UWAGA! Artykuł pochodzi ze starych wydań Pasieki. Część wiedzy może być już nieaktualna. By zapoznać się z AKTUALNYMI zaleceniami weterynaryjnymi sprawdź:
Pszczelarskie kompedium wiedzy o warrozie cz. 1
Pszczelarskie kompedium wiedzy o warrozie cz. 2
Dlaczego są problemy z wyborem zarejestrowanego leku przeciwko warrozie
Pamiętaj by zawsze sprawdzić informacje w nowszych numerach "Pasieki". Wiele informacji z zakresu leczenia pszczół lub gospodarki pasiecznej uległo zmianie. Informacje zawarte w tym artykule utrzymujemy na stronie w ramach archiwizacji wiedzy pszczelarskiej.
Warroza i nasze na nią sposoby
(fot. Roman Dudzik)
Grudzień jest dla pszczelarzy miesiącem refleksji i planów na przyszły sezon. Niestety, jak tu planować, jeśli już teraz wielu kolegów zostało z pustymi ulami. Przeglądałem ostatnio forum Polanki (internetowe forum dyskusyjne www.polanka.pozytki.pl), odbyłem wiele rozmów z pszczelarzami i doszedłem do wniosku, że przyszłość pszczelarstwa w Polsce nie napawa optymizmem.
Po przeanalizowaniu wielu wypowiedzi można zauważyć, że zaczyna się „polowanie na czarownice”, a nie szukanie przyczyn takiego stanu rzeczy. Według wielu pszczelarzy oporności warrozy na stosowane leki winni są producenci leków, naukowcy, rząd, kosmici i nie wiadomo kto jeszcze.
Na dzień dzisiejszy według wielu opinii sytuacja wygląda tragicznie. Mamy pszczoły, które wykończa warroza, i leki, które podobno nie działają. Spróbuję to wyjaśnić kolegom na przykładzie Baywarolu. Dlaczego lek, który miał działać rewelacyjnie, po dwóch latach okazał się w większości pasiek nieskuteczny? Może to firma Bayer wypuściła bubel, a może winni są naukowcy? Niestety wina leży po drugiej stronie, moim zdaniem zawinił pszczelarz. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Niektóre WZP dotowały 2 paski Baywarolu na rodzinę i pszczelarze tak go stosowali. Bardzo rzadko dokładali pieniądze na 2 niedotowane paski, bo nikt im nie wyjaśnił, że instrukcji stosowania podanej na opakowaniu przez producenta trzeba się bezwzględnie trzymać, czyli podawać 4 paski na rodzinę.
Jeśli ktoś taki się znalazł i stosował lek zgodnie z zaleceniami, nikt nie traktował go poważnie. Niektórzy koledzy pewnie powiedzą, że stosowali lek zgodnie z instrukcją i stało się to samo. Zgoda, ale czy sąsiednia pasieka też stosowała się do tych zaleceń? Może sąsiedzi dawali po 2 paski. Wygląda na to, że znaleźliśmy sprawcę. Do tego doszła bardzo ciepła zima, w czasie której matki przerwały czerwienie na bardzo krótki okres lub wcale, więc niezwalczona warroza miała idealne warunki rozwoju. Efektem są teraz puste ule lub bardzo słabe rodziny w wielu pasiekach.
Mamy już sprawcę, czyli ciepłą zimę i złe stosowanie leków. Czy mogliśmy zastosować jakieś środki zapobiegające ogromnym nieraz stratom? Tak, wystarczyło bowiem na wiosnę dać osyp do badań lub po oblocie odymić kilka rodzin kontrolnie Apiwarolem, który jest jeszcze skuteczny. Dałoby to nam obraz tego, co się dzieje u naszych podopiecznych i czy wszystko u nich porządku. Po stwierdzeniu, że leczenie jesienne nie było całkowicie skuteczne, należało przystąpić do działań ograniczających inwazję roztoczy.
Jak to zrobić? Można rodziny trzykrotnie odymić Apiwarolem w odstępach pięciodniowych. Tu niektórzy pszczelarze podniosą krzyk, pytając, gdzie okres karencji. Przecież wykorzystują wczesne pożytki! Dla tych kolegów mam inną metodę, może bardziej pracochłonną, ale też skuteczną, sprawdzającą się u nas w pasiece. Matki z rodzin produkcyjnych przenosimy około połowy maja do trzyramkowych izolatorów, a po zasklepieniu czerwia robimy odkład z młodą nieunasiennioną matką. Tym sposobem razem z czerwiem zabieramy bardzo duży procent roztoczy z rodziny produkcyjnej.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Grzegorz Słowik