Najważniejsza jest Matka
O efektywności chowu pszczół decydują trzy zasadnicze czynniki: matka, gospodarka i pogoda. Każdy z nich jest sumą wielu składników, oddziałuje też na pozostałe. Każdy jest też na tyle ważny, że jeżeli jeden zawiedzie, to pozostałe też nie będą miały większego wpływu na hodowlę.
Zdjęcia: Jerzy Jóźwik
Dwa pierwsze czynniki są całkowicie zależne od człowieka, stan pogody natomiast nie. Jednak jej niekorzystny wpływ możemy złagodzić, zmieniając profil gospodarki albo kierunek produkcji. Nawet w latach klęski pszczelarz powinien sobie poradzić.
Jeżeli z powodu zimna i deszczu pszczoły nie mogą przynosić nektaru, można produkować na przykład pakiety lub ziołomiody. A więc wszystko leży w naszych rękach, bo wpływ czynnika środowiskowego też można zminimalizować.
Koledzy pszczelarze zarzucą mi, że nie wspominam o tak ważnych czynnikach jak pożytki i typ ula. Szczególnie ul jest przedmiotem dociekań, badań, doświadczeń i dyskusji wśród polskich pszczelarzy. Ale zagadnienie typu i systemu ula mieści się w dziale gospodarki pasiecznej.
Gospodarka to również pożytki pszczele, a więc sprawa całkowicie zależna od pszczelarza. To my decydujemy, gdzie ustawimy pasiekę. Czy będzie to teren z ciągłym pożytkiem nektarowym i pyłkowym, od kwietnia do sierpnia, czy przysłowiowa pustynia z paroma rachitycznymi wisienkami, w dodatku mocno przepszczelona, czy też zdecydujemy się na gospodarkę wędrowną.
W Polsce wędrować może każdy, jedynie od nas więc zależy, czy pasieka będzie wykorzystana w całym sezonie, czy tylko na kilku krótkich pożytkach w miejscu stacjonowania.
To samo dotyczy matki, bowiem to, jaka matka jest w ulu, też zależy od nas. Jeśli nawet nie będzie pogody, pożytek będzie słaby, pasieka stacjonarna i gniazda za małe, mimo wszystko rodzina z dobrą matką coś przyniesie. Jeżeli natomiast matka będzie słaba, to nawet przy modelowej gospodarce, pożytku i przy idealnej pogodzie produkcji po prostu nie będzie.
Tak więc jakość matek to czynnik najważniejszy, który będzie miał tym większy wpływ na poziom produkcji, im bardziej optymalne będą związki z typem gospodarki i pogodą.
Jakość matki zależy od jej walorów genetycznych i od kondycji. Najlepsze cechy utrwalone przez hodowców nic jednak nie dadzą, jeśli będzie ona słaba i będzie składała kilka jajeczek na dobę. Jeszcze mizerniejszy efekt uzyskamy, gdy mimo doskonałej kondycji matka będzie przekazywała cechy niepożądane. Skończy się to kilkoma rojami na początku maja i pożądleniem sąsiadów.
Kolejne pokolenia pszczół, pochodzące od nowej matki, powinny w naturalny sposób tworzyć silną rodzinę i mieć cechy korzystne dla pszczelarza. Są to pracowitość, łagodność, nierojliwość, dobre trzymanie się plastrów, mała skłonność do rabunków, zachowania higieniczne i zimotrwałość.
W zależności od modelu prowadzonej gospodarki ważny też jest intensywny rozwój wiosenny i samoograniczanie się matki w czerwieniu przy silnym wziątku. Oczywiście określona cecha u jednego pszczelarza może być konieczna, u innego zaś zupełnie niepotrzebna.
Na przykład ciągły dynamiczny rozwój i tworzenie silnych rodzin niezbędne w pasiece wędrownej, gospodarującej na intensywnych pożytkach, zupełnie nieprzydatne będą w pasiece utrzymywanej bardziej dla radości obcowania z przyrodą niż dla wielkiej produkcji.
Dlatego, wprowadzając do pasieki nowy materiał czy też planując przeprowadzenie pracy hodowlanej we własnym zakresie, musimy wiedzieć, jakie cechy będą nam potrzebne. Dopiero wtedy orientujemy się u hodowców, czy mają pszczoły o cechach przez nas oczekiwanych. To samo bierzemy pod uwagę, jeżeli prace selekcyjne będziemy prowadzić w naszej pasiece sami.
Może niektórzy koledzy oburzą się na moją propozycję prowadzenia pracy hodowlanej u siebie. Słusznie, bowiem materiał zarodowy znajdujący się w uznanych pasiekach hodowlanych jest efektem żmudnej pracy specjalistów przy zastosowaniu nowoczesnych metod wychowu, kojarzenia i, co najważniejsze, oceny. Niemniej nie można pszczelarzowi gospodarującemu na dwudziestu czy trzydziestu pniach zabronić spróbowania własnych sił, tym bardziej że będzie bazował na istniejącym miejscowym materiale, a pogłowie w wyniku tej pracy polepszy się.
Aby uzyskać pożądany efekt, z całej pasieki wybieramy rodzinę najlepszą, posiadającą interesujące nas cechy. Na jej bazie wychowujemy matki i poddajemy je wszystkim rodzinom. Mateczniki i świeżo wygryzione matki muszą być wyrównane i w dobrej kondycji. Po dwóch sezonach prowadzenia dokładnych obserwacji zabieg powtarzamy ponownie. Jakość pogłowia na pewno się poprawi.
Taki domowy wychów i przypadkowe kojarzenie to oczywiście tylko półśrodek. Nic nie zastąpi wprowadzenia do pasieki nowego materiału hodowlanego, posiadającego korzystne cechy i spełniającego standardy wymagane dla danej rasy i linii. Matki takie można zakupić u uznanych hodowców. Jeżeli ze względów oszczędnościowych nie chcemy nabyć matek dla wszystkich rodzin, co byłoby najbardziej skuteczne, można zamówić jedną matkę reprodukcyjną, której koszt wynosi od 50 do 100 złotych. Od niej odchowujemy matki, które następnie wprowadzamy w całej pasiece.
Doskonałym sposobem wymiany części posiadanego pogłowia na nowe jest zakup matek do oceny terenowej. Koszty są niewielkie, bo cena ich jest pomniejszona o dotację, a po prawidłowym przeprowadzeniu oceny i zestawieniu jej wyników otrzymamy określoną dopłatę. No i na pewno wzrośnie wydajność pasieki. Matki oferowane do oceny są czystorasowe, można też zamówić krzyżówki lub matki nieunasiennione.
Niektórych kolegów odstrasza problem poddawania matek inseminowanych bez sprawdzonego czerwienia. To prawda, że są kłopoty z ich przyjmowaniem, jednak przy odrobinie cierpliwości skuteczność poddawania może być niezła, a efekty produkcyjne bardzo dobre. Oczywiście, musimy też zapoznać się z charakterystykami oferowanych linii i wybrać cechy, które nas interesują.
Słyszy się dużo głosów wśród pszczelarzy, że inseminacja nie jest najlepszym sposobem, że lepsze rezultaty uzyskać można przy unasiennianiu naturalnym. Nieprawda! Wolny lot naszych matek w obecnych warunkach nie daje nam żadnej pewności, z jakimi trutniami się ona spotyka.
Latają one bowiem na odległość do 13 kilometrów, a w ostatnich latach sprowadzono do Polski dużo różnych pszczół, potomstwo może być więc jeszcze bardziej różne. Inseminacja jest metodą najpewniejszą, jeżeli tylko zostanie przeprowadzona prawidłowo. Chodzi głównie o higienę zabiegu i odpowiednio liczną świtę matki przed i po unasiennieniu.
Adresy pasiek realizujących programy hodowlane podane zostały w 2 numerze „Pasieki” (2003). Tam też znajdziemy adresy i telefony specjalistów do spraw hodowli pszczół w regionalnych centrach hodowli zwierząt i ich oddziałach. Udzielą oni każdemu pszczelarzowi wyczerpujących informacji o oferowanych rasach i liniach pszczół.
Silna, zdrowa i sprawna matka, przekazująca ważne dla nas cechy użytkowe to jeszcze nie wszystko. Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem, by zauważyć że rodziny z matkami starszymi roją się w pierwszej kolejności. Jeśli matka jest jednoroczna, to pszczoły nie wchodzą w nastrój rojowy, sprawiają wrażenie, jakby na rozmnażanie miały jeszcze czas. A rójka to nie tylko straty związanie z ucieczką 1-2 kilograma pszczół z miodem. To też trwające od dwóch tygodni przed wyrojeniem nieróbstwo. Rodzina wyrojona nie da w tym roku miodu. Dobrze będzie, jeśli dojdzie do siły pozwalającej przezimować. A więc ważny jest również wiek matek. Rodziny z młodymi matkami nie roją się i są bardziej produkcyjne.
Obserwacje wielu badaczy zarówno ze świata nauki, jak i praktyków mówią wyraźnie, że jeżeli wydajność rodziny z matką jednoroczną przyjąć za 100%, to w drugim roku będzie o 20% mniejsza, a w trzecim nawet o połowę. Dotyczy to pasiek stacjonarnych o przeciętnych pożytkach, gdzie matka ograniczana w czerwieniu najpierw przez pszczelarza, później przez bra
k wziątku nie jest intensywnie eksploatowana. W pasiekach wędrownych to zużycie jest szybsze. Matki czerwią cały czas, bo muszą na kolejnych pożytkach „naprodukować” pszczół na następne, a potem jeszcze na zimę. Stąd przy intensywnej gospodarce istnieje konieczność częstej, corocznej wymiany matek, a przy tradycyjnej co dwa lata.
Nie dajmy się zwieść temu, że rodzina z matką dwuletnią jest w tym roku rekordzistką. Za rok już będzie poniżej średniej lub się wyroi i bilans jej produkcyjności będzie ujemny. Poza tym czeka nas dwa razy przygotowanie do zimy, dwa razy zwalczanie warrozy, brak miodu w jednym sezonie, a matkę rojową – córkę – będziemy musieli wyszukać i wymienić na hodowlaną.
Prosty rachunek ekonomiczny przemawia więc za częstą wymianą matek. Pod warunkiem, że wprowadzone matki będą naprawdę dobre pod każdym względem, a to zapewnić mogą dobrzy hodowcy, których w kraju jest coraz więcej.
Sławomir Trzybiński