fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Czy szybki wzrost konsumpcji miodu w Polsce jest możliwy?

Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule artykułu nie jest prosta i jednoznaczna. Dlatego, próbując Szanownemu Czytelnikowi jej udzielić, proponuję abyśmy najpierw zastanowili się nad przyczynami niskiej konsumpcji miodu w Polsce.


Sezonowość zakupu miodu
Źródło: J. Marzec, Organizacja
rynku miodu (część II),
„Pszczelarstwo” 4/1998, s. 13.
Suma przewyższająca 100%
nabywców wynika z tego, że
niektórzyklienci kupują miód
kilka razy w roku
(przyp. autora).

Większość autorów podaje, iż Polacy spożywają około 330 g miodu rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wielkość ta jest zbliżona do szacunkowej ilości produkcji miodu przez pszczelarstwo rodzime, wynoszącej od 9 do 14 tys. ton rocznie.

Od tej liczby należy jeszcze odjąć nieznaczne ilości eksportu i dodać wielokrotnie od niego większy import. Nie mając dokładnych danych statystycznych na temat rynku miodu w Polsce, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że ogółem konsumpcja wynosi w Polsce około 13 tys. ton. Należy dodać, że 330 g rocznie na głowę mieszkańca Polski jest jednym z najniższych wskaźników w Europie.

Myślę, że ważniejszą sprawą jest udzielenie odpowiedzi na pytanie, z czego wynika taka sytuacja? Większość pszczelarzy powiada, że rosnąca grupa ludzi żyjących na granicy ubóstwa i związany z tym brak środków powodują, że część społeczeństwa w ogóle nie kupuje miodu.

Jest oczywiste, że dla tych ludzi ważniejsze jest zaspokojenie elementarnych potrzeb życiowych niż myślenie o zdrowej żywności. Jak duży to odsetek polskiego społeczeństwa? Jeżeli potraktujemy rynek pracy łącznie, tzn. bezrobocie rejestrowe i ukryte, to okazuje się, że rzeczywiste bezrobocie w Polsce wynosi 25,5%.

Co czwarty Polak w wieku produkcyjnym jest bez pracy! Równocześnie według badań CBOS ponad połowa pracujących liczy się z możliwością utraty pracy. Powinniśmy do tych 25% dodać członków ich rodzin, z czego wynika, że co najmniej 40% obywateli Rzeczpospolitej Polskiej znajduje się w tragicznej sytuacji materialnej.

W badaniach przeprowadzonych przez J. Marzec na terenie dawnego woj. krakowskiego okazało się, że aż...

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Trzecim niesłychanie ważnym zagadnieniem ograniczającym wzrost konsumpcji miodu jest niedocenianie przez pszczelarzy i przez organizacje związkowe wszystkich szczebli organizacyjnych różnorodnych narzędzi marketingowych, jakie oferują nam ekonomiści, zajmujący się głównie sektorem rolno-spożywczym.

Już stosunkowo dawno stwierdzono, że potrzeby konsumpcyjne ludności można w znacznym stopniu kształtować, wykorzystując do tego celu marketingowy system działań. W tym względzie obserwuję ogromne zaniedbania.

Nawet jeżeli w programie jakiegoś szkolenia pszczelarzy znajdzie się godzina lub dwie wykładu na temat marketingu pszczelarskiego, to są one spychane na ostatnie godziny szkolenia i prelegenci wykładają marketing praktycznie przy pustej sali.

Znam ten problem z autopsji, ponieważ dość często dzwonią do mnie prezesi z różnych kół pszczelarskich, abym wygłosił prelekcję. Chętnie wyrażam zgodę, ale zaczynają się problemy, gdy dochodzi do uzgadniania tematu wykładu.

Jeżeli stanowczo obstaję przy tematach ekonomicznych, to w odpowiedzi często słyszę: No nie! Marketing raczej nie. Wie pan u nas są mali pszczelarze i sprzedajemy wszystko poprzez rodzinę i znajomych. Albo: Marketing? Nie, ja myślałem o zwalczaniu chorób pszczelich albo, żeby pan powiedział, jak gospodarować, aby osiągać maksymalną wydajność miodu w pasiece.

I co jest zadziwiające, dość często nawet właściciele przedsiębiorstw działających na rynku miodu, dla których praktyczne zastosowanie marketingu oznacza w dłuższej perspektywie czasowej być albo nie być na rynku, prezentują takie samo stanowisko.

A więc małe – by nie powiedzieć nikłe – zaangażowanie w procesy marketingowe prawie wszystkich podmiotów działających na rynku miodu w Polsce (producentów-pszczelarzy, przedsiębiorstw uczestniczących w skupie i sprzedaży miodu oraz organizacji pszczelarskich wszystkich szczebli, w tym PZP) ma duży wpływ na rozwój rynku miodu.

Jest to bardzo ważna przyczyna stagnacji poziomu konsumpcji tego produktu w naszym kraju w ostatnich kilkudziesięciu latach. Na dodatek większość pszczelarzy pojęcie marketing w głównej mierze kojarzy z...

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Lecz aby zacząć ową skałę drążyć, ktoś musi koordynować całą akcję tak, aby nie była ona przypadkowa. Myślę, że można tych wszystkich ludzi zorganizować, może na sposób amerykański, powołując „Narodowy Zarząd Miodu w Polsce” lub też inaczej nazywający się zespół. Łatwo powiedzieć: „powinien zorganizować się”.

Tylko jak? Przecież mamy dziesiątki, może setki osób reprezentujących różne dziedziny i zawody, posiadających rzetelną wiedzę o różnych możliwościach wykorzystania miodu, tylko są oni rozproszeni po całej Polsce i próba zebrania ich w jednym miejscu, w tym samym czasie, z góry skazana jest na niepowodzenie. Poza tym koszty. Kto miałby je pokryć?

Możliwość rozwiązania tego problemu pokazali nam studenci z kilku państw Europy, którzy nigdy fizycznie nie spotykając się ze sobą, wspólnie skonstruowali i wysłali na orbitę okołoziemską niewielkiego satelitę. Jest to nie tylko olbrzymie osiągnięcie techniczne, lecz w głównej mierze organizacyjne.

Oto młodzi ludzie przy pomocy Internetu potrafili na tyle skutecznie wymieniać informacje, że możliwe stało się precyzyjne wykonanie poszczególnych podzespołów satelity w różnych krajach Europy, montaż w jednym z nich i wysłanie na orbitę okołoziemską.

Przypomnę tylko, że w tym przedsięwzięciu brali udział również polscy studenci z Politechniki Warszawskiej i Wrocławskiej. Członkowie Narodowego Zarządu Miodu mieliby dużo łatwiejsze zadanie, bo wymienialiby informacje tylko między sobą, co teraz przy pomocy Internetu jest dziecinnie łatwe.

Pozostaje otwarte pytanie, kto miałby zająć się organizacją owego Narodowego Zarządu Miodu w Polsce, bowiem taka działalność wymaga rejestracji w sądzie jako stowarzyszenia pozarządowego lub fundacji, opracowania statutu, na podstawie którego prowadzona byłaby działalność i opracowany byłby program działania oraz stałej koordynacji działań poszczególnych osób zaangażowanych w realizację programu?

Myślę (może się mylę), że mogłoby się tym zająć Stowarzyszenie Pszczelarzy Zawodowych, które z racji skali produkcji miodu przez poszczególnych członków powinno być najbardziej zainteresowane zwiększaniem konsumpcji miodu w Polsce.

Z pewnością są inne możliwości i pomysły rozwiązania tego istotnego problemu organizacyjnego, dlatego zapraszam Czytelników...

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Koleżanki i Koledzy Pszczelarze zachwycajmy się wszystkim, co nas otacza, a zwłaszcza odwieczną i nadzwyczajną pracą pszczół i nie zaniedbujmy swojej edukacji pszczelarskiej i podstawowych zasad ekonomicznych obowiązujących na wolnym rynku. Uczmy się, uczmy się i jeszcze raz uczmy się!

O współczesnym marketingu, w szczególności pszczelarskim, będziemy rozmawiać w następnych artykułach.

Dr inż. Maciej Winiarski Mistrz Pszczelarski


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"