„Odkurzona pamięć” - wspomnienia Bronisława Zajdy
Co można pamiętać z dzieciństwa po sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu latach? Czy u każdego, kto przeżył okrutną wojnę, niewolę, Sybir, głód i śmierć najbliższych, potem wolność (która nie była wolnością), można pobudzić pamięć do wy-świetlenia obrazów z tamtych lat? Czy warto „odkurzać pamięć”, aby ponownie przeżywać ciężkie chwile tamtych dni?
Wydaje mi się, że można by porównać mózg do twardego dysku komputera, w którym są przechowywane dane – aby na ekranie wyświetliły się potrzebne informacje wystarczy kliknąć. Z bazy danych można po latach wydrukować zawarte w niej informacje. Z ludzkiej pamięci też można wydobyć wspomnienia, które samemu nieraz ciężko spisać niewprawną już ręką.
Na pewno warto przelać na papier takie wspomnienia – dla zapamiętania historii pszczelarzy, aby młodzi wiedzieli, jaką drogę musieli przebyć ich dziadkowie, by na ziemiach zachodnich ponownie odbudowywać swoje pasieki.
Osobiście miałem to szczęście, że kolega, pszczelarz z naszego koła, Bronisław Zajda, mimo 85 lat potrafił przekazać mi wiele ciekawych informacji i wspomnień o pszczelarstwie z Kresów Wschodnich i jego drogi na ziemie zachodnie. Zdecydowałem się na opisanie tylko niektórych z nich, aby ująć je w ramach jednego artykułu.
Z pewnością jednak wystarczyłoby ich na powieść. A jak ten miniony czas wspomina kolega Bronisław?
fot.© z archiwum Jana Baczmańskigo
„Od najmłodszych lat, jak tylko podrosłem, pomagałem ojcu przy pszczołach. Ojciec posiadał pasiekę (70 rodzin) we wsi Wołków koło Lwowa i należał do Związku Pszczelarzy we Lwowie od 1925 roku. Z tego okresu zachowały się czasopisma pszczelarskie, np. „Bartnik Postępowy”, który był wydawany członkom w ramach opłaconej składki.
W pasiece ojca przeważały ule Ciesielskiego o ramce wąsko-wysokiej, dostępne z boku. W latach trzydziestych wprowadzał już zalecane ule Dadanta. Postęp w prowadzaniu nowoczesnej gospodarki pasiecznej w tamtym rejonie to główna zasługa związku pszczelarzy i redakcji „Bartnika Postępowego”, w którym podawane były wskazówki co do prawidłowego prowadzenia pasiek, nowoczesnych uli, matek pszczelich itp.
Był to taki przewodnik dla pszczelarzy. Niezależnie od tego, prowadzone były w okresie jesienno-zimowym różne szkolenia dla pszczelarzy. Urodzajna ziemia lessowa i różnorodność roślin była rajem dla pszczół
i pszczelarzy. Lwów i Podole to była kraina miodem płynąca.
Głównym ośrodkiem naukowym we wschodnim rejonie Polski w tym czasie był Lwów. Na tych terenach o pszczelarstwo dbano jeszcze pod zaborem austriackim. W 1875 roku wydane zostaje czasopismo „Bartnik Postępowy” przez doktora Teofila Ciesielskiego, organ Związku Pszczelniczego i Sekcji Pszczelarskiej Towarzystwa Gospodarczego we Lwowie.
W późniejszym okresie miesięcznik ten wydawany był już przez Małopolski Związek Pszczelniczy we Lwowie (redaktorem w tym czasie był Leonard Weber, który po 1945 roku organizował pierwsze związki pszczelarzy na Dolnym Śląsku. Następnie uczył w Wyższej Szkole Rolniczej we Wrocławiu).
Małopolski Związek Pszczelniczy był potężną organizacją, posiadał aż 222 oddziały. Swoim działaniem obejmował południową część Polski, sięgał od Żywca, poprzez Kraków, aż po Zbaraż. Lwów dla Polaków zawsze był, i do dziś pozostał niezwykły. Miasto semper fidelis, czyli „zawsze wierne” – wierne Polsce.
Dziś mało kto pamięta, że miasto zostało odznaczone orderem Virtuti Militari za bohaterską walkę o utrzymanie Lwowa przy Polsce w 1920 roku przez Józefa Piłsudskiego. Razem z obrońcami miasta i Orlętami Lwowskimi byli też pszczelarze i synowie pszczelarzy.
Tu poległ w obronie Lwowa mój wujek, pszczelarz – Michał Markowski.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Jan Baczmański
tel. (0)71 3494481
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.