Nie bójmy się Unii
Od pewnego czasu na spotkaniach pszczelarskich różnych szczebli znajdują się ludzie, którzy starają się straszyć tym, co nas czeka z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Postępowanie takie jest tym niebezpieczniejsze, im wyższy szczebel związkowej hierarchii prezentuje osoba występująca przed danym audytorium.
Tak naprawdę zwykłemu pszczelarzowi ze strony Unii nie zagraża żadne większe niebezpieczeństwo. Od dawna już wiemy, że polska norma na miód jest bardziej wymagająca aniżeli wymagania stosowane w Unii. Wiemy też, że obwarowania, jakie stawia się pszczelarzowi, który chce we własnym zakresie konfekcjonować wyprodukowany we własnej pasiece miód, w żadnym z jej krajów nie są ani w części tak restrykcyjne jak przesłany w końcu ubiegłego roku do zaopiniowania projekt, który powstał w naszym Ministerstwie Rolnictwa. Pozostał on jednak w sferze projektu, nie ujrzał i najprawdopodobniej nie ujrzy światła dziennego.
Swoją drogą warto byłoby wyjaśnić, komu tak naprawdę zależało, aby taki projekt się ukazał? Absolutnie niewiarygodnym wydaje się, aby powstał z inicjatywy jakiegoś podsekretarza w Ministerstwie, w którym nagle obudziła się troska o dobro polskiego pszczelarza. Bardziej prawdopodobnym jest raczej to, że jakiemuś działaczowi związkowemu, i to najwyższego szczebla, wpadł do głowy taki pomysł. A kiedy już projekt został opracowany, sam przestraszył się, widząc, do czego może prowadzić nadgorliwość.
Ale i na takiej sytuacji można zbić kapitał, gdyż jak pokazuje praktyka, można z przejęciem i oburzeniem na wielu spotkaniach pszczelarskich przekonywać, do czego prowadzi niekompetencja ministerialnych urzędników.
Dziś już nikt nie powinien straszyć nas sytuacją w Unii, wykorzystując brak znajomości tamtejszych realiów. Nie jest bowiem problemem wyjazd do większości krajów unijnych. Mamy tam znajomych i przyjaciół, także w środowisku pszczelarzy, którym prawo unijne nie przeszkadza w prowadzeniu pasiek.
Należy też zrobić wszystko, aby w sposób zdecydowany oddzielić poczynania firm, które zajmują się handlem produktami pszczelimi, od działalności Związku i poszczególnych pszczelarzy. Także dotyczące ich wymagania powinny być zróżnicowane. Obserwujemy przecież ciągle, jak właściciele tych firm z racji posiadania również pewnej ilości pszczół, starają się wymaganiami stawianymi im z racji działalności czysto handlowej przerzucić odpowiedzialność na całe środowisko pszczelarzy i wytworzyć w nim coś w rodzaju odpowiedzialności zbiorowej. Wobec takich praktyk powinniśmy wyrażać zdecydowany sprzeciw. Jak długo dana firma prowadzi handel miodami z różnych krajów świata, tak długo sama bierze odpowiedzialność za tę działalność. Właściciele tych firm powinni, o ile uznają to za celowe, stworzyć własną organizację, a nie wychodzić często z pozycji siły w stosunku do władz Związku, starając się w następstwie podporządkowywać działalność związkowej organizacji prowadzonemu przez siebie interesowi.
I to jest, moim skromnym zdaniem, jeden z podstawowych celów, jakie stoją przed naszym Związkiem w najbliższej przyszłości.
Czesław Jung