Wiadomości z Polski i ze świata
W ostatnich miesiącach nie było tygodnia, w którym nie doszłoby do zniszczenia pasieki, kradzieży miodu i sprzętu lub wytrucia pszczół. Opinię publiczną bardzo poruszyła sprawa poznańskich strażaków, którzy zamiast zawiadomienia pszczelarzy o rójce uwiązanej na drzewie, postanowili szybko zlikwidować „problem” za pomocą środka owadobójczego.
W Gostyniu, Komarnie Kolonii, Zaklikach, Dawidowicach i Miechocinie również zarejestrowano wytrucia pszczół. W przypadku ostatniej z wymienionych miejscowości winę ponoszą działkowcy, którzy nie wiedzą, jak i kiedy stosować środki ochrony roślin.
Fot. Magda Genow-Jopek
Kradzieże uli zarejestrowano w Hyżnym-Nieborowie i pod Kętrzynem. Oferowano nagrodę za pomoc w ujęciu złodzieja, jednak sprawy nie doczekały się rozwiązania, podobnie jak przypadek legnickiego złodzieja matek pszczelich. Na nagraniu z monitoringu widać mężczyznę wyjmującego pojedyncze ramki z ula – właściciel pasieki doniósł, że właśnie na nich znajdowały się królowe.
Względnie pozytywny finał (dzięki wyznaczeniu nagrody) miała sprawa z Korsztyna. Właściciele pasieki Marwałd-Gold odkryli, że ich ule zostały zatopione w stawie. Pszczoły zginęły. Skuszeni pieniędzmi znajomi sprawcy wydali go w ręce władz.
Okazało się, że jego czyn był próbą zemsty na rolniku, który nie wypłacił mu wynagrodzenia za pracę.
Fot. Pasieka Marwałd-Gold
Wkrótce po wydarzeniach w Korsztyna ktoś ukradł miód z pasieki w Stanominie. Jakby tego było mało, złodziej rozrzucił ramki z czerwiem po pasieczysku i pozostawił otwarte ule – z powodu deszczu i niskich temperatur owady nie przetrwały.
Na początku kwietnia w Mikołowie zniszczono pasiekę – tym razem nie doszukano się przyczyny wandalizmu. Kradzież miodu miała miejsce także w Józefowie pod Braniewem, gdzie po akcie bezprawia złodzieje spalili pawilon pasieczny wraz z pszczołami i nowym sprzętem.
Niestety, to nie jedyne celowe podpalenie pasieki notowane w ostatnich miesiącach. W Wieprzycach również spłonęły ule. Nie wiadomo co powodowało sprawcą – miodu czy pszczół nie skradziono.
Na szczęście w Polsce nie dzieją się wyłącznie złe rzeczy. Fundacja Apikultura pomogła pszczelarzom z Dąbrówki i województwa podlaskiego, którzy stracili ule w pożarach pasiek. Organizacja przekazała dla nich ule firmy Łysoń.
Fot. Marzena Bugala- Azarko, Polska Press
Również Rafał Szela – jego pszczoły wytruto we wrześniu zeszłego roku – postanowił wyciągnąć pozytywy z okropnej sytuacji i założył Bank Pszczeli, oferujący pomoc osobom, które w tragicznych okolicznościach straciły rodziny pszczele.
Obie organizacje skupiają się również na edukacji pszczelarskiej.
Warto opowiedzieć również o Jarosławie Gerczaku, który w Prudniku własnym sumptem ufundował 20-arową łąkę kwietną, a także o warszawskim SKM i katowickim salonie Ferrari i Maserati, które postawiły na swoim terenie ule. Pszczołom pomagają również licealiści z Działdowa, realizując projekt MiodoPolska, sadząc rośliny miododajne i edukując młodszych kolegów o istotności owadów zapylających dla środowiska.
Teksas/USA
W ostatnich miesiącach na polskich forach i serwisach informacyjnych często można trafić na informacje dotyczące umyślnych zniszczeń pasiek lub kradzieży uli z rodzinami pszczelimi. Jednak złośliwy wandalizm nie przytrafia się jedynie Polakom.
W ostatni weekend kwietnia teksański pszczelarz odkrył, że jego 20 uli rozrzucono po toczku, gdzie zostały podpalone. Wandale rozrzucili też część ramek i kilkanaście z nich upadło do jeziora. Zginęło ponad pół miliona pszczół.
– Sama świadomość, że w dzisiejszym świecie dochodzi do aktów okrucieństwa, jest dostatecznie okropna, ale przewrócenie uli i ich podpalenie przekracza moje zrozumienie – informował na facebooku jeden z przedstawicieli BCBA (Stowarzyszenie Pszczelarzy Wsi Brazoria).
– Rozpłakałem się, gdy zobaczyłem dryfującą po jeziorze ramkę, na której robotnice wciąż karmiły znajdujące się w komórkach larwy.
Stowarzyszenie będzie prowadziło zbiórkę, by pomóc odbudować pasiekę.
Źródło:
https://beekeepingbasic.com/beehives-in-texas-damaged-set-on-fire-killing-half-a-million-bees/?fbclid=IwAR3IhZuJr4qxYSqKBx0_zTCi4gme1US10Wy3-41K9VQlqMG4f0NMu7Onw8M
Wielka Brytania
By przybliżyć mieszkańcom miast temat ochrony pszczół, a także pomagać zbieraczkom wyczerpanym długim lotem po pożytek, Dan Harris (pracownik publiczny na rzecz rozwoju społeczności) opracował kieszonkową podkarmiaczkę.
Wygląda jak karta kredytowa, ale zamiast paska magnetycznego i chipu ma trzy wgłębienia zasłonięte folią. Po zerwaniu jej, z karty wypływa syrop cukrowy. Dzięki temu osoba, która natknęła się na wyczerpaną zbieraczkę, może jej pomóc.
Fot. Savior Bees
Dan Harris wpadł na pomysł po tym, gdy dowiedział się, że pszczoły miodne mają metabolizm bardzo szybko wyczerpujący energię. Chciał też zbliżyć osoby żyjące w miastach do natury. Po czteroletnich testach setek prototypów, sugestiach od ojca (który jest naukowcem) i wujka (pszczelarza) udało mu się rozpocząć projekt Bee Saviour Behaviour.
Jest to kooperatywa non-profit, której celem jest wytwarzanie kart-podkarmiaczek z materiałów po recyklingu.
Źródło:
https://www.theguardian.com/environment/2019/apr/24/bee-saviour-sugar-cards-could-help-starving-bees
Australia
Początkowa radość australijskich pszczelarzy wywołana przyznaniem przez Ministra Rolnictwa i Gospodarki Wodnej trzech milionów dolarów australijskich na rozwój pszczelarstwa, szybko wyparowała – i to niemal dosłownie.
Przez suszę, z którą boryka się Australia, potężnie cierpi sektor rolniczy, w tym pszczelarski. Wszyscy liczą na jesienne deszcze, bo dotychczasowy nieurodzaj spowodował w południowej Australii aż 70% spadek produkcji miodu, w porównaniu do tego samego okresu rok temu.
Podczas gdy wieloletni pszczelarze mogą nadrobić straty, sprzedając zeszłoroczne zapasy, osoby, które rozpoczęły biznes w tym roku, nie mają takiego szczęścia.
Pszczelarka Jill Trewartha z Aldinga Beach, której towarowa pasieka liczy 500 uli, mówi, że po tym sezonie zbierze o ⅓ mniej miodu niż zazwyczaj. Przyznaje, że to najgorszy sezon w jej karierze pszczelarskiej. Susza sprawiła, że dużo roślin nie zakwitło, a temperatura i brak wody sprawiły, że owady nie były w stanie schłodzić gniazda i wiele rodzin się osypało.
Osłabione pszczoły są bardziej podatne na choroby, robotnice szybciej się „zużywają”. To z kolei powoduje efekt domina – pszczoły miodne są niezbędne w Australii do prawidłowego zapylenia sadów migdałowców i brzoskwiń. Ponieważ pszczelarze australijscy nie byli w stanie zapewnić odpowiednio silnych rodzin do zapylania sadów, ucierpieli na tym również plantatorzy drzew owocowych.
Brak nektarujących roślin spowodował, że owady nie tylko nie produkowały miodu, lecz również zaczęły spożywać zapasy.
Źródło:
https://www.therural.com.au/story/6088379/million-dollar-funding-injection-for-bee-industry/?fbclid=IwAR0XrRC6KexLPkj5aRjxlBvdPh3NPgOAMGZW658NVJU72BeGsak1YgjN-ww
Oprac.
Martyna Walerowicz