fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Takim Cię pamiętamy


Janusz Mazurek, 1928-2010

23 stycznia, w sobotę wieczorem, odszedł od nas Janusz Mazurek. Zapewne tam, w  lepszym świecie, trzeba było się zaopiekować jakąś pasieką, zastosować odpowiedni izolator, poobserwować pszczoły przez okienko w wielofunkcyjnej dennicy, by na nie najlepszych pożytkach uzyskać dużo miodu. Miodu tak potrzebnego, bo dającego zdrowie wszystkim i ludziom tutaj, i duszom tam, w niebie.

Bo pszczoły przecież muszą być wszędzie. Bez nich świat nie byłby światem, a niebo niebem.

Żyj więc, Januszu, nasz przyjacielu, tym swoim kolejnym życiem, już w Wieczności. Że jesteś szczęśliwy tam, to wiemy na pewno. Umiałeś być szczęśliwy zawsze, nie było w Twoim życiu chwil niepotrzebnych, straconych.

Największą satysfakcję sprawiały Ci dwie rzeczy: przyjaźń pszczół i dawanie radości ludziom. Wszystkim ludziom, bez względu na poglądy, wiek, wykonywany zawód… Janusz Mazurek pszczołami zainteresował się w wieku 49 lat – to wiek jak najbardziej właściwy do rozpoczęcia tej pasji – do pszczół, jak mawiają znawcy naszego zawodu, trzeba dojrzeć.

Wcześniej nic z pasieką nie miał do czynienia. Warszawiak z dziada pradziada, urodzony i wychowany na Powiślu, z rodzinnych przekazów wiedział tylko, że jeden z Jego pradziadków prowadził w zamierzchłych czasach pasiekę we wsi Mazurki.

Okupację hitlerowską przeżył w Warszawie, po Powstaniu wypędzony przez Niemców wraz z setkami tysięcy mieszkańców Stolicy. Ostatnią okupacyjną zimę spędził wraz z uchodźcami we wsi pod Częstochową. Cudem uniknął wtedy śmierci: gdy poszedł po wodę do gospodarstwa oddalonego o kilkaset metrów, niemiecki żołdak urządził sobie na Niego polowanie. Szczęściem udało Mu się wśród świstu kul doczołgać do domu.

Po wyzwoleniu wraca do Warszawy i jak wszyscy jej mieszkańcy, przystępuje do odbudowy zniszczonego miasta. Jednocześnie kształci się w kierunku elektrotechnicznym. W życiu zawodowym nie widzi miejsca dla siebie w uregulowanym, ściśle sterowanym społeczeństwie. Już wtedy chce „być pszczołą”, działać na własny rachunek dla dobra całej społeczności.

Otwiera zakład elektrotechniczny, w którym podejmuje produkcję opracowanych i opatentowanych przez siebie urządzeń. Wiodącą pozycję stanowią wariografy, stosowane w technikach dochodzeniowych.

Prawie cała produkcja jednoosobowego przedsiębiorstwa przeznaczana jest na eksport, do takich potęg technologicznych jak Szwajcaria i Niemcy Zachodnie. Jego zakład jako jedna z nielicznych prywatnych firm dostarcza cennych dewiz naszej wciąż kulejącej gospodarce.

Taka forma działalności pozwala Mu zachować niezależność, i to nie tylko finansową. Niezależność, czyli to, co cenił od urodzenia najbardziej. Nie wie jeszcze, że dla Niego najwyższą formą wolności będzie kontakt i współpraca z przyrodą uosabianą przez najciekawsze ze stworzeń – pszczoły.

To zaczęło się 9 maja 1977 roku. Wtedy Pan Jerzy Makowicz (też zasłużona postać dla polskiego, a szczególnie warszawskiego pszczelarstwa) przywiózł Mu na działkę 4 ule z pszczołami. Rodzinami tymi nie miał się kto zaopiekować i koledzy zdecydowali, aby na razie postały u Janusza. Działka, kupiona okazyjnie z myślą o niedzielnym wędkowaniu, nie przedstawiała żadnej wartości pszczelarskiej; z jednej strony suchy sosnowy lasek, z drugiej bezmiar Zalewu Zegrzyńskiego.

Dla człowieka takiego jak Janusz Mazurek warunki takie mogły być tylko wyzwaniem. Zaopatrzył się w 10 kolejnych roczników miesięcznika „Pszczelarstwo” i w „Gospodarkę pasieczną” Wandy Ostrowskiej. Przyspieszony kurs pszczelarstwa nie kazał długo czekać na efekty: roje były problemem tylko w pierwszym roku gospodarowania.

W drugim sezonie eksperymentował już z izolatorami z kraty odgrodowej, wprowadzając w życie teorie proponowane przed prawie stu laty przez prof. Teofila Ciesielskiego. Potem była głęboka dennica wielofunkcyjna pozwalająca na kierowanie rozwojem rodziny pszczelej, zwłaszcza w okresie wczesnowiosennym bez niepotrzebnej ingerencji w gniazdo.

Zamiast wiążących się na wysokich sosnach rojów, w pasiece Janusza pojawił się miód. I to dużo miodu! Średnia krajowa została daleko w tyle, a znajomi pszczelarze nie potrafili zrozumieć, jak w takich warunkach można dobrze prowadzić pasiekę.

Nie miał Pan Janusz też problemów ze zbytem miodu i innych produktów z własnej pasieki. Przedsiębiorca od początku swojej kariery zawodowej wiedział jak zdobywa się klientów i jak się ich przy sobie zatrzymuje.

Mógł na tym poprzestać, ale to nie w Jego stylu! Wiedział, że problemy, które miał w pierwszym sezonie gospodarowania, ma też wielu pszczelarzy, zwłaszcza tych trzymających pszczoły z konieczności na słabych pożytkach. Naturalnym działaniem było dzielenie się wiedzą z innymi pszczelarzami.

Najpierw pojawiły się artykuły w miesięczniku „Pszczelarstwo”. Ich ukoronowaniem był cykl porad z gospodarki w tymże czasopiśmie w kolejnych numerach w 1988 roku. Jednocześnie zaczęły się kontakty z pszczelarzami, prelekcje, spotkania we własnej pasiece, wyjazdy na zebrania, często do miejscowości leżących kilkaset kilometrów od Warszawy. Jego pasieka była zawsze otwarta dla wszystkich: i pszczelarzy, i „zwykłych” ludzi, i pasjonatów jego metod, i niedowiarków…

By jeszcze lepiej przekonać wszystkich do piękna otaczającego nas świata, swoje przemyślenia, doświadczenia, wiedzę przekazuje w książce. Jego „Dziennik pszczelarza praktyka” to pozycja, która weszła na stałe do kanonu polskiej literatury pszczelarskiej.

Jak przystało na nowoczesnego, współczesnego człowieka, dla każdego zawsze znalazł czas, nigdy nie musiał się spieszyć, każdy dla Niego był ważny. Spotykali się u Niego wszyscy, On dla wszystkich był przyjacielem.

Po powstaniu pisma „Pasieka” redakcja nawiązała z Nim kontakt, pragnąc korzystać z Jego wiedzy i doświadczenia. Zawiązuje się owocna współpraca i już od trzeciego numeru 2005 roku Janusz dzieli się z czytelnikami swoimi wiadomościami, radzi, co robić w pasiece, w jaki sposób zdobywać klientów, a przede wszystkim jak rozumieć i kochać pszczoły.

Teraz już Go nie ma. Został Jego duch, powtarzający: „chcesz rozumieć pszczoły – bądź pszczołą, patrz tak jak ona, czuj tak jak ona, myśl tak jak ona. Gdy pochylasz się nad ulem, bądź pszczołą. Gdy jesteś z ludźmi, też bądź pszczołą!”

Januszu! Pozostaniesz z nami na zawsze!

Sławomir Trzybiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"