiem uzyskania opłacalności pszczelarstwa. Szczegóły takiej metody przedstawiłem w „Pasiece” nr 2,3 i 4/ 2011.

Mimo bardzo dużej pojemności nowego ula, dzięki której mogę zapobiec bezczynnemu wyleganiu pszczół poza ul w czasie dużych upałów, zdarza się też w mojej pasiece nastrój rojowy. W celu szybkiego przywrócenia nastroju roboczego już nie zrywam mateczników.

Zrywam tylko ewentualne już zasklepione mateczniki, a matkę zamykam w izolatorze 1-ramkowym, aby wstawić ją po 7 dniach w klateczce wraz z zaczerwioną ramką do rodzinki pomocniczej z najmłodszą matką, najlepiej tegoroczną, po uprzednim zabraniu jej do klateczki wraz z własnymi pszczołami, zamkniętej bardzo gęstym ciastem miodowym. Po 2-3 godzinach wsuwam klateczkę z młodą matką do wylotka rodziny produkcyjnej.

Po 3 dniach wyciągam klateczkę przywiązanym do niej drutem wystającym z wylotka. W tych warunkach obie matki są przyjmowane bez zastrzeżeń. Kiedy nie mam warunków do takiego postępowania, kupuję matkę sztucznie lub naturalnie unasiennioną i wstawiam ją do rodziny produkcyjnej zamiast matki z rodzinki pomocniczej.

Alojzy Toma

Niestety Autor powyższego artykułu nie doczekał jego publikacji. Pan Alojzy Toma zmarł 1 lutego 2014 r. w wieku 89 lat.

W liście kierowanym do redakcji Pani Maria Buczkowska, córka Pana Alojzego, napisała: „Był cudownym ojcem, wspaniałym i dobrym Człowiekiem, wiecznie aktywnym i czegoś poszukującym, bezgranicznie oddanym swojej pasji - pszczołom i pszczelarstwu. Z zawodu był inżynierem rolnikiem, całe zawodowe życie przepracował przy lnie i konopiach, ale dopiero czas emerytury dał mu prawdziwą radość pracy. Jego aktywność rodziła podziw, do ostatnich chwil jeździł samochodem, klikał na komputerze, wymyślał nowe rozwiązania uli, uczył młodych adeptów pszczelarstwa i tak bardzo pragnął, by jego pomysły trafiły pod strzechy.” Nie zawsze doceniany, ale wytrwale dążący do celu Pan Alojzy na długo pozostanie w mojej pamięci. Dziękuję za wszystkie pszczelarskie i życiowe nauki a Pani Marii oraz pozostałym członkom rodziny w imieniu całej redakcji składam kondolencje.

Teresa Kobiałka


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"