Jaką dennicę wybrać?
Początkujący pszczelarz stoi przed wieloma wyborami. Niektóre z nich będą determinować kolejne decyzje. Są więc istotne i należy dobrze je przemyśleć. Następnie, o ile wybór nie był kompletnie zły, nie warto często zmieniać zdania, pochopnie sięgać po inne rozwiązania.
Jeśli zdecydujemy się na jakiś konkretny wariant, to zasadne jest korzystanie z niego przez co najmniej kilka sezonów, by dogłębnie rozpoznać jego zalety i wady. Tylko w ten sposób, gdy już nauczymy się korzystania ze sprzętu w zmiennych warunkach różnych lat, możliwe będzie wypracowanie optymalnej metody prowadzenia gospodarki pasiecznej. Nie inaczej jest z dennicami. Każdy typ ma swe atuty, ale także i minusy.
Fot. Grzegorz Pałys
Dennica odejmowana czy stała?
W światowym pszczelarstwie zaznacza się dość wyraźnie trend do korzystania z uli maksymalnie rozbieralnych, a do tego o prostej konstrukcji. To uzasadnione z kilku względów. Przede wszystkim możliwość rotowania elementami pozwala na stopniowe ich wymienianie, naprawę czy dezynfekcję.
Nie ma konieczności przesiedlania rodziny jak w nierozbieralnym ulu. Dokonywane operacje generują więc mniej stresu dla pszczół.
Odejmowana dennica ma kilka przewag nad wariantem na stałe zintegrowanym z pozostałą częścią ula. Tuż przed pierwszym oblotem lub bezpośrednio po nim czyszczenie dna uli jest o wiele szybsze i powoduje mniejsze poruszenie owadów, jeżeli może być dokonane gdzieś z dala od pszczelej rodziny.
To także opcja znacznie bardziej oszczędna czasowo. Odejmowana dennica wykazuje swą wyższość również latem. Niektórzy pasiecznicy uchylają korpus i spoglądają od spodu na stan rodziny obsiadającej plastry. Taka metoda szacowania siły owadów jest bardzo szybka.
Dla innych ważnym parametrem jest higieniczność pszczół. Z dennicy, którą w sezonie da się szybko i wygodnie wyjąć spod ula można sporo „wyczytać”. Zaletą dennicy stałej jest chyba wyłącznie to, że w ogóle ogranicza przestrzeń zasiedlaną przez owady i zabezpiecza je przed niektórymi zewnętrznymi zagrożeniami.
Warto jednak podkreślić, że jakiekolwiek ocieplenia dna, jeszcze niedawno powszechnie stosowane przy budowie uli, nie mają sensu. Większe ubytki ciepła zachodzą u góry gniazda i przez ściany uli. Jak dowodzi praktyka, właściwości termoizolacyjne nie mają też największego znaczenia dla powodzenia zimowli pszczół w pasiece.
Poważniejszym problemem jest raczej wilgoć. Dennice na stałe przytwierdzone do uli na ogół nie oferują rozwiązań, za pomocą których opiekun pasieki mógłby w aktywny sposób wpływać na kontrolę tego parametru. Z tych powodów w dalszej części przeglądu typów dennic omówione zostaną wyłącznie warianty odejmowane.
Dennica niska. Fot. Roman Dudzik
Dennica niska
To prawdopodobnie najbardziej na świecie rozpowszechniony typ dennicy. Ma wiele zalet. Przede wszystkim w grę wchodzą finanse. Do budowy takiej dennicy zużywa się relatywnie niewiele materiału. Co więcej, konstrukcyjnie jest nieskomplikowana.
To oznacza, że produkcja i montaż trwają krótko. Wszystko to czyni ten wariant najbardziej atrakcyjny finansowo.
Prosta budowa także jest zaletą w trakcie użytkowania. Dennica składająca się z płyty podłogowej, trzech listew dookoła (o wysokości najczęściej wynoszącej ok. 20 mm) i ewentualnie wylotka z zawężką lub na stałe ograniczonym rozmiarem jest rozwiązaniem niemal bezawaryjnym.
Przy tego typu dnach w ulach owady nie wykonują dzikiej zabudowy od spodu, a ewentualne kitowanie nie ogranicza walorów użytkowych tego elementu. Dennica niska w zasadzie nie ma się jak popsuć. Największym zagrożeniem jest czas (murszenie, gnicie), jeżeli dno jest wykonane z drewna.
W przypadku dennic niskich z tworzyw sztucznych, które są nieco bardziej podatne na uszkodzenia mechaniczne, żywotność przy odpowiedzialnym użytkowaniu może z powodzeniem przekroczyć 20 lat.
Niska dennica odejmowana wpływa na kilka ograniczeń w hodowli pszczół. Jednym z nich jest możliwy problem z wentylacją. O ile w warunkach pasiek amatorskich, stacjonarnych, ule najczęściej lokalizuje się w miejscu oferującym zacienienie w upalne dni, to wędrowni pasiecznicy bywają niekiedy zmuszeni do pozostawienia uli w pełnym nasłonecznieniu np. w sąsiedztwie plantacji gryki czy facelii.
W takiej sytuacji już w godzinach południowych przy wylotach niskich dennic wiązać mogą się tzw. „brody”. Tworzą je owady, które opuszczają wnętrze uli, by nie dopuścić do przegrzania czerwiu. Ich pojawienie się jest sygnałem informującym opiekuna o tym, że owady zasiedlające ul, nie są w stanie w pełni wykorzystać potencjału, jaki oferuje pastwisko.
Loty po wziątek są bowiem ograniczone, a wnętrze ula jest intensywnie wentylowane i schładzane znacznymi ilościami znoszonej do niego wody.
To ważne ograniczenie w lecie, ale dennica niska ma też pewien mankament zimą. Jej konstrukcja nie pozwala na wytworzenie tzw. poduszki powietrznej pod gniazdem. Zapewnienie jej stwarza jesienią owadom wiążącym kłąb zimowy w gnieździe pełnym zapasów dodatkowe miejsce.
Polepsza także warunki bytowe w trakcie zimowych miesięcy. Efekt ten można uzyskać poprzez dołożenie półkorpusu czy korpusu pod kondygnacje gniazdowe, a bezpośrednio na dennice. To jednak wymaga dodatkowego ekwipunku. W dodatku na dennicy zgromadzą się wszystkie zabrudzenia z zimy, a więc odsklepiny i martwe owady.
Aby je usunąć, trzeba zestawić korpusy z dennicy. Czyszczenie ulowego dna na pasieczysku w trakcie wymiany jest czasochłonne, a także wyklucza dokładne jego odkażenie. Mało który pszczelarz zaś dysponuje zapasowym kompletem dennic do wszystkich uli.
Dla pasieczników odbierających zbieraczkom obnóża pyłkowe mankamentem będzie brak możliwości zainstalowania poławiacza dennicowego w tym wariancie dna ulowego.
Dennica wysoka. Fot. Michał Piątek
Dennica wysoka
Ma nieco więcej zalet od poprzednio omawianego typu. Jedną z nich jest możliwość zapewnienia zimą wspomnianej już „poduszki powietrznej” bez konieczności wykorzystania kolejnego elementu. Co więcej, jej konstrukcja niekiedy zapewnia dodatkową wentylację.
Sam korzystałem w poprzednich latach z wariantu o wertykalnie umiejscowionych, osiatkowanych wlotach powietrza. Ich kształt sprawiał, że impet gwałtownych podmuchów był wygłuszany, co szczególnie ważne było zimą. Zlokalizowane były one w tylnej ścianie dennicy, a więc naprzeciw wylotka.
Ten wykonany był przez całą szerokość dennicy i na wysokość 20 mm. Na czas zimowli była ona redukowana do 7 mm. Zawężka ograniczała światło otworu także po obu stronach z boków. Wymiar wylotka wynoszący ok. 100 cm² był więc redukowany łącznie o jakieś ¾.
Jednak dzięki pozostawieniu otwartego wylotu dla trutni oraz wspomnianych już tylnych otworów wymiana gazu była dobra.
Przestrzeń pod gniazdem nie jest zagospodarowywana przez owady dziką zabudową, o ile konstrukcja dennicy wysokiej posiada stosowne zabezpieczenie. Takie rozwiązanie do niektórych modeli można też dokupić. Może to być delikatna krata drewniana lub metalowa siatka.
W dennicy wysokiej można umieścić podkarmiaczkę lub dennicowy poławiacz obnóży pszczelich. To opcja z kilku względów lepsza niż uniwersalny poławiacz wylotkowy. Przestrzeń w dennicy wysokiej pozwala na umieszczenie w niej szuflady na zanieczyszczenia, co ułatwia zachowanie higieny i przyspiesza czyszczenie dna, zwłaszcza jeśli w konstrukcji przewidziano do niej dostęp z tyłu ula.
Dennice wysokie oferują także przestrzeń do umieszczenia w ich wnętrzu podkarmiaczek. Tego typu rozwiązania muszą jednak być starannie przemyślane. Zła ich budowa sprawi, że owady będą topić się w podawanym im płynnym pożywieniu. Płyn nie jest też podgrzewany jak w przypadku podawania go od góry gniazda.
W gronie wad zwrócić trzeba uwagę na wyższy koszt zakupu tego typu dennic, zwłaszcza w zestawie z poławiaczami. Pewną niedogodnością jest także dłuższa droga do miodni, jaką pokonują owady. Po wylądowaniu z wziątkiem na wylocie muszą przejść jeszcze dodatkowe kilkanaście centymetrów.
To niby drobiazg, ale czas pszczelego spaceru przemnożony przez liczbę zbieraczek i ilość wykonywanych każdego dnia przez nie lotów przekłada się na straty. Dennice wysokie podnoszą także środek ciężkości uli. Stosując je, szczególnie warto zadbać zatem o odpowiednio stabilne stojaki na wietrzną pogodę i pewne, mocne ustabilizowanie uli w transporcie.
Dennica wysoka higieniczna. Fot. Bartłomiej Janik
Dennica higieniczna
Dennice higieniczne, gdy pojawiły się w kraju, były przedmiotem licznych kontrowersji. Niektórzy utrzymywali, że rodziny pszczele nie przezimują w ulach z osiatkowanym dnem. Inni twierdzili, że nawet jeśli to się uda, to matki będą masowo trutowieć.
To były głosy czysto teoretyczne, niepoparte praktyką. Cześć pszczelarzy wypróbowała jednak to rozwiązanie i w większości przy nim pozostała. Z czasem też zyskało ono na popularności. Nic dziwnego – dennice higieniczne mają dużo zalet.
Przede wszystkim zapewniają pszczelarzowi realny wpływ na wentylację uli. Mawia się czasem, że dennica taka ma pozostać otwarta od maja do marca. To pewnego rodzaju uproszczenie; oddaje główną zasadę korzystania z tego rozwiązania, ale dokładne terminy poszczególnych działań muszą każdorazowo zostać powiązane ze specyfiką mikroklimatyczną pasieczyska oraz charakterystyką genetyczną pszczół.
Wyjęcie wkładki/szuflady sprawia, że wymiana gazu odbywać może się niemal całą powierzchnią dna ula. Ma to olbrzymie znaczenie dla pracy owadów latem. Pszczele „brody” przy wylotach tworzą się bardzo sporadycznie, wyłącznie w ekstremalnych warunkach pogodowych i w bardzo silnych rodzinach.
Łatwiej też jest utrzymać owady w nastroju pracy. Z kolei jesienią otwarta dennica sprawia, że matki szybciej zaprzestają składania jaj. To korzystne ze względu na gospodarkę siłami owadów i zapasami pokarmu. Dobra wentylacja przeciwdziała pleśnieniu plastrów w przypadku pozostawienia ich zbyt dużej liczby w gnieździe.
Gdy jednak zbliża się czas odchowu pierwszego wiosennego pokolenia pszczół, wkładkę dennicową należy zasunąć. To poprawia warunki cieplne w ulu. W tym układzie (z zasuniętą siatką) dennica taka nie różni się od dennicy niskiej lub wysokiej – zależnie od tego, w jaki sposób zbudowane jest wykorzystywane w gospodarstwie dno higieniczne.
Lustracja wkładki u schyłku zimy czy wczesną wiosną daje informacje o przebiegu zimowli owadów. Pomaga także w oszacowaniu porażenia rodzin warrozą, a w dodatku umożliwia zwalczanie tej choroby poprzez odymianie.
Pewną wadą tego rozwiązania jest konieczność przechowania wkładek/szuflad dennicowych z dala od uli przez większą część roku, gdy są one zupełnie niepotrzebne. Pasiecznicy dbający o porządek, dysponujący odpowiednio zorganizowanym magazynem nie mają z tym problemu.
Z rozmów z pszczelarzami wiem jednak, że w lecie pewna ilość wkładek ginie lub bywa uszkadzana. Na wszelki wypadek warto zakupić więcej sztuk. Ich wsunięcie pod koniec zimowli istotnie ułatwia i dynamizuje rozwój rodzin pszczelich.
Dennico-paleta. Fot. Agnieszka Dudzik
Dennico-paleta
Wraz z rozwojem technologii i poprawą dostępności maszyn i urządzeń załadunkowych wymyślono nowy typ dennicy. To dno zespolone z paletą, a więc typowym podestem wykorzystywanym w transporcie towarów w szeroko stosowanej logistyce.
W tym przypadku największą zaletą jest opcja zmechanizowania załadunku i rozładunku uli. Korzystanie z tego typu rozwiązań wymaga odpowiedniego parku maszynowego. Rodziny pszczele w spaletyzowanych ulach przewozić można na pożytki pojazdami rolniczymi, ciężarówkami lub zestawami składającymi się z samochodów i przyczep, zazwyczaj ciężkich.
Zależnie od rozwiązania ule zestawiane są po 2 (półpaleta) lub po 4 (paleta). Wszelkie terenowe wózki widłowe, czołowe ładowacze montowane na ciągnikach rolniczych czy ładowarki teleskopowe spokojnie poradzą sobie z ładunkiem składającym się z poczwórnej dennico-palety i posadowionymi na niej 4 zasiedlonymi ulami.
W przypadku stosowania miniładowarek o ładowności ok. 300 kg czy dźwigów pasiecznych montowanych na przyczepach, których nośność z reguły jest jeszcze mniejsza, rekomendowałbym raczej wariant z półpaletą, a więc 2 ulami.
Przygotowanie podestów, palet czy półpalet w taki sposób, by od razu pełniły funkcje dennic, generuje oszczędności finansowe. Nie jest jednak koniecznością. Innym wariantem jest wykorzystanie palet czy półpalet w żaden sposób niezintegrowanych konstrukcyjnie z ulami.
Wówczas staną się one zwykłymi stojakami umożliwiającymi mechaniczny załadunek. Ich wykorzystanie nie wpłynie w taki sposób na wady czy zalety typu dennicy, jaki wykorzystuje pasiecznik. W klasycznej konfiguracji powszechnie wykorzystywanej zwłaszcza w krajach anglosaskich, na palety mocuje się dennice niskie o maksymalnie uproszczonej konstrukcji.
Mankamentem użytkowania paleto-dennic jest ryzyko wystąpienia defektu sprzętu do rozładunku. Jeżeli w pasiece ule zestawione są po 4 na pełnych paletach, a pszczelarz udaje się na wędrówkę sam, to ręczne rozładowanie uli w takiej konfiguracji jest niemożliwe.
Typ dennicy | Zalety | Wady |
---|---|---|
Niska | Niska cena, prosta konstrukcja, bezawaryjna. | Problemy z wentylacją, brak „poduszki powietrznej”, brak możliwości umieszczenia dennicowego poławiacza pyłku i podkarmiaczki, utrudniona higiena. |
Wysoka | Poduszka powietrzna pod gniazdem, lepsza wentylacja, miejsce na poławiacz pyłku lub podkarmiaczkę. | Dłuższa droga pszczół do gniazd i miodni, wyższy środek ciężkości uli. |
Higieniczna | Dobra wentylacja, ułatwia ocenę porażenia rodzin pszczelich Varroa destructor oraz leczenie pszczół. | Konieczność przechowania wkładek/szuflad dennicowych i terminowe korzystanie z nich. |
Dennico-paleta | Niska cena, mechaniczny załadunek, stojak i dennica w jednym. | Najczęściej nie oferuje wielu możliwości – ma właściwości dennicy niskiej. |
Nie ma rozwiązań idealnych. To teza na tyle ogólna, że odnosi się także do dennic. Wszystkie opisane typy tego elementu mają swe wady i zalety. Pasiecznik musi sam zdecydować, co jest dla niego ważne, jaki efekt chce osiągnąć.
Mam nadzieję, że powyższe opisy ułatwią początkującym opiekunom pszczół podjęcie decyzji, które spełnią ich oczekiwania.
Michał Piątek
www.pogodnypiatek.pl