Z artykułu dowiesz się:
- jak długo antybiotyki pozostają w wosku pszczelim
- czy autoklawowaniem można usunąć pozostałości antybiotyków z wosku
- jakie są konsekwencje stosowania antybiotyków
Antybiotyki na zgnilca?
Wszyscy wiemy, że w Polsce sytuacja epidemiologiczna dotycząca zgnilca amerykańskiego jest niewesoła. Najprawdopodobniej przestanie to być choroba zwalczana z urzędu. Co więc robić? Jak ratować rodziny pszczele? Czy w tej sytuacji będzie można stosować antybiotyki? Absolutnie nie. Prawo obowiązujące w całej Unii Europejskiej zabrania stosowania antybiotyków u pszczół, i to z ważnych powodów.
Fot. Anna Gajda
Jesteśmy producentami żywności, a przecież miód ma być naturalny i zdrowy, nie może zawierać pozostałości antybiotyków. Badania wykonane w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach pokazały, że niektóre antybiotyki mogą pozostawać w wosku przez 10 lat. Jak się okazało, były w nim obecne w znaczących ilościach, nawet po autoklawowaniu i przechodziły w wykrywalnych ilościach do miodu przez cały ten czas…
Pozostałości antybiotyków w miodzie (jak również w innych pokarmach) są śmiertelnie niebezpieczne dla niektórych konsumentów (bezpośrednio dla tych, którzy są na nie uczuleni). Spożywanie takiego produktu może spowodować u nich cały szereg reakcji alergicznych, włączając wstrząs anafilaktyczny, który może zakończyć się śmiercią, jeśli karetka nie dojedzie na czas, a liczą się minuty.
Pośrednio zaś pozostałości antybiotyków w miodzie są szkodliwe dla nas wszystkich, ale szczególnie dla tych, którzy mają obniżoną odporność (czyli na przykład osoby w trakcie chemioterapii, chorujące na białaczkę lub inne choroby obniżające odporność, przyjmujące leki immunosupresyjne po przeszczepach, itd.). Aby jasno przedstawić sytuację, przypomnę kilka faktów:
1. Bakterie patogenne krążą w środowisku i codziennie mamy z nimi kontakt, są obecne też w naszych organizmach (w niewielkich ilościach), tyle, że nasz układ odpornościowy nie pozwala im się rozwijać.
2. Kontakt tych bakterii patogennych z antybiotykiem w ilości za małej, żeby je zabić (a takie znajdują się w miodzie, który spożywamy) powoduje wykształcenie u nich genów oporności, które są przekazywane kolejnym pokoleniom bakterii.
3. My nadal nie chorujemy, nawet gdy mamy w organizmie bakterie lekooporne, gdyż nasz układ immunologiczny działa. Nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy nosicielem superbakterii.
Ale co się stanie, kiedy będziemy mieć kontakt z osobą, która nie ma właściwej odporności? Przez przypadkowe kichnięcie czy kaszlnięcie, pocałunek, podanie ręki i tak dalej przekazujemy naszą superbakterię niechronionej osobie, która zaczyna chorować. Idzie więc do lekarza z objawami zakażenia bakteryjnego, który albo od razu podaje antybiotyk o szerokim spektrum działania (na wiele różnych bakterii), albo wykonuje antybiogram (sprawdza najpierw, co zwalcza tę konkretną bakterię). I tutaj zaczyna się dramat tej osoby, ponieważ szybko okazuje się, że żaden antybiotyk nie pomaga i nie będzie pomagał, gdyż bakteria jest multioporna. Niestety takie przypadki kończą się śmiercią pacjenta. Oczywiście, jeśli nosiciel takiej superbakterii zachoruje i jego odporność zostanie upośledzona, grozi mu to samo. W skrócie: zwykłe zakażenie (nie wspominając już o chorobach takich jak na przykład gruźlica, na którą już nie działa większość antybiotyków) może doprowadzić do śmierci.
Fot. Anna Gajda
Statystyki pokazują, że Polska jest w europejskiej czołówce krajów z największą śmiertelnością pacjentów z powodu zakażeń lekoopornymi bakteriami. Zdaję sobie sprawę, że antybiotyki używane są też w innej produkcji zwierzęcej, ale chyba nie warto, by pszczelarze dodatkowo się do tego przyczyniali.
Wyniki badań prowadzone w ramach Krajowego Programu Badań Kontrolnych Pozostałości dostępne w publikowanych od 2017 r. raportach, dostarczają niezbitych dowodów. Raport za rok 2020 wskazuje, że wśród 269 przebadanych próbek miodu 6, co stanowi 2,23%, zawierało substancje niedozwolone – były to sulfonamidy oraz sulfamerazyna razem z trimetoprimem. Raport analizujący rok 2021, gdzie (w związku z rosnącą troską o zdrowie konsumentów produktów pochodzenia zwierzęcego) przebadano znacznie większą liczbę próbek miodu, bo 610, ujawnia obecność substancji niedozwolonych w 12 próbkach czyli 1,97% przebadanych. Znalezione tym razem substancje niedozwolone to: streptomycyna, sulfachloropirazyna, sulfonamidy, sulfametazyna.
Mogły się znaleźć w miodzie dwoma drogami: przeniknąć z wosku lub być odłożone z nektarem bezpośrednio przez pszczoły, które miały kontakt z antybiotykiem. Gdyby pokusić się o interpretację bez znajomości zagadnienia – można wywnioskować, że skoro każdego roku około 2% próbek zawiera substancje niedozwolone, to dwóch pszczelarzy przypadających na stu stosuje „niebezpieczną chemię” w pasiekach. Tak te informacje może odczytywać konsument. Zatroskany o swoje zdrowie klient może zacząć wybierać miody pochodzące z innych krajów, uważając je za bezpieczniejsze. Z życia wiemy, że ludzi łatwo jest przestraszyć „odpowiednio” przygotowaną informacją, a gdy stanie się popularna, wskazywanie faktów nie spotyka się już z zainteresowaniem.
Oprócz szkodliwego działania na konsumenta, te leki mają też bardzo negatywny wpływ na rodzinę pszczelą przez wyniszczanie jej prawidłowego mikrobiomu i to nie tylko tego w przewodach pokarmowych, ale także w gnieździe. Jak zapewne przekonaliśmy się na własnej skórze, antybiotykoterapia wybija pożyteczne bakterie w naszym organizmie, co skutkuje poważnymi zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, ale nie tylko. Zwykle na miejsce tych dobrych mikroorganizmów wkraczają patogeny, najczęściej grzyby, które powodują różnego rodzaju nadżerki błon śluzowych i inne problemy zdrowotne. Dokładnie to samo dzieje się w rodzinie pszczelej. Wybijając korzystną mikroflorę, powodujemy zaburzenia funkcjonowania superorganizmu, a także stwarzamy doskonałe warunki do rozwoju grzybic, na przykład wapiennej i kamiennej, a pamiętajmy, że ta druga jest zoonozą, więc zagraża również zdrowiu ludzi.
Kolejną sprawą jest brak najwyższych dopuszczalnych poziomów pozostałości. Najczęściej nie ma też możliwości ich wyznaczenia, ponieważ rodzina pszczela jest superorganizmem zbyt skomplikowanym, aby zrobić to rzetelnie i zapewnić konsumentom bezpieczeństwo żywności.
Przypomnę też, że żaden antybiotyk nie działa na przetrwalniki, a to tych jest najwięcej w rodzinie (także na ciałach i w przewodach pokarmowych oraz na narządach gębowych dorosłych pszczół). Formy wegetatywne występują tylko w czerwiu, a gdy już tam są, to oznacza, że przetrwalniki znajdują się też w rodzinie i poza nią i nadal są zakaźne, więc choroba jest wciąż roznoszona, mimo że chwilowo stłumiliśmy objawy u czerwiu. Po odstawieniu antybiotyku przetrwalniki pozostałe w rodzinie (w pszczołach, w pokarmie, w wosku), na sprzęcie, ubraniach (żeby wymienić tylko kilka z bardzo długiej listy) z powrotem znajdują drogę do czerwiu i choroba zaczyna się od nowa. Podsumowując: nie ma bezpiecznego sposobu stosowania antybiotyków dla pszczół i ze względu na nasze i ich zdrowie absolutnie nie powinniśmy tego robić.
Dr n. wet. Anna Gajda
Lek. wet. Specjalista Ewa Mazur
Pracownia Chorób Owadów Użytkowych, IMW, SGGW