Poddawanie matek metodą matecznikową
Czy istnieje racjonalna metoda umożliwiająca posiadanie dobrych matek? Mam na myśli taką metodę, która spełnia jednocześnie cztery warunki: jest najpewniejsza, najszybsza, najprostsza i najtańsza. Czy nie za dużo szczęścia na raz? A jednak! Gdybyśmy szukali takiej metody wśród opisywanych w prasie i książkach, to z pewnością doszlibyśmy do wniosku, że najlepszą z nich jest ta, którą stosują pszczoły.
Po jej wdrożeniu w mojej pasiece, nareszcie jestem w pełni zadowolony z uzyskiwanych wyników. Rodzina wymienia sobie matkę sama, a ja jej tylko narzucam termin, kiedy ma to nastąpić i z jakiego materiału genetycznego mają być następne pokolenia pszczół. Porównując z innymi metodami, mogę teraz powiedzieć, że prawie nic nie robię – wszystko za mnie wykonują pszczoły.
Ja tylko się przyglądam, dziękując Bogu za ten pomysł. Nie wydaję pieniędzy na matki, nie używam klatek do ich poddawania, prawie nic nie sprawdzam. Dzięki tej metodzie nie mam teraz żadnych niespodzianek i związanego z tym stresu, wszystkie młode matki są piękne i zdrowe, wszystkie przyjmowane są w 100% i unasieniają się również w 100%.
fot. © Jerzy Jóźwik
Trudno w to uwierzyć, ale przez ostatnie 5 lat każdej młodej matce z matecznika udały się loty godowe, każda wróciła szczęśliwie do swojego ula i rozpoczęła prawidłowe czerwienie. Podejrzewam, że przyczyna tych sukcesów tkwi w naturalnej wymianie matek. Od pierwszej chwili po narodzeniu, bez przerwy matka jest pod troskliwą opieką macierzaka, który w tym momencie jest wielką rodziną produkcyjną w szczycie swojego rozwoju.
Mówiąc pół żartem, pół serio, aby nie spowodować bankructwa producentów matek informuję, że każda pasieka powinna mieć dodatkowo parę rodzin z matkami reprodukcyjnymi o sprawdzonym czerwieniu i wartościowych cechach. Nie należy korzystać z zasobów genetycznych tylko z własnej pasieki od „rekordzistek”, ale trzeba te zasoby stale wzbogacać z innych źródeł.
Najlepiej zakupić 2-3 matki reprodukcyjne w pakietach od zaufanego pszczelarza hodowcy i po sprawdzeniu ich jakości w sezonie, wykorzystywać potem w pasiece. Takie systematyczne działanie powoduje zwiększenie wartości użytkowej matek.
Proponowaną przeze mnie metodę wychowu można stosować tylko w pasiece używającej izolatorów. Dodatkową zaletą stosowania izolatorów, oprócz wzrostu wydajności miodowej, jest możliwość całkowitego pozbycia się warrozy. Wystarczy w odpowiednim momencie spalić w gnieździe jedną pastylkę apiwarolu.
Przy okazji przypominam, że substancją czynną apiwarolu jest amitraza. Amitraza rozkłada się całkowicie w wosku w ciągu jednego dnia, a w miodzie w ciągu 30 dni. Produkty z pasieki, w której jest stosowany ten lek są stosunkowo bezpieczne. Większość pozostałych leków jest śmiertelnie niebezpieczna i ich stosowanie jest zabronione wg Rozp. Rady EWG nr 2307/90 i Rozp. UE z 13.11.2007 roku.
Od początku powstania tego leku używam go do zwalczania warrozy. Jestem entuzjastą apiwarolu i ani jedna rodzina nie zginęła mi do tej pory. Jak to robię, pisałem wielokrotnie w „Pasiece” (5/2006, str. 9.). Polecam lekturę tego artykułu jeszcze raz, łącznie z informacją o wykorzystaniu do tego celu uproszczonej dennicy wielofunkcyjnej.
Czynności, jakie trzeba wykonać, aby rodzina w naturalny sposób metodą matecznikową wymieniła matkę
Pierwszą czynnością jest wytypowanie przez pszczelarza jednej, dwuch lub trzech rodzin (w zależności od wielkości pasieki), które w ostatnich latach wyprodukowały najwięcej miodu (w literaturze taka metoda jest nazywana selekcją indywidualną). Prawie każda pasieka ma takie miodne i łagodne rodziny, które nazywamy "rekordowymi". One będą źródłem czerwia do naszej hodowli.
Następnie wybieramy termin wymiany matek (w mojej pasiece odbywa się to najczęściej w czasie pierwszego miodobrania z akacji). Wyjmuję wtedy z takiej rodziny (posiadającej matkę w dwuramkowym izolatorze) jedną ramkę z czerwiem i przenoszę ją do innej rodziny, a na jej miejsce wstawiam jedną ramkę z węzą.
Po czterech dniach, kiedy ta ramka zostanie odbudowana i zaczerwiona osierocam rodzinę (likwiduję wtedy matkę lub robię z nią odkład) i wycofuję drugą ramkę z izolatora ze starym czerwiem, przenosząc ją do tej samej rodziny co pierwszą. W osieroconej rodzinie zostaje tylko jedna ramka (nazwijmy ją hodowlaną) z młodym czerwiem (jajeczkami i jednodniowymi larwami). Od tego momentu izolator zostawiam już otwarty lub całkowicie go wycofuję.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Podsumowanie
Mam aktualnie 40 rodzin. Pracuję w trudnych warunkach w pasiece stacjonarnej (słabe pożytki). Mimo to pasieka przynosi niezły dochód. Nie potrzebuję żadnej dotacji. Nie mam żadnych problemów z warrozą ani czymkolwiek innym. Od urodzenia jestem cały czas zadowolony z życia. Nic nie chcę od Polski. Największym moim szczęściem jest to, że mogę Jej służyć, choćby pisaniem tych artykułów.
Janusz Mazurek