Podyskutujmy. O wentylacji zimowej, warrozie, wiosennym czerwieniu, rójce, metodach gospodarki i pracochłonności zajęć w pasiece.
Bardzo ciekawe i pożyteczne są artykuły z cyklu „Polemiki”, jeżeli autorzy piszą je rzeczowo i opierają się na prawdziwych faktach. Nawet jeżeli mijają się z prawdą, a przyczyna tkwi tylko w niezrozumieniu przyświecającej jednemu z autorów idei, to uważam je za korzystne dla ogółu pszczelarzy. Takiej sytuacji będzie dotyczyła ta polemika.
Pasieka autora, ule wielkopolskie z wysoką
dennicą wielofunkcyjną
Fot. Janusz Wróbel
Po zapoznaniu się z krytycznym artykułem Alojzego Tomy (autora książki Moja pasieka) pt. Uproszczona dennica wielofunkcyjna – polemika zamieszczonym w „Pasiece” 5/2005 (str. 55) uznałem za konieczne odpowiedzieć na postawione zarzuty.
W punkcie 1. Autor nie zgadza się z moim poglądem, który zawarłem w zdaniu:
„W zimie dennica radykalnie ogranicza zawilgocenie ula, ponieważ pszczoły zimują na dużej poduszce powietrznej, która jest doskonałym pochłaniaczem wilgoci.”
i stwierdza:
„Niestety prawda jest taka, że powietrze znajdujące się w dennicy nie może wchłonąć prawie żadnej wilgoci.”
Odpowiadam. Ależ wchłonie i bardzo szybko usunie tę wilgoć razem ze zużytym powietrzem wydostającym się z kłębu. Kolega potraktował moją wypowiedź dosłownie, jakby nie było przepływu świeżego powietrza przez dennicę.
Do głowy by mi nie przyszło, że zostanę posądzony o zamknięte wylotki w zimie. Przeciwnie, mało kto stosuje tak dużą wentylację ulową jak ja. Do tego celu służą mi...
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Król Polski, Kazimierz I Odnowiciel
Fot. Michał Krencik
Sam Kolega pisze: „Usunąć wilgoć z ula można tylko przez wykraplanie lub dużą wymianę powietrza.”
Informuję więc Kolegę, a przy okazji i innych pszczelarzy, że tak właśnie postępuję prawie od 30 lat, co można łatwo sprawdzić na podstawie cyklu moich przypomnień miesięcznych na rok 1988 zamieszczonych w „Pszczelarstwie”, noszących tytuł Moja pasieka.
Wykraplam na wkładkę dennicową. Wentyluję ciągiem powietrza omiatającym gniazdo za zatworami.
Dla przykładu, pewnego dnia w czasie trwających mrozów zrobiłem eksperyment i zakryłem skrajne uliczki w powałce. Nazajutrz ściany ula pokryły się szronem. Jest to dobitny przykład, że nie wystarczy tylko otworzyć wylotek.
Potrzebny jest jeszcze umiarkowany, ale aktywny ciąg powietrza w dennicy. Z tego względu nie poprzestaję na samoistnej i dwukrotnej wymianie powietrza ulowego tylko przez wylotek (jak podają podręczniki pszczelarskie), ale stosuję wentylację o wiele efektywniejszą, dzięki zastosowaniu dennicy wielofunkcyjnej i opisanej dynamicznej wentylacji dodatkowej.
Łatwo się domyślić, że poduszka ocieplająca powałkę powinna leżeć tylko nad ramkami z pszczołami i nie obejmować całej powałki od ściany do ściany.
Na potwierdzenie powyższych rozważań powołam się jeszcze na opinię wybitnego fachowca w tej dziedzinie Kolegi S. Klimka z Warszawy, który w artykule pt. Analiza samoogrzewania i wentylacji rodziny pszczelej w „Pszczelarstwie” 10/1966 napisał: „Od wysokości gniazda pszczelego zależy różnica ciężarów słupa powietrza zimowego i ciepłego wewnętrznego, a więc szybkość ruchu powietrza ciepłego unoszącego się do góry.
Dzięki ruchowi powietrza, możemy osiągnąć jego optymalną wilgotność wokół kłębu, która powinna się mieścić w granicach nie przekraczających 60%. Okresowa wilgotność powyżej 70% jest już bardzo niekorzystna dla zimującego kłębu, a jej przekroczenie prowadzi do zaparzenia pszczół i gwałtownego rozwoju nosemozy.
Reasumując więc w dużym skrócie:
1. Największym wrogiem pszczół w okresie zimowli jest wilgoć.
2. Źródłem wilgoci jest para wodna, która wydobywa się z kłębu w wyniku oddychania pszczół.
3. Para wodna, napotykając zimne powierzchnie w ulu, może się skroplić i zamienić w wodę (w zależności od temperatury otoczenia).
4. Woda może wsiąkać w ściany ula, a nawet...
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Uliki weselne
Fot. Michał Krencik
W punkcie 3. pisze: „W opisywanej dennicy temperatura powietrza będzie zbliżona do zewnętrznej, często bardzo niskiej. W tych warunkach matka nie będzie zaczerwiała dolnego pasa ramek. Pszczelarzy należy uprzedzić o tym, jeżeli zależy im na szybkim rozwoju wiosennym.”
Odpowiadam. Moje matki nie muszą zaczerwiać tak wcześnie dolnego pasa ramek, bo mają wiosną dużo plastrów i miejsc o wiele dogodniejszych do czerwienia.
W mojej gospodarce pasiecznej najważniejszym czynnikiem szybkiego rozwoju wiosennego jest wcześniej zmagazynowana pierzga, którą w dużych ilościach dostarczam pszczołom w górnych podkarmiaczkach, zaraz po pierwszym oblocie, bezpośrednio nad czerwiem, gdzie jest najcieplej.
A na jakiej powierzchni matki będą czerwić, to w głównej mierze zależy od aktualnej siły rodziny i zapasów pokarmowych.
W punkcie 4. stwierdza: „Wielokrotne klękanie przed każdym ulem może być uciążliwe dla starszych pszczelarzy.”
Rycerz Jurand czuwa
Fot. Michał Krencik
Ja nie klękam przed ulem, żeby zobaczyć go od spodu, bo po co, tylko przed dennicą, aby sprawdzić pszczoły pod ramkami. Przyznaję, że jest to pewna uciążliwość dla pszczelarza, ale co odczuwają pszczoły, kiedy wyjeżdża im raptem całe gniazdo na płozach z ciemnego korpusu do oświetlonego pudła?
Czy nie jest to dla nich o wiele większy stres? Także dla pszczelarza, który musi być przygotowany na atak pszczół! Czy to nie jest bardziej uciążliwe?
Dziwię się Koledze, że prowadzi tak uciążliwą metodę gospodarki. Wysuwanie z dolnego korpusu gniazdowego kompletu ramek na płozach do specjalnego pudła przeglądowego (co wymaga ugięcia kolan), nie wspominając o czyszczeniu korpusu z propolisu, wosku i pszczół bez tych wszystkich udogodnień, które umożliwia wysoka dennica wielofunkcyjna - nie wyobrażam sobie dzisiaj takiego rodzaju gospodarki.
Nie po to nasi praojcowie przez ostatnie 200 lat sprawdzali różne konstrukcje uli i metody pszczelarzenia, aby ostatecznie dojść do gospodarki pionowej, żeby znów cofać się do czasów Hubera i Dzierżona.
Święty Ambroży - patron pszczelarzy
Fot. Michał Krencik
Duże zbiory miodu nie zależą od konstrukcji ula, ale głównie od wielkości bazy pożytkowej, pogody, wartości matki i metody gospodarki, np. ograniczenia czerwienia, gospodarki dwurodzinnej czy nalotów. Konstrukcja ula ma tylko wpływ na komfort pracy pszczelarza, w tym możliwość wykonywania dodatkowych zabiegów i ich przyspieszania.
Dużą wydajność miodową można uzyskać nie tylko przez namnażanie siły, jak to czyni Kolega, broniąc się przed rójkami (w swojej książce na stronie 34. pisze: „W moich warunkach zagęszczenie pszczół w ulu w drugiej połowie maja było tak duże, że każdego roku prawie wszystkie rodziny wpadały w nastrój rojowy i próbowały się wyroić.
Dlatego powiększyłem ule o dodatkowe korpusy (również na płozach), co spowodowało pewne zmniejszenie lub co najmniej opóźnienie tych skłonności”), ale przez zmianę metody. Proponowana przez Kolegę jest bardzo pracochłonna, a tym samym i uciążliwa.
Poza tym wymaga bardzo dużej bazy pożytkowej. Tymczasem badania naukowe udowodniły, że zwiększenie długości życia i intensywności produkcji w wyniku ograniczenia czerwienia matki w odpowiednim czasie przyczyniają się w dwukrotnie większym stopniu do wzrostu wydajności miodowej niż wzmożone czerwienie (J. Woyke, „Pszczelarstwo” 7/1983).
Tuż przy wejściu do pasieki
Fot. Michał Krencik
W mojej metodzie gospodarki funkcjonuje inny stosunek do rójki, który przejąłem od profesora Demianowicza (po nieznacznej modyfikacji), a mianowicie: „To nie rójka jest niebezpieczna, ale ucieczka roju, a to dzięki izolatorom mi nie grozi”.
Dlatego nie marnuję już czasu na walkę z nastrojami rojowymi, szukaniem mateczników w całym gnieździe i ich zrywaniem, ucinaniem skrzydełek matkom, poddawaniem ich itp. Nastrój rojowy na roboczy w mojej o wiele prostszej gospodarce mogę przywrócić prawie natychmiast, z godziny na godzinę.
Dużo o istocie rójki można się nauczyć, studiując książkę dr Z. Lipińskiego na temat rojenia się pszczół.
Będąc już przy temacie zimowli pszczół i nawiązując do bardzo ciekawych i wartościowych artykułów Kolegi Trzybińskiego w „Pasiece”, chciałbym dorzucić swoje spostrzeżenia.
Wydaje mi się, że zatwory w naszych ulach nie tylko nie powinny dochodzić do dna dennicy, ale być luźniejsze w stosunku do ścian korpusu gniazdowego, przedniej i tylnej, aby i one były lekko wentylowane i nie szroniły się w czasie mrozów.
Jakie zatwory są lepsze, z deski, słomy czy styropianu?
Deska jest zimna, ale oddycha. Słoma jest ciepła, ale nie można jej szybko dezynfekować przez opalanie. Najpraktyczniejszy jest styropian obudowany płytą lub dyktą. W mojej pasiece wykorzystałem do tego celu ramki.
Jakie ule są lepsze, drewniane czy z tworzywa sztucznego?
Drewniane oddychają i pszczoły na pewno czują się w nich podobnie jak w dziupli, ale są drogie, choć długowieczne. Z tworzywa wymagają o wiele większej wentylacji, zapewniają jednak pszczołom łatwiejszy rozwój wiosenny. Takie ule aż się proszą o co najmniej dwa razy większe wylotki i wysokie dennice wielofunkcyjne.
Dziękuję za przesłane pozdrowienia od Kolegi Tomy.
Przesyłam odwrotne, nie mniej serdeczne.
Janusz MazurekUl.Kiełpińska 6/15
01-707 Warszawa
tel. 022 835-29-96 dom
022 782-32-55 pasieka