Dlaczego warto zdobywać wiedzę na przykładzie pasieki edukacyjnej Warmińska Pszczoła
Pszczelarstwo w Polsce zaczęło wzbudzać coraz większe zainteresowanie. Statystyki pokazują, że z roku na rok liczba pszczelarzy, a tym samym rodzin pszczelich rośnie. Motywacje do zakładania pasieki są różne, może to być efektem większej ilości wolnego czasu, wzmocnienia budżetu domowego dodatkowymi środkami, bądź chęcią ratowania pszczół. Te ostatnie w Polsce oczywiście nie do końca jest zasadne, bo nie mamy do czynienia z masowym wymieraniem pszczoły miodnej1. Działania i wysiłki powinny być kierowane w kierunku ratowania dzikich pszczół.
Sposobów na rozpoczęcie przygody z pszczołami też jest zapewne kilka. Jedni z nas (pszczelarzy) przygotowują się, czytają książki, czasopisma, oglądają wideo na różnych portalach. Inni po prostu kupują pszczoły i metodą prób i błędów starają się utrzymać je przy życiu. Temat ten omówiła prof. Pohorecka podczas jednej ze swoich prezentacji.. Zaprezentowała statystyki upadków rodzin po zimowli, zwiększone ilości spadków przypisała właśnie coraz to większej liczbie pszczelarzy bez odpowiedniego przygotowania.
W momencie, kiedy pierwszy raz pomyślałem o założeniu pasieki, o pszczołach nie wiedziałem prawie nic. Oceniam to z perspektywy czasu, od początku zakładałem bowiem, że pszczelarstwo nie może być takie trudne. Moje wyobrażenie było zbliżone do obrazka ula stojącego gdzieś na pasieczysku w obejściu przy gospodarstwie. Jest ul, są pszczoły, latem zbiera się miód, a na zimę trzeba kupić trochę cukru, żeby je nakarmić. –Przed żądłami chroni kombinezon. Wszystko jest jasne. Pomyślałem, że nie zostaje mi nic innego jak założyć własną pasiekę.
Zanim jednak przeszedłem od słów do czynów, wewnętrzny głos podpowiadał, że powinienem się jednak czegoś dowiedzieć. Pierwsze kroki skierowałem do biblioteki po fachową literaturę. Ku mojemu rozczarowaniu pozycji nie było wiele. Zabrałem ze sobą jedną książkę „Pszczoły. Opowieść o pasji i miłości do najważniejszych owadów na świecie”. Po jej przeczytaniu uświadomiłem sobie, w jak wielkim błędzie byłem dotychczas, bo pszczelarstwo okazało się być skomplikowaną profesją, a świadomość odpowiedzialności, jaką miałem wziąć za te stworzenia, była przytłaczająca. Wpłynęły na to wszystkie informacje o chorobach pszczelich, o których do tamtego momentu nie miałem pojęcia. Postanowiłem zgłębić ten temat i uzupełnić wiedzę. Czytanie książek, artykułów, udział w konferencjach zajęło mi około pół roku. Teoretycznie czułem się bardzo dobrze przygotowany. Jednak dotychczas pszczoły oglądałem wyłącznie na fotografiach w książkach, a potrzebowałem wykorzystać zdobytą wiedzę w praktyce. Poszukując kursów i szkoleń trafiłem na ofertę Zagrody Edukacyjnej.
Podczas zajęć uczestnicy zapoznawani są z produktami pszczelimi i życiem pszczół. Ideą tworzenia zagród edukacyjnych jest „popularyzacja rolniczego oblicza wsi i nadanie mu właściwej rangi społecznej”. Zagrody również zostały stworzone po to, aby wpisać się w kształcenie świadomości nowych pokoleń, gdzie dzieci miały szanse z pierwszej ręki zobaczyć choćby nasze pszczelarstwo. Jednak, w zależności od regionów, szkoły nie do końca korzystają z potencjału, jakie dają takie placówki. Zagrody Edukacyjne rozsiane są po całym kraju, jednak nieliczne, bo około 10%, z nich zajmuje się tematyką pszczelarską. Ja miałem szczęście, bo zupełnie przypadkiem trafiłem na jedną z nich, gdy moja żona zamówiła kilka słoików miodu u pewnej pani i ja miałem je odebrać. Jak się później okazało owa pani była właścicielką Zagrody Edukacyjnej Warmińska Pszczoła. Wystarczyła szybka wymiana towaru na parkingu i krótka rozmowa, żebym oficjalnie został praktykantem w Zagrodzie Edukacyjnej Warmińska Pszczoła pod opieką Kasi i Andrzeja.
Praktyki rozpocząłem wraz z pierwszym przeglądem wiosennym. Zaczęliśmy od pytań sprawdzających wiedzę, zapoznania się z zasadami przebiegu zajęć, a zaraz potem przeszliśmy do tego, czego potrzebowałem najbardziej, czyli długo wyczekiwanej praktyki. Pierwszymi aktywnościami były przeglądy uli. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, jak wiele czasu na to poświęcaliśmy. trzymywałem wiele wskazówek, uwag oraz czasu na obserwację, aby skonfrontować wiedzę teoretyczną z pracą na „żywym organizmie”. Szybko też doświadczyłem na własnej skórze, że wskazówki z nagrań wideo z różnych portali internetowych nie do końca mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Przykładem może być to, że wielu pszczelarzy pracę w pasiece wykonuje w rękawicach lateksowych lub gołymi rękoma. Dlatego tak przygotowałem się do swojego pierwszego dnia przy ulu. Mimo tego, że Andrzej zdecydowanie zalecał rękawice skórzane, szczególnie na początku praktyki, kiedy nasze działania przy pszczołach są chaotyczne i trwają dużo dłużej niż w przypadku profesjonalistów, co zachęca pszczoły do żądlenia, uparcie pozostałem jednak przy swoim i przez kilka dni mocno żałowałem swojej decyzji. Rękawice okazały się jedynym aspektem, w którym nie posłuchałem właścicieli. To też mnie nauczyło odpowiedniego szacunku i podejścia do pszczół. Sądzę, że takie lekcje bez wsparcia, jakie otrzymałem od właścicieli Warmińskiej Pszczoły mogłyby spowodować zniechęcenie, a może nawet całkowite zniweczenie planów posiadania własnej pasieki. Tymczasem stało się zupełnie odwrotnie, nabierałem coraz większej wprawy pod okiem profesjonalistów i zauważyłem, że pszczoły również zaczęły to doceniać, czego wymiernym efektem była malejąca liczba użądleń.
W Zagrodzie Edukacyjnej spędziłem cały sezon. Uczestniczyłem również w szkoleniach organizowanych dla młodych pszczelarzy. Po zakończeniu edukacji nadszedł moment nabycia własnych pszczół. Stres był duży, jednak gdy otworzyłem swój pierwszy ul, zdenerwowanie zniknęło. Miałem notatnik i wiedziałem już, co mam sprawdzać, co zapisać, czego szukać i co trzeba robić po kolei. Nie robiłem jeszcze tego w tempie, jakie jest potrzebne w dużych pasiekach, ale wiedziałem, co mam robić. Praktyka i powtarzalność działań w pasiece przygotowała mnie dobrze do mojej nowej roli i za to jestem wdzięczny najbardziej.
Podczas praktyk w Zagrodzie byłem bardzo pozytywnie zaskoczony otwartością w dyskusji i wskazywaniem niemal na każdy aspekt związany z pszczelarstwem: ważne było nie tylko dbanie o pszczoły, pasieczysko, czy pożytki, ale również to, jak zadbać o pasiekę w ujęciu ekonomicznym, co należy zrobić, aby to się opłacało. Jak głositytuł książki prof. Wildego „Pasieka to może być biznes”. w Warmińskiej Pszczole jesteśmy tego świadkami. Oczywiście jako pszczelarze zawodowi właściciele Warmińskiej Pszczoły muszą dbać o rentowność biznesu. Jednak pamiętam jedną z pierwszych rozmów z Kasią, gdy przemieszczaliśmy się z jednej pasieki na drugą:
– Jak chcesz mieć swoją pasiekę, musisz pamiętać, że pszczoły muszą być na pierwszym miejscu. Najpierw dbasz o pszczoły, później o siebie. Inna kolejność nie wchodzi w grę. Biznes biznesem, ale do pszczół trzeba podchodzić z sercem. Ten przekaz był dla mnie jasny.
Wracając do szkoleń: ktoś teraz może się zastanawiać, czego można nauczyć się przez trzy dni. Każdy z nas ma pewnie zakotwiczone w głowie szkolenia w salach konferencyjnych, gdzie trener pod krawatem wykłada tajniki sprzedaży, zarządzania czy motywacji. To szkolenia oparte na teorii i zaaranżowanych ćwiczeniach, które w małym stopniu odzwierciedlają realne sytuacje. W Zagrodzie Edukacujnej nauka to głównie praktyka. Przegląd – to rzeczywiste działanie przy ulu i pszczołach. Jeśli sprawdzamy przyjęcie matki, to nie tylko słuchamy o tym, co należy kontrolować i kiedy, ale idziemy do ula. Niejednokrotnie osoby, które posiadały fragment wiedzy teoretycznej, po trzydniowym szkoleniu były w stanie samodzielnie i poprawnie przeprowadzić przegląd ula. A co najważniejsze, prawidłowo zdiagnozować to, co zaobserwowali w gnieździe.
W nielicznych placówkach edukacyjnych możemy skończyć półtoraroczny kurs pszczelarski i zaliczyć kolejny stopień, zdobywając tytuł technika pszczelarza. Takie przedsięwzięcie jednak wymaga czasu, bowiem nie zawsze możemy sobie pozwolić na co drugi weekend poza domem. Oczywiście trzydniowe szkolenie nie może nam dostarczyć tyle samo wiedzy co wspomniane półtoraroczne zajęcia na kursie zawodowym. Jednak z mojego skromnego doświadczenia mogę powiedzieć, że jest to dobra opcja na start. Uczestniczyłem już w kilku szkoleniach w Warmińskiej Pszczole. Powody, dla których ludzie decydują się na takie kursy, są różne. Jedni chcą sprawdzić, czy pomysł posiadania własnej pasieki jest po prostu dobry, inni są przekonani i poczynili już jakieś kroki do założenia pasieki, ale nie mają gdzie złapać tego pierwszego, jakże ważnego doświadczenia. Dla pszczelarzy z doświadczeniem szukanie jajek, rozróżnienie czerwiu zasklepionego od miodu, jest czymś prostym i robią to bez wysiłku, natomiast dla osoby, która nigdy nie miała do czynienia z pszczołami i ulem, jest to wręcz wiedza tajemna. Trafiają się również i takie osoby, które pszczoły mają już jakiś czas, ale niestety straty zimowe nie pozwalają im ruszyć dalej i to je zmotywowało do pogłębiania wiedzy. Oczywiście szkolenia to nie tylko szukanie jajek, a przekrój wiedzy potrzebnej do prowadzenia pasieki, dostosowany do stopnia zaawansowania uczestników.
Gdy narodziła się szansa, aby opisać miejsce takie jak Warmińska Pszczoła, to pomyślałem, że dobrze byłoby u źródła dowiedzieć się, czy takie ośrodki są dostępne w innych regionach. Poczytałem o zagrody edukacyjne. W dalszej kolejności zadzwoniłem i wysłałem maile do regionalnego koordynatora, jak również do ogólnopolskiego, aby zasięgnąć informacji. Jak więc wygląda sytuacja zagród o profilu pszczelarskim i czy poza Warmińską Pszczoła inne zagrody również są otwarte dla młodych pszczelarzy? W całym kraju działa ponad trzysta zagród. Trzydzieści siedem ma pasieki. Najwięcej zagród o profilu pszczelarskim jest w województwach dolnośląskim i małopolskim. Warto jednak pamiętać, że nie wszystkie prowadzą specjalistyczne szkolenia dla początkujących pszczelarzy. Wśród tych trzydziestu siedmiu zagród mamy takie, które skupiają się raczej na wiedzy ogólnej, wprowadzając jedynie w tematykę pszczół i ich życia, kierują takie zajęcia do dzieci i dorosłych. Kontaktowałem się z dziesięcioma ośrodkami. Jak się okazało, tylko dwa prowadziły zajęcia dla początkujących pszczelarzy, pozostałe skupiały się na wcześniej wspominanej edukacji dzieci. Pokazanie na żywo zwierząt i opowiadanie o nich na pewno zrobi większe wrażenie niż prezentacja slajdów . Kształtowanie świadomości o produktach pszczelich i samym pszczelarstwie również uważam za działania pozytywnie wpływające na rynek pszczelarski. Z zagród edukacyjnych korzystają nie tylko wycieczki szkolne, ale całe rodziny. Przekazywanie wiedzy na temat produktów pszczelich, pszczół i ich życia, powoduje, że wyedukowana osoba, idąc do pasieki po miód czy pyłek, będzie miała wiedzę i nie będzie mówiła pszczelarzowi, że miód jest na pewno oszukany, bo się „zbryla”.
Współczesne pszczelarstwo boryka się z kilkoma problemami. Głównymi są choroby, takie jak warroza czy nosemoza. Innymi są brak pożytków oraz zimowla, która przez niestabilne temperatury, staje się coraz bardziej wymagająca dla pszczół i dla pszczelarza, który musi dostosować praktykę do zmian. Oczywiście można uczyć się na własnych błędach i dojść do pewnych rozwiązań. ale ta opcja będzie nas sporo kosztowała i nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale głównie o rodziny pszczele, które mogę się stać ofiarami naszej niewiedzy. Jak powiedziała jedna z właścicielek zagrody, szkolenia pszczelarzy to duża odpowiedzialność. W Intrenecie można znaleźć pasieki edukacyjne, które działają poza systemem zagród edukacyjnych. Bardzo często pszczelarze sprzedający odkłady rodzin pszczelich, w ogłoszeniach dają informację, że z miłą chęcią wprowadzą pszczelarza w tajniki tego zawodu.. Ilość osób, która zaczyna przygodę z pszczołami, do tego kupując dużą liczbę rodzin, jest nadal duża, natomiast szkolenia pszczelarskie lub kursy to bardzo często koszt zaledwie trzech odkładów. Z własnego doświadczenia, po przejściu całej ścieżki edukacyjnej, mogę potwierdzić, że inwestycja w takie szkolenia się opłaca, bo błędy wynikające z braku doświadczenia mogą kosztować zdecydowanie więcej. Pewność siebie, jaką zbudowały we mnie szkolenie jest nie do ocenienia. Pobyt w Warmińskiej Pszczole pozwolił mi na zapobieganie błędom oraz poprawienie pracy w pasiece. Kończąc ten artykuł powołam się jeszcze na słowa prof. Olszewskiego, który powiedział, że „pszczoły nie są prywatną sprawą pszczelarza” i to chyba powinno być hasłem przewodnim w tym zawodzie. Tylko współpraca i aktualizacja wiedzy, może pomóc wszystkim.
Minęło już trochę czasu od chwili, gdy przekroczyłem bramę Warmińskiej Pszczoły po raz pierwszy, cały czas jednak obserwuję ich działania i sukcesy. Obecny rok był niezwykle udany, właścicielka Warmińskiej Pszczoły została Pszczelarzem Roku 2023, zapisując się na kartach pszczelarskiej historii jako pierwsza kobieta z tym tytułem. Nagroda dla Warmińskiej Pszczoły wywołała we mnie wielką radość: nabierałem wiedzy i doświadczenia u najlepszego pszczelarza w Polsce!
Paweł Chamera
1 - Więcej na ten temat przeczytasz w „Pasiece” nr 6/2022 w art. M Bobera i A. Gajdy pt. Czy CCD jest w Polsce? - przyp. red.