fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Jesień w pasiece

Żółknące liście, babie lato, rumieniące się jabłka w sadach - to dla pszczelarzy nie jesień, lecz już zima.

alt

Dla większości z nich jesień zaczyna się wraz z kalendarzowym latem. Przekwitają chwasty polne, facelia, ogóreczniki, gdzieniegdzie lipa i po sezonie. Nie dotyczy to oczywiście pszczelarzy dysponujących pożytkami spadziowymi z jodły, świerku czy też źle wspominanego modrzewia sprzed roku.

Ale na większej powierzchni naszego kraju w lipcu występują tylko pożytki podtrzymujące, które pozwalają rodzinom pszczelim na przeżycie i umiarkowany rozwój przedzimowy, są jednak zbyt ubogie, by spodziewać się z nich miodu towarowego. Co prawda na uboższych glebach uprawia się kwitnącą po żniwach seradelę, a na tych lepszych koniczynę, rzadko jednak spotkać można miód z seradeli. Zaś na temat miodu koniczynowego i dziwnie dużej zawartości w nim sacharozy można by pisać poematy.

Tak więc początek naszej pszczelarskiej jesieni to zakończenie pożytku głównego. Miód lipowy (ten najlepszy, najbardziej polski) jest już odwirowany, w gniazdach i korpusach pełno pszczół, matki chcą jeszcze czerwić na całego, ale w polu „susza”.

Dlatego, jeśli nie myślimy o wędrówkach na późne pożytki spadziowe czy wrzosowe, będzie to już czas na przygotowanie pszczół do zimy, a pośrednio do przyszłego sezonu. Najlepiej oczywiście byłoby znaleźć późny pożytek i wywieźć na niego naszą pasiekę. Tak postępują pszczelarze towarowi, którzy każdy dzień w sezonie muszą wykorzystać dla produkcji.

Prace w pasiece

Większość musi jednak biernie czekać na jesień, nie każdy ma bowiem możliwość podróżowania z pszczołami na znaczne nieraz odległości. Czas ten jednak można doskonale spożytkować. Po pierwsze na wymianę matek. Teraz mamy więcej czasu na wyszukiwanie starych matek. Co prawda pszczoły w tym okresie mniej chętnie akceptują nową matkę, ale nie będzie tego problemu, gdy poddamy matkę o sprawdzonym czerwieniu.

Co istotne, matki wychowane pod koniec czerwca będą w lepszej kondycji niż te otrzymane na początku maja. Kolejna ważna czynność to ustawianie gniazd na zimę. Również od jakości plastrów zależeć będzie jakość przezimowania. Wycofujemy plastry stare, koślawe i młode, wcale nieczerwione. Można jeszcze powiększać pasiekę, tworząc odkłady z wykorzystaniem leniuchujących pszczół. Oczywiście młode rodziny należy podkarmić, by szybko się rozwinęły i przygotowały do zimy.

Karmienie na zimę

Wraz z początkiem sierpnia możemy przystąpić do dokarmiania zimowego. Zasada, że im wcześniej nakarmimy pszczoły, tym lepiej, jest ciągle aktualna.

Chodzi o to, że syrop przerabiać będą pszczoły letnie, które do zimy i tak nie dożyją, a więc trzeba je wykorzystać chociaż w ten sposób. Karmienie we wrześniu lub co gorsza w październiku, zawsze prowadzi do osłabienia rodzin i pogorszenia wyników zimowli. Późne karmienie usprawiedliwić mogą tylko wypadki losowe, choroba pszczelarza, itp. Metod karmienia jest dużo, zależą one od indywidualnych upodobań pszczelarza i posiadanego sprzętu.

Co zawsze istotne, nie należy dawać zbyt małych dawek syropu (mniej niż 1,5 litra), bo spowoduje to dynamiczny rozwój rodziny, a chodzi o to, by w szybkim czasie zalać jak największą powierzchnię plastrów. Natomiast dużymi dawkami (powyżej 5 litrów syropu) należy karmić tylko rodziny silne, bo słabe nie wykorzystają szybko tak dużej ilości pokarmu. Syrop wtedy skwaśnieje lub stanie się przyczyną rabunku.

Późne pożytki

Pożytki późne to temat wymagający specjalnego traktowania, szczególnie w kontekście ostatniej jesieni i nienormalnie długiej zimy. Sytuacja była wówczas nietypowa. W rejonach, gdzie późna spadź kończy się na początku września, pozostawało zawsze dość czasu, by pszczoły odpowiednio nakarmić. W zeszłym roku spadź jednak występowała (z przerwami) jeszcze dłużej, gdzieniegdzie nawet do końca października.

Pszczołom latać nie zabroniono, a zima ciągnąca się bez znacznego ocieplenia do końca kwietnia zrobiła swoje. Wielu pszczelarzy straciło całe pasieki i teraz trzeba je mozolnie odbudowywać. Problemu można było uniknąć przynajmniej częściowo, przygotowując zawczasu plastry z syropem i wymieniając je na początku chłodów. Jest to zresztą jedyny racjonalny, chociaż pracochłonny, sposób na możliwie dobrą zimowlę przy korzystaniu z późnych pożytków. Dodatkową przyczyną tak dużych strat zimowych była zapewne warroza.

Leczenie

Jesień to najważniejsza pora do walki z warrozą. Po karmieniu należy przeprowadzić zabiegi przeciwko tej chorobie. Wtedy jest mało czerwiu, a temperatura jeszcze na tyle wysoka, by substancja lecznicza dotarła w każdy zakątek ula. Cóż, kiedy po wynikach ostatniej zimowli (nie tylko w Polsce) widzimy, że leczenie było nie do końca skuteczne. Środki przeciwko warrozie dostępne na rynku są na pewno dobre, natomiast mała ich skuteczność wynika z błędów w stosowaniu. Otóż leczyć należy zgodnie z instrukcją, bo z warrozą żartów nie ma.

Niezwalczana doprowadzi do dużych strat, nawet do upadków rodzin w stu procentach. Przy niekorzystnej pogodzie i dużym zagrożeniu innymi chorobami będą one jeszcze szybsze. Niestety, cena leków przeciwko warrozie jest dosyć wysoka, co skłania pszczelarzy do poszukiwania innych, domowych specyfików lub importu prywatnego. To również może skończyć się stratami. Czekamy wciąż na lek tani, łatwy w stosowaniu i skuteczny. Może taki niebawem się pojawi. Podawanie w syropie lekarstwa na inne choroby (nosema, zgnilec) jest bezcelowe.

Zanim zostanie ono zjedzone wraz z zapasem przez pszczoły zimujące minie parę miesięcy i do tego czasu rozłoży się, natomiast pszczoły przerabiające syrop i tak niedługo po tej pracy lub nawet w jej trakcie w sposób naturalny zginą. Po nakarmieniu mamy jeszcze dość czasu, by pszczołom pomóc.

Ostatni rzut oka


[...] - treść ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Sławomir Trzybiński


Czasopismo dla pszczelarzy z pasją - Pasieka 2003 nr 3.
Zamów egzemplarz
"Pasieki"