Nastrój rojowy w pasiece
© M a r i a i E u g e n i u s z S a p i o ł k o
Tegoroczna zima nie przysporzyła specjalnych strat w pasiekach. Z wielu rejonów kraju napływają informacje o bardzo dobrych wynikach zimowania pszczół. Niektórzy nawet podają, że ich liczebność w rodzinach nie zmniejszyła się, a w niektórych już zaczyna się zwiększać.
Jedynym problemem sygnalizowanym przez dość duży odsetek pszczelarzy są większe aniżeli zazwyczaj ubytki matek, co daje się dopiero teraz zaobserwować. Z pobieżnych i niezbyt pełnych informacji można by wysnuć wniosek, że zjawisko to może mieć związek z wymianą dużej ilości matek w roku poprzednim na młode, pochodzące najczęściej z puli podlegającej refundacji. Co do jakości tych matek powiedziano i napisano już wiele, więc podejmowanie się w tym miejscu ich oceny nie ma już większego sensu.
Od momentu rozpoczęcia poddawania tych matek pszczelarze sygnalizowali problemy i trudności z przyjmowaniem ich przez pszczoły, następnie z pojawianiem się czerwia i w efekcie dużą częstotliwością wymiany w tych przypadkach, kiedy przyjęcie ich zakończyło się pozytywnie, jednak akceptacja przez rodziny na dłuższą metę już nie następowała. Pomijając już efektywność wykorzystywania funduszy pomocowych, należy zastanowić się nad skutkami tej sytuacji dla dalszego funkcjonowania pasiek, których właściciele, pragnąc wykorzystać okazję, zdecydowali się na wymianę dość dużej liczby matek, jakie posiadali w swoich ulach.
Znane są przypadki mówiące o dużym procencie nie przyjmowanych lub w bardzo szybkim okresie wymienianych przez pszczoły matek. Oczywiście należy brać pod uwagę te dane, które pochodzą raczej z pasiek dużych, gdzie ilość wprowadzonych matek była większa. Na dodatek przygotowanie fachowe i doświadczenie pszczelarza nie pozwala wyciągać wniosków, że kłopoty z przyjmowaniem matek przez pszczoły mogły wynikać z błędów przy ich poddawaniu. Jednocześnie nie znaczy to, że uważam, iż prowadzący małe pasieki nie mają przygotowania w tej dziedzinie, jednak ze względu na ilość poddawanych matek w dużych pasiekach oraz wyniki przyjętych i zaakceptowanych przez pszczoły matek mogą być bardziej reprezentatywne.
Powodów złej jakości oferowanych (refundowanych) matek jest kilka. Potwierdzają to również sugestie wielu wykładowców prowadzących szkolenia na różnych szczeblach pszczelarskich organizacji w ostatnich miesiącach. Jako pierwszy można wymienić, chęć wywiązania się przez hodowcę z dużej ilości zamówień, jakie zebrał. Ponieważ najczęściej miał ich zbyt dużo w stosunku do swoich możliwości, pomijał tak potrzebną na wszystkich etapach czynności hodowlanych selekcję, mającą ogromny wpływ na jakość oferowanych matek. Na etapie matecznika nie eliminował zbyt małych, źle odciągniętych, krzywych itp. Można się też zastanawiać, czy w każdym przypadku rodzina wychowująca była odpowiedniej jakości. Przecież znane wszystkim straty wynikające z ubiegłorocznej zimy i zimnej wiosny bez wątpienia dotknęły także pasieki hodowlane. Brak było także selekcji na etapie wygryzania, kiedy należy eliminować ułomne, zbyt małe, a już na pewno zbyt lekkie osobniki. Taka matka nie posiada odpowiedniej ilości rurek jajnikowych i nigdy nie będzie matką dobrą, mogącą spełnić oczekiwania kupującego ją pszczelarza. A już błędem oczywistym było, i jest zresztą nadal, oferowanie tak ogromnej liczby matek użytkowych, sztucznie inseminowanych, bez sprawdzonego czerwienia.
Tutaj można by udowodnić wiele błędów o znaczeniu zasadniczym, jeśli chodzi o postępowanie z matkami po zabiegu sztucznej inseminacji. Trudno wyobrazić sobie, co mogliby na swoją obronę powiedzieć hodowcy wysyłający unasienniane sztucznie matki już w dniu tej inseminacji, podczas kiedy wszyscy zajmujący się tym zagadnieniem zgodnie twierdzą, że o jakości matki sztucznie inseminowanej, oprócz prawidłowo wykonanego zabiegu, decyduje fakt, czy przez najbliższe siedem dni będzie ona pod troskliwą opieką odpowiedniej ilości pszczół. Od tego zależy bowiem, jaka ilość wprowadzonego w trakcie zabiegu do jej dróg rodnych nasienia przejdzie do zbiorniczka nasiennego. Zamiast tego hodowca wkłada ją do klateczki i skazuje na kilkudniową „tułaczkę” w formie przesyłki pocztowej.
© M a r i a i E u g e n i u s z S a p i o ł k o
Tak czy inaczej efektem wyżej opisanej sytuacji jest fakt, że w wielu pasiekach przy wielkiej ilości pracy, na jaką dodatkowo został narażony pszczelarz, zamiast przewidywanej poprawy pogłowia mamy obecnie dużą ilość matek nieznanego i nieraz bardzo przypadkowego pochodzenia. Jest też duży procent matek pochodzących z mateczników ratunkowych. Zapobiegając bowiem utracie rodziny, pszczelarze z konieczności wymieniali się matkami, czasem przeznaczonymi już do wymiany. Wielu, nie mając w tym czasie innej możliwości zaopatrzenia rodziny w dobrą matkę, wykorzystywało także mateczniki rojowe.
Nieznany jest, i chyba taki pozostanie, procent rodzin zlikwidowanych z tego powodu, że zbyt osłabły lub pojawiły się w nich trutówki.
Co jednak może wynikać z tej sytuacji dla pszczelarza, któremu natura, jakby chcąc trochę wynagrodzić tę sytuację, pozwoliła na dobre wyzimowanie rodzin pszczelich.
Jednym z efektów, jakich można się w tym sezonie spodziewać, będzie najprawdopodobniej dość szybkie powstawanie nastroju rojowego w rodzinach, o ile przebieg pogody i wystąpienie pożytku tylko na to pozwoli. Oczywistym jest, że większość pszczelarzy myślących racjonalnie będzie chciało jak najszybciej uregulować problem jakości matek w swoich pasiekach i należy tylko bardzo poważnie zastanowić się, czy utrzymywanie w dalszym ciągu takiej jak dotychczas formy „pomocy” ze strony Krajowego Programu Wsparcia ma sens, czy raczej może przyczynić się do pogłębienia tego zła, które już się stało?
Tak czy inaczej z problemem nastroju rojowego w wielu pasiekach w tym sezonie pszczelarze będą się spotykać. Tym wszystkim chciałbym przypomnieć prezentowany już kiedyś sposób postępowania pozwalający uniknąć wielu prac związanych z likwidacją takiego nastroju, a także przy okazji dokonać wymiany matki w rodzinie. Dzięki temu powstały nastrój rojowy nie będzie powodem zmniejszonego zbioru miodu z tej rodziny. Przy odpowiednim postępowaniu można jednocześnie doprowadzić do znacznego powiększenia stanu liczbowego pasieki, jeśli coś takiego jest w planach jej właściciela.
Postępowanie w przypadku powstania nastroju rojowego w rodzinie będzie bardzo ułatwione, jeśli pszczelarz dysponuje ulami typu korpusowego, umożliwiającymi tworzenie z nich różnych konfiguracji według aktualnych potrzeb. W ulach stanowiących całość zastosowanie takiej metody jest również możliwe, lecz wymaga więcej pracy, a nieraz także konieczności pomocy dodatkowej osoby, no i oczywiście posiadania uli zapasowych.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Czesław Jung