fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Odszedł od nas Stefan Tkaczuk - największy pszczelarz w Polsce

Stefan Tkaczuk
Stefan Tkaczuk na ostatnim wyjazdowym
spotkaniu Koła Pszczelarzy w Olsztynie
w 2012 roku (fot. J. Wilde)

Stefan Tkaczuk urodził się 6 stycznia 1933 roku w miejscowości Korolówka w powiecie włodawskim na Lubelszczyźnie. Tam też zastała go wojna. Po jej zakończeniu, w 1947 roku w ramach akcji „Wisła” został razem ze swoimi rodzicami oraz dwojgiem starszych braci i siostrą przesiedlony do wsi Modłki w powiecie nidzickim na Mazurach.

W pobliskiej Nidzicy uczęszczał do Liceum Ogólnokształcącego, gdzie w 1951 roku zdał egzamin maturalny, a następnie został skierowany do pracy jako nauczyciel w szkole w miejscowości Róg. Po roku pracy pedagogicznej powołano go do odbycia służby wojskowej (lata 1953-56).

Służbę tę ukończył w stopniu podporucznika, a po kilku latach awansowany został do stopnia porucznika rezerwy. Po powrocie z wojska Stefan Tkaczuk podjął pracę nauczyciela w szkole podstawowej w Grzegórzkach, gdzie osiedlił się razem z rodziną i uczył ponad 30 lat, aż do przejścia na emeryturę w roku 1984.

Pszczelarstwo było w rodzinie tradycją, gdyż jego ojciec posiadał niewielką pasiekę, którą to przekazał synowi w roku 1959. Od tego czasu pszczelarstwo staje się coraz ważniejszym zajęciem w życiu Stefana, a po przejściu na emeryturę pochłania go całkowicie.

Wówczas to prowadzi z żoną Olgą 150-pniową pasiekę, czynnie uczestnicząc w życiu organizacji pszczelarskich. Cały czas doskonali swe rzemiosło, a jego pasją staje się eksperymentowanie i prowadzenie doświadczeń w dziedzinie gospodarki pasiecznej.

Był niezwykle dociekliwym doświadczalnikiem i bystrym obserwatorem. Uważał, że nie ma spraw niemożliwych do rozwiązania, a wszystkie jego pomysły służyły ułatwieniu pracy pszczołom i pszczelarza. Jego pomysły sprawiały, że praca przy pszczołach stawała się lżejsza i wydajniejsza, ale też służyły zwiększeniu produkcji pasiecznej.

Wyznawał zasadę, że pszczoły nie powinny w sezonie pasiecznym ani jednego dnia przebywać bez pożytku. Był wielkim propagatorem wędrówek z pszczołami. Jako jeden z nielicznych pszczelarzy w kraju przewoził swoje pnie na pożytki nawet na odległość ponad 400 km. Specjalnie zmodyfikowany przez niego ul Dadanta umożliwiał to bez obawy przegrzania pszczół.

Założona przez niego Pasieka Tkaczuk liczy 2 500 rodzin pszczelich i jest największym tego typu gospodarstwem w Polsce, prowadzonym obecnie przez synów Janusza i Piotra. Dużo jego oryginalnych pomysłów znalazło zastosowanie w naszych pasiekach.

Wielu pszczelarzy często nawet nie zdaje sobie sprawy z tego faktu. Był dumny ze swoich wciąż modernizowanych i ulepszanych uli dadanowskich. Z dumą i bez ukrywania najdrobniejszych szczegółów wszystkim zainteresowanym pszczelarzom chętnie udostępniał swe najnowsze modele ula.

Chętnie też dzielił się swoją znakomitą wiedzą pszczelarską. Jednocześnie pozostawał wciąż otwarty na wszelkie nowości, na każdym spotkaniu pszczelarskim wręcz chłonął tę wiedzę, pilnie wsłuchując się w wykłady. Miał też po każdym wystąpieniu wiele pytań do prowadzących i był bardzo aktywnym dyskutantem.

Był mocno związany z Katedrą Pszczelnictwa UWM w Olsztynie, współpracując jeszcze przed moim przyjściem, z prof. J. Bobrzeckim. Pamiętam jak wiele eksperymentów prowadzonych w naszej jednostce było szczegółowo z nim dyskutowanych.

Zwykle miał pomysły jak coś zmienić czy ulepszyć w metodyce badań. Nigdy nie odmawiał nam pomocy w prowadzonych przez nas badaniach. Sponsorował także wiele konferencji pszczelarskich, nie tylko organizowanych przez Katedrę Pszczelnictwa, ale i związki pszczelarskie.

Miałem wrażenie, że czerpał radość z pomocy innym pszczelarzom. Kiedy podczas naszych badań nad pozyskiwaniem pyłku zachęcałem go do pozyskiwania obnóży pyłkowych w swoich pasiekach, skonstruował najpierw oryginalny wylotowy poławiacz pyłku.

Jego wyjątkowość polegała na tym, że pszczoły wychodzące z ula nie musiały przeciskać się przez płytkę strącającą obnóża. Wraz z trutniami wychodziły specjalnie w tym celu wyprofilowaną blachą pod daszkiem poławiacza.

Do jego oryginalnych rozwiązań należy stojak pod ule – na wyprofilowanych z metalowych prętów w kształcie litery H 2-3 stelażach instaluje się drewniane żerdzie, na których stawia się, w zależności od ich długości od 2 do 6 uli.

Stefan, Twoja nagła śmierć spowodowała, że nie zdążyłeś pokazać mi Twoich kolejnych wynalazków, które chciałem koniecznie zastosować w swojej, czy też uniwersyteckiej pasiece. Wtapiacz do węzy, którego konstrukcja zapobiegała przecięciu arkusza przegrzanymi drutami byłby bardzo przydatny w Katedrze Pszczelnictwa.

Stefan Tkaczuk
Stefan Tkaczuk (pośrodku, po prawej żona Olga) gości
kolegów ze Stowarzyszenia Pszczelarzy Zawodowych
w swojej pracowni w Grzegórzkach (fot. P. Mrówka)

Uniemożliwiałby bowiem niszczenie węzy przez studentów podczas jej wtapiania do ramek. Chciałem także zobaczyć wtryskarkę, która umożliwia napełnianie komórek plastrów płynnym pokarmem lub syropem. A jeszcze kilka dni przed śmiercią rozmawialiśmy o urządzeniu do dziurawienia plastrów przeznaczonych do zimowli.

To urządzenie chciałem też zastosować w naszych pasiekach. Kiedy potrzebowaliśmy silnych rodzin wczesną wiosną do badań, bez wahania nam je udostępniałeś. Podobnie było z trutniami pod koniec lata.

A kiedy raz coś nie wyszło w Twoim wychowie matek, przyjeżdżałeś do nas samochodem załadowanym rodzinami wychowującymi, do których poddaliśmy przygotowane przez Ciebie ramki hodowlane z przełożonymi larwami.

Stefan Tkaczuk był bardzo aktywnym członkiem koła pszczelarzy najpierw w Nidzicy, a potem także i w Olsztynie. W uznaniu jego zasług i wiedzy, szanując jego duży autorytet, jakim cieszył się w środowisku pszczelarskim w roku 1997 przyznano mu tytuł Honorowego Członka WZP w Olsztynie.

Wielokrotnie był delegatem naszego województwa na walne zebrania Polskiego Związku Pszczelarskiego. Od wielu lat był członkiem Pszczelniczego Towarzystwa Naukowego oraz Rady Programowej Pszczelarstwa.

Był jednym z założycieli Stowarzyszenia Pszczelarzy Zawodowych (SPZ), bardzo aktywnie uczestnicząc w jego pracach, spotkaniach, wycieczkach etc. Bez przesady można powiedzieć, iż Jego nagła śmierć zastała go na posterunku pszczelarskim. Zmarł nagle 26 listopada 2012 roku w drodze ze spotkania SPZ, na którym wspólnie dyskutowaliśmy, snując plany na najbliższe tygodnie, miesiące i sezony.

Stefan Tkaczuk jednak wśród kolegów pszczelarzy zawodowych był znany z wyznawanej zasady, że dobry fachowiec pszczelarz powinien pracować w pasiece głównie palcem wskazującym. Bo szkoda czasu na zwykłe pszczelarskie czynności, kiedy może wykonać je pracownik. Fachowiec ma cały czas myśleć co robić, aby nasze pszczoły były silne, zdrowe, zimowały bez kłopotu, nie roiły się i przynosiły wiele miodu.

Stefan, udało się to Tobie zrealizować zaledwie kilka lat przed odejściem, bo wcześniej bardzo wytrwale pracowałeś w swoich licznych pasiekach. Ufam, że teraz tym palcem wskazujesz niebiańskim pasiecznikom jak mają postępować. Nie zapominaj też i o nas, bo trudno będzie nam wszystkim bez Twego zapału, entuzjazmu, rady i autorytetu.

Za zasługi w pracy zawodowej, jak i w pszczelarstwie odznaczony został: Złotą Odznaką Związku Nauczycielstwa Polskiego, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem im. Ks. Jana Dzierżona oraz Odznaką Zasłużony dla Rolnictwa.

Prof. dr hab. Jerzy Wilde
Katedra Pszczelnictwa,
Wydział Bioinżynierii Zwierząt
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Słoneczna 48, 10-957 Olsztyn
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"