Zapomniane pożytki
Warto zwrócić uwagę na nieco zapomniane, a bardzo wartościowe rośliny uprawne, będące również doskonałymi pożytkami pszczelimi. Współczesne rolnictwo powoli odchodzi od uprawy licznych gatunków, które niegdyś były niezmiernie popularne. Są to rośliny uprawne z rodziny bobowatych (dawniej motylkowe grubo- i drobnonasienne). Uprawiane na zieloną masę dostarczały cennej paszy zawierającej dużo białka.
fot.©Maria i Eugeniusz Sapiołko
Skarmiane były w formie zielonki, kiszonki, siana, suszu paszowego. Stanowiły nieodłączny element płodozmianów rolniczych tak na żyznych, jak i bardziej ubogich glebach. A co dla nas najważniejsze – dostarczały obfitego pożytku dla pszczół.
Obecnie areał roślin motylkowych zmniejszył się w porównaniu z tym sprzed 30-40 lat. Ubyło zresztą nie tylko tych roślin. Teraz w gospodarstwie rolnym, szczególnie nastawionym na produkcję roślinną, uprawia się zaledwie kilka gatunków. Nierzadko są to tylko dwie rośliny, uprawiane po sobie naprzemiennie.
Tymczasem w połowie XIX w. w dużych gospodarstwach rolnych w Wielkopolsce uprawianych było nawet do 25 gatunków różnych roślin, nie licząc zbóż i okopowych. Nic więc dziwnego, że z nostalgią mówi się o minionych pszczelarskich czasach. Wielka była wtedy różnorodność i obfitość pożytków dla pszczół a pamiętajmy, że nie było wówczas w rolnictwie chemii.
Gdzie się podziały nasze pożytki?
Dziś najważniejszą rośliną pastewną jest kukurydza. Daje ona znacznie wyższy plon zielonej masy niż najlepsze rośliny motylkowe, a uprawiać ją można tak na dobrych, jak i słabszych glebach. Mała zawartość białka w zielonce z kukurydzy rekompensowana jest dodatkami białkowymi w formie śrut i granulatów produkowanych z importowanej soi i sorgo. Taki jest obecnie kierunek rozwoju rolnictwa i z powodów ekonomicznych zapewne nadal będzie się utrzymywał.
Zanik bioróżnorodności na naszych polach na razie nikogo nie razi, podobnie jak obecność w importowanych paszach komponentów pochodzących z roślin modyfikowanych genetycznie. To samo będzie zresztą dotyczyć kukurydzy wysiewanej na polskich polach, na których pewnie już niedługo pojawi się ta zmodyfikowana, odporna na owady i inne szkodniki. O braku zainteresowania problemem wśród społeczności, również tej pszczelarskiej, niech świadczy mizerna frekwencja na demonstracji przeciwko zmianom przepisów o rejestracji GMO w naszym kraju, która odbyła się 17 marca br.
Trudno się dziwić jednak rolnikom, że nie przywiązują wagi do problemów pszczelarstwa. Mają dosyć swoich, z których największym jest brak opłacalności produkcji. Stąd dążność do zwiększania plonów za wszelką cenę, również przez wprowadzanie wysokowydajnych odmian modyfikowanych i stosowanie coraz większych dawek środków chemicznych.
Jest jakaś szansa
Na szczęście – choć z dużym opóźnieniem – wprowadzane są zachęty do zwiększania różnorodności zasiewów na naszych polach. Dzieje się to przez system dopłat bezpośrednich do produkcji rolnej. Od tego roku do uprawy roślin strączkowych będzie przysługiwać dodatkowa dopłata w wysokości kilkudziesięciu euro na ha. Ma to zmobilizować rolników do uprawy często już zapomnianych roślin mających niebagatelne znaczenie w utrzymaniu właściwej kultury gleb oraz bioróżnorodności środowiskowej.
Rośliny strączkowe poprawiają strukturę gleby i wzbogacają ją w związki azotu. W siedliskach naturalnych występują rośliny z przeróżnych rodzin botanicznych i wszystkie one odgrywają swoją rolę w utrzymaniu stabilności ekosystemu. Podobnie powinno być w zrównoważonym rolnictwie: liczy się nie tylko produkcja w jednym roku, ale wpływ uprawianych gatunków na jakość stosunków glebowych w lata następne. Stąd tak istotny w uprawie roślin jest płodozmian, czyli następstwo po sobie roślin uprawianych w kolejne lata. W płodozmianie, oprócz zbóż, powinny występować także okopowe (ziemniaki, buraki) oraz strączkowe.
Mamy wiele gatunków strączkowych, zarówno tych uprawianych na lepszych, jak i słabszych glebach. Większość z nich wymaga zapylenia przez owady, stanowią więc doskonałe pożytki nektarowe i pyłkowe. Dla nas najważniejszym jest, że wiele z tych roślin można uprawiać na słabych glebach, na których udają się również w lata o nie najlepszych warunkach pogodowych.
Nostrzyk
Do takich roślin należą uprawiane w Polsce gatunki z rodzaju nostrzyk (Melilotus). Na świecie występuje 20 gatunków nostrzyków, z których u nas uprawiane są nostrzyk biały (Melilotus albus) i żółty (Melilotus officinalis), zwany też lekarskim. Obydwa są archeofitami, to znaczy że zostały przyniesione na nasze tereny przez ludzi w czasach wczesnohistorycznych. Naturalnym obszarem ich występowania były tereny północnej Afryki, południowej Europy oraz Azji w rejonie Morza Śródziemnego.
Nostrzyk biały jest wysokowydajną roślina pastewną, dorastającą do wysokości 2 m. Ma małe wymagania klimatyczne, glebowe i uprawowe. Użytkuje się go na zieloną paszę, siano, kiszonkę lub jako pastwisko. Posiada wysoką wartość pastewną, niższą jednak od lucerny i koniczyny, przy czym te dwie ostatnie wymagają do uprawy bardzo dobrych gleb. Zawiera dużo kumaryny, co pogarsza smak zielonki. Najsmaczniejszy jest zebrany przed kwitnieniem, w wysokości 20-30 cm.
Ma duże znaczenie w odtwarzaniu struktury i podnoszeniu żyzności gleby. Na 1 hektarze może nagromadzić nawet 300 kg azotu. Pobiera dużo fosforu, potasu i wapnia z głębszych warstw gleby, gdyż ma silnie rozwinięty system korzeniowy. Nadaje się więc na zielony nawóz, zwłaszcza pod okopowe.
W mieszance z trawami nadaje się do umacniania nasypów, skarp, stoków i rowów. Jest wytrzymały na niskie temperatury i susze letnie. Ma małe wymagania glebowe: uprawia się go na glebach żwirowatych i piaszczystych, słabogliniastych, ale zasobnych w wapń. Nie znosi gleb podmokłych i kwaśnych. Nie urośnie jednak na całkowitym piasku.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Sławomir Trzybiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.