Całoroczna gospodarka pasieczna, cz. 4.
Nemo sapiens nisi patiens – nie jest mądry, kto nie jest cierpliwy
Coś się kończy i coś zaczyna. Nawet jeśli tylko umownie na kartkach kalendarza, to i tak często jest pretekstem do podsumowania tego, co mija, a jednocześnie okazją do zaplanowania nowego. Pełnej analizy wyników naszego pszczelarzenia w 2019 roku będziemy mogli dokonać dopiero wiosną, gdy znana będzie nam kondycja zimujących obecnie rodzin. Nie oznacza to, że nie znamy już sytuacji w wielu pasiekach.
Fot. 1. Dobre miejsce na pasiekę. Fot. Przemysław Szeliga
Mijający rok zapamiętamy zapewne jako sezon z dużym nasileniem warrozy. Nawet w gospodarstwach doświadczonych pszczelarzy problem ten kolejny raz powrócił i staje się obecnie głównym tematem zimowych dyskusji. Bardzo ciepły październik umożliwił pszczołom wykonywanie lotów, zbiór nektaru, pyłku, a przede wszystkim dokonywanie rabunków.
Spowodowało to dużą reinwazję pasożytów do rodzin, w których Varroa zostały wyeliminowane. Ostatnie zabiegi wykonywane na przełomie listopada i grudnia potwierdziły obecność roztoczy w rodzinach. Wielu z Was donosiło o obecności czerwiu w ulach nawet w listopadzie.
Ma to miejsce najczęściej w osłabionych rodzinach, w których matka, przedłużając czerwienie, próbuje niejako odrobić straty liczebne i doprowadzić do siły, która zagwarantuje prawidłowy przebieg zimowli. Silne, zdrowe pszczoły naszych rodzimych podgatunków, które zostały odpowiednio zakarmione na zimę, w tym okresie najczęściej nie mają już czerwiu.
Słabe pnie oraz niekontrolowane mieszańce wszelakich „egzotycznych” ras często wydłużają okres wychowu czerwiu do czasu, w którym rodzina powinna już wejść w czas zimowego spoczynku.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Osłuchiwać?
Praktykowane dawniej tzw. osłuchiwanie rodzin jest zupełnie zbędne i właściwie pozbawione sensu. Wykonane nawet bardzo ostrożnie niepotrzebnie niepokoi zimujące rodziny. Zimowla powinna być dla pszczół przede wszystkim czasem spokoju.
Musimy zadbać o to, aby ule nie były narażone np. na uderzenia gałęzi drzew, obecność w gnieździe gryzoni, czy działalność ptaków, które szukając pożywienia, próbują dostać się do gniazda. W ostatnich latach obserwuje się wzmożoną aktywność dzięciołów zielonych (przypomnijmy, że objętych ochroną), które potrafią niszczyć korpusy w celu utorowania sobie drogi do pożywienia ukrytego w ulu.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Odśnieżać pasieczysko?
W nieco starszej literaturze pszczelarskiej można znaleźć porady, które nakłaniały pszczelarzy do odśnieżania pasieczysk, czy posypywania ich popiołem w celu szybszego topnienia śniegu w bezpośrednim sąsiedztwie uli.
Miało to ratować przed krzepnięciem pszczół, które giną podczas oblotu, przysiadając na zalegającym śniegu. Nowoczesne i bardziej racjonalne podejście do chowu pszczół całkowicie eliminuje tego typu czynności. Śnieg podczas oblotu jest zupełnie naturalnym zjawiskiem, a pszczoły, które umierają z powodu kontaktu z nim to najczęściej słabe osobniki.
Z punktu widzenia rodziny pszczelej jako całości lepiej, żeby zginęły poza ulem. Dotyczy to również tzw. zimowego wypryskiwania pszczół. Pojedyncze martwe pszczoły w odległości kilku czy kilkunastu metrów od uli to zjawisko zupełnie normalne. Staje się anomalią dopiero, gdy występuje masowo. Powodem do niepokoju musiałyby być tysiące martwych pszczół, które znajdujemy na śniegu przed wylotkami, ale takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko.
Obloty i czerwienie w zimie?
Zupełnie normalne i korzystne dla pszczół są tzw. śródzimowe obloty. Częściowe obloty, jakie wykonują rodziny w ciepłe dni w grudniu czy styczniu, nie oznaczają wcale, że już na dobre rozpoczął się rozwój i wychów czerwiu na pełnych obrotach.
Pozwalają jednak rozluźnić kłąb, przemieścić się bliżej pokarmu czy częściowo opróżnić jelita. Nie powinny więc absolutnie niepokoić czy wzbudzać sensacji. Obecnie wiemy już, że matki pszczele właściwie nigdy nie zaprzestają składania pojedynczych jaj. Również w trakcie zimowli. Nie oznacza to jednak, że pszczoły wychowują z nich czerw. Dopiero sprzyjające warunki zewnętrzne są silnym sygnałem dla rodziny do przejścia w stan wiosennego rozwoju.
Pierwszy kontakt z pszczelarstwem
Pierwsze dni roku to czas, w którym podejmujemy wyzwania czy postanowienia na najbliższe dwanaście miesięcy, a może całe życie. Może niektórzy z Was czytając ten numer „Pasieki”, mają pierwszy kontakt z pszczelarstwem, bo Waszym postanowieniem noworocznym jest realizacja marzenia pod tytułem „własna pasieka”.
W sezonie nie będzie na to ani czasu, ani miejsca, poświęćmy więc teraz chwilę, aby zastanowić się nad tym, jak zabrać się do przedsięwzięcia „moje pszczoły”.
Przede wszystkim należy ocenić własne możliwości czasowe. Pszczoły nie wymagają codziennego doglądania, pewne prace muszą być jednak wykonywane we właściwym terminie. Najwięcej uwagi wymagają od kwietnia do sierpnia.
Należy założyć, że w tym okresie co 7–10 dni konieczna będzie nasza obecność w pasiece. Kolejna sprawa to wybór odpowiedniego pasieczyska, czyli miejsca, gdzie będą stacjonować ule (fot. 1.). Pszczoły to owady Słońca, nie należy zatem ustawiać ich w miejscach zawilgoconych, podmokłych, bardzo zacienionych, w bezpośrednim sąsiedztwie dużych zbiorników wodnych czy miejscach narażonych na częste działanie silnych wiatrów.
Idealnie byłoby, gdyby ule mogły stać w półcieniu, który uchroni je latem od silnego upału, a wiosną i jesienią ochroni przed podmuchami powietrza. Ułatwi to robotnicom powrót do ula i lądowanie na wylotku.
Fot. 2. W starszej literaturze można przeczytać o konieczności odśnieżania pasieczyska. Nowoczesne i bardziej racjonalne podejście do chowu pszczół całkowicie eliminuje tego typu czynności. Fot. Przemysław Szeliga
Ważna jest również ocena bazy pożytkowej, jaka będzie dostępna dla pszczół w promieniu ok. 2 km. Każda rodzina na własne potrzeby zużyje w ciągu roku ok. 90 kg. Istotne jest zatem, aby teren obfitował w rośliny miododajne.
Przy tej okazji warto zwrócić również uwagę na inne pasieki zlokalizowane w tym promieniu. Duża ilość rodzin pszczelich skutkuje przepszczeleniem, które powoduje okresowe niedobory pokarmowe, rabunki oraz łatwe rozprzestrzenianie się chorób pszczół. Niestety wielu pszczelarzy praktykuje ustawianie na jednym pasieczysku zbyt dużej ilości pni. Zdrowy pszczelarski rozsądek oraz liczne badania wskazują, że w jednym miejscu (w promieniu około 1 km) nie powinno stacjonować więcej niż 30-40 rodzin pszczelich.
Ze względu organizacji pracy najlepiej jest, gdy możliwy jest dojazd samochodem lub innym środkiem transportu bezpośrednio do samych uli. W trakcie sezonu nadstawki zapełniają się miodem i każda z nich waży 20-30 kg. Transport wykorzystujący jedynie siłę naszych mięśni może szybko zniechęcić przed kontynuowaniem pszczelarskiej pasji.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Zimowla jest czasem próby dla rodziny pszczelej. Od ostatnich jesiennych lotów do pierwszego oblotu wiosennego wszystko, co potrzebne do życia znajduje się w gnieździe. Zachowajmy zatem należytą cierpliwość i wyczekajmy wspólnie z pszczołami ciepłego dnia, który nie będzie oznaczał jeszcze wiosny, ale pozwoli wykonać robotnicom oblot oczyszczający.
Ma on miejsce najczęściej na przełomie lutego i marca. Nasze pasieczne wakacje nie trwają więc wcale długo. Z pożytkiem powinniśmy je wykorzystać na przygotowanie sprzętu, w szczególności drutowanie ramek, których w sezonie nigdy nie jest za dużo.
Przemysław Szeliga