Miodowiec
Okres przedświąteczny to doskonały czas, aby produkty z naszej pasieki nie tylko sprzedawać, ale również wykorzystać we własnej kuchni. Poniżej przedstawiam przepis na ciasto, które w mojej rodzinie przyjęło się nazywać miodowcem, bo choć dodatek miodu jest w nim stosunkowo niewielki, to naprawdę smakuje i pachnie miodem. Od kilku lat gości na naszym stole z okazji różnych świąt i uroczystości. Żona bardzo lubi je przygotowywać, gdy zapowiedzą się z wizytą goście. Powód jest prosty. Ciasto przyrządza się już trzy dni wcześniej i w dniu odwiedzin gospodyni ma spokojną głowę. Może poświęcić czas na inne potrawy, które zachwycą przybyłych. Zapytana o przepis opowiada:
„Za radą mojej babci, zaczynam od przygotowania formy. Tak podobno robi dobra gospodyni. Blachę wykładam papierem do pieczenia. Moja ma wymiary 21 × 37 cm, ale można zastąpić ją dwiema tortownicami o średnicy około 22 cm. Otrzymamy wówczas dwa okrągłe ciasta.
Następnie przygotowuję ciasto na spód i wierzch. Oto składniki:
- niecałe 2 szklanki mąki
- 6 łyżek cukru
- 2 łyżeczki ciepłego miodu (tylko tyle!)
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 15 dag margaryny
Nastawiam piekarnik na 200°C. Mąkę łączę z cukrem i margaryną. Dodaję resztę składników i zagniatam ciasto, które trzeba podzielić na dwie części (przy użyciu tortownic – na cztery). Wstawiam do pieca na 8-10 min. Trzeba ich pilnować, bo łatwo przegapić właściwy moment, zrobią się wtedy zbyt ciemne i przez to gorzkie. Czynność trzeba powtórzyć, chyba że mamy dwie blachy i upieczemy oba placki jednocześnie. Po przestygnięciu ciasta (które zrobi się wtedy twarde i kruche) sprawdzam, czy odchodzi od papieru (ten specjalny do pieczenia nie wymaga smarowania).
Teraz pora na biszkopt, który będzie stanowił środkową warstwę miodowca:
- 4 jajka
- ¾ szklanki cukru
- ½ szklanki mąki pszennej
- ½ szklanki mąki ziemniaczanej
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
- pół łyżeczki octu
Ubijam białka. Mam taki sprytny mikser ze stojakiem i misą. Dzięki temu mogę odmierzać kolejne składniki już w trakcie miksowania. Wsypuję cukier i dalej ubijam. Potem dodaję po jednym żółtku i jeszcze krótko ubijam. Następnie wlewam pół łyżeczki octu i delikatnie mieszam drewnianą łyżką. Teraz dodaję przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia, wykładam masę na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiam do piekarnika. Piekę około 20 min w temp. 170°C. Gdy piekę biszkopt w tortownicach, to nie wykładam ich papierem. Wlewam masę do suchej formy, a po upieczeniu odwracam gorącą blachę „do góry nogami”. Dzięki braku smarowania ciasto trzyma się formy i nie wypada. Podkładam pod krawędzie tortownicy dwie kuchenne deski, aby zapewnić dostęp powietrza. Biszkopt stygnąc w takiej pozycji nie opada, bo go oszukaliśmy, zamieniając górę z dołem.
Został do przygotowania jeszcze krem budyniowy, którym połączymy wszystkie warstwy ciasta:
- ½ litra mleka
- 1 szklanka cukru
- cukier waniliowy
- 1 duża łyżka mąki ziemniaczanej
- 1 duża łyżka mąki pszennej
- 1 kostka margaryny lub masła
Odlewam ½ szklanki mleka i rozprowadzam w nim mąkę tak, żeby nie było grudek. Resztę mleka zagotowuję z cukrem i cukrem waniliowym. Do gotującego się mleka z cukrem wlewam mleko z mąką i energicznie mieszam. Gdy budyń zgęstnieje dodaję tłuszcz i rozpuszczam na wolnym ogniu, ciągle mieszając. Dzielę krem na dwie części.
To już ostatni etap. Na dno formy kładę miodowy placek. Trzeba bardzo uważać, bo jest on bardzo kruchy. Zdarzyło mi się, że przy przenoszeniu połamał się w rękach i wylądował na podłodze. Jeśli złamie się w kilku miejscach, to jeszcze nie tragedia, bo posmarowany kremem ładnie się sklei. Mój nieszczęsny placek rozpadł się na małe kawałeczki. Dzieci schrupały niektóre. Okazało się, że smakują jak kruche ciasteczka, (dzięki dodatkowi miodu podobne do korzennych). Wymyśliłam, żeby do miodowych placków dodać cynamon lub przyprawę korzenną do piernika. Smak ciasta trochę się zmienia.
Polecam zwłaszcza z okazji świąt Bożego Narodzenia, gdy tradycyjnie pieczemy pierniki i w całym domu pachnie przyprawą korzenną. Wracajmy jednak do ciasta. Na miodowym placku rozprowadzam połowę gorącego kremu, przykrywam biszkoptem. Smaruję go resztą kremu. Na to kładę drugi miodowy placek. Lekko ugniatam, aby warstwy dobrze przylegały do siebie. I gotowe! Ciasto odstawiam w chłodne miejsce na trzy dni i spokojnie czekam na gości. Przepis podałam bardzo drobiazgowo, bo „diabeł tkwi w szczegółach”. Jego przygotowanie, wbrew pozorom, nie zajmuje zbyt wiele czasu. Mam nadzieję, że uda się każdej, nawet mało wprawionej w sztuce kulinarnej, gospodyni.”
Życzę wszystkim smacznego i Wesołych Świąt!
Beata Chodziutko-Furso
Krzysztof Furso