Niedokończony reportaż, czyli 60 lat Państwowego Technikum Pszczelarskiego
Fot. Mirosław Kasperczuk
Stanie się już pewnie tradycją, że w roku wyborów prezydenckich w Polsce, pod koniec września, w domach wszystkich pszczelowolaków rozsianych po całym świecie czuć będzie dziwny niepokój.
Nie z powodów politycznych bynajmniej, ale w wyniku dreszczyku wywołanego zbliżającym się spotkaniem z ukochanym miejscem, jakim dla nas jest Pszczela Wola i przyjaciółmi, którzy mają się tam pojawić.
Nie inaczej było w moim przypadku. Z niepokojem zaglądałem do skrzynki na listy w oczekiwaniu na zaproszenie na Zjazd Absolwentów. Telefony wykonywane do koleżanek i kolegów z lat szkolnych czasami wprawiały mnie w osłupienie. Są wśród nas tacy, którzy nie przyjadą! Szkoda, może innym razem.
Twórcą intrygującej scenografii był niezastąpiony
Jarek Koziara
Pojawiłem się tym razem w Pszczelej Woli nie tylko po to, aby wziąć udział w Zjeździe, ale również w celu wnikliwej obserwacji całego wydarzenia na prośbę Naczelnego „Pasieki”, której wynikiem będzie ten krótki reportaż. Dodać należy na wstępie, że odpowiedzialnym za fotografie dla potrzeb artykułu stał się nie mniej zakochany w pszczelowolskich klimatach Mirek Kasperczuk.
Czwartkowe popołudnie nie zapowiadało nic nadzwyczajnego. No, może z małym wyjątkiem, w sali gimnastycznej Jarek Koziara z Ewą (żoną niepszczelowolanką) instalowali dekoracje, w których miała się odbyć część oficjalna Zjazdu, a w sobotnią noc bal.
Duża ilość tkanin różnej barwy zmieniła wnętrza sali sportowej w coś, co trudno opisać, a światła po zmierzchu wprowadziły niesamowity nastrój. Kto tego nie przeżył, niech żałuje.
Gorąca atmosfera ogrzewała wszystkich w zimną
deszczową noc. (fot. Żermena)
Poranek w internacie po latach, kiedy słyszy się znajome głosy wychowawczyń pokrzykujących na opieszałych uczniów, sprawił, że poczułem się o 20 lat młodszy. Niestety, na sąsiednich łóżkach nie było Pawłata i Ziomka, moich współspaczy sprzed lat. Miałem nadzieję zobaczyć ich wieczorem.
Powoli zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Niektóre zupełnie orientalne tablice rejestracyjne świadczyły o trudach podróży przybyłych. Niestety pogarszająca się pogoda stawiała pod wielkim znakiem zapytania ognisko, które miało odbyć się nocą w skansenie.
Deszcz siąpił nieprzerwanie, jakby wystawiając na próbę naszą wytrzymałość. Mimo to wkrótce przy dźwiękach gitary zabrzmiało: Nad rzeką na pagórku, w parku wśród starych drzew..., Czarnowłosy Pedro na lokomotywę wsiadł i wiele innych hitów tak charakterystycznych dla naszej wspólnoty.
Razem przy ognisku ... nauczyciele i uczniowe
Około czwartej nad ranem włożyłem gitarę do pokrowca, spoglądając na niebo. Nie padało, widać nawet pogodę można w Pszczelej zaczarować.
Na część oficjalną w sobotnie południe sala gimnastyczna wypełniła się po brzegi. Cieszy fakt, że nowym dyrektorem naszej szkoły jest Mirek Worobik, zresztą jej absolwent. Nic lepszego w mojej ocenie nie mogło się zdarzyć. Jego piękne przemówienie uspokoiło wszystkich zaniepokojonych dalszymi losami PTP.
Jest teraz może trochę inaczej, ale jedno jest pewne. Duch Pszczelej Woli nadal jest żywy i ma się dobrze. Przemówienia zaproszonych gości z kraju i zagranicy oraz odczytane listy z gratulacjami uświadomiły nam, jak ważnym miejscem jest nasza Alma Mater.
Król i królowa balu absolwentów
Występ Zespołu Pieśni i Tańca Apis miał zakończyć uroczystość, lecz tak stać się nie mogło. Na scenę dziarsko wmaszerował Pan Kazimierz Liszcz ze swoimi skrzypcami, wtórował mu na klarnecie Adam Kontek i na akordeonie Kaziu Piech. No i zaczęło się!
Jak przed laty, w towarzystwie byłych członków Apisu, śpiewaliśmy: Hej! Na mojej pasiece dobrze mi się wiedzie, na rano mam mleko, a miód na obiedzie. Burzliwe oklaski rozlegały się, kiedy niesamowicie zadowoleni z siebie schodziliśmy ze sceny. Były one dla nas olbrzymią nagrodą, a ja do dziś żałuję, że gdzieś zapodział się ,,mój” kontrabas.
Popołudnie to czas, kiedy wszyscy zbierają się rocznikami i w towarzystwie swoich byłych wychowawców opowiadają o pracy, dzieciach, podróżach, ale także wspominają, często oglądając pożółkłe czarno-białe fotografie, przypominające najwspanialsze lata życia. Niektóre z tych spotkań przygotowane były w sposób imponujący.
U Pana Jana Kapłona w byłej pracowni mechanizacji rolnictwa zastałem suto zastawiony stół, wokół którego stawił się, ku mojej zazdrości, prawie cały rocznik matury 1986.
Młodzi absolwenci zamiast na balu woleli bawić
sie w kawiarni
Bal w tym roku przygotowany był z niezwykłą pieczołowitością. Zarówno na parkiecie, jak i w salach bankietowych widać było same uśmiechnięte twarze. Rozmowy w kuluarach bardzo często dotyczyły pszczół i ku mojej uciesze wiele osób zdziwiło to, że jestem pszczelarzem zawodowym, jakby to było coś nadzwyczajnego u absolwenta szkoły pszczelarskiej.
Sprzeczkom o to, jaki typ ula jest lepszy lub na jakich matkach można polegać, nie było końca. Noc upływała zadziwiająco szybko. Mirek jak z pod ziemi pojawiał się ze swym aparatem, rejestrując bajkową rzeczywistość, którą przerwał marsz zagrany o 6.00 przez zespół muzyczny. Szary niedzielny poranek zwiastował koniec imprezy.
Ale nie, jeszcze wymiana wizytówek i numerów telefonów, ostatnie obietnice, że wpadnę, jak będę przejeżdżał lub zadzwonię kiedyś tam. Czas iść spać. Postanowiłem zostać do popołudnia.
Ostatnie rozmowy przed rostaniem. Kolejne spotkanie
absolwentów za 5 lat
Zebranie poprowadzone przez Dyrektora Szkoły dotyczące przyszłego zjazdu odbyło się przed obiadem w auli internatu. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że przyszły zjazd odbędzie się za pięć lat w pierwszy weekend października.
Pustoszała przestrzeń, która znów miała stać się własnością uczniów. Wkrótce i oni staną się absolwentami i też zapewne pojawią się za pięć lat w nadziei spotkania wszystkich nas w dobrym zdrowiu, czego Wam wszystkim życzę. Wtedy to właśnie będę mógł skończyć ten reportaż.
Szkolny zespół pieśni i tańca Apis
Dzisiejsi absolwenci PTP podczas szkolnych praktyk
Dzisiejsi absolwenci PTP podczas szkolnych praktyk
Jacek Wojciechowski
PS. Dziękuję Wam, drodzy moi, za wspaniałe chwile i mam nadzieję spotkać Was wszystkich za pięć lat, a czytelników nie związanych uczuciowo z Pszczelą Wolą proszę o wyrozumiałość.