fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 14

Z artykułu dowiesz się m.in.:

  • jakimi zmysłami robotnice posługują się przy wykrywaniu dręcza;
  • czy udało się uzyskać pszczoły odporne na nosemozę;
  • co zrobić, aby patogeny mniej zagrażały Twoim rodzinom.

Czy pszczoły widzą pasożyta Varroa destrctor?
Jaki sposób chowu pszczół sprzyja selekcji patogenów na mniejszą zjadliwość?
Specjalistka odpowiada


Fot. freepik

Pytanie czytelnika

Marek Kazanowski: W nawiązaniu do postu na fb mam pytanie, a mianowicie chciałbym się dowiedzieć, czy pszczoły widzą pasożyta Varroa destructor. Pytam, ponieważ pszczoły nie widzą lub nie rozróżniają barwy czerwonej i dlatego mogą nie widzieć dręcza i z nim nie walczą. Jeżeli tak jest, można stworzyć nowe metody leczenia.

Odpowiedź ekspertki

Dr. lek. wet. Anna Gajda: W tym przypadku kolor nie ma znaczenia, ponieważ pszczoły wykrywają dręcza po zapachu (ponadto w ulu jest po prostu ciemno). Jest na to wiele dowodów naukowych. Pszczoły nie walczą z pasożytem (a przynajmniej nie walczą skutecznie), ponieważ nie są do tego przystosowane ewolucyjnie, nie potrafią wyjąć go spomiędzy płytek pancerza chitynowego własnych odwłoków ani z odwłoków sióstr. Nie potrafią też w większości usuwać dręcza z komórek z czerwiem, ale jak najbardziej wiedzą, że tam jest.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Pytanie czytelnika

Bartłomiej Maleta: Jakie warunki trzeba spełnić, żeby sposób chowu pszczół sprzyjał selekcji patogenów na mniejszą zjadliwość (na poziomie pasieki lub lokalnym i regionalnym)?

Odpowiedź ekspertki

Dr. lek. wet. Anna Gajda: Najprostszą odpowiedzią na Pana pytanie byłaby koewolucja, czyli pozwolenie pszczołom i patogenom ewoluować razem, ale, jak można się domyślić, koszty byłyby bardzo wysokie.

Przykładem koewolucji jest to, jak warroza łagodnie przebiega w rodzinach Apis cerana. Dręcz i pszczoła wschodnia miały szansę na koewolucję, gdzie po drodze wymierały rodziny nieradzące sobie z pasożytem, ale też pasożyty zbyt zjadliwe (które zabijały rodziny za szybko i nie mogły się przez to rozprzestrzeniać). Ponadto pszczoły wschodnie nauczyły się z czasem usuwać pasożyta ze swojego ciała. W ten sposób została osiągnięta swoista równowaga, jednak zajęło to miliony lat.

Moim zdaniem nie da się więc „hodować patogenów na mniejszą zjadliwość” w sposób inny niż tylko pozwolić im wybić większość rodzin i propagować te, które przetrwały, ale czyż nie byłoby to barbarzyństwo? Na szczęście, jeśli chodzi o większość chorób rodzimych (u nas np. chroniczny paraliż, nosemoza A, grzybica wapienna czy kamienna) w danym rejonie świata, matka natura już dawno się tym zajęła, co pokazują wyniki paneuropejskiego eksperymentu GEI (Genotype-Environment Interactions), który miał na celu sprawdzenie, jak pszczoły hodowane od dziesięcioleci na danym terenie radzą sobie między innymi z chorobami oraz jak reagują na nie pszczoły wprowadzane z innych rejonów Europy. Otóż wynik tego ogromnego, prowadzonego również w Polsce, doświadczenia pokazał niezbicie, że pszczoły ras uważanych od dawna za lokalne radzą sobie z chorobami (i nie tylko) znacznie lepiej niż te introdukowane. Wynika to właśnie z koewolucji pszczół i lokalnych patogenów.

Aby rozwiązać problem nowych patogenów, prowadzone są prace nad pszczołami odpornymi na choroby, w tym na warrozę, np. w programie EurBeST, o którym w „Pasiece” już było głośno. Ponieważ jest to proces skomplikowany i długotrwały, nie wyprodukowano jeszcze pszczoły odpornej lub tolerującej pasożyta, którą można by skomercjalizować, ale postępy są już ogromne. Proszę zatem pamiętać, że komercyjnie dostępne matki, charakteryzowane przez hodowców jako dające potomstwo z wysokim recappingiem i VSH, to kompletne oszustwo.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów


 Wydanie tradycyjneZamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"